LADY'S CLUB

LADY'S CLUB Bezpłatny, ekskluzywny magazyn nie tylko dla kobiet. Lady’s Club, dwumiesięcznik (założ. 2007) skierowany m.in.

do właścicielek firm, kobiet pracujących na stanowiskach menadżerskich, niezależnych finansowo, aktywnych społecznie, kulturalnych. Lady’s Club dystrybuowany jest indywidualnie według własnej bazy danych. Czasopismo można również otrzymać w wybranych urzędach miast i gmin, bibliotekach, siedzibach kobiecych organizacji pozarządowych, regionalnych i lokalnych klubach, wybranych kawiarniach, salonac

h kosmetycznych, gabinetach chirurgii plastycznej, studiach fryzjerskich, salonach samochodowych, prywatnych gabinetach lekarskich.

DZIŚ PREMIERA! CARLA SAGANA OSOBISTE SPOJRZENIE NA POSZUKIWANIE BOGA► ► ► UWAGA, UWAGA! – KONKURS CZYTELNICZY ◄ ◄ ◄Ann D...
08/07/2025

DZIŚ PREMIERA! CARLA SAGANA OSOBISTE SPOJRZENIE NA POSZUKIWANIE BOGA
► ► ► UWAGA, UWAGA! – KONKURS CZYTELNICZY ◄ ◄ ◄

Ann Druyan, amerykańska autorka i producentka, znana z zaangażowania w wiele projektów popularyzujących naukę i edukację, prywatnie żona Carla Sagana (1934-1996), wpadła na zbawienny pomysł wydania książkowego wykładów z teologii naturalnej słynnego astronoma i pisarza, wygłoszonych przez niego w połowie lat osiemdziesiątych minionego wieku na Uniwersytecie Glasgow. Ukazały się one w dziesiątą rocznicę śmierci Sagana – najpierw w Stanach Zjednoczonych, później w wielu krajach, teraz, nareszcie, w Polsce dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Jako prelegent na słynnych Wykładach Gifforda pisarz potraktował swoją misję niezwykle poważnie – miał okazję do szczegółowego omówienia swojego pojmowania relacji między religią i nauką, a także własnych dążeń do zrozumienia natury sacrum. Celem corocznych Wykładów Gifforda, spotkań ustanowionych w 1887 roku z woli lorda Adama Gifforda, jest bowiem promowanie i rozpowszechnianie studiów teologii naturalnej w najszerszym znaczeniu tego terminu – innymi słowy wiedzy o Bogu. Nominacja na Wykłady Gifforda jest jednym z najbardziej prestiżowych zaszczytów w szkockim i światowym środowisku akademickim. Przed Carlem Saganem na mównicy stawali najwybitniejsi naukowcy i filozofowie ostatnich stu lat, między innymi James Frazer, Arthur Eddington, Werner Heisenberg, Niels Bohr, Alfred North Whitehead, Albert Schweitzer, Hannah Arendt.

Jak to możliwe, zastanawiał się Sagan, że opisany w Biblii wiekuisty i wszechwiedzący Stwórca wypowiedział stanowczo tak wiele zasadniczo błędnych tez na temat stworzenia? Dlaczego Bóg z Pisma Świętego miałby być znacznie gorzej poinformowany na temat natury niż my, ludzie, którzyśmy dopiero zaczęli badać wszechświat? Dla Carla Sagana teoria Darwina o doborze naturalnym była nie tylko lepsza od Księgi Rodzaju pod względem naukowym, ale również zapewniała głębsze, bardziej satysfakcjonujące doświadczenie duchowe. Pisarz nie stawiał jednak swoich tez w duchu prostackiego obrazoburstwa, od tego był daleki – podkreśliła Ann Druyan. Pilnie studiował religie świata, zarówno żywe, jak i martwe, z takim samym zapałem, z jakim podchodził do kwestii naukowych. „Carl nie był w sporze z Bogiem, lecz z tymi, którzy uważali, że nasze zrozumienie sacrum jest pełne” – zaznaczyła redaktorka tomu wykładów Sagana.

W wieku 25 lat Carl Sagan uzyskał doktorat z astronomii i astrofizyki. Był profesorem astronomii i nauk kosmicznych w Laboratorium Badań Planetarnych w Cornell University. Był też współzałożycielem The Planetary Society i Committee for the Scientific Investigation of Claims Of the Paranormal. Wspierał projekt SETI (The Search for Extraterrestrial Intelligence – poszukiwania pozaziemskiej inteligencji). Światowy rozgłos uzyskał jako autor książek popularnonaukowych oraz współautor i prowadzący serial telewizyjny „Cosmos”. Na podstawie jego powieści „Contact” w 1997 powstał film o tym samym tytule z Jodie Foster w roli głównej. Również jeden z odcinków „Z Archiwum X” bazuje na podobnych motywach. Lądownik Mars Pathfinder w 1997 został nazwany jego imieniem – Carl Sagan Memorial Station. W 1977 otrzymał Nagrodę Pulitzera za książkę „Rajskie smoki”. Jego imieniem zostały nazwane planetoida Sagan i krater marsjański. W 1980 został laureatem Nagrody Lowella Thomasa. W 1990 roku otrzymał Medal Oersteda za nauczanie fizyki.

Mimo że od jego przedwczesnego odejścia minęło już prawie trzydzieści lat, Carl Sagan w dalszym ciągu uchodzi za jeden z największych autorytetów naukowych naszych czasów. Wybitny astrofizyk podejmuje w książce „Odmiany doświadczenia naukowego” próbę odszukania sacrum w bezkresie kosmosu. Autor z wielką swobodą, a jednocześnie rzeczowo omawia różne tematy – od prawdopodobieństwa chemicznej natury transcendencji, przez kreacjonizm, tak zwany inteligentny projekt, szanse istnienia życia na innych planetach i ryzyko nuklearnej zagłady naszej planety, po nową koncepcję nauki jako „świadomego kultu”. Imponując niezwykle szerokimi horyzontami intelektualnymi, ilustruje swoje wyjaśnienia przykładami z kosmologii, fizyki, filozofii, literatury, psychologii, antropologii kulturowej, mitologii i teologii. Pełne humoru, mądre, a czasami wręcz zdumiewająco prorocze obserwacje na temat największych tajemnic wszechświata pobudzają wyobraźnię i ukazują majestat życia w całej pełni. Sam Harris, autor książki „Koniec wiary”, zauważył: „Ann Druyan wykopała z ziemi prawdziwy skarb: skarb rozsądku, empatii i podziwu dla nauki. To powinna być lektura obowiązkowa dla wszystkich współczesnych”.
***
Carl Sagan „Odmiany doświadczenia naukowego. Osobiste spojrzenie na poszukiwanie Boga” (tytuł oryginału „The Varieties Of Scientific Experience: A Personal View Of The Search For God”). Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Stron 248, oprawa twarda. Przekład Tomasz Bieroń. Konsultacja naukowa i opracowanie ilustracji Steven Soter. Premiera 8 lipca 2025. Książkę można zamawiać w księgarni wydawnictwa na stronie https://sklep.zysk.com.pl/odmiany-doswiadczenia-naukowego-osobiste-spojrzenie-na-poszukiwanie-boga.html.
***
Dzięki życzliwości wydawcy mamy dla Czytelników LADY'S CLUB dwa egzemplarze tej publikacji. Nasz tradycyjny konkurs z jednym pytaniem znajduje się na portalu LADY'S CLUB w sekwencji Pan Book: https://tinyurl.com/2pt4hy7j. Zapraszamy do zabawy!

