WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego

  • Home
  • WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego

WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego Tworzymy najstarszy miesięcznik studencki w Polsce! Codziennie dzielimy się newsami z życia UJ.

💘 Miłosna polikuła ✨Wielozadaniowość i wielopłaszczyznowość sztuki pozwala jej mówić o tym, co najtrudniejsze, niezrozum...
09/07/2025

💘 Miłosna polikuła ✨

Wielozadaniowość i wielopłaszczyznowość sztuki pozwala jej mówić o tym, co najtrudniejsze, niezrozumiałe, okryte woalem tabu i społecznych konwenansów. Spektakl „Amoria” w krakowskim teatrze Barakah wyzwala widza z więzów stereotypów i próbuje oswoić z nieznanym. W życiu boimy się tego, czego nie rozumiemy, co schowane jest za warstwą pruderii w sferze tematów, o których nie mówi się przy świątecznym stole. Tymczasem nic, co ludzkie, nie powinno być nam obce, a już na pewno nie miłość, której na swój sposób wszyscy poszukujemy. Relacje wychodzące poza czarno-białe schematy są demonizowane i spychane na społeczny margines, a może warto byłoby po prostu o nich porozmawiać? 🫂

Poliamoria to nie poligamia, o czym głośno mówią twórcy spektaklu, próbujący na scenie zmierzyć się z modelem relacji niemal nieistniejącym w debacie publicznej. Ta miłosna „polikuła”, w przeciwieństwie do oswojonej przez nas „molekuły”, reprezentującej monogamiczne związki, jest wyzwaniem dla każdej strony tej wielowymiarowej interakcji. Autorzy nie podają gotowych rozwiązań; zadają za to mnóstwo pytań, otwierają naszą głowę, wystawiają na próbę i podkreślają, że bez zaangażowania we wzajemną komunikację każda relacja może wiązać się z cierpieniem 💭

Spektakl ten jest pewnym uproszczeniem skomplikowanej rzeczywistości, ideałem, do którego warto dążyć, utopią potykającą się w codziennym życiu o nasze ludzkie przywary. Jednak w obliczu tak delikatnego tematu, jakim jest relacja poliamoryczna, tematu, o którym nie krzyczą teatralne afisze, twórcom udało się zachować balans i dać widzowi pole do własnej interpretacji. Chociaż woda jest głęboka, pływamy w niej razem z ludźmi, którzy z niesamowitą czułością wciągają nas w historię pełną emocji, trudnych pytań i przede wszystkim miłości niemieszczącej się w definicyjnych ramach 👫

Justyna Arlet-Głowacka
„Amoria”, reż. Klaudia Gębska, Teatr Barakah, Kraków 2025

🎭 Wielkie zmiany w sercu krakowskiej kultury! 🎭27 czerwca 2025 r. odbyła się konferencja prasowa, podczas której ogłoszo...
03/07/2025

🎭 Wielkie zmiany w sercu krakowskiej kultury! 🎭

27 czerwca 2025 r. odbyła się konferencja prasowa, podczas której ogłoszono, że w ramach projektu „Kompleksowa modernizacja infrastruktury obiektów Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie – kontynuacja” budynek zyska nowe oblicze – z poszanowaniem tradycji i z myślą o nowoczesności ✨

Zakres rzeczowy projektu:
• Remont dachu Gmachu Głównego, w tym wymiana pokrycia i poszycia dachu, z rekonstrukcją wtórnie utraconych elementów dekoracyjnych, remont konserwatorski elementów metalowych zwieńczenia kopuł oraz prace termomodernizacyjne 👷
• Adaptacja budynku administracji przy placu Św. Ducha 4 na siedzibę Biblioteki. Nowoczesna aranżacja pomieszczenia, zakładająca ekspozycję bogatego księgozbioru teatralnego, dzięki czemu udostępniona zostanie większa liczba bezcennych materiałów nowym odbiorcom 🛠

MOJE SŁODKO-GORZKIE POŻEGNANIE Z AMERYKĄZa mną 14 miesięcy na amerykańskiej ziemi. Miesięcy pełnych przygód, podróży, lu...
24/06/2025

MOJE SŁODKO-GORZKIE POŻEGNANIE Z AMERYKĄ

Za mną 14 miesięcy na amerykańskiej ziemi. Miesięcy pełnych przygód, podróży, ludzi i nowych doświadczeń. Czy USA były dokładnie takie, jak się spodziewałam? A może zupełnie inne? Pora na podsumowanie.

Nie będzie to odkrywcze, gdy napiszę, że czas mija nieubłaganie. Rok temu, w kwietniu 2024 roku, wsiadłam w największy samolot, jaki w życiu widziałam, i po wielogodzinnym locie znalazłam się w Nowym Jorku, po drugiej stronie oceanu, po drugiej stronie świata. Sama w obcej kulturze, mieszkająca z obcymi ludźmi, zdana na siebie, poznałam Amerykę nie tylko z tej turystycznej perspektywy.

Zweryfikowałam stereotypy, obaliłam kilka mitów, a kilka innych okazało się mieć w sobie ziarno prawdy. To jaka jest ta „prawdziwa” Ameryka?

