Pisanki

Pisanki Wszystkie moje pisanki i dykteryjki, które postanowiłem zebrać w jednym miejscu. To właśnie tutaj. Zapraszam.

Dzień dobry. Powracając do starego schematu wysyłania w weekend do pracy osób najmniej lubianych w rodzinie, dziś w graf...
11/10/2025

Dzień dobry.

Powracając do starego schematu wysyłania w weekend do pracy osób najmniej lubianych w rodzinie, dziś w grafiku pojawiłem się ja. Sam, bo nawet termos został w domu.

Oporządziłem się więc bladym świtem na wyjściowo, rozczesałem swe bujne blond loki i udałem na miejsce zesłania.

Siedzę sobie więc jak księżniczka w wieży, tęsknie wypatrując aż w progu pojawi się nowa pisanka.

Mgliście, mokrawo i chłodno, ale jakoś tam dzień się toczy.

Do wielu dziwnych, magicznych i nieoczekiwanych fantów jakie można nabyć w naszym sklepie, z pewnością należą tarcze strzeleckie. Sprzedaż ich jest praktycznie żadna, ale wyglądają ciekawie, czasami jakiś stary komandos weźmie je pod wiatrówkę, a młody rycerz pod strzelanie z łuku. Wiszą, kurzą się, odklejają, spadają denerwując Marta i właśnie to jest najwiekszym powodem, że bronię ich obecności w sklepie niczym własnych dzieci.

Nagle w drzwiach ukazał się temat dzisiejszego odcinka, w osobie pary mieszanej, lat kołem czterdziestu.

Siemano (on), dzień dobry (ona), kulturka, legancko, Pan widać że luzak, Pani chłodnawa niczym aura za oknem, nie będzie skracania dystansu, ą, ę 😁

Obeszli metraże, dotarli do tarcz.

- Czy ty wiesz, że ta tarcza nazywa się "Francuz" ? - z uśmiechem zagadnął małżonkę nasz bohater, pokazując na TS9, która to naprawdę jest tak najczęściej określana.

- A niby skąd mam wiedzieć? Zupełnie mnie to nie interesuje! - fuknęła Pani, po czym zadarła nosek i pomaszerowała w stronę magnesów.

- Trzeba było, k***a, przed ślubem uprzedzić- rzekł do siebie pod nosem smutno, ale właśnie dokładnie w tym momencie, siedzący na jego ramieniu niczym piracka papuga Demon Zemsty wypluł mu w ucho doskonały plan... I poszło:

- Pan da tą tarczę, bo to jedyna szansa żeby cokolwiek francuskiego pojawiło się w naszej małżeńskiej sypialni...

Śmiech innych i wzrok Pani powiedziały zdecydowanie, że nie poprawiłeś sobie chłopie, ą, ę, sytuacji...

Próbuj dalej, ale chyba lekko zmień strategię.
Trzymamy kciuki.

28/09/2025

Dzień dobry.

W związku z tym, że sama Naczelna Szefowa oraz ten do którego nie należy fikać ponieważ to syn szefa mieli urodziny, to księżniczka z wieży łaskawie została obdarowana wolną niedzielą...

Wybiegłem więc ze swojej wieży żeby uciec jak najdalej i biegłem, biegłem, biegłem, aż dobiegłem do zamku Grodno.

A tam...

😁

Dzień dobry. Dzisiaj znowu urodziny, a cyferka przeskakuje Marta - na szczęście nie na okrągło, co zwalnia mnie z obowią...
26/09/2025

Dzień dobry.

Dzisiaj znowu urodziny, a cyferka przeskakuje Marta - na szczęście nie na okrągło, co zwalnia mnie z obowiązku podania dokładnej liczby, co z kolei pozytywnie wpływa na trwałość naszego związku. Niemniej jednak skoro wychodząc z muzeum nie włącza jeszcze alarmów, to nie jest chyba aż tak źle...

