19/06/2025
Dzisiejsza liturgia, skrywa w sobie modlitwę doskonale znaną uczestnikom adoracji Najświętszego Sakramentu. To kolekta, która w swej treści zawiera esencję naszej wiary:
-Wyznanie wiary w Eucharystię: uznajemy w niej obecność Chrystusa.
- Prośba o ducha czci: prosimy o Boży dar prawdziwej, głębokiej adoracji.
- Prośba o owoce odkupienia: tęsknimy za pełnią życia, którą Chrystus nam ofiaruje.
Zatrzymajmy się na chwilę nad prośbami, które niesie ta modlitwa. Kościół dzisiaj prosi o szczególny rodzaj czci – taki, który nie jest wynikiem naszych ludzkich starań, lecz Bożym darem. Chodzi o tę wyjątkową otwartość serca, która pozwala nam w pełni skorzystać z daru, jakim jest wydarzenie Jezusa Chrystusa.
Być może zastanawiasz się: "Wydarzenie Jezusa Chrystusa?". Są ludzie, którzy nie tylko pojawiają się w naszej przestrzeni; oni są przestrzenią. Wypełniają ją sobą i pozostają w niej, niezależnie od upływu czasu czy fizycznej nieobecności. W tym właśnie sensie Jezus jest wydarzeniem. Jego obecność przekracza czas i miejsce, napełniając nas swoim duchem.
Czego więc dokładnie prosimy w tej modlitwie? Jakie są te „owoce odkupienia”?
Najprościej mówiąc, prosimy o wchodzenie w przestrzeń wolności. To nic innego jak poszerzanie naszej strefy komfortu. Kilka dni temu rozmawiałem z Agnieszką Marudą, ekspertką rozwoju osobistego, która wyjaśniła mi kluczową różnicę między opuszczaniem strefy komfortu a jej poszerzaniem.
Opuszczanie strefy komfortu często kojarzy się ze skokiem do lodowatej wody – brrr, nieprzyjemne i ryzykowne! Osobiście lubię takie wyzwania, ale ze względu na kruchość organizmu, wolę do lodowatej wody wchodzić stopniowo, zanurzając się centymetr po centymetrze. Morsowanie zaczynam od kilku sekund, sukcesywnie wydłużając czas. To jest właśnie poszerzanie komfortu. Komfort to przecież sytuacja, w której czujemy się bezpiecznie, w warunkach w miarę przewidywalnych.
Odkupienie i zbawienie to wielkie słowa naszej wiary, streszczające całe dzieło Jezusa. Odkupiciel i Zbawiciel to Jego imiona. O ile zbawienie mówi o pokonaniu śmierci, o tyle odkupienie dotyczy wolności.
Idea odkupienia wywodzi się ze Starego Testamentu. Goel – odkupiciel – to najbliższy krewny osoby, która znalazła się w potrzasku. To ktoś, kto zobowiązuje się poruszyć niebo i ziemię, aby ją ocalić. Najczęściej chodziło o długi, niewolę lub usunięcie hańby ciążącej na rodzinie. Określenie kogoś mianem Goela było powodem do dumy, choć często oznaczało misję niemal niemożliwą.
Jezus staje się naszym najbliższym krewnym, biorąc na siebie zobowiązanie ofiarowania nam wolności. Porusza niebo i ziemię! W Wielką Sobotę słyszymy przejmujące słowa: „Aby wykupić niewolnika wydałeś swego Syna!”
Owoce odkupienia to nic innego jak owoce przyniesione nam z Raju. Jeśli owocem nieposłuszeństwa Bogu jest niewola, strach przed Nim i traktowanie Go jak surowego policjanta, który nie lubi, kiedy Jego dzieci są szczęśliwe i bezpieczne – to owocem odkupienia jest wolność. Wolność ta daje nam coraz większą śmiałość w korzystaniu z darów z Domu Ojca. Pamiętasz słowa marnotrawnego ojca do syna, przerażonego jego dobrocią? „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko, co moje, do ciebie należy”.
Owoce odkupienia to pojednanie, pokój, radość i nadzieja, która spełni się, kiedy wreszcie zasiądziemy razem jak rodzina przy stole. Pojednana ludzkość – to jest marzenie Boga, a ono nosi imię Eucharystia. Spełnia się ono w nas, choćby w minimalnym stopniu, gdy budzi się w nas ta tęsknota: „aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”.
„Daj nam taką czcią otaczać święte tajemnice Ciała i Krwi Twojej...” – to znaczy: pozwól nam rozsmakować się w Tobie. To zakłada stopniowalność. Nie opuszczamy strefy komfortu, ale poznajemy coraz głębiej, czym ona jest – Jej głębię, smak, zapach, rozmiar. Niebo to komfort, który już przeczuwamy, dlatego czasem po omacku idziemy w tym kierunku. Raz czujemy tylko zapach, innym razem słyszymy dźwięki, a innym razem dotykamy.
Dziś, słysząc w Ewangeliach przy czterech ołtarzach słowa Jezusa: „Nie lekceważ tego, co już masz. Nie lekceważ tej dzisiejszej małej, nikłej nadziei, bo ona właśnie cię prowadzi do doświadczenia cudu…”, uświadamiam sobie coś niezwykłego. Te pięć chlebów i dwie ryby wystarczą, by działy się cuda. Jesteś wystarczający… oh, jakie to piękne!