03/07/2025
Pierwszy wywiad Percivala Everetta dla polskich czytelników.
Nogaś na stronie
Link do wywiadu w komentarzu.
[KOCHAĆ TWAINA I JEDNOCZEŚNIE NIE BYĆ WOBEC NIEGO LOJALNYM]
Ależ to była próba. Uda się czy nie? Nie skłamię, gdy napiszę, że kilka miesięcy czekałem na potwierdzenie wywiadu z Percivalem Everettem, amerykańskim pisarzem i profesorem literatury, zdobywcą National Book Award i Nagrody Pulitzera.
Najpierw wstępna zgoda, potem długa cisza, następnie zgoda, ale bez możliwości emisji wywiadu w wersji audio. W końcu — stało się! Percival siedział uśmiechnięty w pomieszczeniu, które nazwał "garażo—szopą", ja w moim pokoju w Warszawie i porozmawialiśmy. Rozmowa ukazała się w najnowszym numerze Książki. Magazyn do czytania, co — jednocześnie — jest miłym powrotem na łamy pisma ponad rok po powrocie do Trójka - Program 3 Polskiego Radia.
PERCIVAL EVERETT: — Niech zgadnę: będziemy rozmawiać o „Jamesie"?
MICHAŁ NOGAŚ: — Z wielką chęcią. Powieść właśnie ukazała się w Polsce, a pan otrzymał za nią National Book Award i Pulitzera…
PE: — Ponieważ to pierwszy w moim życiu wywiad dla polskich mediów, pozwolę sobie na szczerość. Jestem już zmęczony tą powieścią, choć tak wiele jej przecież zawdzięczam.
Brzmię jak zdegustowany życiem niewdzięcznik, ale naprawdę chciałbym zacząć myśleć nad czymś nowym, nad kolejną książką, która pozwoli mi się uwolnić od Twaina, Hucka i Jamesa. Wkrótce miną dwa lata od premiery, jestem podekscytowany, że ludzie w różnych miejscach świata ją polubili, ale, losie, daj mi już coś nowego!
Dobrze, ponarzekałem i w oczekiwaniu na wenę mogę panu opowiedzieć, skąd wziął się „James".
MN: — Zamieniam się w słuch.
PE: — Nosiłem w sobie tę książkę od dawna, może nawet od dziecka. Tak, chciałem ją napisać od pierwszej świadomej lektury „Przygód Hucka" Marka Twaina. Ale nie lubię kłamać czy budować opowieści pod ładną tezę. Zatem: pewnego dnia grałem w tenisa. Fatalnie zaserwowałem, to było dzikie, nieprzemyślane uderzenie. Patrzyłem, jak piłka opuszcza kort, leci dalej i nagle – bez żadnego konkretnego powodu – dopadła mnie myśl: czy ktoś kiedykolwiek opowiedział historię Huckleberry’ego Finna z punktu widzenia Jima? To od tego wszystko się zaczęło.
MN: — Od nieudanego serwu na korcie?
PE: — Owszem, chociaż szybko zdałem sobie sprawę, że ta myśl od dawna musiała mieszkać w mojej głowie i tylko czekała na chwilę uwolnienia. Zapewne jednak nie chodziło o Jima jako takiego, lecz o próbę przedstawienia czy też może wtłoczenia do kultury masowej jeszcze jednego, zupełnie niestereotypowego obrazu zniewolonych ludzi. Zwykle ukazywano ich – moich przodków! – jako prostodusznych, przesądnych, niezdolnych do samodzielnego myślenia, pozbawionych wrażliwości na sprawy społeczne czy filozofię. To podejście krzywdzące, a przede wszystkim fałszywe. Dlatego postanowiłem, już na finiszu życia, zmienić to, dać coś prawdziwego i szczerego od siebie. Nie chodziło więc o korektę czy „naprawianie" Twaina. Chciałem zmodyfikować obraz niewolników pokutujący w kulturze od dekad, o ile nie od wieków.
Od tamtej chwili znacznie więcej myślę o pracy, gdy gram w tenisa.
Co było dalej? Jak Everett patrzy dziś na Twaina i dlaczego tak spodobała mu się moja uwaga na temat wizyty w tzw. Blacksonian, czyli National Museum of African American History and Culture w Waszyngtonie?
Link do rozmowy w komentarzu, bardzo polecam!