Szanownej Jubilatce Pisanki życzą wszystkiego co najlepsze, no i niech wreszcie pozna, co to znaczy być pełnoletnim...
Cukier, cukier... 😁😎😉

Ze mną, mniej lub bardziej dobrowolnie, męczy się od lat z górą dwudziestu, raz po raz otrzymując jak nie WSK w salonie, to kolejny motocykl do opłacania, zimnym wzrokiem studzi nowe, cudowne strategie na biznes, i wybija z głowy różne pie@ #$&nięte pomysły.

Niby człowiek pojechał wtedy tylko do nowej pracy na zebranie, a wrócił z towarzyszką życia. Promocja taka, z której to (na szczęście) skwapliwie skorzystałem.

W tym roku udało mi się złożyć urodzinowe życzenia przy współudziale kabaretu Kabaret Smile. Ekipa znana i lubiana, a ich Merylin, Bożena i kakao każdorazowo kładą nas na łopatki.

Jak usłyszeli co planuję, wcale nie musiałem ich długo przekonywać, podeszli do tematu naprawdę rewelacyjnie, dwa telefony i wszystko ogarnięte - kwiaty będą wręczane publicznie, "sto lat" będzie śpiewane chóralnie (dziękuję, dziękuję 😁😎).

Kwiaty miał ogarnąć Maciej - najstarszy syn Marty - dorosły, poważny, odpowiedzialny, a dodatkowo mieszkaniec Wrocławia, w którym to odbywał się występ. Nie pojawia się on tutaj zbyt często, bo co tu pisać o gościu który wpada w odwiedziny raz na jakiś czas, dzieci w Uno ogra, zapasy z lodówki wyżre, wódkę wypije, a że większy ode mnie o głowę, to nawet za bardzo się nie ma jak buntować.

Zadzwoniłem, dogadałem, miał kupić kwiaty i dyskretnie czekać po występie, a potem to już akcja się sama miała rozwinąć.

Kwiaty mogłyby być nawet polne, ale nie róże, gdyż za różami to Marta tak nie bardzo...

- No to jakie mam kupić? - dopytuje smsem, bo pomimo, że już dawno z mamusią nie mieszka, to zdrowy rozsądek odradza się jej narażać.

- Jakie chcesz, byle nie róże - odpowiadam skulony w ciemnym kiblu, przestraszony, bo przecież zaraz cały misterny plan pójdzie w pizdu...

Na co ten dowcipniś, miszcz promocji i zakupów sezonowych, pisze:

CHRYZANTEMY? CZY JESZCZE ZA WCZEŚNIE...

Dobre kupił. I nawet się tłusto do nich dołożył. Wyszło 😎😁😎

Najlepszego Kochanie, Mamo, Szefowo, Córko, Sponsorze, Skarbnico Wiedzy, Szefie Kuchni, Przewodniku Turystyczny, Seniorito i jakie tam niezliczone tytuły jeszcze posiadasz...

Maciej, cwaniaczku 😁
I wjechałeś😁😂😎😉

Dzień dobry. W całej mojej wesołej rodzinnej gromadzie składającej się z małżowiny, syna, corki i kota, elitarne grono u...
25/09/2025

Dzień dobry.

W całej mojej wesołej rodzinnej gromadzie składającej się z małżowiny, syna, corki i kota, elitarne grono urodzonych w Kłodzku tworzymy ja i córka. Marta i Marcel to słoiki, które wyrwałem z zapadłej prowincji jaką jest Wrocław i przywiozłem tu, do stolicy, a kot z każdym dniem utwierdza mnie opinii, że przybył z piekła. Jako że pojawił się jak byłem w pracy, a wpuściła go do domu Marta, wcale nie jest takie pewne, czy sama go stamtąd na rękach nie przyniosła, albo też na nim nie przyjechała.
Wierzchem 😁😎

Atrakcyjność naszego miasta jest niepodważalna, a ostatnio miały miejsce dwie imprezy, w których nie powinienem, ale jednak dobrowolnie i radośnie uczestniczyłem.

