17/08/2025
Ostatnim czasem dużo mówiło się o Domaradzu, chociażby za sprawą inwestycji, której porozumienie z Gminą Sędziszów Młp. w sprawie dostawy wody a także projekt techniczny zostały wykonane jeszcze w poprzedniej kadencji. Obecnie odbył się przetarg i została podpisana umowa na finalizację tego zadania.
Jednak jak głosi legenda o Domaradzu mówiło się już dawno, dawno temu. Cytat dzięki uprzejmości Góra-Góra-Ropczycka.
"Dawno temu, na malowniczych wzgórzach Gór ropczyckich, leżała osada Domaradz — miejsce, którego nazwa łączyła w sobie dwa mocne słowa: doma – „dom” oraz rat – wojownik. Tu żyli ludzie, którzy potrafili bronić swoich domów i żyć w zgodzie z ziemią, a historia ich przodków wciąż unosi się w powietrzu nad polami i lasami. Wyobraź sobie spacer w letni poranek. Ścieżka prowadzi przez łagodne stoki, między falującymi zbożami a rozległymi łąkami. W oddali widać sylwetkę Góry Ropczyckiej, a bliżej — ciemny pas lasu na północnym zboczu, który miejscowi nazywają Kamieniec. Idziesz dalej, a z każdym krokiem powietrze staje się chłodniejsze, przesycone zapachem żywicy i wilgotnej ziemi. Kamieniec dziś to cichy skrawek lasu, ale dawniej w jego sercu stał wielki głaz — Kamień Domarada. Było to miejsce narad wojowników i starszyzny. Pewnej nocy kamień zniknął. Jedni mówią, że zapadł się w ziemię, inni, że pojawia się tylko wtedy, gdy przyjdzie tu ktoś o czystym sercu i odwadze wojownika. Miejscowi wierzą, że w noc przed pełnią w Kamieńcu można usłyszeć odgłos kroków i brzęk stali. Jeśli odważysz się pójść wtedy ścieżką w głąb lasu, może dojdziesz do polany, gdzie mech tworzy krąg, a w środku na chwilę znów pojawia się dawny głaz. Mówią, że ten, kto dotknie go w milczeniu, usłyszy w sercu słowa starej rady Domarada: — Broń domu, ale pamiętaj — bez mądrości miecz jest ciężarem, a nie tarczą. Gdy wracasz ze spaceru po wzgórzach, patrzysz na Górę Ropczycką i wiesz, że każdy zakręt drogi, każda kępa drzew i każdy szelest liści kryją w sobie cząstkę tej starej opowieści. Opowieść wędrowcy. Był poranek, kiedy ścieżka zaprowadziła mnie głęboko w las Kamieniec. Słońce dopiero przebijało się przez korony drzew, a w powietrzu unosiła się mgła. Wtem, pośród kręgu mchu i porozrzucanych gałęzi zobaczyłem go. Stał przy wielkim kamieniu, którego według miejscowych już dawno tu nie było. Postać wysoka, w kolczudze, z płaszczem przewiązanym pasem. W ręce trzymał długi miecz oparty o ziemię, a na jego twarzy malował się spokój i skupienie. Był to Domarad — ten sam, o którym opowiadały stare historie. — Witaj, wędrowcze — powiedział głosem, który brzmiał jak echo z innej epoki. — Mało kto trafia tutaj, gdy kamień się budzi. Podszedłem bliżej. Kamień był gładki, porośnięty tylko cienką warstwą mchu. Miał wyżłobione znaki, które wyglądały jak runy lub dawne symbole wojowników. — To tu radziliśmy, jak chronić nasze domy — mówił Domarad, spoglądając w głąb lasu. — Kamień zniknął, gdy przyszedł czas próby. Ale wraca, by przypomnieć, że siła domu to nie mury, lecz ludzie, którzy go strzegą. Kiedy podniosłem wzrok, by odpowiedzieć, postać zniknęła. Został tylko kamień i cisza, którą przerywał szelest liści. Gdy wyszedłem z Kamieńca i spojrzałem w stronę Góry , miałem wrażenie, że na szczycie wzgórza przez chwilę majaczy sylwetka wojownika w płaszczu, patrzącego w stronę Domaradza".