Pisanki

Pisanki Wszystkie moje pisanki i dykteryjki, które postanowiłem zebrać w jednym miejscu. To właśnie tutaj. Zapraszam.

Dzień dobry. Chciałem radośnie oznajmić, że moja długo wyczekiwana, rodząca się w mękach kariera internetowego influence...
23/09/2025

Dzień dobry.

Chciałem radośnie oznajmić, że moja długo wyczekiwana, rodząca się w mękach kariera internetowego influencera wyraźnie przyspieszyła.

Po wczorajszym wpisie dotyczącym urodzin coś mi tam jeszcze nie pasowało i zajrzałem w edycję, a tu dwa udostępnienia.

Łopanie - zawyłem w duchu z rozkoszy - dobrze idzie!!!

Dopamina strzeliła w górę niczym notowania Konfederacji, oczyma wyobraźni zobaczyłem jak do drzwi mojego życia dobija się sława, kłócąca się o pierwszeństwo wejścia z fortuną.

Zamknąłem oczy i poczułem to wszystko, co za chwilę będzie w zasięgu moich rąk... Zapach pieniędzy, smak zimnego piwa pitego w bawarskich zamkach, hot dogi jedzone na ulicach Nowego Jorku, poranne bagietki chrupane w tej małej piekarni koło wieży Eiffla, zapach benzyny tankowanej przy Route 66, zimno wiatru smagającego policzki przy połowie norweskich łososi, mocne espresso na Sardynii, przejażdżki na słoniach w Azji, zdjęcia zachodu słońca w Afryce, zakupy w Biedronce bez patrzenia na ceny... No po prostu wszystko...

Spojrzałem dokładniej, ale tym razem szok aż wygiął mi kolana i bezsilnie opadłem na krzesło.

Wjechał pierwszy komentarz.

Po ponad roku mniej lub bardziej regularnego pisania, wychodzenia z nieprawdopodobnych wieżowych opresji w jednym kawałku ciała, ale z poszatkowaną psychiką, po mozolnym ubieraniu tych przeżyć w słowa, ktoś zechciał to skomentować i ocenić.

I gdy satysfakcja z podwójnych udostępnień jednego posta jest jak najbardziej uzasadniona, chociaż jak głębiej się przyjrzeć, to urodzinowy ten panegiryk udostępnił sam jubilat i jego syn, tak pięciogwiazdkowa ocena jest dla mnie zupełnym zaskoczeniem, całkowicie się jej nie spodziewałem, jestem dumny, wzruszony, zaskoczony, zdziwiony i chciałem za nią serdecznie podziękować.

Korzystając z moich rosnących zasięgów chciałem także zapytać, czy może ktoś z Was zna autorkę tej oceny, panią Marta? Macie może jakieś namiary?

Pomóżcie proszę się z Nią skontaktować, bardzo mi na tym zależy, bo chciałem podziękować Jej osobiście, póki jeszcze woda sodowa nie uderzyła mi do głowy i będę to musiał zrobić przez mojego agenta.

Czytać, oceniać, polecać, udostępniać, reklamować i hgw co jeszcze, bo w takim tempie to ja w życiu sławy i pieniędzy z tego nie zobaczę!!!

Do roboty!!! Tłuc te lajki!!!

Łłłłooooggggiiiińńńńń!!!

Nuta motywująca:

https://youtu.be/PIAXG_QcQNU?si=BDfON8t-k-hcpfSq

😎😁😘

Dzień dobry. Tak to moje życie dawno się zaczęło, że w tym roku obchodzę 50. urodziny. Dużo, niedużo, ciężko określić, b...
22/09/2025

Dzień dobry.

Tak to moje życie dawno się zaczęło, że w tym roku obchodzę 50. urodziny. Dużo, niedużo, ciężko określić, bo patrząc z perspektywy czasu na akcje jakie fundowałem swojemu organizmowi, to jest to cyfra naprawdę godna podziwu. Niektórzy w drodze do takiego wyniku wylogowali się dużo wcześniej. Niemniej jednak z drugiej strony jest jakaś taka świadomość, że już zaczynam powoli z tej drabiny schodzić, a nie się na nią wspinać.