Potańcówki.

Jako człowiek obdarzony absolutnym brakiem umiejętności tanecznych nie pcham się na parkiet, za co wszyscy pozostali zwijający się na nim w tanecznych konwulsjach powinni mi naprawdę dziękować. Rozrywkowo jestem typem mocno osiadłym, tak więc grill, ognisko, wódka, śledzie i sałatka, a taniec uważam za wynalazek szatana, co po raz kolejny udowadnia tezę o piekielnym pochodzeniu mojej żony, która tańczyć lubi i umi 😁😎.

Ja pląsam mocno wewnętrznie, co objawia się po prostu staniem i obserwowaniem parkietu.

Wyjątek jest niestety jeden. Kiedy to już spożycie alkoholu przekracza przepustowość uszkodzonej tamy w Stroniu, wtedy realna ocena umiejętności zostaje mocno zawyżona, ja staję się lwem parkietu, ale wszelkie moje taneczne figury podpatrzone w "Tańcu z gwiazdami" rano odkrywają przede mną zdjęcia i zeznania świadków, gdyż na parkiecie występujemy zamiennie. Albo ja, albo moja pamięć.

Niemniej jednak poszedłem na tę drugą już potańcówkę, gdyż pierwszą uważałem za naprawdę bardzo fajny pomysł, a samo jej wykonanie także oceniam bardzo wysoko.

Spotkałem mnóstwo ludzi, była naprawdę świetna atmosfera, znalazłem sobie lux miejsce, stoję, patrzę, tańczę wewnętrznie.

Ludzi sporo, większość znajomych, a tu nagle jeden z kumpli patrzy w roztańczony tłum i szepcze z niedowierzaniem.

- Ty, no patrz, Zośka... A jaka odstrzelona...

Spojrzałem w tym samym kierunku, no ale niestety Zofia nie należała do grona moich znajomych, postanowiłem więc uściślić, jaką to niespełnioną miłość z podstawówki wypatrzył...

- Która to? Ta w czerwonym, co się gnie jakby miała atak?

- Nie, no ta obok, na wprost. Ta starsza. To moja teściowa.

To szybkie wyjaśnienie kto jest kim w tej opowieści, zdecydowanie usprawiedliwiło moją nieznajomość pani Zofii. Patrzę co się dzieje, a ten wyciąga telefon, odpala aparat, odsuwa mnie na bok, uśmiech ma jakby coś wygrał i mówi:

- No tak to nie będzie, że ja muszę trzy razy w tygodniu wozić ją do lekarza, bo ją wszystko boli, ruszać się nie może, zakupy trzeba zrobić, a tu, pod mostem, choreografię odwala jak Augustin Egurrola. Jeszcze raz będzie chciała żebym ją zawiózł do lekarza, to wyciągnę to zdjęcie i będziemy sobie pewne rzeczy wyjaśniać.

Poszedł, wraca, fota chyba wyszła, bo radość aż z niego bije 😁😁😁

Za chwilę, tanecznym krokiem podbija do nas osobiście Zofia.

Faktycznie odsztafirowana na maksa, zupełnie jakby potańcówka nie odbywała się pod mostem w Kłodzku, a w samym centrum Ciechocinka, roześmiana, odmalowana, obcas, wisiory na szyi, oko zrobione...

- A ty też tutaj? A mieliście siedzieć w domu... - zagaduje do zięciunia.

A ten świr cofa się o krok, taksuje mamusię wzrokiem od góry do dołu jak juror w Top Model i mówi do niej słodko:

- No powiem ci Zofia, że jak bym cię nie znał, to byś była mocno brana pod uwagę.

Niechaj te potańcówki odbywają się jak najczęściej, bo dzięki nim i temat się kręci, a i ludzie zdrowieją.