RACHUNEK SUMIENIA. SYLWETKI DWUDZIESTOWIECZNYCH PISARZY► ► ► UWAGA, UWAGA! – KONKURS CZYTELNICZY ◄ ◄ ◄Najpierw, w maju 2...
07/07/2025

RACHUNEK SUMIENIA. SYLWETKI DWUDZIESTOWIECZNYCH PISARZY
► ► ► UWAGA, UWAGA! – KONKURS CZYTELNICZY ◄ ◄ ◄

Najpierw, w maju 2023 roku, nakładem Zysk i S-ka Wydawnictwa ukazała się książka Krzysztofa Masłonia „Klątwa sprzeczności”, przedstawiająca sylwetki trzydziestu trzech XX-wiecznych pisarzy polskich – między innymi Witolda Gombrowicza, Sławomira Mrożka, Zofii Kossak, Jana Brzechwy, Gustawa Morcinka, Stanisława Lema, Stefana Kisielewskiego, Aleksandra Wata i Marii Kuncewiczowej. Dopełniła ona, choć nie wyczerpała, tematy podjęte przez autora w jego wcześniejszych, wydanych również przez poznańską oficynę książkach „Od glorii do infamii” (2015) i „W pisarskim czyśćcu” (2017). Razem przedstawiały obraz literatury, która w, zdawałoby się, wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach poddana została oddziaływaniu straszliwych totalitaryzmów – hitlerowskiego i stalinowskiego – ale sprostała wymaganiom swojego czasu.

Literaturę polską w tym kształcie w jakim istnieje dzisiaj stworzyli między innymi Józef Mackiewicz i Stanisław Cat-Mackiewicz, Konstanty Ildefons Gałczyński i Czesław Miłosz, Władysław Broniewski i Gustaw Herling-Grudziński, Jan Lechoń i Jerzy Andrzejewski, Melchior Wańkowicz i Adam Ważyk. Wojna przeorała ich życiorysy. Jedni zapisać się mieli w dziejach jako niezłomni strażnicy najwyższych wartości, drudzy – jako konformiści. W swoich zmaganiach z historią kładli na szalę to, co mieli najcenniejszego: talent. Zyskali glorię lub infamię, a bywało, że i glorię, i infamię. Nie ma literatury polskiej bez Zbigniewa Herberta, ale i bez Wisławy Szymborskiej, bez Tadeusza Konwickiego i bez Marka Nowakowskiego, bez zapisującego w jej historii najnowszej rozdziały Jarosława Marka Rymkiewicza. Każdy z tych bohaterów literackiego Parnasu zmierzał własną drogą do pisarskiego nieba, niejednego jednak poprowadziła ona w odwrotnym kierunku. A, jak to zwykle bywa, dla większości metą okazał się półmetek – znaleźli się w literackim czyśćcu.

Półwiecze pomiędzy 1939 a 1989 rokiem, pomiędzy wojną, okresem PRL-u, upadkiem komunizmu i dojściem do demokracji, okazało się trudną próbą charakterów dla wielu ludzi pióra – dla każdego z osobna. Pisarz Józef Baran, komentując książkę Masłonia z 2023 roku, zauważył: „Książka arcyciekawa, przede wszystkim dlatego, że nieobjęta autocenzurą „political correctness” (lewacką, prawacką), przez co wiarygodna czytelniczo”. Publikacja ta ujawniała tajemnice i zagadki losów pisarzy wywierających wpływ na powojenne życie literatury polskiej. Prof. Stefan Grajek, kardiolog, autor „W poszukiwaniu utraconego smaku”: „Klątwa sprzeczności” to bolesne rozdarcie między wyborami etycznymi powikłanego życia a jakością artystyczną literackiego dzieła, między prawością a konformizmem, między zasadą a wyjątkowością. Autor nie osądza, stara się zrozumieć, przytacza fakty, które znać trzeba. Jest jak dobry lekarz, daje zapis choroby, ale nie gorszy się ani nie panikuje z powodu stanu pacjenta (...)”.

Książki Krzysztofa Masłonia, składające się na tę tetralogię, można zamawiać w księgarni internetowej wydawcy na stronie https://sklep.zysk.com.pl/.

Obecnie ukazała się najnowsza książka Krzysztofa Masłonia pt. „Rachunek sumienia”, kontynuująca jego osobistą historię dwudziestowiecznej literatury polskiej. Autor przedstawia w niej kolejne trzydzieści dwie sylwetki zarówno najbardziej znanych pisarzy i poetów, jak i niemal zupełnie zapomnianych. Są wśród nich Zofia Nałkowska, Józef Czechowicz, Krzysztof Kamil Baczyński, Kazimiera Iłłakowiczówna, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Tadeusz Breza, Alfred Szklarski, ale i Eugeniusz Małaczewski, Juliusz Krzyżewski, Władysław Zambrzycki, Wiesław Helak czy Beata Obertyńska. Znajdziemy w najnowszej publikacji twórców niszowych, czytanych głównie przez koneserów pięknego słowa – Romana Brandstaettera i Hannę Malewską, a obok nich kreatorów masowej wyobraźni z Rafałem Wojaczkiem i Anną Świrszczyńską na czele. Jedni urodzili się jeszcze w dziewiętnastym stuleciu, aktywność innych przypadała także na wiek XXI. Niektórzy wciąż piszą i wydają nowe książki, aktywnie uczestnicząc we współczesnym życiu literackim i publicznym, że wymienimy na przykład Eustachego Rylskiego czy Wiesława Helaka. Niezależnie od różnic ich dzielących, przynależą do czasu danego im i nam – minionego wieku, tak ważnego dla Polski. Książki tych pisarzy budowały rodzimą tożsamość, prowokowały dyskusje, sprawiały, że literatura odgrywała jeśli nie wybitną, to znaczącą rolę w naszych dziejach najnowszych. Czy wszyscy ludzie pióra sprostali wymaganiom, jakie postawiła przed nimi historia? Jak dzisiaj wypada pisarski rachunek sumienia? Niektóre kwestie wciąż pozostają otwarte.