Czas jednak biegnie nieubłaganie dla wszystkich i jedynym pocieszeniem (jak to dla rasowego Polaka) nie jest własne szczęście że się dożyło, tylko nieszczęście innych, że też im piątka wjechała na cyferblat. He, he, he...

Dziś w sidła kalendarza wpada Michał.

Niby mądry gość, oczytany, żona, dzieci, stała praca, dom z ogrodem, teoretycznie powinno być wszystko w porządku, ale jednak coś tam zamieszane w procesorze jest, bo jak trzeba było WSK po schodach wnosić na drugie piętro, to pierwszy przyjechał...
https://www.facebook.com/share/p/19vrmoKKnf/

Zawsze pod telefonem, w biedzie nie zostawi, alibi przed Marta pomoże zrobić, ognia piekielnego się nie boi, w Helloween uczestniczy wzorcowo, czyli wódkę pije, ogórkiem zagryza.

Jak mi wody w kranie zabrakło i wrzuciłem w Internet zdjęcie jak brudny stoję po sprzątaniu garażu, to też koleżeńsko pierwszy zadzwonił, żebym się u nich wykąpał. Ja, pomimo że pół roku od niego starszy, zupełnie nie wyczułem podstępu, poszedłem w tę paszczę lwa, wykąpałem się, a i owszem, ale potem w ramach podziękowania nasączyliśmy się jak tortowe biszkopty, no i znowu nastąpił paradoks, bo niby człowiek czysty po kąpieli, ale jednak umorusany jak świnia...

Przyznaję uczciwie, że trochę winy mojej w tym było, bo jak się idzie w gości kąpać, a zamiast szamponu bierze Jim Beama i worek lodu, no to nie może się to skończyć dobrze... Ale prowodyrem był on, jak trzeba to zeznam to nawet pod przysięgą.

Akcja.

Mieszkamy z Martą i szkodnikami tak, że główny adres i ściana frontowa budynku od strony miasta, ale najpopularniejsze wejście i wjazd od strony legendarnej w Kłodzku Parkówki. Nie jest to najbogatsza dzielnica mista, no chyba że akurat wypada dzień wypłaty zasiłków socjalnych. Wtedy wskaźniki gwałtownie rosną.

Wymieniony wyżej Szanowny Jubilat wraz z małżonką Alina, siedzą u nas, okazując koleżeństwo i bezinteresowną pomoc, dobrowolnie przyszli pomóc nam składać torby, jakie sprzedajemy w sklepie.

Siedzimy, robimy te torby, przekąsimy kabanoska albo chipsa, walniemy po haczyku, robota się robi dużo szybciej niż samemu, fajny miły wieczór.

Dla naszego kota Zenobiusza, Michał okazał się najbardziej atrakcyjnym fotelem z nas wszystkich. Kot już prawie zdrowy, chociaż nieco porozbijany po wypadku w jakim uczestniczył, więc jeszcze tu go boli, tam kuleje, ale nic to, bo pcha się na kolana, mruczy, przeszkadza, każe się głaskać, ale nikomu innemu tylko właśnie Michałowi, znacząco obniżając jego wydajność przy pracy.

Ten, jak kuzyn doktora Dolittle, głaszcze go, czochra, no za chwilę dostanę dokument od kociego prawnika, że zamierza wyprowadzić się od nas i zamieszkać u nich.

- Musisz uważać na te auta - mówi zatroskany wujaszek do kotka - bo to naprawdę niebezpieczne...

- No właśnie - podłapuję temat, bo jakby nie było, też się o sierściucha martwię - przecież nie musisz chodzić ru**ać na miasto, możesz spokojnie iść do góry, na Parkówkę tam nic nie jeździ, będzie dużo bezpieczniej.

Wujek Michał wbił we mnie ciężki wzrok i powoli wycedził:

- Boję się nawet zapytać o twoje doświadczenia, skoro własnemu kotu dajesz wskazówki, żeby chodził ru**ać na Parkówkę. Ciekawe, czy sam tam polowałeś. Jeszcze jasna taka rada i stracę do ciebie cały szacunek... Absolutnie żadna Parkówka, w miasto chodź - tu zwrócił się znów do kota - ale przez ulicę ostrożnie!

Miłośnik i mentor wszystkich stworzeń dużych i małych - Michał.

Wuja, żyj nam sto lat.
Najlepszego!!!