A tutaj nuta od tanecznej czołówki kraju.
Na cały regulator i do treningu!!!

https://youtu.be/30dsPSCPc1I?si=6YWW9rBuuaVfmrPt

😎 🕺 💃 😁

Dzień dobry. Sezon powoli dogasa, zima nadchodzi, szaro, smutno i depresja, tak więc księżniczka z wieży zostanie pewnie...
24/09/2025

Dzień dobry.

Sezon powoli dogasa, zima nadchodzi, szaro, smutno i depresja, tak więc księżniczka z wieży zostanie pewnie niebawem wypuszczona między ludzi, żeby zobaczyć jaki to świat poza jej więzieniem mało atrakcyjny. Słusznie dobrany termin, nie przeczę, bo to juz zimnawo, więc się człowiek nie spoci, szybko ciemno, to słońce nie razi, no same plusy...

Tymczasem wolności i głębokiego oddechu życia zażywają także Córuś i Synu. On oddycha na wycieczce szkolnej czystym krakowskim powietrzem, ona dla odmiany poznaje tajemnice ginących zawodów w Kudowie.

Wycieczki jednodniowe, on wraca na kwadrat koło 23:00, ona natomiast została już po wojażach szczęśliwie odebrana ze świetlicy.

Siedzimy przy stole, obiad, opowiada co ciekawego tam było, jakie to zawody ledwo zipią, gdy nagle odkłada widelec i mówi:

- No ale przywiozłam taką pamiątkę, że was ZATKA...

Nie bacząc na stygnącego kotleta i głód, który jeszcze przed chwilą wyginał ją na podobieństwo chińskich znaków, pobiegła do pokoju, aby czym prędzej pokazać nam swoją pamiątkową zdobycz.

Razem z Marta popatrzyliśmy na siebie z niemym pytaniem w oczach, co też ta nasza córuś tak fantastycznego znalazła, kto to produkuje, czy będzie szansa mieć to w naszej wieży, ile to kosztuje i jak bardzo wyszukany gust ma nasza córka, że akurat to zwróciło jej uwagę, bo dogodzić jej łatwo nie jest, oj nie...

Wraca.

Ręce ma za plecami, więc na początek jest w miarę bezpiecznie, widać, że nie jest to dwumetrowy pingwin albo inny łoś, a brakujące 400 zł nie pożyczyła od pani wychowawczyni lub kogoś z klasy i jutro musi oddać.

Pokaż córko, co to za piękny drobiazg - dopytuje mamunia Marta, która to bardzo lubi takie niewielkie, delikatne, rzemieślnicze, arcydzieła rękodzieła i zawsze stara się zaszczepić młodej podobny gust, przez który to już nieraz mój portfel dostał srogiej zadyszki, bo przecież "małe" najczęściej wcale nie oznacza "tanie".

A córuś cała dumna, wyszczerzyła ryj w uśmiechu aż po same szóstki i wyciąga zza pleców tabliczkę na drzwi swojego pokoju.

Pomarańczową tabliczkę z napisem:

ZAKAZ ZAWRACANIA DUPY

Fakt, zatkało.
Siedem lat prowadzenia Pamiątki z Kłodzka, przerzucania drewnianych, glinianych, ręcznie robionych, wyjątkowych, niepowtarzalnych pamiątek, tyleż samo gnicia w wieży przy dziurawym termosie i kromce suchego chleba, a osoba której chcesz przekazać rodzinną firmę, po wycieczce szkolnej cała dumna wali cię w pysk chińskim napisem, przed którym średnio raz w miesiącu bronisz sklep rękami i nogami...

Trudno... Jej wybór... Ale tu następuje cios ostateczny:

- A jak zjemy, to pomożesz przykleić?

Siedem lat jak krew w piach i nawet nie ma jak wejść, żeby zapytać czy odrobiła lekcje...