W „Słowie przedostatnim”, zapowiadającym najnowszy tom, Krzysztof Masłoń stwierdził: „Na razie, poczynając od inaugurującego cykl tomu „Od glorii do infamii” (2015), przedstawiłem, a w wielu przypadkach raczej przypomniałem, 129 pisarzy polskich. Dwudziestowiecznych, co podkreślam, gdyż choć mamy już za sobą, chwalić Boga, ćwierć następnego stulecia, śmiem twierdzić, że literatura polska, a przynajmniej ta jej część, która odbiorców i siebie samych traktuje serio, swymi korzeniami wciąż tkwi w wieku poprzednim. A traumy drugiej wojny światowej i jej następstw nie pozbędzie się długo jeszcze”.
***
O autorze: Krzysztof Masłoń (ur. 1953) jest publicystą, dziennikarzem, krytykiem literackim. Przez wiele lat związany z „Rzeczpospolitą” i „Magazynem Literackim Książki”, od 2012 roku także z tygodnikiem „Do Rzeczy”. Laureat wielu branżowych nagród. Autor książek „Lekcja historii najnowszej”, „Żydzi, Sowieci i my”, „Bananowy song. Moje lata 70.”, „Puklerz Mohorta. Lektury kresowe”, cyklu sylwetek dwudziestowiecznych pisarzy „Od glorii do infamii”, „W pisarskim czyśćcu”, „Klątwa sprzeczności”, „Rachunek sumienia”. Zapowiedział, że cykl zakończy się pięcioksiągiem, gdyż bezwzględnie jeszcze kilku, kilkunastu sylwetek w tym zestawie brakuje, między innymi tak znaczących, jak ks. Jan Twardowski, Anna Kamieńska czy Wiesław Myśliwski.
***
Krzysztof Masłoń „Rachunek sumienia”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Stron 352, oprawa twarda. Premiera 1 lipca 2025. Książkę można zamawiać na https://sklep.zysk.com.pl/rachunek-sumienia.html. Dzięki życzliwości wydawcy mamy dla Czytelników LADY'S CLUB 2 egzemplarze tej publikacji. Nasz konkurs z jednym pytaniem znajduje się na stronie https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/rachunek-sumienia-sylwetki-dwudziestowiecznych-pisarzy/.

SŁUŻĄCE DO WSZYSTKIEGO. PRAPREMIERA WE WRZEŚNIU 2025!
07/07/2025

SŁUŻĄCE DO WSZYSTKIEGO. PRAPREMIERA WE WRZEŚNIU 2025!

Pierwsza premiera w sezonie jubileuszowym 2025/2026❗
🎉 "Służące do wszystkiego" 🎉
Reżyseria Agata Puszcz 👏

Miasto k**i obietnicą awansu, elektrycznego światła, lepszego życia.

W ten świat wprowadza widownię Emilka, młoda dziewczyna z prowincji, która szybko traci imię, by stać się „jedną z wielu Kaś czy Maryś”. W nowym otoczeniu poznaje inne służące i stopniowo odkrywa los kobiet, które budowały życie innych, nigdy nie mając szansy na własne.

Na podstawie reportażu „Służące do wszystkiego” Joanny Kuciel-Frydryszak powstał dramat, który przywraca głos tym zapomnianym kobietom. Tajemniczy, chwilami groteskowy świat międzywojennej służby odsłania struktury przemocy, które w zmienionej formie przetrwały do dziś. To opowieść o klasowych podziałach, niewidzialnej pracy i potrzebie wspólnoty, która staje się pierwszym krokiem do oporu.

Prapremiera 27 września 2025
🎫 Bilety na kolejny spektakl już w sprzedaży https://teatr.bielsko.pl/spektakl/sluzace

CODZIENNIE KSIĄŻKA. WALKA O MÓZG. WOLNOŚĆ MYŚLENIA W ERZE NEUROTECHNOLOGII. Nowość z Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.c...
07/07/2025

CODZIENNIE KSIĄŻKA. WALKA O MÓZG. WOLNOŚĆ MYŚLENIA W ERZE NEUROTECHNOLOGII. Nowość z Zysk i S-ka Wydawnictwa (www.zysk.com.pl)

Autorka tej książki, Nita A. Farahany, jasno i z zacięciem pisze o nadziejach i obawach związanych z rewolucją neurotechnologiczną. „Proponuje nam fascynujący i prowokacyjny przegląd technologii mających moc przekształcenia naszego życia na lepsze, a nawet wpłynięcia na definicją człowieka” – stwierdziła Jennifer Doudna, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie chemii (wraz z Emmanuelle Charpentier). Z kolei Jules Polonetsky z Future of Privacy Forum dodał, że ta pasjonująca książka „niezbicie dowodzi, że szybko zbliżające się postępy w neurotechnologii zmienią politykę, marketing, opiekę w dziedzinie zdrowia psychicznego i dziesiątki innych obszarów codziennego życia. „Walka o mózg” wyposaża nas w wiedzę niezbędną, by walczyć o przyszłość, w której zagwarantowane są prywatność i wolna wola jednostek”.

Nadchodzi więc nowa era w dziedzinie monitorowania i hakowania umysłów. Czy jesteśmy przygotowani na taką przyszłość? Wyobraźmy sobie świat, w którym będzie można pozyskiwać dane z mózgu, żeby poznać czyjeś poglądy polityczne, myśli będą mogły stanowić dowód przestępstwa, a skrywane uczucia zostać użyte w sądzie jako zarzut. A jednocześnie świat, gdzie chorzy na padaczkę otrzymują ostrzeżenia na chwilę przed atakiem, a przeciętna osoba może zajrzeć do własnego mózgu, żeby usunąć bolesne wspomnienia lub wyleczyć się z uzależnień. Neuronauka już obecnie umożliwia to wszystko, a skomplikowane urządzenia neurotechnologiczne staną się wkrótce „uniwersalnymi sterownikami” w naszych interakcjach z technologią. Może to zapewnić ludzkości ogromne korzyści, lecz bez odpowiednich zabezpieczeń może też poważnie zagrozić podstawowym prawom człowieka do prywatności, wolności myśli i samostanowienia.

Ahmed Shaheed, profesor University of Essex, autor pierwszego w historii ONZ raportu na temat wolności myśli: „Profesor Farahany, powszechnie uznawana za autorytet w dziedzinach etyki i sztucznej inteligencji, nie podchodzi ani alarmistycznie, ani z rezygnacją do obecnych trendów, jedynie zwraca się do nas z wyważoną propozycją: jeśli teraz nie wprowadzimy niezbędnych regulacji, to ludzkość taka, jaką znamy, będzie zagrożona”.

O autorce: NITA A. FARAHANY (rocznik 1978), Amerykanka pochodzenia irańskiego, jest profesorem na Duke University, prywatnej uczelni w Durham w Karolinie Północnej. Zajmuje się etycznymi, prawnymi i społecznymi implikacjami nowych technologii. Jest profesorem prawa i filozofii w Duke Law School, dyrektorem-założycielem Duke Science & Society, przewodniczącą wydziału Duke MA in Bioethics & Science Policy oraz główną badaczką w SLAP Lab, kierowanym przez nią stowarzyszeniu Duke Initiative for Science and Society Laboratory, omawiającym nowe badania z zakresu etyki na styku nauki, społeczeństwa, prawa i filozofii. Często przedstawia swoje komentarze w amerykańskich mediach i zapraszana jest jako główna wykładowczyni na rozmaite wydarzenia, takie jak konferencje TED, Aspen Ideas Festival, Światowe Forum Ekonomiczne czy konferencje prawnicze na całym świecie. Jest także analityczką prawa na konferencjach Sądu Apelacyjnego USA. W latach 2010-2017 wchodziła w skład prezydenckiej komisji bioetycznej, powołana do tego ciała przez prezydenta Baracka Obamę. Jest również współredaktorką naczelną magazynu „Journal of Law and the Biosciences” i zasiada w komitecie doradczym czasopisma „Scientific American”.