Życie jak w filmie, ale…

Zacznę od tego, że w USA naprawdę można się poczuć jak w filmie. Ten kraj pełen jest hollywoodzkich kadrów i miejsc, które znamy z wielkich kinowych produkcji. Należą do nich m.in. miasteczko z serialu „The Office”, skwer Forresta Gumpa czy Muzeum Historii Naturalnej w NYC. Jednak za plecami gwiazdorów kryje się Ameryka, która wygląda nieco inaczej. Stereotypy mają to do siebie, że niekiedy w jakiejś części okazują się prawdziwe, ale wiele z nich jest krzywdzących, znacznie upraszczając rzeczywistość i bazując na uprzedzeniach. No więc jaka jest ta Ameryka? Ogromna, to trzeba jej przyznać. Jednym z moich skojarzeń przed wyjazdem, potwierdzonym po tych kilkunastu miesiącach, jest wszechobecny rozmiar XXL. Od butelki na wodę, przez samochody, kończąc na wielkości ubrań niespotykanej w Europie. Wielkie są odległości, supermarkety i lotniska, ale pozostając przy kwestii „rozmiaru”, chciałabym przełamać stereotyp Amerykanina zmagającego się z otyłością. To prawda, że żyją tutaj ludzie w bardzo zaawansowanym stadium tej choroby, ale skłamałabym, mówiąc, że mijam ich na każdym kroku.

Warto podkreślić, że z nadwagą mierzą się głównie biedniejsze warstwy społeczeństwa, których nie stać na zdrową żywność, a ta potrafi być droga. McDonald czy inne fast foody oferują ciepły posiłek w przystępnej, czasem bardzo niskiej cenie, więc to się po prostu najuboższym opłaca. Do tego jedzenie w Ameryce jest przetworzone w niewyobrażalnym dla Europejczyka stopniu, o czym pisałam w jednym z poprzednich wydań „WUJ-a”. Nie dość, że tanie, to jeszcze nafaszerowane chemią; odżywianie w USA naprawdę może być samodestrukcyjne. Jest to coś, z czego zdawałam sobie sprawę, ale tylko połowicznie. Dopiero wczytując się w etykiety, zrozumiałam, że zdrowe życie w tym kraju jest prawdziwym wyzwaniem.

Surfowanie po kanapach

Elementem mojego życia w USA, bez którego nie mogłoby zaistnieć to podsumowanie, były podróże.

Odwiedzanie nowych miejsc i poznawanie innych kultur od zawsze mnie pociągały, ale tutaj te wycieczki nabrały zupełnie innej skali. W trakcie 14 miesięcy, podczas weekendów i zaledwie dwóch dłuższych wycieczek, udało mi się zobaczyć niesamowite oblicza 31 stanów Ameryki. Od najbardziej popularnych miast, przez małe i urokliwe wioski, od wschodniego wybrzeża, przez wietrzne Chicago na północy, aż po różnorodną Kalifornię na zachodzie i Hawaje gdzieś na środku oceanu. Moje podróże stanowiły miks miast, wieżowców i muzeów, a jednocześnie zapierającej dech w piersiach przyrody, kanionów, pustyń i największych na świecie drzew, majestatycznych sekwoi.

To także kompilacja kultur i kuchni, chociaż akurat jedzenie na terenie USA nie jest tak zróżnicowane jak w Europie. To też ludzie, którzy stanęli na mojej drodze i dzięki którym te podróże miały zupełnie inny smak. Chcąc zaoszczędzić wydatki na noclegi i nieco bliżej poznać Amerykę, razem ze znajomymi zaczęliśmy korzystać z Couchsurfingu – platformy, a zarazem idei. Polega ona na wymianie kulturowej, która łączy hostów (osoby goszczące) i surferów (osoby podróżujące), szukających bezpiecznego schronienia na noc u członków tej społeczności, zrzeszającej różnych pozytywnie zakręconych ludzi. Dzięki przełamaniu pewnych uprzedzeń i lęków poznałam mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy pokazali mi USA z innej perspektywy i których bezinteresowność przywróciła moją wiarę w ten momentami upadający świat.

Czeki i lekcja geografii

Spodziewałam się, że Ameryka jest dużo bardziej nowoczesna. W końcu to świat jak z filmu, miejsce rozwoju technologii i zmieniających świat start-upów. Okazało się, że ojczyzna NASA, Harvardu i Doliny Krzemowej poza kilkoma ośrodkami technologicznymi na prowincji niczym nie różni się od polskich miasteczek, a nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że za naszą miedzą jesteśmy niekiedy bardziej postępowi niż Amerykanie. Sprzęty RTV i AGD wcale nie odstają od standardów za oceanem; wręcz przeciwnie, często nasze europejskie domy są nieco lepiej wyposażone. Tutejsza bankowość zaliczana do najlepszych na świecie, dla przeciętnego użytkownika potrafi być niezwykle problematyczna, a takie rozwiązania jak Blik są fenomenem na skalę światową. Nie sądziłam, że w USA będę operować czekami…

Wiele słyszy się także żartów o inteligencji i obeznaniu Amerykanów. Nie można generalizować i zarzucać wszystkim mieszkańcom tego kraju posiadania nieco niższej wiedzy o świecie, ale… No właśnie, jest jakieś „ale”. W rozmowach z ludźmi da się usłyszeć ich niewiedzę dotyczącą geopolityki, ekologii czy chociażby żywności. Wydaje mi się, że przeciętny Europejczyk jest bardziej świadomy zmian klimatu, bardziej interesuje się sytuacją polityczną na świecie, wie o szkodliwości mikroplastiku i o tym, że stolicą Hiszpanii jest Madryt, a nie Francja.