Dzień dobry. Oprócz szczęśliwego ojcowania synowi i córce oraz życia w kleszczach miłości zaciskanych na moim wątłym cie...
15/09/2025

Dzień dobry.

Oprócz szczęśliwego ojcowania synowi i córce oraz życia w kleszczach miłości zaciskanych na moim wątłym ciele przez Marta, jestem jeszcze prawnym opiekunem i leżanką dla Zenobiusza - naszego kota.

Kod ów, lat temu ze trzy, cholera wie skąd przybył pod nasze drzwi i, jak powiedziała to Marta, "tak żałosnie miauczał", że wpuściła go do domu, tylko na chwilę, nakarmić.

Atrakcyjność Martowej kuchni, mnogość pozycji w menu a potem moja chwilowa nieuwaga spowodowały, że łaciaty sierściuch ten śmietnikowy zagnieździł się z miskami w naszej kuchni bardziej, niż pani Magda Gessler w TVN. Różnica tylko taka, że żre prawie wszystko, nie ocenia i na szczęście nie napierd@ #$a w nas talerzami.

Płacimy raty kredytu, a on w zamian łaskawie pozwala, że mieszkamy u niego, bo przejął nasz dom, łóżka i serca, ale że jest to dzikus z Parkówki, to nie ma najmniejszych szans, żeby go okiełznać - więc raz na jakiś czas spierdzieli na dwór. W życiu swoim trzyletnim zdążył już wpaść pod auto, przejść w związku z tym szereg operacji, pobyt w kocim szpitalu, rehabilitację, ryj ma krzywy, oko jedno nie działa, ale ciągnie do wolności cały czas. Nie odpuszcza.

Wczoraj, kiedy miało się jakoś tak ku wieczorowi, wszyscy byliśmy w domu, a tu za oknami krzyk zwierzęcej walki. Ale tak naprawdę na ostro.

Synu zareagował zdecydowanie szybciej niż siły NATO na wschodniej granicy, puścił się biegiem po schodach na dół, żeby ratować zwierzęcego młodszego brata z opresji.

Wrócili we dwóch, na szczescie bez znaczących strat własnych. Kot pojadł, bo przecież na gigancie słabo karmią, wpakował się Marcelowi na kolana i grają razem na kompie.

Młody słuchawki na uszach, czochra najedzonego zwierza i słyszę, jak pełen troski wali mu moralniaka:

- I jak? Pojadles? Odpocząłeś? Idziesz dalej, gangusie, tłuc się z sąsiadami? Od razu widać, że wychowała Cię ulica...

W sumie to ciężko ocenić, z którym z nich mam większe kłopoty wychowawcze...

Dzień dobry. Syna mam. I córkę. Obydwa te moje szczęścia poszerzają swoją wiedzę uczęszczając do kłodzkich szkół. Synu p...
14/09/2025

Dzień dobry.

Syna mam. I córkę. Obydwa te moje szczęścia poszerzają swoją wiedzę uczęszczając do kłodzkich szkół.

Synu postanowił dzień po dniu niszczyć nerwy nauczycielom w "Budowlance", a Córuś spokojnie i metodycznie, niczym rasowy psychopata, wykańcza Panią Gosię w Szkole Podstawowej nr 3.

Niechaj będzie mi wdzięczna cała kadra nauczycielska "Czerwonej", zarówno ci, którzy mnie pamiętają, jako i inni, którzy nie mają o moim istnieniu bladego pojęcia, że po trzydziestu latach od mej matury nie nastąpiła bestyjalska dobitka karnego i Synu nie wybrał tej samej szkoły co ojciec... Proszszsz...

Niechaj stokrotnie dziękują, ale jednocześnie pozostaną czujni, ponieważ runda trzecia w postaci córki, za lat pięć będzie także szukała szkoły średniej, a tu już nic nie mogę obiecać, że znowu ich uchronię.

Tymczasem nastał piąteczek, skończyłem pracę wcześniej niż Marta, pojechałem więc odebrać Córuś ze szkoły.

Wsiadła do auta, jedziemy.

- Jak tam w szkole córko? - zapytałem ze szczerą ciekawością, ponieważ rozmowa z młodszą latoroślą trwa zawsze nieco dłużej niż z tym starym koniem, który na takie pytanie odpowiada najczęściej:

- Spoko.