Nita A. Farahany „Walka o mózg. Wolność myślenia w erze neurotechnologii” (tytuł oryg. „The Battle for Your Brain: Defending the Right to Think Freely in the Age of Neurotechnology”, 2023). Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2025. Stron 384, oprawa miękka ze skrzydełkami. Przełożyła Bożena Jóźwiak. Premiera 22 lipca 2025. Książkę można już zamówić u wydawcy na stronie internetowej https://sklep.zysk.com.pl/walka-o-mozg-wolnosc-myslenia-w-erze-neurotechnologii.html. Dzięki życzliwości Zysk i S-ka mamy dla Czytelników LADY'S CLUB 2 egzemplarze tej publikacji. Wkrótce nasz konkurs z jednym pytaniem.

SKÓRA PIOTRA KOŚCIELNEGO. WSZYSTKIE OFIARY APACZAWrocław, maj 2009 roku. Na brzegu Odry dziecko znajduje coś, czego nigd...
07/07/2025

SKÓRA PIOTRA KOŚCIELNEGO. WSZYSTKIE OFIARY APACZA

Wrocław, maj 2009 roku. Na brzegu Odry dziecko znajduje coś, czego nigdy nie powinno zobaczyć – fragment ludzkiej skóry. Kilka godzin później policja dokonuje jeszcze bardziej makabrycznego odkrycia. W opuszczonym budynku, niczym trofeum, wiszą obdarte ze skóry zwłoki młodej kobiety. Nadkomisarz Władysław Majchrzak, weteran wydziału zabójstw, wie jedno: to dopiero początek. Morderca nie tylko zabija – on inscenizuje. Każdy detal jest częścią chorego spektaklu. Każda ofiara komunikatem. Śledczy gonią cień kogoś, kto jest zawsze o krok przed nimi. Im dalej Majchrzak zagłębia się w sprawę, tym bardziej mrok wciąga go w swoje trzewia. Bo w tym śledztwie nie tylko potwór patrzy mu prosto w oczy. Patrzą też jego własne demony. „Skóra” to kryminał, który przeszywa na wskroś i nie pozwala o sobie zapomnieć. Gęsty, duszny, przesiąknięty lękiem. Nie sposób się od niego oderwać. Nawet jeśli zamkniesz oczy.

Piotr Kościelny „Skóra”, Wydawnictwo Initium (www.initium.pl), Kraków 2025. Wydanie I w tej edycji. Stron 480, oprawa miękka ze skrzydełkami. Premiera 27 czerwca 2025.

STANISŁAW BUBIN
To pierwszy kryminał Piotra Kościelnego, jaki miałem okazję przeczytać – i muszę od razu przyznać, że zrobił na mnie solidne wrażenie. Może nie od strony warsztatowej, jako że momentami odnosiłem wrażenie, że książka została napisana zbyt pospiesznie, bez specjalnego cyzelowania, w tempie reporterskim, lecz ostatecznie uznałem, że to również jej zaleta, skoro wciągnęła mnie bez reszty i ponad czterysta sześćdziesiąt stron połknąłem w niecałe dwa dni.

Z określeniem rodzaju tej prozy też miałem pewien kłopot, bo choć utarło się nazywać ów gatunek kryminałem, to jednak „Skóra” nie jest typowym kryminałem. Raczej powieścią sensacyjną, może nawet dokumentarnym thrillerem, raportem ze zdarzeń w stylu noir, więc mrocznym, głęboko czarnym. Jeśli ktoś wielbi klasykę kryminału w rodzaju Agathy Christie czy Raymonda Chandlera, nie powinien sięgać po „Skórę”, bo to klimaty odległe o galaktykę. Także pod względem języka. Puryści literaccy nie powinni brać książki do ręki, ponieważ bohaterowie przemawiają twardo, brutalnie, wulgarnie, żargonem ulicy. Wersalu więc się nie spodziewajcie, taki tu mamy klimat. Żadna telewizja nie przeniosłaby niektórych dialogów ze „Skóry” na ekran, bo poza pikaniem nic byśmy nie usłyszeli. Jednak ten rodzaj zbrodni, jaki opisuje Kościelny, moim zdaniem uprawnia bohaterów do knajackiego, ulicznego mówienia. Przecież w skrajnych sytuacjach każdy z nas w taki lub podobny sposób daje upust straszliwym emocjom. W pewnym momencie przestało mnie dziwić, że najczęstszym przekleństwem w książce jest słowo „ch…j”.

Ale do rzeczy.

„Skóra” dzieje się tu i teraz, głównie we Wrocławiu i okolicach, między 11 maja a 19 czerwca 2009 roku. W mieście nad Odrą, dokładnie właśnie nad tą rzeką, w piękny wiosenny poranek pojawia się pierwsza ofiara seryjnego mordercy. A potem z każdym dniem trupów przybywa. Jest ich coraz więcej, niemal każdego dnia pojawiają się nowe zwłoki, jakby zabójca pracował na akord. Najpierw media, potem policjanci z wydziału zabójstw, nadają zwyrodnialcowi pseudonim „Apacz”, a całej sprawie kryptonim „Skóra”. Łatwo domyślić się dlaczego – zbrodniarz zabija ze szczególnym okrucieństwem, wycinając ludziom płaty skóry z pleców, brzucha, nóg, a niekiedy także obcinając im piersi. Skalpuje nieszczęśników, obdziera na żywca, obrzyna, rozcina, przecina. Do tego wkłada lub wbija w ich ciała jakieś przedmioty, wykłuwa oczy, zaszywa usta lub wlewa w gardła żrące substancje czy pianki uszczelniające. Wymyślność tych zbrodni i sadyzm przechodzą wszelkie wyobrażenia. Giną kobiety i mężczyźni, gdyż zasada gender jest tu zachowana, choć jednak kobiet umiera więcej. Modus operandi tych działań, czyli charakterystyczny, powtarzalny sposób zachowania się sprawcy, to jakby stemple na jego śmiertelnych kreacjach – zawsze zostawia na ścianach w miejscach zbrodni cytat odnoszący się do ofiar, do ich charakterów i zachowań. Na przykład: Człowiek jest uczniem, cierpienie jest jego nauczycielem. Albo jakieś motto wyrwane z biblijnej Księgi Hioba. Każde takie zdanie pisane jest krwią zamordowanych. Oczywiście morderca jest sprytny, zaciera tropy, nie pozostawia żadnych śladów, nie ujawnia prawdziwych motywów swojego postępowania.

Głównymi bohaterami książki, ścigającymi psychola, są policjanci z wydziału zabójstw, a kieruje nimi Władysław Majchrzak, mający żonę Martę, a także nowo narodzonego syna Andrzejka, co w tej historii ma znaczenie, ponieważ w pewnym momencie – czego się zaczynamy domyślać – uwaga zbrodniarza skupi się także na rodzinie policjanta. Ścigający zamieni się w ściganego. Majchrzaka jako jedynego obserwujemy bliżej, choć autor konsekwentnie stawia jednak na zbiorowość, przedstawiając wszystkich gliniarzy z wydziału. A nawet spoza wydziału, gdyż przyjaciel Majchrzaka, Makowski, z powodu konfliktu z przełożonymi wylądował w sekcji zwalczania przestępstw gospodarczych i wyraźnie się tam marnuje.