Dzień dobry. Chciałem radośnie oznajmić, że moja długo wyczekiwana, rodząca się w mękach kariera internetowego influence...
23/09/2025

Dzień dobry.

Chciałem radośnie oznajmić, że moja długo wyczekiwana, rodząca się w mękach kariera internetowego influencera wyraźnie przyspieszyła.

Po wczorajszym wpisie dotyczącym urodzin coś mi tam jeszcze nie pasowało i zajrzałem w edycję, a tu dwa udostępnienia.

Łopanie - zawyłem w duchu z rozkoszy - dobrze idzie!!!

Dopamina strzeliła w górę niczym notowania Konfederacji, oczyma wyobraźni zobaczyłem jak do drzwi mojego życia dobija się sława, kłócąca się o pierwszeństwo wejścia z fortuną.

Zamknąłem oczy i poczułem to wszystko, co za chwilę będzie w zasięgu moich rąk... Zapach pieniędzy, smak zimnego piwa pitego w bawarskich zamkach, hot dogi jedzone na ulicach Nowego Jorku, poranne bagietki chrupane w tej małej piekarni koło wieży Eiffla, zapach benzyny tankowanej przy Route 66, zimno wiatru smagającego policzki przy połowie norweskich łososi, mocne espresso na Sardynii, przejażdżki na słoniach w Azji, zdjęcia zachodu słońca w Afryce, zakupy w Biedronce bez patrzenia na ceny... No po prostu wszystko...

Spojrzałem dokładniej, ale tym razem szok aż wygiął mi kolana i bezsilnie opadłem na krzesło.

Wjechał pierwszy komentarz.

Po ponad roku mniej lub bardziej regularnego pisania, wychodzenia z nieprawdopodobnych wieżowych opresji w jednym kawałku ciała, ale z poszatkowaną psychiką, po mozolnym ubieraniu tych przeżyć w słowa, ktoś zechciał to skomentować i ocenić.

I gdy satysfakcja z podwójnych udostępnień jednego posta jest jak najbardziej uzasadniona, chociaż jak głębiej się przyjrzeć, to urodzinowy ten panegiryk udostępnił sam jubilat i jego syn, tak pięciogwiazdkowa ocena jest dla mnie zupełnym zaskoczeniem, całkowicie się jej nie spodziewałem, jestem dumny, wzruszony, zaskoczony, zdziwiony i chciałem za nią serdecznie podziękować.

Korzystając z moich rosnących zasięgów chciałem także zapytać, czy może ktoś z Was zna autorkę tej oceny, panią Marta? Macie może jakieś namiary?

Pomóżcie proszę się z Nią skontaktować, bardzo mi na tym zależy, bo chciałem podziękować Jej osobiście, póki jeszcze woda sodowa nie uderzyła mi do głowy i będę to musiał zrobić przez mojego agenta.

Czytać, oceniać, polecać, udostępniać, reklamować i hgw co jeszcze, bo w takim tempie to ja w życiu sławy i pieniędzy z tego nie zobaczę!!!

Do roboty!!! Tłuc te lajki!!!

Łłłłooooggggiiiińńńńń!!!

Nuta motywująca:

https://youtu.be/PIAXG_QcQNU?si=BDfON8t-k-hcpfSq

😎😁😘

Dzień dobry. Tak to moje życie dawno się zaczęło, że w tym roku obchodzę 50. urodziny. Dużo, niedużo, ciężko określić, b...
22/09/2025

Dzień dobry.

Tak to moje życie dawno się zaczęło, że w tym roku obchodzę 50. urodziny. Dużo, niedużo, ciężko określić, bo patrząc z perspektywy czasu na akcje jakie fundowałem swojemu organizmowi, to jest to cyfra naprawdę godna podziwu. Niektórzy w drodze do takiego wyniku wylogowali się dużo wcześniej. Niemniej jednak z drugiej strony jest jakaś taka świadomość, że już zaczynam powoli z tej drabiny schodzić, a nie się na nią wspinać.