No cóż... Mało słów dużo treści. Najczęściej nie ma co drążyć.

Córunia tatunia łyknęła głęboki wdech i opowiada:

- Super tato, wszystko dobrze. Lekcje już odrobiłam, oceny wprawdzie żadnej nie dostałam, ale nauczyłam się wielu różnych rzeczy, pani mnie pochwaliła, wszystko było naprawdę super, super, super.

- Rewelacja córko, oby tak dalej - wyraziłem szczery podziw dla jej edukacyjnych osiągnięć.

Ale okazało się, że to nie koniec:

- A wiesz tato, na wf-ie graliśmy w zbijaka i pokonaliśmy trzecią B DZIEWIĘCIOMA punktami. DZIEWIĘCIOMA !!!

Brawo - błyskawicznie pochwaliłem przyszłą Mistrzynię Świata w Dwa Ognie - to naprawdę spory sukces.

- Sukces tato? Sukces? Jaki sukces? To była ABSOLUTNA RZEŹNIA!!!

Mam wrażenie, że duch szlachetnej rywalizacji sportowej, za swoimi plecami trzyma wielki, ociekający krwią topór...

Ale bitwa wygrana.

Poniżej dwa zdjęcia.

Na pierwszym anioł o nieznanym bliżej imieniu walczący z szatanem, a na drugim waleczny kłodzki rycerz, który w otoczeniu armii oddanych przyjaciół, w geście radosnego triumfu trzyma nogę na świeżo pokonanej Bestii, która to jest duuuużo gorsza i bardziej niebezpieczna niż demon z pierwszego obrazka.

Jako że tkwimy w tym wszyscy, to dopiero teraz będzie rzeźnia...

😁

13/09/2025

Dzień dobry.

Wczorajszej nocy podjąłem serię działań, dzięki którym mam nadzieję znacząco poprawić swoją sytuację żywieniową.

Oto skutki...
Termosik pełen po brzegi 😁😎😁

07/09/2025

Dzień dobry.
Weekendowe sekrety męskich jaskiń 😁😎

Dzień dobry. W związku z tym, że lato się już skończyło, teraz to tylko smutek, nostalgia, liście, kasztany, chłodne por...
06/09/2025

Dzień dobry.

W związku z tym, że lato się już skończyło, teraz to tylko smutek, nostalgia, liście, kasztany, chłodne poranki i krople deszczu ściekające leniwie po szybach, ogłaszam oficjalne rozpoczęcie sezonu grzewczego.

Jak widać na załączonym obrazku, podział na dwie podstawowe frakcje, czyli zdatne do palenia w dzień i zdatne do palenia w nocy nadal obowiązuje, a pierwsze przez komin poszły niepotrzebne już w tym roku sandały.

Aaaa... Przypominam również, że do ogrzewania pomieszczeń nadają się tylko opony zimowe. Zimowe, bo do palenia w zimie. Proste.

Habemus Papam Benzopiren.

😁

Dzień dobry. W związku z nieoczekiwanym i absolutnie niespodziewanym dla nikogo zakończeniem wakacji, a co za tym idzie ...
31/08/2025

Dzień dobry.

W związku z nieoczekiwanym i absolutnie niespodziewanym dla nikogo zakończeniem wakacji, a co za tym idzie sezonu naszego zawodowego, zebralim dupę i pojechalim na weekendowe wakacje.

Prowodyrem, pomysłodawcą i głównym inicjatorem tejże wycieczki jest zaprzyjaźniona para z Niemiec, Anna i Andrzej, którzy to na moje nieszczęście mieszkają koło Europa-Park. Wiecie - te diabelskie młyny, kolejki śmierci, Hyperiony, Formuły 1 i wszystkie inne, które to potrafią sprawić, że ostatni posiłek nieoczekiwanie wraca na światło dzienne...

Miejsc w aucie pięć, tak więc zabrałem syna, córkę, Marta i na deser teściową, bo jeszcze nigdy, ale to nigdy nie widziałem jak rzyga, a na tym wyjeździe jest na to duża szansa...

Prawdopodobnie jest to jedna z ostatnich moich pisanek, gdyż z moim lękiem wysokości po zakończeniu przejażdżki nie będę już tym samym człowiekiem.
Ale zobaczymy...