Gdybym dalej zaczął streszczać przebieg wydarzeń, pozbawiłbym czytelników mocnych wrażeń z lektury, więc tego nie uczynię. W każdym razie wobec lawiny zbrodni gliniarze z wrocławskiej komendy stają się prawie bezradni. Pojawia się stres, czasami zapijany alkoholem w pracy i poza nią. Wciąż nie mają żadnych dowodów – niczego, co mogliby przedstawić prokuratorowi i zanieść do sądu. Mieszkańcy Wrocławia zaczynają panikować, media krytykują policję za bezradność i opieszałość, przełożeni stają się nerwowi, bo grozi im utrata stanowisk, a sprawą „Apacza” interesują się już premier i ministrowie. Tymczasem morderca rozzuchwala się jeszcze bardziej, jakby grał policji na nosie. Z czasem Majchrzakowi i jego grupie udaje się ustalić, że ofiary „Apacza” nie są przypadkowe, coś je wiąże. Wszyscy zabici mieli związek z pewną renomowaną kliniką medycyny estetycznej, w której poprawiali sobie niedoskonałości urody. Pod lupę śledczych trafiają właściciel placówki, lekarze, pielęgniarki, nawet powabna recepcjonistka, no i oczywiście pacjenci, których dane osobowe chronione są (a raczej powinny być chronione) tajemnicą lekarską. Drobiazgowe śledztwo do niczego jednak nie prowadzi.

Za zgodą komendanta Majchrzak dołącza do poszukiwań niejawną ekipę policyjną, złożoną z najlepszych oficerów śledczych z całej Polski. Nad wykryciem sprawcy pracują więc dwie grupy: jawna z komendy i niejawna, zameldowana we wrocławskim hotelu, której zadaniem jest ponowne przepytanie świadków, sprawdzenie akt i… śledzenie policjantów z wrocławskiej komendy, bo coraz więcej domniemań i hipotez zaczyna wskazywać, że prawdziwym mordercą-zwyrodnialcem może być… ktoś z policyjnych detektywów. Na tym poprzestanę, żeby osób zainteresowanych „Skórą” nie pozbawić radości z samodzielnego ustalenia, kto faktycznie wycina ludziom skórę i dlaczego to robi. Mnie się to udało nim dobrnąłem do ostatniego rozdziału, choć autor sprytnie mylił tropy.

Czytałem „Skórę” z wypiekami na twarzy. Wiem, że za jakiś czas znowu po nią sięgnę, żeby ponownie przeanalizować pewne wątki i zliczyć wszystkie ofiary „Apacza”, bo się w nich pogubiłem. Było ich naprawdę dużo. Powiem też wprost, że mam pretensję do autora za sposób zakończenia książki, bo jest to sposób wielce wkurzający. Niektóre kwestie (nie powiem które) nie doczekały się bowiem choćby zdania wyjaśnienia, a powinny, żeby czytelnik nie powiedział na końcu brzydkiego słowa. Ja powiedziałem, ponieważ na przykład losu porwanego dziecka nie należało zupełnie odpuszczać. Rozumiem, że taki był celowy zamiar autora, jego prawo, chciał urwać fabułę i zrobił to po swojemu, być może w ten sposób otwierając przestrzeń dla nowych śledztw wrocławskiego wydziału zabójstw. Byłoby dobrze.

Tak czy owak polecam „Skórę” Piotra Kościelnego zwolennikom książek mocnych, przejmujących, niekonwencjonalnych. Niewiele w niej głębokich analiz psychologicznych i opisów przyrody, na to nie liczcie, ale prezentacja dynamicznej, ciemnej strony miasta wypadła zaskakująco dobrze. Nie jest też ta książka wolna od pewnych dywagacji nad tym, jaki jest stan prawa w Polsce, czym jest sprawiedliwość, jaki ma wymiar praktyczny, i dlaczego urzędowa służalczość, lizanie tyłków zwierzchnikom i karierowiczostwo wciąż mają się tak dobrze. To refleksje rzucane jakby przy okazji, na marginesie, warte jednak zauważenia, gdy będziecie czytać opisy krwawych jatek i zastanawiać się na ciemnymi mocami drzemiącymi w skażonej naturze ludzkiej.

(Pierwodruk tej recenzji ukazał się w lutym 2021 roku w portalu LADY'S CLUB: https://ladysclub-magazyn.pl/pan-book/wszystkie-ofiary-apacza/)

PIOTR KOŚCIELNY (na zdjęciu) urodził się we Wrocławiu, rocznik 1978, autor wydanych przez Wydawnictwo Initium powieści „Zwierz” i „Zaginiona”. Jego książka „Skóra” zadebiutowała na rynku 22 stycznia 2021. Nowa edycja została poprawiona i na nowo zredagowana. Do 2021 roku autor przez kilkanaście lat kierował licencjonowaną agencją detektywistyczną, a jego współpracownikami byli głównie emerytowani policjanci. Cztery lata temu zrezygnował z tego biznesu, by zająć się wyłącznie pisaniem. Oprócz własnych doświadczeń ze spraw, jakie prowadził, posiada obszerną wiedzę na temat faktycznej pracy polskich śledczych i potworności, z jakimi spotykają się niemal każdego dnia. Jest także specjalistą ds. bezpieczeństwa i windykacji terenowej. Instruktor samoobrony i sportu. Jako instruktor samoobrony przeprowadził kilkadziesiąt szkoleń z zakresu poprawy bezpieczeństwa. Jako autor zadebiutował „Zakonem”, powieścią nominowaną do tytułu Polskiej Książki Roku 2017 w plebiscycie Brakującej Litery. W 2019 nakładem Initium ukazała się kolejna jego powieść zatytułowana „Zwierz”, która nie tylko zebrała wiele pochlebnych recenzji, ale też zdobyła główną nagrodę w plebiscycie Polska Książka Roku 2019. Po sukcesie, jaki odniósł „Zwierz”, pisanie powieści stało się jego drugim zawodem. Tworzy powieści z pogranicza kryminału, thrillera i sensacji. Po 35 latach wyprowadził się z Wrocławia i od kilku lat mieszka w 14-tysięcznym zabytkowym mieście, które nazywa swoim miejscem na ziemi. Ceni sobie spokój i kontakt z naturą. Ma trzy koty i psa o imieniu Zbychu (biały bokser). Uwielbia gotować. O ile w tygodniu skupia się głównie na pisaniu, to weekendy spędza w rodzinnym gronie. Wydał między innymi książki: „Układ”, „Decyzja”, „Dom”, „Wybrany”, „Wybór” , „Zakon”, „Szymek”, „Nielat”, „Tranzyt”, cykl o komisarzu Sikorze i jego partnerze Bieleckim: „Łowca”, „Sidła”, „Pokot”, „Nagonka”, cykl Mikun: „Zwierz” i „Kuśnierz”. Więcej informacji na oficjalnej stronie autora https://piotrkoscielny.com/.