Czas jednak biegnie nieubłaganie dla wszystkich i jedynym pocieszeniem (jak to dla rasowego Polaka) nie jest własne szczęście że się dożyło, tylko nieszczęście innych, że też im piątka wjechała na cyferblat. He, he, he...

Dziś w sidła kalendarza wpada Michał.

Niby mądry gość, oczytany, żona, dzieci, stała praca, dom z ogrodem, teoretycznie powinno być wszystko w porządku, ale jednak coś tam zamieszane w procesorze jest, bo jak trzeba było WSK po schodach wnosić na drugie piętro, to pierwszy przyjechał...
https://www.facebook.com/share/p/19vrmoKKnf/

Zawsze pod telefonem, w biedzie nie zostawi, alibi przed Marta pomoże zrobić, ognia piekielnego się nie boi, w Helloween uczestniczy wzorcowo, czyli wódkę pije, ogórkiem zagryza.

Jak mi wody w kranie zabrakło i wrzuciłem w Internet zdjęcie jak brudny stoję po sprzątaniu garażu, to też koleżeńsko pierwszy zadzwonił, żebym się u nich wykąpał. Ja, pomimo że pół roku od niego starszy, zupełnie nie wyczułem podstępu, poszedłem w tę paszczę lwa, wykąpałem się, a i owszem, ale potem w ramach podziękowania nasączyliśmy się jak tortowe biszkopty, no i znowu nastąpił paradoks, bo niby człowiek czysty po kąpieli, ale jednak umorusany jak świnia...

Przyznaję uczciwie, że trochę winy mojej w tym było, bo jak się idzie w gości kąpać, a zamiast szamponu bierze Jim Beama i worek lodu, no to nie może się to skończyć dobrze... Ale prowodyrem był on, jak trzeba to zeznam to nawet pod przysięgą.

Akcja.

Mieszkamy z Martą i szkodnikami tak, że główny adres i ściana frontowa budynku od strony miasta, ale najpopularniejsze wejście i wjazd od strony legendarnej w Kłodzku Parkówki. Nie jest to najbogatsza dzielnica mista, no chyba że akurat wypada dzień wypłaty zasiłków socjalnych. Wtedy wskaźniki gwałtownie rosną.

Wymieniony wyżej Szanowny Jubilat wraz z małżonką Alina, siedzą u nas, okazując koleżeństwo i bezinteresowną pomoc, dobrowolnie przyszli pomóc nam składać torby, jakie sprzedajemy w sklepie.

Siedzimy, robimy te torby, przekąsimy kabanoska albo chipsa, walniemy po haczyku, robota się robi dużo szybciej niż samemu, fajny miły wieczór.

Dla naszego kota Zenobiusza, Michał okazał się najbardziej atrakcyjnym fotelem z nas wszystkich. Kot już prawie zdrowy, chociaż nieco porozbijany po wypadku w jakim uczestniczył, więc jeszcze tu go boli, tam kuleje, ale nic to, bo pcha się na kolana, mruczy, przeszkadza, każe się głaskać, ale nikomu innemu tylko właśnie Michałowi, znacząco obniżając jego wydajność przy pracy.

Ten, jak kuzyn doktora Dolittle, głaszcze go, czochra, no za chwilę dostanę dokument od kociego prawnika, że zamierza wyprowadzić się od nas i zamieszkać u nich.

- Musisz uważać na te auta - mówi zatroskany wujaszek do kotka - bo to naprawdę niebezpieczne...

- No właśnie - podłapuję temat, bo jakby nie było, też się o sierściucha martwię - przecież nie musisz chodzić ru**ać na miasto, możesz spokojnie iść do góry, na Parkówkę tam nic nie jeździ, będzie dużo bezpieczniej.