Dlaczego nie zostałabym w USA na stałe?

Chociaż są miejsca, które mnie w Stanach zachwyciły, tych kilkanaście miesięcy uzmysłowiło mi, że nie chciałabym tu mieszkać na stałe.

Zaczęłam tęsknić za Europą i doceniać nasz region bardziej niż kiedykolwiek. Tak samo jak jedzenie, czystość, a także bezpieczeństwo, o którym mówi się teraz coraz więcej. Amerykanie żyją z rozmachem, wszystkiego jest dużo i wszystko jest duże. Zdecydowanie bliżej mi do nieco spokojniejszej egzystencji na naszej długości geograficznej. Tutejszy pęd życia daje się we znaki, chociaż wiem, że niektóre europejskie stolice również funkcjonują w ciągłym biegu swoich mieszkańców.

Być może to zbyt prozaiczne, ale nawet publiczne toalety w Europie są lepiej przemyślane niż te w USA, które, chociaż łatwo dostępne, przez ogromne szpary nie zapewniają oczekiwanej w takim miejscu prywatności. Irytuje wszechobecny plastik zapakowany w plastik, zestawiony z europejskimi wysiłkami eliminacji tego materiału z naszego życia – Ameryka w nim tonie.

Kwestia bezpieczeństwa jest dyskusyjna, bo wiele sytuacji pokazuje, że wszędzie może wydarzyć się coś złego, niezależnie od tego, w jakim kraju jesteśmy. Jednak powszechny dostęp do broni w USA budzi pewne obawy i chociaż nigdy nie czułam się tutaj bezpośrednio zagrożona, wiem, że ktoś przechodzący obok mnie może mieć w plecaku pistolet.

Uwielbiam europejski transport publiczny i taką kameralność tego kontynentu, że za dwie, trzy godziny mogę być w innym państwie – i to przemieszczając się busem, a nie samolotem. U nas chyba życie jest nieco mniej konsumpcyjne i spokojniejsze, a my – bardziej świadomi tego, co wokół, bo niestety w Ameryce liczy się tylko Ameryka.

Moje USA, czyli podróże i uśmiech

Żeby jednak nie było tak pesymistycznie, chciałabym zakończyć ten tekst oraz całą tę amerykańską serię pozytywnymi wspomnieniami z USA, od których moja głowa wprost eksploduje i cudem mieści ten bagaż doświadczeń.

Tym, co zachwyciło mnie w Ameryce, jest zdecydowanie przyroda, w której można się zakochać, która onieśmiela, obezwładnia i zostawia w nas swój permanentny ślad. Zaraz po moich podróżniczych odkryciach na piedestale pozytywnych zaskoczeń i wspomnień z USA znajdują się ludzie. Komuś z zewnątrz może być trudno to zrozumieć, ale liczba uśmiechów, którymi zostałam obdarowana w Ameryce w ciągu roku, dorównuje chyba moim doświadczeniom z całego życia.

Oczywiście wszystko zależy od człowieka i jego charakteru, ale jeśli zachowamy otwartą postawę i w trakcie spaceru odważymy się spojrzeć w oczy przypadkowemu przechodniowi, odrywając je do telefonu, prawdopodobnie napotkamy uśmiech. Nigdy wcześniej kąciki moich ust nie unosiły się tak często jak tutaj.

Amerykanie są mistrzami tzw. small talku, czyli luźnego zagadywania i swobodnej rozmowy. Niektórzy narzekają, że to sztuczne i wymuszone. Być może czasem tak jest, ale w dobie pandemii samotności ten nawet skromny kontakt z drugim człowiekiem tworzy między nami jakąś magiczną więź, wspólnotę, budzi pozytywne emocje, których tak bardzo wszyscy potrzebujemy.

Mam nadzieję, że wystarczy mi sił, aby cząstkę tej pozytywnej energii przywieźć ze sobą i zasiać w miejscu, które jest moją ojczyzną. Jeśli możemy się czegoś nauczyć od ludzi za Wielką Wodą, to tego, że czasem warto odpuścić, podnieść wzrok i uśmiechnąć się, tak po prostu.

Justyna Arlet-Głowacka

Fot. Justyna Arlet-Głowacka

Recenzja spektaklu ,,Pokój” w reżyserii Szczepana Twardocha i Roberta Talarczyka 👏Premiera 18.06.2025 📅Spektakl „Pokój” ...
23/06/2025

Recenzja spektaklu ,,Pokój” w reżyserii Szczepana Twardocha i Roberta Talarczyka 👏

Premiera 18.06.2025 📅

Spektakl „Pokój” to celna diagnoza podziału polskiego społeczeństwa. Szczepan Twardoch, autor tekstu, stworzył dla Teatru Słowackiego political fiction, którego akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, po wybuchu wojny domowej między Patriotami a Demokratami. Reżyserię spektaklu autor współdzielił z Robertem Talarczykiem. Naprzemienne dialogi i monologi balansują tu na granicy publicystycznej prowokacji i teatralnej metafory. Dzięki temu widzowie prowokowani są do namysłu nad kondycją demokracji oraz groźbą eskalacji społecznych napięć 💭