Droga do celu daleka, tak więc w międzyczasie wyznaczyliśmy szereg atrakcji, które chcemy zobaczyć.
Ja wpisałem na listę dwie - browar w Pilźnie, w Czechach i Stuttgart z muzeum Mercedesa.

Zajechaliśmy do Czech, do wejścia pozostało półtorej godziny, tak więc przysiadłem w ogródku piwnym, zjadłem kiełbasę, wypiłem dwa piwa i radośnie napompowany oczekiwałem na naszą godzinę wejścia.

Przyszedł przewodnik, pan Józef i ruszyliśmy.

Okazało się niebawem, że zwiedzanie muzeum Gambrinusa polega przede wszystkim na piciu piwa, co generalnie ma sens, gdyż jak wszyscy wiemy napoje alkoholowe są doskonałymi tłumaczami i już po chwili, pomimo że wykład prowadzony był w języku Szwejka, wszyscy bez względu na narodowość rozumieli coraz więcej. Józef tłumaczył, pił piwo, wykład odbywał się w dużej sali, w której centralnym punktem był bar z nalewakami oraz barman, a kto chciał, ten podchodził i próbował kolejne wyroby browaru.

Chciałem za siebie, za babcię Dorota, bo ona już nie chciała, za Martę, bo ona z racji bycia kierowcą też nie chciała, za dzieci, bo nieletnie, za mamusię, za tatusia...

Chciałem i mogłem.

Poszliśmy w podziemia, pokazali nam jak to wszystko się odbywa, a kto chciał, ten mógł spróbować piwa prosto z produkcji.

Ja chciałem.

W starej części browaru pokazano nam jak historycznie warzono piwo, kto miał ochotę, ten mógł spróbować jeszcze takiego świeżego, nie filtrowanego. Nalali, nie pytali.

Chssiałem...

Wyleźliśmy z tych piwnic, rozpoczęła się praktyczna lekcja nalewania piwa. Kto chciał, ten mógł podejść do nalewaka, Józef tłumaczył, barman pomagał, po kolei każden jeden nalewał, ćwiczył, reszta patrzyła.

Chciałem. Lałem, ćwiczyłem i piłem.

Dobrze że jestem w miarę pojętnym uczniem, bo po nalaniu i wypiciu trzeciego kufla, kiedy zaczęło mi to iść już naprawdę nieźle, było niebezpiecznie blisko, żeby jedynym dowodem odwiedzenia owego muzeum nie były wspomnienia własne, ale bilet wstępu i zdjęcia jakie zrobiła nam Marta.

Chcieć, to móc 😁

Finał jest taki, że do barmana mówiłem "bracie", z przewodnikiem jestem na ty, na recepcji mam się dowiedzieć, czy w przyszłym sezonie nie potrzebują polskojęzycznych przewodników, a własny Synu po wyjściu z muzeum spojrzał na mnie i powiedział:

- No jak tata równie aktywnie będzie uczestniczył w zwiedzaniu Muzeum Mercedesa w Stuttgarcie, to stamtąd na bank wyjedziemy nowym autem...

Tak wiec dopijam ostatnie, bo może być potrzebny kolejny kierowca...

Dzień dobry.Syna mam. I córkę. Oboje niedługo powrócą do realizacji obowiązku szkolnego, jak już kiedyś pisałem, córuś z...
26/08/2025

Dzień dobry.

Syna mam. I córkę. Oboje niedługo powrócą do realizacji obowiązku szkolnego, jak już kiedyś pisałem, córuś z przyjemnością, a syn z wyraźną niechęcią.

Wakacje pizły jak co roku boleśnie wartko, chociaż tym razem wydaje mi się, że jeszcze szybciej niż zwykle. Podobno tak jest, że im człowiek starszy, tym mu szybciej ten czas przez palce spie...ucieka.

Już niedługo wrócimy do rutyny, znowu będę ich odwoził do tych szkół, co w miarę osładza im gorycz poranka, bo jak muszą iść na piechotę, bo auto padnie albo cokolwiek innego, to jest to już wtedy dramat do kwadratu.

