23/07/2025
— Przyprowadziłeś do domu tę żebraczkę?! — krzyczała matka. Ale jeszcze nie wiedziała, że to właśnie ta „znaleziona dziewczyna” na zawsze odmieni ich życie...
— Tom… — Lina ściskała słuchawkę telefonu tak, jakby była to ostatnia linia łącząca ją z rzeczywistością. — A jeśli… jeśli im się w ogóle nie spodobam?
Jej głos zadrżał, jak płomień świecy na wietrze, zdradzając niepokój, który dręczył ją od dni. Stała samotnie na opustoszałym przystanku. Wilgotny jesienny wiatr targał strzępami gazet i rzucał je pod jej stopy, a powietrze wydawało się napięte oczekiwaniem. Autobus miał zaraz przyjechać — by zawieźć ją do świata blasku, surowości i lęku: do eleganckiej restauracji, na spotkanie, od którego zależało wszystko.
— Przecież jestem z domu dziecka… nie mam nic…
Słowa wymknęły się niemal szeptem, jakby wypowiadała je po raz pierwszy, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie swoją kruchość. Przez całe życie żyła z tą świadomością, ale dopiero teraz stała się ciężarem.
— Lina, co ty mówisz? — Tom odpowiedział od razu. Jego głos był ciepły i delikatny, ale wyczuwało się w nim troskę, jakby czuł jej lęk mimo kilometrów dzielących ich rozmowę.
— Przestań się zadręczać! Jesteś najinteligentniejszą, najpiękniejszą i najsilniejszą dziewczyną, jaką znam. I do tego przyszła genialna programistka!
— Ale co to ma wspólnego? — Lina pociągnęła nosem, próbując ukryć łzy, które napłynęły jej do oczu.
— Ma! Bo oni zobaczą, jaka jesteś wspaniała! — powiedział z przekonaniem Tom. — Mój tata to złoty człowiek, uwielbia poznawać nowych ludzi, zwłaszcza tych, którzy są mi bliscy. A mama… — zamilkł na moment. W tej pauzie czaiło się coś niepokojącego.
— Mama… ma silny charakter. Jest trochę surowa, to prawda. Ale na pewno cię polubi, zobaczysz! Po prostu bądź sobą. Jestem już prawie na miejscu, będę czekał w środku. Całuję!
— I ja ciebie… — szepnęła Lina, kończąc rozmowę. Telefon w tej chwili był dla niej czymś więcej niż urządzeniem – był ostatnim źródłem ciepła i otuchy.
„Bądź sobą” — powtórzyło się w jej głowie jak echo. Ale kim ona właściwie była?
Dziewczyną, która wychowała się w domu dziecka, wśród zapachu środków dezynfekujących i szarych ścian. Bez rodziny, bez korzeni. Miała tylko swoją siłę, upór i wolę walki. Tylko to ją doprowadziło do miejsca, w którym teraz była.
Tom był jej przeciwieństwem. Ciepły, stabilny, pewny siebie, wychowany w kochającej rodzinie. Oboje skończyli studia, oboje pracowali w IT. Byli jak ogień i woda, a mimo to los związał ich ze sobą.
Jedynym miejscem, gdzie Lina naprawdę czuła się silna, była sala treningowa muay thai. Tam, między uderzeniami i potem, odnajdywała siebie. Każdy trening był krokiem ku wolności, wewnętrznej sile, którą budowała latami.
— Ach, przydałoby się teraz trochę tej mojej odwagi… — mruknęła, patrząc na drogę przed sobą.
Przypomniała sobie słowa Toma: „Mama ma charakter…” Co dokładnie miał na myśli? Czy to tylko surowość… czy może coś więcej?
Bała się. Prawdziwego spotkania. Czuła, że nie ma nic, co mogłaby zaoferować jego rodzinie. Ani nazwiska, ani majątku, ani wpływów. Miała tylko jedno — miłość. Prawdziwą. Gotową na wszystko, by chronić tego, którego wybrała.
Autobus zatrzymał się z sykiem hamulców. Lina wysiadła. W powietrzu unosił się zapach mokrych liści i chłodu. Do restauracji zostało tylko kilka minut drogi. Aby się uspokoić i zebrać myśli, skręciła w boczną alejkę. Liczyła, że cień kasztanowców da jej chwilę wytchnienia.
Ale ledwo weszła pod korony drzew, usłyszała ostre męskie głosy.
Trzech mężczyzn otoczyło starszego pana w eleganckim płaszczu. Jeden z nich szarpał jego torbę, a pozostali śmiali się złośliwie.
— Daj to, dziadku, po dobroci, bo zaraz będzie źle! — warknął jeden.
Lina zamarła. Wszystkie myśli o kolacji, o matce Toma — zniknęły. Został tylko gniew. Instynkt.
— Zostawcie go w spokoju! — krzyknęła. Jej głos był czysty i stanowczy, jak dźwięk dzwonu.
Zbirzy odwrócili się. Jeden z nich zmarszczył brwi, drugi zaśmiał się pogardliwie.
— A ty kto niby jesteś, księżniczko? Spadaj, póki możesz…
Dalszy ciąg w pierwszym komentarzu pod zdjęciem 👇👇👇 https://infokerjaya.com/archives/13664