Fabuła została skoncentrowana wokół negocjacji pokojowych prowadzonych w bunkrze przez neutralną Gospodynię i delegacje obu stron konfliktu. Scenografia: dym, huk eksplozji i wyraźny kontrast między ciszą negocjacji a hałasem z zewnątrz potęgują napięcie Twardoch i Talarczyk z rozmachem operują tematem nienawiści oraz pokazują jej destrukcyjny wpływ na relacje społeczne i prywatne 🎭

Spektakl mimo mocnych odniesień do współczesnych lęków pozostawia też przestrzeń do interpretacji. To propozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą zrozumieć, „co dziś spaja Polaków” i co nas dzieli bardziej niż kiedykolwiek. Kolejne spektakle będzie można zobaczyć jesienią na scenie MOS Teatru Słowackiego w Krakowie ✨

Klaudia Katarzyńska

CZAS NA EGZAMINY, ALE I NA... ODPOCZYNEKZbliża się koniec roku akademickiego, a to oznacza jedno – sesję i egzaminy. Ale...
23/06/2025

CZAS NA EGZAMINY, ALE I NA... ODPOCZYNEK

Zbliża się koniec roku akademickiego, a to oznacza jedno – sesję i egzaminy. Ale przecież nie samą nauką student żyje. Student to też człowiek – potrzebuje chwili wytchnienia, aktywności fizycznej i kontaktu z naturą. Choć opcji w Krakowie nie brakuje, to skoncentrujmy się na Kampusie UJ, który ma naprawdę sporo do zaoferowania – także w te wakacje.

Kampus to nie tylko budynki. To również piękny, zielony teren z drzewami, krzewami i kwiatami, który szczególnie wiosną prezentuje się zachwycająco. Bujna roślinność, śpiew ptaków, świeże powietrze – aż chce się spędzać tam czas. Można spacerować, uczyć się (dostępne ławki i miejsca siedzące) czy po prostu odpoczywać. Kontakt z naturą poprawia koncentrację i samopoczucie.

Dla tych, którzy wolą aktywny wypoczynek, Uczelniane Centrum Sportowo-Rekreacyjne działające na terenie kampusu ma atrakcyjną ofertę. Boiska do gry w piłkę są dostępne również dla pracowników i studentów UJ (i to w zniżkowych cenach). Szczegóły oraz cennik można znaleźć na stronie internetowej dak.uj.edu.pl/ucsr, a rezerwacji kortów tenisowych można dokonać online przez system app.tenis4u.pl/ #/court/404.

Nowoczesna infrastruktura sportowa pozwala cieszyć się ruchem na świeżym powietrzu w uniwersyteckim duchu. Dodatkowo na kampusie znajdują się trzy bezpłatne, ogólnodostępne siłownie zewnętrzne. Można też wybrać się na jogging – z tej możliwości chętnie korzystają nie tylko studenci, ale i mieszkańcy pobliskich osiedli. Poranny czy wieczorny bieg pośród zieleni kampusu? Świetny sposób na rozładowanie stresu i poznanie tego miejsca.

A jeśli po wysiłku fizycznym (albo umysłowym) przyjdzie Wam ochota na coś pysznego, kampus nie zawiedzie również pod tym względem. Na jego terenie znajdują się punkty gastronomiczne, gdzie można rozsmakować się w aromatycznej kawie czy przekąsić coś na słodko i słono. Kampus UJ to więc także idealne miejsce na przerwę, spotkanie ze znajomymi albo szybki lunch.

Zapraszamy więc wszystkich na Kampus UJ – niezależnie od tego, czy jesteście w trakcie sesji i szukacie chwili wytchnienia, świętujecie zdane egzaminy czy po prostu zostajecie w Krakowie na wakacje. Kampus to miejsce na naukę, relaks i aktywne spędzanie czasu.

Informacja prasowa

Fot. Adam Koprowski

 O STRESIE I JEGO ŹRÓDŁACHCodziennie doświadczamy trudnych sytuacji. Jesteśmy nieustannie przebodźcowani, dlatego szybko...
20/06/2025


O STRESIE I JEGO ŹRÓDŁACH

Codziennie doświadczamy trudnych sytuacji. Jesteśmy nieustannie przebodźcowani, dlatego szybko się wypalamy. Aleksander Perski, w odpowiedzi na epidemię stresu, proponuje najnowsze metody radzenia sobie z nim i unikania wewnętrznych napięć. Sięgając po jego najnowszą książkę „Stres. Złap oddech i odzyskaj życiową równowagę”, dowiemy się nie tylko, jak skutecznie pokonać stres i uporać się z lękami, ale także w jaki sposób osiągnąć równowagę między życiem a pracą oraz jak budować wewnętrzny dobrostan.

Na uwagę zasługuje bardzo trafny i aktualny podtytuł – „Poradnik na trudne czasy”. Wśród przyczyn stresu autor wymienia szybkie tempo życia, nadmiar bodźców, liczbę codziennych obowiązków oraz dynamiczne społeczeństwo, w którym żyjemy. Zwraca również uwagę na jeszcze jedną istotną kwestię – traumy z dzieciństwa. Doświadczenia z wczesnych lat silnie kształtują sposób, w jaki postrzegamy siebie. Poczucie własnej wartości ma nieodzowny wpływ na to, kim staniemy się jako dorośli, a także na to, w jaki sposób będziemy reagować na trudne i stresujące sytuacje.