Wujek Michał wbił we mnie ciężki wzrok i powoli wycedził:

- Boję się nawet zapytać o twoje doświadczenia, skoro własnemu kotu dajesz wskazówki, żeby chodził ru**ać na Parkówkę. Ciekawe, czy sam tam polowałeś. Jeszcze jasna taka rada i stracę do ciebie cały szacunek... Absolutnie żadna Parkówka, w miasto chodź - tu zwrócił się znów do kota - ale przez ulicę ostrożnie!

Miłośnik i mentor wszystkich stworzeń dużych i małych - Michał.

Wuja, żyj nam sto lat.
Najlepszego!!!

Dzień dobry. Oprócz szczęśliwego ojcowania synowi i córce oraz życia w kleszczach miłości zaciskanych na moim wątłym cie...
15/09/2025

Dzień dobry.

Oprócz szczęśliwego ojcowania synowi i córce oraz życia w kleszczach miłości zaciskanych na moim wątłym ciele przez Marta, jestem jeszcze prawnym opiekunem i leżanką dla Zenobiusza - naszego kota.

Kod ów, lat temu ze trzy, cholera wie skąd przybył pod nasze drzwi i, jak powiedziała to Marta, "tak żałosnie miauczał", że wpuściła go do domu, tylko na chwilę, nakarmić.

Atrakcyjność Martowej kuchni, mnogość pozycji w menu a potem moja chwilowa nieuwaga spowodowały, że łaciaty sierściuch ten śmietnikowy zagnieździł się z miskami w naszej kuchni bardziej, niż pani Magda Gessler w TVN. Różnica tylko taka, że żre prawie wszystko, nie ocenia i na szczęście nie napierd@ #$a w nas talerzami.

Płacimy raty kredytu, a on w zamian łaskawie pozwala, że mieszkamy u niego, bo przejął nasz dom, łóżka i serca, ale że jest to dzikus z Parkówki, to nie ma najmniejszych szans, żeby go okiełznać - więc raz na jakiś czas spierdzieli na dwór. W życiu swoim trzyletnim zdążył już wpaść pod auto, przejść w związku z tym szereg operacji, pobyt w kocim szpitalu, rehabilitację, ryj ma krzywy, oko jedno nie działa, ale ciągnie do wolności cały czas. Nie odpuszcza.

Wczoraj, kiedy miało się jakoś tak ku wieczorowi, wszyscy byliśmy w domu, a tu za oknami krzyk zwierzęcej walki. Ale tak naprawdę na ostro.

Synu zareagował zdecydowanie szybciej niż siły NATO na wschodniej granicy, puścił się biegiem po schodach na dół, żeby ratować zwierzęcego młodszego brata z opresji.

Wrócili we dwóch, na szczescie bez znaczących strat własnych. Kot pojadł, bo przecież na gigancie słabo karmią, wpakował się Marcelowi na kolana i grają razem na kompie.

Młody słuchawki na uszach, czochra najedzonego zwierza i słyszę, jak pełen troski wali mu moralniaka:

- I jak? Pojadles? Odpocząłeś? Idziesz dalej, gangusie, tłuc się z sąsiadami? Od razu widać, że wychowała Cię ulica...

W sumie to ciężko ocenić, z którym z nich mam większe kłopoty wychowawcze...

Dzień dobry. Syna mam. I córkę. Obydwa te moje szczęścia poszerzają swoją wiedzę uczęszczając do kłodzkich szkół. Synu p...
14/09/2025

Dzień dobry.

Syna mam. I córkę. Obydwa te moje szczęścia poszerzają swoją wiedzę uczęszczając do kłodzkich szkół.

Synu postanowił dzień po dniu niszczyć nerwy nauczycielom w "Budowlance", a Córuś spokojnie i metodycznie, niczym rasowy psychopata, wykańcza Panią Gosię w Szkole Podstawowej nr 3.