Na zdjęciu PIOTR KOŚCIELNY. Fot. mkslowinski.com

WYWIAD Z ŻANETĄ PAWLIK, AUTORKĄ POWIEŚCI GRANICE ŚWIATŁAKatowickie Wydawnictwo Szara Godzina (www.szaragodzina.pl) zapow...
07/07/2025

WYWIAD Z ŻANETĄ PAWLIK, AUTORKĄ POWIEŚCI GRANICE ŚWIATŁA

Katowickie Wydawnictwo Szara Godzina (www.szaragodzina.pl) zapowiedziało premierę nowej książki Żanety Pawlik (Żaneta Pawlik - strona autorska) pt. ,,Granice światła”. Ukaże się ona w księgarniach i internecie 11 lipca 2025. To historia o oddaleniu i o tym, czy miłość jest w stanie przetrwać nie tylko dystans kilometrów, ale też te wszystkie niewypowiedziane słowa, które przez miesiące, a nawet lata narastały w ciszy. W małżeństwie Elizy i Nikodema jest więcej samotności niż bliskości. Dzielą ich żal, niedopowiedzenia i rodzinna tragedia. Coraz bardziej odpychają się od siebie. Kiedy on wyrusza z wyprawą naukową na koło podbiegunowe, ona zostaje w domu z myślami i wspomnieniami. Postanawia jednak działać!... W tej opowieści urzekają przestrzeń i cisza, a jednocześnie pulsujące uczucia i nadzieje. Arktyka jest nie tylko tłem historii, ale również metaforą chłodu przesączającego się do każdego słowa i gestu niegdyś bliskich sobie ludzi. Autorka dowodzi jednak, że nawet przez ciemność nocy polarnej może przebić się światło.

Rozmowa z ŻANETĄ PAWLIK, przeprowadzona z okazji premiery „Granic światła”

– ,,Granice światła” ukażą się w Szarej Godzinie. To pani pierwsza książka wydana pod szyldem tego wydawnictwa. Opowie pani o sobie naszym czytelnikom?
– Spotkałam się ze stwierdzeniem, że piszę książki niewygodne. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro dotykam problematyki, przed którą jako społeczeństwo chcielibyśmy się schować. Pytanie tylko: gdzie? Na jednej szali kryzys bezdomności, alkoholizm, przemoc domowa, depresja, na drugiej nadzieja. Głęboko wierzę, że mamy w sobie moc sprawczą i nawet jeśli dopuścimy, że istnieje coś spoza, ślepy traf, łut szczęścia, los, to i tak MY mierzymy się ze skutkami. A każde doświadczenie czegoś uczy. Jestem zwolenniczką stawania naprzeciw trudnościom, nieunikania ich. Proszę zauważyć, że my w ogóle nie rozmawiamy o śmierci. Brzydzimy się starości. Panuje kult młodości, sukcesu, zachłannego czerpania z życia. Brakuje nam wyobraźni, kwestionujemy upływ czasu. W mojej ostatniej powieści podjęłam dialog międzypokoleniowy, umiejętne stawiania granic, prawo do życia wedle własnych reguł. Jak się okazuje, w najnowszej znów otrzemy się o granice, zarówno wytrzymałości emocjonalnej, jak i fizycznej.

– Kim są bohaterowie książki ,,Granice światła”?
– To ludzie tacy ja my. Jak pani i ja. Trochę pogubieni, skaleczeni, ale też wyjątkowi. Bo trzeba mieć w sobie odwagę, żeby świadomie zrezygnować z wygód i wyjechać z ekipą badawczą do stacji polarnej na kole podbiegunowym, całkowicie odciętej od cywilizacji. Dookoła bezkresna tundra, lodowce i niedźwiedzie polarne. Wyjście w teren zawsze dwójkami, nigdy bez broni. Na drugim biegunie, nomen omen, tej opowieści znajduje się Eliza. Jej nieodłącznym kompanem okazuje się samotność, poczucie opuszczenia. Próbuje żyć normalnie, ale pewne zdarzenia z przeszłości na to nie pozwalają.

– Nikodem wyjeżdża na rok do stacji polarnej w Hornsundzie na Spitsbergenie. Eliza zostaje w opustoszałym domu. Trudno im było żyć we dwoje, ale sama też nie potrafi…
– To właśnie paradoks tej sytuacji. Nikodem i Eliza razem przeżywali trudności, ale kiedy zostali rozdzieleni – fizycznie i emocjonalnie – okazało się, że samotność boli równie mocno jak obecność drugiego człowieka. Wspólne życie sprawiało im trudność, ale rozłąka wcale nie przynosi ulgi. Ona nie potrafi żyć sama, on izoluje się, by przetrwać. To pokazuje, że czasem bliskość i oddalenie są równie trudne do udźwignięcia, bo prawdziwy dystans rodzi się w emocjach, w tym, czego nie potrafimy sobie nawzajem powiedzieć.

– Kiedy odkrywa, że Nikodem przemilczał niewygodne fakty, podpisuje umowę z wydawcą i wyrusza do Arktyki. Chce skrócić dystans między nimi, przynajmniej fizyczny?
– Eliza nie radzi sobie z rozłąką, z nawiedzającymi ją cieniami przeszłości. Postanawia działać. Wyrusza w podróż, podczas której przekroczy granice wytrzymałości, zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej. Czy w miejscu, gdzie nawet oddech zamienia się w lód, uda się ocalić miłość? Najpierw musi polecieć do Longyearbyen, stolicy Spitsbergenu, a stamtąd? No właśnie, możliwości są bardzo ograniczone. To zaledwie sto trzydzieści pięć kilometrów, ale nie zapominajmy, że jesteśmy w Arktyce. W surowym klimacie dalekiej północy Eliza zmierzy się nie tylko z mrokiem nocy polarnej, ale i własnym sumieniem. Zaczyna się wyścig z czasem; nadciąga noc polarna, a wraz z nią permanentna ciemność, wody skuje lód i żaden statek nie opuści portu aż do następnego lata.

– Przeczytałam, że interesuje panią to, co dzieje się między ludźmi – tam, gdzie coś pęka i tam, gdzie rodzi się zrozumienie. Dlaczego?
– Bo to fascynujące przyglądać się, jak emocje ocierają się o siebie, naznaczają człowieka. Myślę, że właśnie tam, w tych niewidzialnych pęknięciach i delikatnej nici porozumienia kryje się cała prawda o człowieku. To momenty największej szczerości – kiedy coś się łamie, ale też kiedy, mimo wszystko, ludzie próbują na nowo. „Granice światła” to historia o oddaleniu i o tym, czy miłość jest w stanie przetrwać nie tylko dystans kilometrów, ale też te wszystkie niewypowiedziane słowa, które przez miesiące, a nawet lata narastały w ciszy. Interesuje mnie właśnie ten kruchy moment – kiedy jeszcze nie wiemy, czy coś się rozpadnie, czy może właśnie wtedy narodzi się coś nowego.

– W książce ,,Granice światła” pozwala nam pani na odkrywanie złożoności bohaterów w ekstremalnej sytuacji...
– Ekstremalna sytuacja obnaża to, co zwykle staramy się ukryć – nasze lęki, potrzeby, prawdziwe motywacje. Arktyka, w której umieściłam akcję „Granic światła”, jest nie tylko tłem, ale też metaforą samotności i emocjonalnego odcięcia. W tych bezlitosnych warunkach każda maska spada szybciej. Chciałam pokazać, że człowiek – nawet najbliższy, kochany – może stać się kimś obcym. Ale też, że samotność potrafi oczyścić, przewartościować relacje, zmusić do zadania sobie najważniejszych pytań: kim jestem bez drugiego człowieka? Czy potrafię o siebie zawalczyć? W „Granicach światła” przyglądam się bohaterom bez ochronnych filtrów. I myślę, że właśnie dlatego ta książka jest tak bliska życiu – i tak niewygodna w swoim wydźwięku.

– Przyglądamy się im w retrospekcjach oraz z jej i jego punktu widzenia. Niezwykle wymagający zabieg i fabularnie, i od strony psychologicznej…
– Tak, to był świadomy wybór i jednocześnie duże wyzwanie. Chciałam, by czytelnik mógł zobaczyć tę samą rzeczywistość oczami dwóch różnych osób – kobiety i mężczyzny, żony i męża. Bo przecież każdy z nas odczytuje świat przez własne doświadczenia, emocje, traumy i nadzieje. Pisząc „Granice światła”, zależało mi na tym, by oddać prawdę o tym, jak bardzo można się mijać, nawet będąc blisko. Dlatego zastosowałam podwójną narrację – opowieści bohaterów momentami się splatają, czasem bolesne rozmijają, pokazując, że to, co dla jednej osoby jest gestem miłości, przez drugą może być odczytane jako próba oddalenia. Taka konstrukcja pozwala głębiej wejść w psychologię postaci i lepiej zrozumieć ich wybory, a czasem i błędy.

– Z postacią Elizy może się utożsamić wiele kobiet. Jest po czterdziestce, zanurza się w osobistych stratach…
– Eliza jest mi bardzo bliska. To kobieta, która dźwiga w sobie więcej, niż na pierwszy rzut oka widać. Po czterdziestce, z bagażem doświadczeń, strat, zawiedzionych nadziei, a jednocześnie z ogromnym głodem życia, który nie pozwala jej się poddać. Zanurza się w żałobie po tym, co straciła, ale też szuka nowego sensu – na własnych warunkach. Nie jest bohaterką bez skazy. Czasem wątpi, czasem się myli, czasem zawraca. Ale właśnie dzięki temu jest prawdziwa. Myślę, że wiele kobiet odnajdzie w niej swoje własne emocje – tę cichą siłę, która każe nam ruszać przed siebie, nawet jeśli cały świat zdaje się mówić: „zostań”.

– Nikodem izoluje się emocjonalnie?
– Tak, Nikodem izoluje się emocjonalnie, choć nie chodzi tylko o samotność Arktyki. Na stacji polarnej wracają do niego dawne emocje, które wydawały się już zamkniętym rozdziałem. To wystawia go na ogromną próbę – nie tylko oddalenie fizyczne od Elizy, ale też zmierzenie się z własnymi uczuciami, z przeszłością, której nie do końca potrafił się wyrzec. Cisza, którą buduje wokół siebie, to tarcza. Bo czasem łatwiej jest się schować za milczeniem niż przyznać, że pewne sprawy wciąż w nas żyją. Jednak nawet najgłębsze milczenie nie chroni przed konsekwencjami.

– Czy uważa pani, że dystans, który dzieli ludzi, liczy się nie w kilometrach, ale w niedomówieniach, w milczeniu, ale też niepotrzebnych słowach?
– Zdecydowanie tak. Największe oddalenie rodzi się nie z fizycznej odległości, ale z tego, czego nie mówimy lub co mówimy nie w porę. Czasem jedno przemilczenie potrafi zbudować większą przepaść niż tysiące kilometrów. A z kolei niepotrzebne słowa, wypowiedziane w gniewie, lęku czy rozpaczy, potrafią zostawić ślad na długo. W „Granicach światła” bardzo mocno przyglądam się temu, jak milczenie i rozmowa stają się narzędziami budowania lub burzenia więzi. Czasem wystarczy jedno szczere zdanie, by ocalić coś ważnego. Czasem to jedno zdanie nie pada nigdy.

– Czy pisząc książkę, która w znacznej mierze rozgrywa się na Spitsbergenie, posiłkowała się pani reportażami z Arktyki? A może była pani na dalekiej północy?
– Wszystko, co wiem o tej surowej ziemi pochodzi z książek, które czytałam z ogromnym zainteresowaniem, oraz z mediów społecznościowych, gdzie śledzę codzienną pracę polarników ze stacji w Hornsundzie. Obejrzałam również reportaże, w tym te nakręcone w samej stacji. Dzięki tym materiałom, filmom, podcastom i relacjom czuję, jakbym znała każdy zakątek stacji niemal jak własny dom. W książce próbowałam uchwycić tę atmosferę – zimny, bezkresny krajobraz, który staje się tłem dla równie trudnych i intensywnych emocji bohaterów.

– Pytam, bo w książce jest wiele szczegółów, drobiazgów, dzięki którym opisywana przez panią codzienność jest tak wiarygodna…
– Cieszę się, że te szczegóły zostały zauważone. Chociaż nie byłam na Spitsbergenie, postarałam się oddać w książce każdy detal, który mógłby sprawić, że codzienność na stacji stanie się prawdziwa w oczach czytelnika.

– Portretuje pani również polarników z polskiej stacji w Hornsundzie. Kontaktowała się pani z osobami, które naprawdę tam mieszkały lub pracowały?
– Nie osobiście, ale śledzę (tak, nadal to robię) media społecznościowe polarników. Kiedy publikują zdjęcia niedźwiedzi, które przyklejają (dosłownie!) nosy do okien, czuję dreszcz na skórze. Słuchałam podcastów, w których pracownicy naukowi opowiadali o pracy w Arktyce i na Antarktydzie. Stąd wiem, że jeśli dla przeciętnego człowieka roczna izolacja na stacji polarnej jest czymś niewyobrażalnym, dla nich powrót do tzw. normalnego życia stanowi jeszcze większe wyzwanie.

– W książce pojawiają się postaci, które wybrały Arktykę na swój dom. Marie jest byłą primabaleriną, paryżanką. Mieszka w najdalej na północ położonym mieście, w Longyearbyen w archipelagu wysp Svalbardu.
– Tam codzienność nabiera innego wymiaru – pełniejszego, może bardziej prawdziwego, bo w miejscu, gdzie światło jest zaledwie chwilowym gościem, człowiek staje sam naprzeciw siebie. Marie porzuciła życie, które znała, by znaleźć nowy sens istnienia, w przestrzeni, gdzie nic nie jest udawane, a każdy dzień to walka z własnymi słabościami. W tej ciszy, w tej absolutnej izolacji, człowiek ma tylko siebie – i to, co w nim najprawdziwsze.

– Ale ducha Svalbardu uosabia Ragnar. Były myśliwy, samotnik naznaczony osobistą tragedią, człowiek pełen prostoty. Mówi: „Prawda o mnie mieszka w tundrze”.
– Ducha Svalbardu rzeczywiście uosabia Ragnar, pełen prostoty, ale i głębi. Jego życie na Spitsbergenie to nie tylko codzienna walka z trudnymi warunkami, ale także z własną przeszłością, z tym, co zostało za nim, a co ciągle go ściga. W słowach Ragnara kryje się cała filozofia tego miejsca, gdzie nie ma miejsca na maski, a człowiek staje w obliczu absolutnej szczerości – zarówno w stosunku do siebie, jak i do świata. Tundra nie wybacza, ale też nie kłamie. To ona kształtuje człowieka, wyciąga z niego to, co najgłębsze, najprawdziwsze.