Receptą na stres w życiu pełnym wyzwań jest znalezienie czasu na kontemplację, wejrzenie w głąb siebie oraz zapewnienie sobie odpowiedniej ilości snu. Ponadto warto spędzać czas z ludźmi – we wspólnocie i w atmosferze wzajemnego zaangażowania. Należy otaczać się osobami, z którymi można dzielić się problemami i codziennością. Miłość do siebie i bliźnich dodatkowo wzmacnia poczucie własnej wartości.

Poradnik Aleksandra Perskiego nie ogranicza się do suchych rad, lecz pozostawia wiele przestrzeni czytelnikowi na refleksję. Na plus zasługują także kwestionariusze, które pomagają zidentyfikować źródło problemu, a następnie znaleźć właściwe rozwiązanie. Pozycja obowiązkowa – nie tylko dla zestresowanych.

Wiktoria Piwowarska

Aleksander Perski, „Stres. Złap oddech i odzyskaj życiową równowagę. Poradnik na trudne czasy”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2025

PODRÓŻ PRZEZ DZIEJE AWIACJIAby latać, potrzebne są skrzydła, a te należące do samolotów są jednym z największych osiągni...
19/06/2025

PODRÓŻ PRZEZ DZIEJE AWIACJI

Aby latać, potrzebne są skrzydła, a te należące do samolotów są jednym z największych osiągnięć ludzkości, dzięki którym człowiek oderwał stopy od ziemi. Sporo ich historycznych odmian można zobaczyć w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.

Początków tej jednej z najbardziej rozpoznawalnych placówek muzealnych w mieście należy szukać w latach 60., kiedy powstał Ośrodek Ekspozycji Sprzętu Lotniczego przy Aeroklubie Krakowskim. Od tamtej pory, jak możemy przeczytać na stronie internetowej instytucji, miejsce to stawało się nie tylko skarbcem historii, ale także przestrzenią, w której „przeszłość spotyka się z przyszłością, inspirując kolejne pokolenia do odkrywania i czerpania z bogatej tradycji lotniczej Małopolski, Polski, Europy i świata”.

Już lokalizacja muzeum dużo mówi, bowiem znajduje się ono na terenie dawnego lotniska Rakowice-Czyżyny, które zostało utworzone przed I wojną światową przez austriackich zaborców. Zostało ono oswobodzone 31 października 1918 roku, a w okresie 20-lecia międzywojennego było domem 2. Pułku Lotniczego.

Czego możemy się spodziewać w trakcie odwiedzin MLP? Czeka na nas nie tylko Gmach Główny, ale także Hangar Główny ze swoją wystawą „Skrzydła i Ludzie XX wieku”, Mały Hangar i ekspozycja „Skrzydła wielkiej wojny” oraz budynek spadochroniarni czy zlokalizowana na świeżym powietrzu Aleja MIG-ów. Ta ogromna i urozmaicona przestrzeń pełna wielkich maszyn zaprasza zwiedzających do eksploracji dziedziny techniki niezwykle ważnej w historii Polski. MLP to nie tylko hangary, to także instytucja obecna w życiu krakowian dzięki takim wydarzeniom jak popularny Małopolski Piknik Lotniczy, mający już ponad 20 lat.

„Zapraszamy do odbycia wspólnie z nami pasjonującej podróży przez dzieje awiacji (…). Każdy obiekt czy muzealium jest krystalizacją ducha pasji i jest pomnikiem poświęcenia na rzecz wolności ukazanym w nowoczesnym kontekście dawnego lotniska” – być może ten opis stworzony przez samą instytucję zachęci Was do odwiedzin Muzeum Lotnictwa Polskiego.

Justyna Arlet-Głowacka

Fot. materiały prasowe

 STAROŚĆ I MARZENIAGosia Jakubowska-Raczkowska to reżyserka, którą widzowie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie m...
18/06/2025


STAROŚĆ I MARZENIA

Gosia Jakubowska-Raczkowska to reżyserka, którą widzowie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie mogli poznać dzięki spektaklowi „Pani Bovary. Możliwa historia”. Tym razem przedstawiła temat rzadko eksploatowany na polu teatralnym.

W swoim najnowszym spektaklu „Od nowa” wraz z Justyną Arabską (scenariusz i dramaturgia) ukazała historię pięciu bliskich sobie ludzi, którzy z jednej strony ze łzą w oku wspominają swoje lata młodzieńcze, a z drugiej – ciągle myślą o marzeniach i planach, które mogą jeszcze spełnić. Na drodze do ich realizacji stoją jednak codzienne troski i ograniczenia: choroba męża, trudności w znalezieniu pracy i utrzymaniu się czy wolność i samodzielność, które są przecież tak bardzo niemile widziane, gdy ma się już dorosłe dzieci…

Reżyserka w dość krótkim spektaklu starała się ukazać, z czym borykają się osoby w dojrzałym wieku. Czy mają one prawo do marzeń? Czy jako wdowcy mogą wiązać się z młodszymi od siebie? Czy wolno im się wygłupiać i zachowywać niepoważnie, a na pewno „nieadekwatnie do swojego wieku”? Pomimo że nie udaje się w pełni odpowiedzieć na wszystkie te pytania, spektakl postanawia pokazać, że starość to nie wiek, a kondycja ludzkiej duszy. Każdy z bohaterów stara się bowiem na swój sposób uciec od mentalnej starości.