Córuś łapie więc ostatnie oddechy wolności będąc na eksporcie u babci Dorota we Wrocławiu, synu odbył już wszystkie możliwe harcerskie kursy, obozy, kwaterki w Marianówce, porządki w hufcu, konkursy pieśni i tańca, gotowania, zmywania, wspinania, pływania i hgw czego jeszcze, gdyż w karierze swojej harcerskiej, która to jest największą miłością jego życia, postanowił pójść o stopień wyżej.

Kiedy zabrakło już węgla żeby wnosić go sąsiadom po schodach, wszystkie okoliczne zwierzęta zostały wyprowadzone, każda z zaprzyjaźnionych staruszek została przeprowadzona bezpiecznie na drugą stronę ulicy, druh Synu działając wspólnie i w porozumieniem z kadrą stwierdził, że do zaliczenia kolejnego stopnia - Harcerza Orlego - brakuje mu jednego:

Zaciągnięcia ojca na nockę w lesie.

Siedzę więc w kuchni, zrozpaczony, nad rozbebeszonym plecakiem, pakuję hamak o ponadprzeciętnym udźwigu, konserwy, śpiwór i inne niezbędne do przeżycia nocy na Kłodzkiej Górze, z dala od cywilizacji, rzeczy, uświadamiając sobie jednocześnie, że ostatni mój taki senno-nocny kontakt z naturą miał miejsce tak ze dwadzieścia pięć lat temu, jak spałem w rowie wracając z dożynek...

Nic to, jak mawiał pan Wołodyjowski, dam radę. Jak coś się będzie działo, to mam nadzieję, że mój survivalowy syn będzie mię bronił, a nie pobiegnie z krzykiem w stronę najbliższych zabudowań.

Dobra. Zbieramy mandżur i w las. Jak przeżyję, nie padnę z głodu, chłodu, wycieńczenia, gdy nie dopadnie mnie tam jaki wściekły łoś, głodny wilk, nie rozszarpią mnie dzikie dziki, albo nie wyrucha zabłąkany niedźwiedź romantyk, to się dowiem jaka to sprawność za taką odwagę przysługuje i ją sobie na kamizelkę motocyklową przyszyję.

A jak za osiem lat druhna Córka wpadnie na podobny pomysł, to wyślę z nią Marta.

Czuwaj!

Fragment koncertu WBH, który odbył się 3.12.2016 w Sali Teatralnej MDK z okazji 70-lecia powstania III Szczepu Harcerskiego "Słowianie".Zdjęcia i montaż niep...

Dzień dobry. Sezon powoli dogasa, niczym ognisko zasikiwane o świcie przez półprzytomnych lecz odpowiedzialnych uczestni...
24/08/2025

Dzień dobry.

Sezon powoli dogasa, niczym ognisko zasikiwane o świcie przez półprzytomnych lecz odpowiedzialnych uczestników, w których to obudził się uśpiony gen strażaka...

Pogoda nadal sprzyja, moje notowania w oczach Marta nie poprawiły się ani o milimetr, znakiem tego wiecie już pewnie, jak spędzam niedzielę...

Tak, tak, siedzę sobie jak księżniczka w wieży, nieco zubożała, bo nawet pozbawiona posagu w postaci półpełnego termosu... Brutalnie ddzielona od motocykli, wędek, garażu, alkoholu i innych męskich zabawek... Łysa Roszpunka, wyglądająca tęsknie końca zmiany...

Przed moją wieżą stoi sobie duża tablica, na której to w formie zdjęć umieszczone są okoliczne atrakcje. Ci, którzy koło niej przystają lub też robią jej zdjęcia, dzielą się zasadniczo na dwie grupy. 25% to turyści żywo zainteresowani tym, co jeszcze można zobaczyć w okolicy, natomiast pozostałe75% z nich to ci, którzy pokonali wszystkie schody, są już na bezdechu, świat przed oczami jawi im się jako wirujące wielobarwne plamy, a postój przed tą tablicą pozwala zachować resztki honoru i wyrównać oddech.

Mimowolne bohaterki dzisiejszej opowieści były zdecydowanie reprezentantami tej drugiej grupy, gdyż wkulały się na górę mocno dysząc, zaparkowały przed tablicą i z udawanym zaciekawieniem zaczęły omawiać kolejne punkty.

Pięć Pań, średnia wieku 65+.

