
03/08/2025
‼️ Kontrowersyjny? Może. Potrzebny? Zdecydowanie.
Czy Polacy mają zakodowaną potrzebę cierpienia?
📣 Głos z Wielkiej Brytanii, który daje do myślenia – i rozlicza nasze podejście do historii.
🗣 Udostępniamy, bo czas zacząć rozmawiać o rzeczach trudnych.
Z powodu choroby i braku sił w ostatnich dniach, mogę odnieść się dopiero dzisiaj do 1 sierpnia w Polsce.
Od kilku dni słyszę i widzę wszędzie kolejne obchody Powstania Warszawskiego. Syreny, patriotyczne grafiki, pełne patosu posty i znicze na grobach młodych ludzi, którzy zginęli, bo kazano im ginąć. I myślę sobie — ile jeszcze będziemy jako naród upajać się własnym cierpieniem?
Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam w sobie krzty pogardy dla ofiar. Wręcz przeciwnie. Mam w sobie ogromny szacunek i ból wobec tych, którzy zostali rzuceni na front bez szans, bo ktoś chciał „dać sygnał”, „zrobić gest”, „nie dać się zapomnieć”.
Ale to właśnie przez ten ból uważam, że musimy skończyć z romantyzowaniem narodowych klęsk. Musimy przestać robić z przegranych bitew święta narodowe, a z tragedii – powód do dumy. Bo jak długo jeszcze będziemy budować swoją tożsamość na gruzach i grobach?
Mieszkam w Wielkiej Brytanii od lat. Jestem członkiem Conservative Party, aktywnie obserwuję lokalne i narodowe życie społeczne. I powiem Wam jedno:
Brytyjczycy nie celebrują klęsk.
Owszem, mają Remembrance Sunday, kiedy wspominają ofiary wojen – w ciszy, z szacunkiem, bez hucznych parad, bez patosu. Ale gdy mają powód do dumy, jak D‑Day, bitwa o Anglię, czy zwycięstwo nad Niemcami w 1945 roku (VE Day) – wtedy jest radość, wspólnota, duma.
Nikt tu nie robi święta z Dunkierki.
Nikt nie stawia zniczy za każdą nieudaną kampanię kolonialną. Nikt nie buduje narodowej narracji na niepowodzeniach.
A my?
My mamy w kalendarzu cały zestaw narodowych „rocznic śmierci”:
•1 sierpnia – Powstanie Warszawskie (porażka i tragedia),
•17 września – agresja ZSRR (zdrada),
•10 kwietnia – Smoleńsk (katastrofa),
•29 listopada – Powstanie Listopadowe (kolejna klęska),
•22 stycznia – Styczniowe (jeszcze jedna klęska).
I co najciekawsze — prawie nikt nie świętuje rocznic polskich zwycięstw!
Dlaczego nie słyszymy corocznie o:
•Bitwie pod Grunwaldem (15 lipca) – jedno z największych zwycięstw średniowiecznej Europy?
•Bitwie pod Chocimiem (1621 i 1673) – gdzie zatrzymano potężną armię Imperium Osmańskiego?
•Powstaniu Wielkopolskim (1918–1919) – jedynym naprawdę zwycięskim powstaniu w historii nowożytnej Polski?
•Bitwie Warszawskiej 1920 roku (Cud nad Wisłą) – gdzie uratowaliśmy Europę przed bolszewicką zarazą?
Gdzie są syreny wtedy? Gdzie są znicze, przemowy, patos i pomniki?
Bo my, Polacy, chyba naprawdę mamy wdrukowaną jakąś dziwną potrzebę cierpienia. Jakbyśmy nie potrafili być dumni z tego, co realnie osiągnęliśmy, tylko z tego, co straciliśmy.
I przez to ciągle jesteśmy postrzegani jako naród męczenników. Zamiast budować obraz Polski silnej, skutecznej, zwycięskiej, pielęgnujemy narrację Polski zdeptanej, krwawiącej, pogrążonej w żałobie.
Tymczasem dziś, w XXI wieku, świat szanuje zwycięzców, a nie ofiary. Współczucie nie buduje pozycji międzynarodowej – siła, skuteczność i zdrowa duma – tak.
Powiedzmy sobie jasno: czas odwrócić proporcje.
Czas na nową równowagę pamięci.
•Pamiętajmy o klęskach — ale z refleksją, nie z dumą.
•Czcijmy bohaterów — ale nie róbmy z przegranych ideologii.
•Świętujmy sukcesy — bo one są paliwem dla ducha narodowego, nie groby.
•Budujmy Polskę zwycięską, a nie umartwiającą się.
Piszę to jako P***k, patriota, członek partii konserwatywnej w UK, który widzi, jak bardzo potrzebujemy nowej opowieści o Polsce.
Nie Polski udręczonej i zdradzonej — ale Polski, która walczy i wygrywa.
Nie Polski, która „umiera za wolność naszą i waszą”, ale Polski, która mądrze tę wolność chroni i rozwija.
Zacznijmy od tego, co możemy zrobić tu i teraz – zacznijmy świętować zwycięstwa.
Nie tylko na papierze i w podręcznikach, ale w kalendarzu, w świadomości, w mediach, w szkołach, w polityce.
Zróbmy to razem. Dla naszych dzieci. Dla Polski, która nie chce być już tylko ofiarą, ale liderem.
M. Kurzdym ✌️🇵🇱🇬🇧❤️