Twórczynie nie moralizują, nie udają, że znają odpowiedzi. Zamiast tego dają przestrzeń bohaterom – a wraz z nimi widzom – by wspólnie poszukać własnego „od nowa”. Może ono oznaczać zdobycie bieguna, a może po prostu wypowiedzenie na głos tego, co boli lub cieszy. Bo nawet jeśli droga przed nami jest coraz krótsza, to nie znaczy, że nie warto jeszcze gdzieś pójść. Spektakl Jakubowskiej-Raczkowskiej to czuły, momentami przewrotny hołd dla tych, którzy mimo wieku – albo właśnie dzięki niemu – wciąż mają odwagę marzyć.

Martyna Lalik

„Od nowa”, reż. Gosia Jakubowska-Raczkowska, Teatr im. Juliusza Słowackiego, Kraków 2025

„SCANCELOWANI” Społeczny wyrok w mediachJedno słowo, jeden post, jedna wpadka sprzed lat. Tyle wystarczy, by zniknąć z ż...
17/06/2025

„SCANCELOWANI”
Społeczny wyrok w mediach

Jedno słowo, jeden post, jedna wpadka sprzed lat. Tyle wystarczy, by zniknąć z życia publicznego. Od palonych książek Rowling, przez blokady kont Donalda Trumpa, po cyfrowy ostracyzm wobec polskich youtuberów – cancel culture działa globalnie i lokalnie. Zjawisko to stało się potężnym narzędziem presji, które przesuwa granice wolności słowa i zmienia reguły gry w mediach, kulturze i polityce.

Dzisiaj dużo łatwiej zdobyć popularność. A co za tym idzie, publiczne potępienie oraz wezwania do bojkotu za kontrowersyjne działania zyskały ogromną siłę i stały się skutecznym narzędziem wpływu, często wykorzystywanym przez internautów. Zjawisko to zyskało już swoją nazwę: cancel culture. Czym dokładnie jest i jakie budzi kontrowersje? Przyjrzałam się mu z bliska, przeanalizowałam przykłady z ostatnich lat ze świata i z kraju oraz głosy zwolenników i przeciwników. Ekspercki głos w artykule zabrała prof. Beata Łaciak, socjolożka z Katedry Socjologii, Antropologii Obyczajów i Prawa Uniwersytetu Warszawskiego.

Cancel culture, czyli co?

Cancel culture [z ang. kultura wykluczenia – przyp. red.] to zjawisko polegające na zaprzestaniu wspierania osoby, marki czy instytucji z powodu ich kontrowersyjnych wypowiedzi lub zachowań. Chodzi o symboliczne „usunięcie” danej osoby z przestrzeni publicznej. Najczęściej dzieje się to w mediach społecznościowych, gdzie wezwania do bojkotu, protesty i publiczne krytykowanie urzeczywistniają się najszybciej. Celem takich działań jest zazwyczaj pokazanie, że pewne zachowania są nieakceptowalne oraz pociągnięcie winnych do odpowiedzialności.

Rosnąca popularność cancel culture ma swoje źródła w kilku ważnych zjawiskach społecznych. Jak zauważa prof. Beata Łaciak, przyczyn może być kilka. – Popularność cancel culture wynika między innymi z łatwego dostępu do internetu i możliwości błyskawicznego rozpowszechniania informacji. Poczucie anonimowości w sieci sprawia, że ludzie czują się mniej zobowiązani do odpowiedzialności za swoje słowa, a jednocześnie coraz większa refleksyjność i wrażliwość społeczna charakterystyczna dla ponowoczesnych społeczeństw powoduje, że nieetyczne zachowania są częściej i głośniej piętnowane – tłumaczy.

Warto zauważyć, że mechanizm „unieważniania” nie jest całkowicie nowy i przypomina dawne formy ostracyzmu społecznego czy bojkotów. Nowe są natomiast skala zjawiska i jego tempo, bo lawina krytyki może wypłynąć dosłownie w jednej chwili.

Palenie książek i blokady na Facebooku

Cancel culture zazwyczaj dotyczy znanych postaci: celebrytów, artystów, polityków, liderów opinii, ale zdarza się, że gniew tłumu dotyka też „zwykłych” ludzi. Media niemal co miesiąc donoszą o nowych przypadkach cancel culture w świecie show-biznesu, polityki, nauki i kultury. Najgłośniejsze historie obiegają cały świat.

Przykład pisarki J.K. Rowling, autorki sagi o najsłynniejszym na świecie czarodzieju Harrym Potterze, to jeden z najbardziej znanych przypadków cancel culture. W 2020 roku Rowling opublikowała w mediach społecznościowych komentarz, w którym ironicznie odniosła się do określenia „osoby menstruujące” i zasugerowała, że kiedyś nazywano je po prostu „kobietami”. Wiele osób uznało ten komentarz za transfobiczny. Wypowiedź spotkała się z ostrą krytyką. Nawoływano do bojkotu jej twórczości, palono książki, a niektórzy aktorzy z filmów o Harrym Potterze odcięli się od niej. Mimo kontrowersji Rowling wciąż pisze i działa publicznie, choć dla wielu pozostała postacią budzącą sprzeczne emocje.

Innym głośnym przypadkiem cancel culture jest historia muzyka Kanye’a Westa (obecnie używającego imienia Ye). W 2022 roku jego antysemickie i rasistowskie wypowiedzi doprowadziły do blokady kont w mediach społecznościowych i zerwania współprac z wieloma markami. Większość osób uznało te działania za słuszne, ale pojawiły się także głosy krytykujące skalę „unieważnienia”. West nie przeprosił i zaczął przedstawiać się jako ofiara systemu, a to paradoksalnie sprawiło, że zyskał poparcie części fanów.