Niechaj będzie mi wdzięczna cała kadra nauczycielska "Czerwonej", zarówno ci, którzy mnie pamiętają, jako i inni, którzy nie mają o moim istnieniu bladego pojęcia, że po trzydziestu latach od mej matury nie nastąpiła bestyjalska dobitka karnego i Synu nie wybrał tej samej szkoły co ojciec... Proszszsz...

Niechaj stokrotnie dziękują, ale jednocześnie pozostaną czujni, ponieważ runda trzecia w postaci córki, za lat pięć będzie także szukała szkoły średniej, a tu już nic nie mogę obiecać, że znowu ich uchronię.

Tymczasem nastał piąteczek, skończyłem pracę wcześniej niż Marta, pojechałem więc odebrać Córuś ze szkoły.

Wsiadła do auta, jedziemy.

- Jak tam w szkole córko? - zapytałem ze szczerą ciekawością, ponieważ rozmowa z młodszą latoroślą trwa zawsze nieco dłużej niż z tym starym koniem, który na takie pytanie odpowiada najczęściej:

- Spoko.

No cóż... Mało słów dużo treści. Najczęściej nie ma co drążyć.

Córunia tatunia łyknęła głęboki wdech i opowiada:

- Super tato, wszystko dobrze. Lekcje już odrobiłam, oceny wprawdzie żadnej nie dostałam, ale nauczyłam się wielu różnych rzeczy, pani mnie pochwaliła, wszystko było naprawdę super, super, super.

- Rewelacja córko, oby tak dalej - wyraziłem szczery podziw dla jej edukacyjnych osiągnięć.

Ale okazało się, że to nie koniec:

- A wiesz tato, na wf-ie graliśmy w zbijaka i pokonaliśmy trzecią B DZIEWIĘCIOMA punktami. DZIEWIĘCIOMA !!!

Brawo - błyskawicznie pochwaliłem przyszłą Mistrzynię Świata w Dwa Ognie - to naprawdę spory sukces.

- Sukces tato? Sukces? Jaki sukces? To była ABSOLUTNA RZEŹNIA!!!

Mam wrażenie, że duch szlachetnej rywalizacji sportowej, za swoimi plecami trzyma wielki, ociekający krwią topór...

Ale bitwa wygrana.

Poniżej dwa zdjęcia.

Na pierwszym anioł o nieznanym bliżej imieniu walczący z szatanem, a na drugim waleczny kłodzki rycerz, który w otoczeniu armii oddanych przyjaciół, w geście radosnego triumfu trzyma nogę na świeżo pokonanej Bestii, która to jest duuuużo gorsza i bardziej niebezpieczna niż demon z pierwszego obrazka.

Jako że tkwimy w tym wszyscy, to dopiero teraz będzie rzeźnia...

😁

13/09/2025

Dzień dobry.

Wczorajszej nocy podjąłem serię działań, dzięki którym mam nadzieję znacząco poprawić swoją sytuację żywieniową.

Oto skutki...
Termosik pełen po brzegi 😁😎😁

07/09/2025

Dzień dobry.
Weekendowe sekrety męskich jaskiń 😁😎

Dzień dobry. W związku z tym, że lato się już skończyło, teraz to tylko smutek, nostalgia, liście, kasztany, chłodne por...
06/09/2025

Dzień dobry.

W związku z tym, że lato się już skończyło, teraz to tylko smutek, nostalgia, liście, kasztany, chłodne poranki i krople deszczu ściekające leniwie po szybach, ogłaszam oficjalne rozpoczęcie sezonu grzewczego.

Jak widać na załączonym obrazku, podział na dwie podstawowe frakcje, czyli zdatne do palenia w dzień i zdatne do palenia w nocy nadal obowiązuje, a pierwsze przez komin poszły niepotrzebne już w tym roku sandały.

Aaaa... Przypominam również, że do ogrzewania pomieszczeń nadają się tylko opony zimowe. Zimowe, bo do palenia w zimie. Proste.

Habemus Papam Benzopiren.

😁

Adres

Kłodzko

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Pisanki umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria