08/10/2025                                                                            
                                    
                                                                            
                                            – Tu jest cała prawda o twojej narzeczonej! – powiedział chłodno ojciec, podając synowi pendrive’a.
Leon co chwila spoglądał na zegarek. Zarezerwował stolik w White Royal – najdroższej restauracji w Brandenburgu. Emma spóźniała się już dziesięć minut, a on nie znosił spóźnień.
Punktualność była dla niego oznaką szacunku.
Przeglądał menu po raz kolejny, choć doskonale wiedział, co zamówi. Zmęczenie i niedawna rozmowa z ojcem mieszały mu w głowie. Już miał wyciągnąć telefon, gdy drzwi restauracji gwałtownie się otworzyły.
– Kochanie! Przepraszam, że się spóźniłam! – Emma wpadła do środka jak lekki powiew wiatru, w błękitnej sukience, która podkreślała jej smukłą sylwetkę.
Pochyliła się i pocałowała go lekko. Pachniała wiosennymi kwiatami i czymś tak znajomym, że cała jego złość natychmiast zniknęła.
– Wiesz, jak nie lubię czekać – próbował zachować surowy ton, ale uśmiech sam pojawił się na jego twarzy.
– A ja uwielbiam, gdy taki przystojny mężczyzna na mnie czeka – odparła figlarnie. – Zatrzymało mnie światło na skrzyżowaniu, a potem jakaś staruszka przechodziła tak wolno, że myślałam, że zwariuję!
Leon roześmiał się:
– Pewnie pół godziny spędziłaś przed lustrem.
– Co ty! Tylko dwadzieścia pięć minut!
Nie mógł oderwać od niej wzroku. Kasztanowe włosy spływały miękkimi falami na ramiona, błękitne oczy błyszczały, a dołeczki w policzkach czyniły jej uśmiech jeszcze bardziej czarującym.
Poznali się dwa lata temu. Półtora roku byli razem, a od roku byli zaręczeni. Wszystko zmierzało ku ślubowi.
– Za spotkanie? – zapytał, unosząc kieliszek szampana.
– Za nas – uśmiechnęła się Emma.
Złożyli zamówienie i rozmawiali swobodnie. Dziewczyna z ożywieniem opowiadała o pracy w klinice, o zabawnym pacjencie i o tym, jak ordynator po raz kolejny nazwał ją „złotą pielęgniarką”.
– A u ciebie co nowego? Jak idzie projekt z ojcem? – spytała, wkładając do ust kawałek łososia.
– W porządku – wzruszył ramionami Leon. – Wszystko idzie zgodnie z planem, ale terminy jak zwykle gonią.
Emma skinęła głową, po czym zapytała niby od niechcenia:
– A więc... kiedy w końcu ustalimy datę ślubu?
Leon zamarł. Znowu.
– Przecież mówiłem. Jak tylko skończymy projekt.
– To już trwa pół roku! Leon, nie chcę dłużej czekać. Chcę być twoją żoną.
– Teraz nie jest dobry moment.
– A kiedy będzie? Kiedy będę miała pięćdziesiątkę?
– Emma, mam teraz tyle pracy, że nie wiem, w co ręce włożyć...
– Och, przestań! Jakby do ślubu trzeba było się specjalnie przygotowywać! Wystarczy, że przyjedziesz o wyznaczonej godzinie!
Zaczynał się irytować:
– Chcę, żeby wszystko było idealne.
– Ja też! – zawołała. – Ślub na wyspie! Przeglądałam katalogi: Malediwy, Bali, Seszele – wybierz, który chcesz!
– Znowu ta twoja wyspa! Chcesz tylko luksusu i blasku? Czy po prostu pragniesz, żeby wszyscy umarli z zazdrości?
Emma gwałtownie odsunęła talerz:
– Więc tak? Uważasz, że jestem z tobą dla pieniędzy?
– A nie? – słowa wypadły z niego zanim zdążył je powstrzymać.
– Jesteś nie do zniesienia! Ja tylko chcę być twoją żoną! A ty wymyślasz głupie wymówki! Może po prostu nie chcesz się żenić?!
– Nie wymyślam! – podniósł głos tak, że kilku gości odwróciło się w ich stronę. – Dlaczego zawsze musisz wywierać presję?!
– Bo cię kocham, głuptasie! Ale ty tego nie widzisz! A może ci to po prostu niepotrzebne!
Leon wstał gwałtownie i rzucił na stół kilka banknotów:
– Nie będę o tym teraz rozmawiać. Nie będę robił sceny w restauracji. Zadzwoń, kiedy się uspokoisz.
Wyszedł szybkim krokiem, ignorując zdziwione spojrzenia kelnera i ciche łkanie Emmy za plecami.
BMW sunęło po nocnym mieście. Muzyka grała głośno, ale nie potrafiła zagłuszyć myśli. Dlaczego z Emmą wszystko stało się tak trudne?
Przypomniał sobie dzień, gdy się poznali. Wszedł wtedy do kliniki ojca po jakieś dokumenty. Przy recepcji stała dziewczyna w prostej białej sukience pielęgniarki, włosy miała związane w kucyk. Gdy podniosła wzrok i uśmiechnęła się, coś w nim drgnęło. W jej oczach nie było fałszu — tylko ciepło i szczerość.
Emma pochodziła z przeciętnej rodziny, pracowała od szesnastego roku życia, sama opłacała studia. To właśnie go w niej urzekło — naturalność, humor, autentyczność.
Matka, Anna, zaakceptowała ją od razu.
„Jest prawdziwa, Leon. Trzymaj się jej mocno,” powiedziała.
Ale ojciec, Richard, zawsze był powściągliwy. Szacunek – tak, ale entuzjazmu nigdy.
„To dobra dziewczyna, Leon, ale… nie dla ciebie,” powiedział kiedyś.
Te słowa utkwiły mu w pamięci. Może ojciec widział coś, czego on sam nie chciał dostrzec?
Wrócił do domu około północy. W salonie siedział Richard z kieliszkiem whisky.
– Nie śpisz?
– Czekałem na ciebie. Emma dzwoniła do twojej matki, płakała. Co się stało?
– Nic poważnego. Pokłóciliśmy się trochę.
Ojciec nalał mu whisky i podał szklankę:
– Wypij. Pomoże ci.
Po chwili milczenia odezwał się:
– Wiesz, moi rodzice też byli przeciwni twojej matce. Uważali, że prosta pielęgniarka z prowincji nie pasuje do ambitnego kardiologa z dobrej rodziny.
– I co zrobiłeś?
– Nie posłuchałem ich. To była najlepsza decyzja w moim życiu.
Zapadła cisza. Potem ojciec zapytał:
– Pokłóciliście się o ślub?
– Tak. Znowu nalegała na datę, na wyspy, na wszystko.
Richard wstał, poszedł do gabinetu i po chwili wrócił z małym, czarnym pendrivem.
– Tu jest cała prawda o twojej narzeczonej.
Leon spojrzał zaskoczony na urządzenie w dłoni:
– Co to jest? Śledziłeś ją?
Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu pod obrazkiem 👇👇👇 https://ericbanashphotography.com/archives/17782