Cancel culture coraz częściej dotyka także świata polityki, jednak tam przybiera nieco inną formę niż w show-biznesie czy kulturze. Jednym z najbardziej znanych przykładów było zablokowanie kont Donalda Trumpa na Twitterze (dzisiaj to już serwis X) i Facebooku po ataku na Kapitol w styczniu 2021 roku. Na świecie wywołało to debatę na temat wolności słowa, cyfrowej cenzury i odpowiedzialności za treści publikowane w internecie.

Czy w Polsce „cancelujemy”?

Zjawisko cancel culture w Polsce różni się od tego, które obserwujemy w krajach anglosaskich, zarówno pod względem skali, jak i odbioru społecznego.

– W Polsce to zjawisko ma krótszą historię i traktowane jest jak liberalno-lewicowy wymysł, bo też nie mamy tradycji tego, co można by określić polityczną poprawnością – zauważa prof. Łaciak. Ekspertka wskazuje również na wyraźną różnicę w podejściu do dziedzictwa kulturowego. – Wydaje mi się, że np. w porównaniu z kulturą amerykańską w Polsce jest zdecydowanie mniejsza skłonność do unieważniania historycznych wytworów kultury, mierzenia ich współczesną miarą – dodaje.

W Polsce jednym z najbardziej znanych przypadków cancel culture była sytuacja Barbary Kurdej-Szatan. W listopadzie 2021 roku aktorka opublikowała na Instagramie wpis, w którym, używając mocnych słów i wulgaryzmów, skrytykowała działania Straży Granicznej na granicy z Białorusią. Bardzo szybko usunęła post i przeprosiła, ale i tak wywołało to falę krytyki, również od części fanów. W efekcie straciła kontrakty reklamowe i przestała pojawiać się w serialu „M jak miłość”. Sprawa trafiła do prokuratury, ale ostatecznie została umorzona. Kurdej-Szatan próbowała odbudować swój wizerunek. Założyła fundację, która wspiera ofiary kryzysu migracyjnego, ale i tak dla wielu pozostała do dzisiaj postacią kontrowersyjną.

Dwa lata temu polską sieć zdominowała afera „Pandora Gate”. Youtubowi recenzenci Sylwester Wardęga i Mikołaj „Konopskyy” Tylko ujawnili materiały, które sugerowały, że kilku popularnych twórców internetowych miało utrzymywać niestosowne relacje z małoletnimi fankami. Choć w momencie publikacji nikt nie miał postawionych zarzutów, to reakcja była natychmiastowa, a twórcy zostali usunięci z projektów, stracili sponsorów i zostali wykluczeni z życia online. W tym przypadku to społeczny osąd wyprzedził działania prokuratury. Wokół tej sprawy zaczęły pojawiać się pytania o prawo do obrony i ewentualne pomyłki. Wszyscy twórcy, których nazwiska pojawiły się w „Pandora Gate”, zostali „scancelowani” z dnia na dzień.

Przykład politycznej cancel culture pojawił się w styczniu 2022 roku, gdy Facebook usunął oficjalny profil partii Konfederacja, tłumacząc to powtarzającym się naruszaniem zasad dotyczących dezinformacji o COVID-19 oraz mowy nienawiści wobec mniejszości. Krytycy uznali to za niebezpieczną ingerencję w demokrację, a zwolennicy podkreślali, że prywatne platformy mają prawo egzekwować własne zasady.

Społeczny lincz czy walka o sprawiedliwość?

Czasami zdarza się, że ktoś zostanie „scancelowany” niesłusznie. Osądom sprzyjają bardzo dynamiczne algorytmy mediów społecznościowych. Zdarzało się, że dopiero po jakimś czasie okazywało się, że dana osoba została posądzona na wyrost albo okoliczności danej sytuacji były bardziej złożone.

Przykładem może być tutaj historia aktorskiej pary Johnny’ego Deppa i Amber Heard. W 2018 roku Heard oskarżyła Deppa o przemoc domową i wiele osób potępiło aktora. Depp stracił role w popularnych filmach, a media zaczęły przedstawiać go jako agresora. Przełom przyszedł w 2022 roku, kiedy doszło do głośnego procesu o zniesławienie, który Depp wytoczył byłej żonie. Proces był transmitowany, a wiele zarzutów Heard nie znalazło potwierdzenia. Ława przysięgłych w Wirginii orzekła, że Heard pomówiła Deppa w mediach. W efekcie nastąpił zwrot w narracji i opinia publiczna zaczęła masowo „unieważniać” Amber Heard. Na tym przykładzie możemy zauważyć, jak płynny bywa status „cancelowanej” osoby, która z ofiary może stać się katem – i odwrotnie.

Zwolennicy cancel culture uważają, że to skuteczny sposób wywierania presji na osoby publiczne i duże firmy, by ponosiły odpowiedzialność za swoje słowa i działania. Dzięki reakcjom internautów można nagłośnić problemy takie jak rasizm, seksizm czy inne formy dyskryminacji, a także doprowadzić do realnych konsekwencji, zwłaszcza tam, gdzie zawiodły tradycyjne metody. Cancel culture daje też głos grupom i osobom, które wcześniej były pomijane, pozwalając im sprzeciwić się niesprawiedliwości i promować bardziej otwarte, równościowe podejście w społeczeństwie.

– Dla mnie cancel culture to sposób, w jaki ludzie mogą w końcu pokazać, że nie zgadzają się na mowę nienawiści czy brak szacunku – mówi Katarzyna, studentka socjologii. – Kiedyś takie rzeczy przechodziły bez echa, dziś ktoś może za nie odpowiedzieć. Jasne, nie wszystko powinno się rozgrywać w internecie, ale jeśli ktoś publicznie mówi lub robi coś krzywdzącego, to musi się liczyć z reakcją – dodaje Tomasz, student dziennikarstwa.

Natomiast krytycy cancel culture ostrzegają, że to zjawisko może mieć poważne negatywne skutki. Ich zdaniem reakcje w internecie bywają przesadzone, nie zawsze proporcjonalne do popełnionego błędu i przypominają raczej współczesny pręgierz niż próbę konstruktywnej rozmowy. Zdarza się, że ktoś zostaje „skreślony” za jedno zdanie wyrwane z kontekstu albo za coś, co powiedział wiele lat temu. Problemem jest też autocenzura, bo ludzie zaczynają bać się wypowiadać swoje zdanie, żeby nie narazić się na krytykę, co może szkodzić wolności słowa i swobodnej dyskusji. Krytycy podkreślają też, że cancel culture rzadko daje drugą szansę i trudno mówić tu o dialogu czy możliwości naprawienia błędu.

– Mam wrażenie, że czasem ludzie są szybciej oceniani niż wysłuchani – mówi Kamil, student filozofii. – A przecież każdy może się pomylić albo zmienić zdanie – dodaje.

– Nie bronię obraźliwych wypowiedzi, ale nie każda sytuacja powinna kończyć się publicznym linczem. Brakuje przestrzeni na wyjaśnienia i refleksję – dodaje Julia, studentka prawa.

Czy cancel culture zmienia społeczeństwo?

Cancel culture budzi wiele kontrowersji jako narzędzie społecznej odpowiedzialności, bo z jednej strony ujawnia i piętnuje niewłaściwe zachowania, z drugiej bywa porównywana do społecznego linczu.

– Możemy jednak traktować cancel culture jako rodzaj społecznego linczu, w którym nie słucha się i nie bierze się pod uwagę głosu oskarżonego – zauważa prof. Łaciak. Ważne jest także ujawnianie spraw, które były wcześniej zamiatane pod dywan, takie jak molestowanie czy dyskryminacja.

– Społeczny lincz może przynieść, a właściwie wiemy, że już przyniósł, wiele szkód, stając się polem do nadużyć czy też czasem okazją do zastosowania kary zupełnie niewspółmiernej do popełnionych win. Nadużyciem także wydaje mi się unieważnianie twórczości osób, których życie okazuje się pełne różnych mniejszych i większych win – podkreśla ekspertka.

Choć cancel culture może prowadzić do realnych zmian, nie zawsze są one bezpośrednim wynikiem „scancelowania” konkretnych osób czy marek. Istotniejsze od samego wykluczania jest uświadamianie i otwieranie debaty na tematy wcześniej przemilczane. Studenci również dostrzegają ambiwalentny charakter tego zjawiska.

Alicja, studentka socjologii, twierdzi: – Cancel culture może być narzędziem sprawiedliwości, ale często brakuje w niej miejsca na zadośćuczynienie i naprawę. Bardziej chodzi o wykluczenie niż o zmianę.

Z kolei Michał, student historii, zauważa: – Z jednej strony widzimy większą wrażliwość na kwestie etyczne, z drugiej ludzie boją się mówić, żeby nie zostać oskarżonymi. To wcale nie sprzyja dialogowi.

Natomiast Julia, studentka kulturoznawstwa, dodaje: – Niektóre reakcje są przesadzone. Rozumiem, że trzeba piętnować pewne zachowania, ale czy to znaczy, że twórczość musi zniknąć? To nie jest takie proste. Potencjał cancel culture do tworzenia przestrzeni dla konstruktywnego dialogu wydaje się ograniczony.

Prof. Łaciak: – Niestety obawiam się raczej cyfrowego ostracyzmu. Internetowe moralne oburzenie przynosi zwykle więcej szkody niż pożytku i przeradza się w niekontrolowany hejt, w dodatku w poczuciu moralnej słuszności – podkreśla.
Trudno nie zgodzić się z tym, że cancel culture rzadko dopuszcza możliwość rehabilitacji. Zapis „winy” w internecie jest niemal nieusuwalny, bo nawet jeśli ktoś po latach zmieni się, przeprosi czy zostanie oczyszczony, stare screeny i artykuły nadal będą krążyć, wpływając na jego reputację. Wydaje się więc, że cancel culture pozostanie elementem naszego życia publicznego, dopóki trwa rewolucja komunikacyjna mediów społecznościowych. To narzędzie, którym można walczyć ze złem lub wyrządzać zło. Dużo zależy od nas, użytkowników. Internet dał każdemu z nas odrobinę władzy i warto korzystać z niej odpowiedzialnie.

Klaudia Katarzyńska

Fot. Pexels

Address


Alerts

Be the first to know and let us send you an email when WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Business

Send a message to WUJ - Wiadomości Uniwersytetu Jagiellońskiego:

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Contact The Business
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Media Company?

Share