20/03/2025
W jednej ze scen filmu "Ścigany" na sali sądowej odtwarzane jest nagranie ostatnich słów żony oskarżonego. Już w agonii zadzwoniła na policję. Przy trwającym połączeniu, konając, użyła zwrotów: "Richard, on tu jest" i "Richard, on chce mnie zabić".
Oczywiście jako widz wiemy, że mówiła do męża, Richarda, że w mieszkaniu jest morderca. "Richard, on chce mnie zabić". Tymczasem sąd uznał, że właśnie poinformowała policję, że jej mąż, Richard, chce ją zabić. Nie usłyszano przecinka. I facet dostał wyrok. Co było dalej wiemy, bo oglądaliśmy to setki razy.
Intrygująca scena, a zwłaszcza jej językowy wymiar. Jak bardzo różnie rozumiemy i odbieramy to co widzimy lub słyszymy. jak bardzo silne są w tym nasze przekonania, sugestie, podejrzenia. Temat rzeka.
Prokurator chce zamknąć mordercę, policja też. więc słyszą "po swojemu". My, jako "wtajemniczeni" widzowie, też widzimy, że to kompletna pomyłka. Oburza nas to, a to dodaje smaczku widowisku.
To tylko film ale na co dzień wciąż takie sytuacje się zdarzają. Nie dość, że sami nie zawsze wiemy co mówimy, to jeszcze u innych niekiedy słyszymy to czego oni wcale nie powiedzieli. Czyli co? Słuchać, a słyszeć to niekoniecznie to samo. Czy to gruba przesada sądzić, że gruba przesadza ?