– Czy Arktyka jest tylko tłem dla opowiadanej historii? A może uosabia również dystans i chłód, jakie mogą wkraść się między ludzi?
– Arktyka to zdecydowanie więcej niż tylko tło dla opowiadanej historii. To przestrzeń, która staje się jednym z głównych bohaterów, miejscem, w którym wszystko – od codziennego życia po najgłębsze emocje – jest wystawione na próbę. Surowy, nieprzejednany krajobraz Arktyki, z jej lodowymi bezkresami, tundrą i nieprzewidywalnym klimatem, doskonale odwzorowuje dystans i chłód, które mogą pojawić się między ludźmi. W tej opowieści Arktyka nie jest tylko fizycznym miejscem, ale przestrzenią, która wyzwala w bohaterach najgłębsze lęki, tęsknoty i pragnienia. To miejsce, które nie tylko testuje ich wytrzymałość fizyczną, ale i stawia przed nimi pytania o to, co naprawdę liczy się w życiu, o to, czy miłość i zaufanie mogą przetrwać, gdy wszystko inne staje się niestabilne.

– Powieść rozgrywa się podczas nocy polarnej. Ciemność, którą rozpraszają gwiazdy i zorza polarna, jest zapowiedzią dnia. Ciemność współistnieje z jasnością. Tak możemy odczytywać tytuł książki?
– Noc polarna nie jest tylko fizycznym zjawiskiem, ale także metaforą wewnętrznej ciemności bohaterów – ich niepewności, samotności, strachu, ale i nadziei. Jednak to, co czyni tę ciemność znośną, to właśnie obecność gwiazd i zorzy polarnej – zjawisk, które rozświetlają noc, dając nadzieję na dzień, na poczucie sensu, które może się zrodzić nawet w najciemniejszych momentach. Tytuł można odczytać jako obietnicę, że tam, gdzie pojawia się ciemność, zawsze znajdzie się przestrzeń dla światła.

– Poruszyło mnie bardzo sformułowanie z początku książki: „Sądziłam kiedyś, że najgorsza jest śmierć. Teraz wiem, że bezsilność”.
– To zdanie ujawnia głęboki proces przemiany Elizy, która przechodzi od poczucia beznadziei do zrozumienia, że prawdziwa tragedia tkwi nie w samej stracie, ale w bezsilności wobec własnego życia, w poczuciu, że nie ma się kontroli nad tym, co się wydarza. Bezsilność to moment, w którym człowiek czuje, że nie ma już nic, czym mógłby wpłynąć na bieg wydarzeń, że stał się biernym obserwatorem własnego życia. To jedno z najtrudniejszych doświadczeń, bo odbiera poczucie sprawczości, a to jest coś, co nadaje sens naszemu istnieniu. Dopiero przez konfrontację z tą bezsilnością Eliza ma szansę odzyskać swoje poczucie sprawczości, choćby to miało oznaczać podjęcie największego ryzyka.

– Pisanie takiej książki jak „Granice światła” – tak myślę – jest wymagające emocjonalnie. Potrzebuje też czasu i ciszy. Pracuje pani w ciszy?
– Tworzenie powieści wymaga nie tylko spokoju zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Tylko w absolutnej ciszy mogę się skoncentrować na tym, co najistotniejsze – na emocjach, które kierują bohaterami, na ich walce z wewnętrznymi demonami. To pozwala mi lepiej zrozumieć ich motywacje i nadać historii głębię. Cisza była moim sprzymierzeńcem, bo pozwalała mi w pełni poczuć ten wewnętrzny świat postaci i ich zmagania, bez zbędnych zakłóceń. Dla mnie to fundament twórczego procesu.

– Z jakimi emocjami i refleksjami chciałaby pani zostawić czytelnika po lekturze powieści „Granice światła”?
– Chciałabym, aby czytelnik poczuł, jak istotne jest życie w pełnej prawdzie – o sobie, o innych, o tym, co się dzieje między nami. Prawda bywa bolesna, ale tylko konfrontacja z nią daje nam szansę na uzdrowienie. Niezależnie od tego, jak trudna jest droga do tego momentu, warto ten trud podjąć, ponieważ w tej prawdzie kryje się nasza siła i wolność. Chciałabym, by czytelnik odszedł z przekonaniem, że nawet w najciemniejszych chwilach można znaleźć światełko nadziei, które poprowadzi nas dalej. I wreszcie, że życie to nieustanna wędrówka, w której ciemność i światło współistnieją – nie możemy odrzucić jednego, bo to, co trudne, ostatecznie pomaga nam dostrzec to, co piękne.

– Pracuje pani nad kolejną książką?
– Oczywiście! Pisanie jest częścią mojego życia, czymś nierozerwalnym ze mną samą. Zawsze powtarzam, że pisanie jest swoistą autoterapią. A życie nie jest proste, radzę sobie jak umiem najlepiej. Piszę.

Rozmawiała MAGDALENA KACZYŃSKA

O autorce: ŻANETA PAWLIK urodziła się w 1975 roku i mieszka w województwie śląskim. Mimo usposobienia humanistycznego ukończyła trzy ścisłe kierunki studiów w Akademii Ekonomicznej w Katowicach i w Akademii Górnośląskiej.. Przez blisko dekadę występowała na deskach Lekkiego Teatru Przenośnego. Jest laureatką XVIII Turnieju Sztuki Recytatorskiej „Promuj Śląsk”, organizowanego przez Chorzowskie Centrum Kultury, na którym zajęła pierwsze miejsce. Fascynatka jazdy na motocyklu, którym wraz z mężem przejechała Trasę Transfogarską (Transfăgărășan) i Transalpinę (Drum național). Nagrywa podcast Pisarskie Dywagacje, w którym mierzy się z pytaniem „Jak pisać, aby inni chcieli czytać?”. Więcej na www.zanetapawlik.pl oraz na Instagramie i Facebooku (www.threads.net/.autorka). W 2024 powieściopisarka została laureatką konkursu organizowanego przez Fundację Olgi Tokarczuk „O-po-wieść-o-graniczeniu”. W książkach balansuje między skrajnymi emocjami, podejmuje problematykę społeczną, dialog międzypokoleniowy i wątki wyobcowania. Uczestniczka warsztatów prozatorskich w ramach Festiwalu Góry Literatury pod okiem dr. hab. Karola Maliszewskiego, Miłki O. Malzahn i Zbigniewa Kruszyńskiego. Recenzje wszystkich dotychczasowych książek autorki i rozmowy z nią można znaleźć na stronie LADY'S CLUB w sekwencji Pan Book: https://ladysclub-magazyn.pl/category/pan-book/. Wszystkie dotychczasowe tytuły autorki wydane przez Zysk i S-ka Wydawnictwo – „Mowy nie ma!” (2022), „Tamarynd” (2023), „Światło po zmierzchu” (2023) i „Za zasłoną milczenia” (2024), „Brzydcy ludzie” (2025) – zostały doskonale przyjęte przez wrażliwych czytelników. Powieść „Granice światła” jest szóstą w dorobku Żanety Pawlik.

Fot. www.facebook.com/Fotosowaaga

Adresse

Palling

Benachrichtigungen

Lassen Sie sich von uns eine E-Mail senden und seien Sie der erste der Neuigkeiten und Aktionen von LADY'S CLUB erfährt. Ihre E-Mail-Adresse wird nicht für andere Zwecke verwendet und Sie können sich jederzeit abmelden.

Service Kontaktieren

Nachricht an LADY'S CLUB senden:

Teilen

Kategorie