15/06/2025
15. edycja Raciborskiego Festiwalu Średniowiecznego – czysta esencja ognia, stali i legend.
W sobotę zawitałem ponownie do Raciborski Gród Średniowieczny, gdzie Drengowie znad Górnej Odry po raz kolejny ożywili pradawne czasy – a ja, jako rekonstruktor i fotograf, miałem przyjemność być częścią tego widowiska.
Dzień rozpoczął się intensywnie i taktycznie – manewry wojów w lesie. Zbroje dzwoniły, drużyny ścierały się w walce o każdy skrawek ziemi, a las aż dudnił od bitewnego zgiełku.
Pod koniec manewrów ruszył turniej łuczniczy dla odtwórców – i nie był to byle jaki turniej. W szranki stanęli świetni strzelcy, a wśród nich najlepsi śląscy łucznicy z Dąbrowa Górnicza Archery. Patrząc na ich precyzyjne trafienia, technikę strzelecką i opanowanie to uczta dla każdego fana tradycyjnego łucznictwa.
Potem emocje tylko rosły – turniej walk wojów dostarczył kolejnego spektaklu. Na placu boju stanęli wojownicy, dla których stal i pot to chleb powszedni. W ruch poszły miecze, topory i tarcze – każdy cios niósł ze sobą siłę historii.
Popołudnie przyniosło emocjonujące pokazy konne – pełna synchronizacja jeźdźców i rumaków, prędkość, zwinność, dzika elegancja.
Następnie nadeszła chwila wielka – inscenizacja koronacji Bolesława Chrobrego. W roku, w którym obchodzimy tysiąclecie tego wydarzenia, scena ta wybrzmiała z podwójną siłą. Czuć było wagę chwili – tłum zamilkł, a historia mówiła sama przez siebie.
Ale prawdziwa "burza" przyszła z wielką bitwą wojów. Setki dzielnych i silnych na placu, kobiety na równi ramię w ramię z mężczyznami, tarcze łamały się pod naporem toporów, mieczy i włóczni, kurz mieszał się z wrzaskiem i bitewnym szałem. To nie była tylko rekonstrukcja – to był prawdziwy epos odtworzony na oczach publiczności.
Nadmienię tylko, iż wśród walczących pojawili się Jarl Hellgi, dumny wódz Najemna Kompania Úlfarnir, waleczny Kiejstut – niepokorny Bałt z drużyny oraz przyjaciel drużyny Hrolf z Drużyna Wczesnośredniowieczna Wytędze. Z Wilków było widać również biegającego pomiędzy tłumem naczelnego fotografa - Ulfa, zaś reszta drużyny podtrzymywała tradycyjnie życie obozowe.
Podziw i brawa należą się dla Kiejstuta, który zadebiutował w walce podczas wszystkich trzech punktów programu tj. w walkach drużynowych w lesie, turnieju walk wojów oraz wielkiej bitwie.
A gdy słońce zaczęło powoli chować się za grodem… nadszedł zespół Varkocs. Bębny zabiły jak serca pradawnych bogów. To nie był koncert – to był rytuał. Połączenie dzikich dźwięków i żwawego tańca - czysty ogień. Publika szalała, ziemia drżała, kurz tańczył w powietrzu. To był moment, w którym czas się rozmył – zostaliśmy tylko my i pulsujący rytm pradawnej siły.
Wszystkie zdjęcia z tego wydarzenia można zobaczyć w albumie.
Link w komentarzu.