Tu były, to widziały, tamto dla odmiany bardzo chciałyby zobaczyć, to fajne, tam nie ma sensu, bo Wandzia była w zeszłym roku i mówiła, że nic ciekawego...

Nagle dochodzą do zdjecia Muzeum Zabawek w Kudowie Zdroju.

- Zosia patrz tutaj! Muzeum zabawek! Może będzie tam też Rumcajs, bo ty całe życie mówisz o tym Rumcajsie!!!

Stało się... Nie mogłem odpuścić...

Wyrwałem zza lady, stanąłem w progu i jak Pavarotti ryknąłem najpiękniejszym radiowym głosem jaki mogłem z siebie wykrzesać...

- Która to czeka na Rumcajsa, ha? Zosieńka, Twoje modlitwy zostały wysłuchane, oto jestem na miejscu, nie trzeba jechać do Kudowy!!!

Podniosły na mnie wzrok, no i chyba jednak nie były zmęczone, bo tak wydarły do góry, że dalej nie wiem która to Zofija, gdyż po plecach ciężko było poznać...

A gonić nie wypadało...

14/08/2025

Dzień dobry.

Takie tam, popołudniowe rodzinne remonty pod czujnym okiem Marta...

A potem rozwód...

😁😁😁

14/08/2025

Dzień dobry.

Okoliczności biznesowe i życiowe zmuszają mnie do tego, żebym zmienił auto. Niecnie wykorzystując między innymi ten profil, zamierzam niniejszym postem zachęcić wszystkich do zakupu jednego z dwóch, które to zamierzam sprzedać, a więc albo Hondy CRV, którą jeździła Marta, albo mojego Mitsubishi.
Albo i obu.

Brać, kupować, przyjeżdżać, oglądać!!!

Sklepem w którym zawsze kupuję części, aby te moje wszystkie dwu, trzy i czterokołowce działały, jest Polkar - sklep motoryzacyjny K.Karkowski. Tam też przy roszadach w moim parku maszyn zasięgam rady, czy to co sobie wymyśliłem jest godne uwagi, ewentualnie jakich aut powinienem się wystrzegać. Robię to przed każdym zakupem, ponieważ jak raz jeden jedyny nie spytałem, tak teraz jak tylko coś do tego auta kupuję, to szef, Krzysztof, wręcza mi paragon i z szatańskim uśmiechem zawsze mówi, iż bardzo się cieszy, że mnie znowu widzi...

Żeby uniknąć takich kompromitujących mnie sytuacji, tym razem polazłem tam w celu zasięgnięcia języka.

Oczywiście jako że byłoby na pewno zbyt mało, żeby gnębił mnie sam Krzysiek, w sklepie wpadłem na kolejnego światowej klasy fachowca - Marcina.

Wszedłem, zgodnie z przysłowiem, że nieszczęścia zawsze parami, stali we dwóch. Instynkt podpowiedział ucieczkę, ale za późno... Zobaczyli mnie i padło słodkie:

- Kawę? I w czym to możemy pomóc?

Szczerze doradzili, chociaż mam nieodparte wrażenie, że swoją wiedzą i doswiadczeniem spowodowali w mojej głowie jeszcze większy zamęt niż przed przyjściem, no ale na pewno poszerzyli moje skromne horyzonty.

Z rozmowy zupełnie przypadkiem wyszło, że akurat wiedzą kto posiada takie auto jakiego poszukuję i zupełnie drugim zbiegiem okoliczności, właściciel za określoną kwotę jest w stanie się z nim rozstać.

Osobowe, siedem miejsc, zadbane, piękne, bez usterek, no po prostu dokładnie takie jakie sobie wymarzyłem.

Podziękowałem, powiedziałem że przegadam temat z inwestorem strategicznym - Martą, i się odezwę. Już w samym progu nie wiem co mnie podkusiło żeby spytać, czy to auto na pewno ma klimę i czy ona działa.

Czy działa? - usłyszałem w odpowiedzi - no nie żartuj... Tam jak na połowę podkręcisz, to z tyłu jest tak zimno, że możesz luzem półtusze wieprzowe wozić...

Reklama, reklama...
Pranie mózgu już od rana...

Adres

Kłodzko

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Pisanki umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria