Wydawnictwo Eperons-Ostrogi

Wydawnictwo Eperons-Ostrogi Wydawnictwo z pasją. Wydawnictwo Eperons-Ostrogi powstało w 2014 roku, z nastawieniem na humanistykę francuskojęzyczną i sztukę przekładu.

💪 Wydajemy mocne książki! 💪
📚 E-sklep: ostrogi.eu
📷 Instagram: instagram.com/wydawnictwo_eperons_ostrogi/
🔴 YouTube: youtube.com/
🎥 Tik-tok: tiktok.com/.ostrogi Wydajemy książki, bo wierzymy, że literatura to ta jedyna dziedzina, w której można powiedzieć wszystko, a zarazem nie można powiedzieć niczego, co krzywdziłoby kogokolwiek. W polu naszych zainteresowań po

zostaje zarówno literatura piękna, jak i esej, książki krytyczne, teoria i książki popularnonaukowe; książki – odważne próby. Obecnie wydaje przekłady z wszystkich języków obcych. Przestrzeń naszych zainteresowań nie ogranicza się jednak do literatury obcej i nauk humanistycznych. Interesują nas zarówno teksty teoretyczne, filozofia, teoria literatury, estetyka, religia, socjologia, ekonomia, i krytyczne, z gatunkiem eseistycznym, felietonem, wywiadem i reportażem na czele, przede wszystkim jednak te, które wyznacza i określa szeroko rozumiane przełamywanie granic języka oraz subiektywne doświadczenie pisma, jak choćby w przypadku transliteratury, anty-książek, tekstów anty-hermeneutycznych czy pasaży. Naszym celem jest przełamywanie tradycyjnych podziałów i wydawanie autorów z pasją i mocnym zacięciem. Wydawnictwo Eperons-Ostrogi
Tylko mocne strony literatury

A oto na scenę literatury wkracza z uśmiechem Don Juana Damian Koryl i „Stenty”! - O czym jest Twoja książka?Książka por...
16/10/2025

A oto na scenę literatury wkracza z uśmiechem Don Juana Damian Koryl i „Stenty”!

- O czym jest Twoja książka?
Książka porusza trzy zasadnicze kwestie:
1. Starości i jej odcieni, gdy czułość ukryta w człowieku może pojawić się w najtrudniejszym, najmniej spodziewanym momencie.
2. Stopniowego rozpadu relacji rodzinnych.
3. Bezbronności wobec uczuć, które wymuszają na nas reakcję lub przeciwnie – bierność. Bezbronności wobec technologii i świata oszustw, w które niekiedy rzuca nas samotność.
Powieść ukazuje świat z perspektywy paradoksów, wydarzeń nieoczywistych, często nierealnych. Narracja bywa przewrotna, jest rodzajem gry na emocjach czytelnika i bohaterów, a ten rodzaj gry bywa słodko-gorzki. Jak absurd. Jak opisać fascynację dojrzałego mężczyzny zafascynowanego własną synową. Czy jego świat o prostych liniach nie zaokrągli się na widok kobiecych piersi? Mieszkanie nie nabierze miękkości, a on sam w obliczu pragnień nie poczuje się skołowany?

- Jak wyglądał proces powstawania utworu?
Najlepsza jest zabawa wstydem. Sytuacjami, które niejeden wolałby zakopać w ogrodzie. Opisywanie kontrastów pomiędzy ludźmi i nierzadko idiotyzmów, których dokonują pod wpływem chwili. Groteska leży wszędzie – miło jest ją znaleźć i rozpostrzeć, w całości obnażyć.
Pomysł na książkę pojawił się, gdy 12 lat temu odwiedziłem dziadków w rodzinnym domu. Babcia siedziała w kuchni a dziadek smażył dla niej omlet. Wówczas w ich relacji zjawisko zapewne częste, choć dla mnie „do rozdziawienia gęby” niespodziewane. Potem pokazywałem im na aplikacji, następnie na niebie przelatującą Międzynarodową Stację Kosmiczną ISS. Byliśmy na balkonie tylko my w trójkę, a refleksyjność tamtej chwili do dziś wprawia mnie w zdumienie.
Nie pamiętam, jak długo pisałem. Pewnie dobre 2,5 roku. Połowę tego czasu zajęła mi redakcja i okiełznywanie chaosu. Do gotowości książka musi odleżeć swoje. Trzeba piec po to, aby jeść ze smakiem, a nie po to, żeby się poparzyć.
(większa część na fb)

- Jak wygląda Twój warsztat pisarski?
Składa się z biurka lub brzucha. Względnie nieduży brzuch umożliwia stabilność laptopa i niezbędny przepływ powietrza. Muzyka gra przeróżna, choć bez słów – słowa plączą się z tymi, które powinny znaleźć się w dziele. Piszę gdy tego potrzebuję, gdy ma to sens. Najlepiej przed południem, choć to nie reguła.
Dużo zapisuję w telefonie: pomysły, frazy, zdania. Jeśli fabuła wymaga zebrania materiału, czytam. Treści notatek rozrastają się, a wtedy trudno o poczucie kontroli. Myślę, że to co ma zostać w głowie, zostanie i wyjdzie podświadomie we właściwej chwili.

- Dla kogo jest ta książka?
Do wszystkich, którymi kieruje elementarna potrzeba czułości i zrozumienia.

- Co Cię inspiruje?
Absurd i komizm świata. Książki, artykuły, wydarzenia widziane na co dzień. Często rzeczy najbardziej błahe, których wagę odkrywamy po czasie. Detale, które potrafią przyćmić zdarzenia największego kalibru – śmierć, rozpacz, rozstanie. Podczas jednego pogrzebów, na których byłem cudowna była nieporadność grabarzy, a jeszcze cudowniejsza eksplozja tubki z pianką PUR przeznaczoną do uszczelnienia szczelin Tartaru.

- Skąd pomysł na tytuł książki?
Stenty to klucz do swobodnego przepływu. To redukcja ciśnienia, niwelowanie zatorów. To słowo implikuje także istnienie nieprawidłowości, choroby. Jeśli stent to rodzaj zbrojenia, który do czasu utrzymuje ciało w zdrowiu, w przypadku bloku/budynku/konstrukcji będzie to żelbeton. Woda przenika mury jak krew ciało. Życie/konstrukcja trwa, dopóki przez bohaterów przepływa czułość.

- Jak w „Przygotowaniu do powieści” pisze francuski teoretyk literatury Roland Barthes: „Każdy z nas, piszących, bezwarunkowo obiera sobie jakiegoś pisarza bądź pisarzy za ideał pisarki”. Idąc tym tropem zdradź, jakich Ty masz pisarskich idoli, o których myślisz albo którymi się inspirujesz? Co sprawia, że właśnie tych pisarzy wybierasz? Które dzieła literatury – klasycznej bądź współczesnej – korespondują z Twoim stylem czy charakterem pisma?

W moim przypadku przypomina to nawiązywanie relacji, kontaktów towarzyskich. Istnieją starzy przyjaciele, lecz pojawiają się na drodze fascynujące indywidua, przelotne romanse; pozbawione barier, quasi-przyjaźnie z biur, uliczne pozdrowienia czy konwenanse w sklepach. Przyjaciółmi są Hrabal, Topor, Nabokov. Dalecy, a gdy trzeba – bliscy. Nie można na nich poprzestać, trzeba poznawać ludzi. Lubię, gdy Portnoy Roth’a zabiera mnie na orgie, innym razem siedzę w pudełku z The Box Man Kōbō Abe i obserwuję. Mniej istotne znajomości szybko zapominam.

- Jakie znaczenie mają dla Ciebie opinie czytelników? Piszesz dla czytelników, dla jakiegoś „czytelnika wzorcowego”, by posłużyć się ideą Umberto Eco, czy nie myślisz o tym, piszesz dla siebie? A może dla kilku wybranych osób?

Z pewnością opinie mają ogromne znaczenie, lecz nie mam żadnego wzorca osobowego. Piszę, gdy uważam, że coś jest fascynujące, potrzebne i ważne. Piszę, żeby zaskoczyć samego siebie. Gdy w nakładających się na siebie, ścierających ze sobą zdarzeniach zauważam uśmiech, kiełkującą groteskę. To trzeba wtedy pokazać. Zdanie odbiorców zawsze wpływa na człowieka, ale nie może zmieniać tego, co chce się powiedzieć.

- Możesz przytoczyć jakieś anegdoty związane z tworzeniem tej książki?
Choćby sam fakt otrzymania „zeszytu wypróżnień” pisanego przez moją babcię. Od moich narodzin najbliższe tygodnie spędziła na wnikliwej obserwacji mojego małego ciała, wydawanych przez niego zapachów i dźwięków. Wszystko to zapisywała hasłowo, dzień po dniu. Widzę w tym rodzaj troski i zaangażowania. Ta krótka i fascynująca lektura miała w sobie taki ładunek emocji i lingwistycznych smaczków, że po prostu musiała zaistnieć w książce. Powstał w ten sposób krótki strumień świadomości. Taki niemy krzyk z drugiego końca istnienia 😉

- Odnosząc się do hasła reklamowego naszego wydawnictwa: Wydajemy mocne książki!, które jest parafrazą z Nietzschego, czym jest dla Ciebie „mocna” literatura, co stanowi i „mocy” literatury?

Siła literatury pojawia się po przeczytaniu pierwszej, frazy, zdania, akapitu. Jeśli wchodzimy w opowieść, ta chwila jest naszym zwycięstwem. Jeśli ta chwila pojawia się później i trwa, zwycięstwa rosną wykładniczo.

- Dlaczego chciałaś_eś wziąć udział w Nagrodzie Lierackiej Złotej Magdalence?
Z przyczyn oczywistych – jestem debiutantem i szukam swojego miejsca. To świetna rzecz, że pojawił się konkurs, w którym jury czyta manuskrypty. Pomijając pewną zabawną chaotyczność pierwszej edycji nagrody i przyjmowania wszystkiego – form, gatunków – braku (przynajmniej na razie) miejsc na podium czy wyróżnień, można popatrzeć na tę nagrodę, jak na obiecujący start z bloków nowego podmiotu na rynku. Podmiotu, który honoruje mniej znanych lub wcale nieznanych artystów.
A i owszem, 50 tysięcy, rzecz jasna, brzmi smacznie.

.com.pl .mr0z

A dziś przedstawiamy kolejny krótki wycinek kwestionariusza złotomagdalenkowego, tym razem autora z północy Polski, Grze...
15/10/2025

A dziś przedstawiamy kolejny krótki wycinek kwestionariusza złotomagdalenkowego, tym razem autora z północy Polski, Grzegorza Sroki, i jego utworu „Cześć, jestem Paweł”.

O czym jest Twoja książka?

Tematyka mojej książki to prawdziwe życie – jego codzienne problemy, emocje i myśli, które często zostają tylko w naszej głowie. Piszę o tym, co nas otacza, o rozmowach, które prowadzimy sami ze sobą. To również opowieść o mężczyźnie zmęczonym psychicznie – zmęczonym oceną innych i własnym spojrzeniem na siebie. To historia perfekcjonisty, który powoli odkrywa, że niedoskonałość też może być w porządku. Główne wątki skupiają się wokół życia sfrustrowanego człowieka, przechodzącego przez różne etapy swojego życia – dzieciństwo, młodość i dorosłość. Każdy z tych etapów coś w nim zmienia, czegoś uczy. To książka pokazująca, że słabość nie jest porażką – że można być słabym i to też jest część człowieczeństwa. To proza psychologiczna, momentami surowa, prawdziwa i brutalna,
a jednocześnie delikatna i poetycka. To opowieść o wewnętrznej walce między krzykiem „kurwa, już nie daję rady” a czułością – chwilą, gdy ten sam bohater tuli i całuje swoją żonę.

- Dlaczego piszesz?
Pisanie to dla mnie terapia i wolność jednocześnie. Pozwala mi uporządkować myśli, ale też zrozumieć siebie. Dzięki pisaniu potrafię patrzeć na świat z większym dystansem i czułością. Ta książka jest dla każdego, kto kiedykolwiek czuł się zagubiony. Dla ludzi, którzy myślą zbyt dużo i czują zbyt głęboko. Dla tych, którzy chcą zobaczyć, że nie trzeba być idealnym, by być wystarczającym.

- Jak wygląda Twój warsztat pisarski?
Zabawna historia związana z książką jest taka, że około dziewięćdziesiąt procent tekstu napisałem w pracy. Między spotkaniami, w przerwach, czasem na służbowym laptopie. Konkurs „Złota Magdalenka” znalazłem dopiero po napisaniu książki – nie on był motywacją, ale stał się okazją, by sprawdzić się wśród innych autorów.
com.pl .mr0z .monolit

I jak co dnia, i tak przez 20 dni prezentujemy Kwestionariusz konkursowy Złotej Magdalenki z Autorami i Autorkami, którz...
14/10/2025

I jak co dnia, i tak przez 20 dni prezentujemy Kwestionariusz konkursowy Złotej Magdalenki z Autorami i Autorkami, którzy wzięli udział w naszym Konkursie.

Dziś gościem jest Krzysztof Wacławiec, autor powieści „W pasie Oriona”, który mówi o sobie tak.

- O czym jest Twoja książka?

W pasie Oriona to historyczna i obyczajowa saga rodzinna z elementami magicznymi osadzona w nieodległych dziejach Śląska, oparta na wątkach biograficznych robotniczej rodziny z Rybnika. Losy trzech pokoleń bohaterów – syna, ojca i dziadka obejmują niemal cały burzliwy okres XX wieku. Różne przypadki – indywidualne, a także dotykające całych rodzin i społeczności lokalnych – prowadzą nieuchronnie do tego samego efektu kulturowego, do zderzenia tego, co własne i przyjazne, z tym, co obce i groźne. Mocne osadzenie lokalne i językowe postaci buduje ich autentyczność, a ich przeżycia pokrywają się z losami wielu mieszkańców regionu.

- Co sprawiło Ci w pisaniu największą trudność?

Dla mnie najtrudniejsze w pisaniu większych utworów, np. powieści czy dłuższych opowiadań, jest prowadzenie jednolitej narracji, powiązanie i zakończenie wszystkich wątków. Przedstawienie w sposób nienarzucający się głównego przekazu utworu.
Pomysł książki nosiłem w sobie od dziecka. Tak jak napisałem powyżej, jest ona oparta na historiach rodzinnych, nimi przesiąkłem do cna. Często mały epizod, jedno krótkie zdanie, wspomnienie staje u podstaw całego rozdziału. Tak było ze wspomnieniem Matki o tym, kiedy po raz pierwszy spotkała swojego ojca.
Samo pisanie powieści zajęło mi około jednego roku.
To zapewne skromnie, a może właśnie nieskromnie zabrzmi: książka „sama się napisała”, ewoluowała, zmieniała się i za moim pośrednictwem wylała na papier.
com.pl .mr0z .monolit

Aż trudno uwierzyć, ale to się naprawdę dzieje, a właściwie już stało. Zgadniecie co to?„Ôńskiygo razu Gregor Samsa ôbud...
14/10/2025

Aż trudno uwierzyć, ale to się naprawdę dzieje, a właściwie już stało. Zgadniecie co to?

„Ôńskiygo razu Gregor Samsa ôbudziōł sie ze srogich marōw i ôboczōł, iże sie zmienioł w masarnego chroboka. Leżoł na puklu twordym choby pancyrz, a jak podniōs trocha gowa, to uwidzioł swōj krōngły, brōnzowy, podzielōny ringami choby łuki bas, z kerego sztepdeka ślatuje drap. Mocka nogōw, patrzōnc na to, jake były wcześnij, blank cieńkie choby nudle, blikały mu bezradnie przed ślepiami.
„Co je zy mnōm louz?” – myśloł. To niy ma nocno mara. Jego izba, richtich jego, ino trocha mało izba ôd człowiyka, durś se
spokojnie bōł postrzōd sztyrych ścian, kere dobrze znoł. Nad stołym, na kerym rozpościyrała sie kolekcyjo tekstylnych toworōw – Samsa boł kōmiwojażyr – wisoł ôbroz, kery
sōm nieskorzyj wyciōngnoł z ilustrowanygo magazinu i wrazioł do eleganckiyj, złotyj rōmy. Ōbroz ukazywoł niyjako frela we futrzanyj czopce i we boa. Siydziała sztryng,
a ciynżko, futrzano mufka, w keryj cołkie jeji przedramie sie kryło, trzimała przed widzōma.
Nastympnie Gregor wejzdrzoł na ôkno, a posympno pogoda – słyszoł krople dyszczu, kere klupały ô fynsterbret ze ajzy - wprawioła go w ciynżko malinkōnijo”.

Premiera: Śląsk, Targi Książki w Katowicach, 7-9 listopada 2025.

Książka powstała dzięki współpracy i partnerstwu wyjątkowych osób i instytucji: .com.pl .monolit .mr0z

A dziś zamieszczamy kolejny kwestionariusz à la Marcel Proust kolejnego pisarza:Krzysztof Urban 12 lekcji nieistnienia -...
13/10/2025

A dziś zamieszczamy kolejny kwestionariusz à la Marcel Proust kolejnego pisarza:
Krzysztof Urban 12 lekcji nieistnienia

- O czym jest Twoja książka?

U Marka Nowakowskiego albo w scenach z życia u Hłaski, z pozornie zwykłego dialogu, zwyczajnych szczegółów wyłania się głęboka różnica światów i mentalności. Na wzór tych mistrzów próbowałem uchwycić momenty, w których codzienność pęka, ukazując coś głębszego – samotność, tęsknotę, niepokój. Ukazując – nie wielkimi zwrotami akcji, ale z napięciem, które rodzi się z drobnych gestów, spojrzeń, niedopowiedzeń. Gatunkowo to zbiór opowiadań z pogranicza realizmu i groteski, z elementami prozy poetyckiej. Tak wybrałem, bo chyba potrzebowałem uchwycić wieloznaczność doświadczeń, które nie dają się łatwo zaszufladkować.

- Dlaczego ją napisałeś_aś?

Szukanie odpowiedzi na to, jaki ja sam jestem. Moi bohaterowie, to osoby, które znałem i które chciałem zrozumieć, ale też przymierzyć się do tego, jak ja bym się zachował w ich sytuacji. Kontekst, o który pytasz… On jest nieustannie obecny, filtrowany przez przeszłość, ale jest to nieustanna przymiarka do: dlaczego w chwili obecnej jest tak jak jest? I kto wie, czy nie dlatego, że nie ma podręcznika nieistnienia. Nikt nie uczy, jak znikać. Nikt nie rozdaje ocen za to, ile siebie zostawisz w szafie, w garnku z zupą, w słowie „Ogród”.
- Jak wyglądał proces powstawania utworu?

Książka powstawała przez 20 lat. Opowiadania, które weszły do tomu, pisałem wciąż od nowa. Różne losy były tych tekstów. Najtrudniejsze? Pokazać jak rzeczy zwyczajne – łyżka, parapet, drabina, nasiona – zmieniają się w rekwizyty nieobecności. Po co? Być może właśnie dzięki nim, przez nie, mimo nich – coś zostaje. Nie w miejscu gdzie były, ale w miejscu gdzie bolało.

- Jak wygląda u Ciebie sam proces pisania utworów literackich?

Nigdy nie zaczynam od tytułów. One się zmieniają w zależności od dziania się. Pisanie, to eksperyment. Szukanie wciąż i wciąż nowych form wyrazu.

- Jak wygląda Twój warsztat pisarski?

Sześć lat temu stwierdziłem, że chcąc pisać „poważnie”, muszę się do tego przyłożyć poważnie. Wstaję o 4 rano, codziennie, i piszę przez co najmniej 4 godziny.

- Czy dostrzegasz jakieś punkty wspólne między obecnym utworem a np. Twoim debiutem? Czy piszesz – jak mówi filozof – podejmując zawsze jedną myśl, czy próbujesz swych sił i umiejętności w różnych gatunkach, formach, historiach?

To jest przepaść warsztatowa. Tak naprawdę, dopiero po 30 latach pisania, zrozumiałem czym jest literatura. A gatunki? Wciąż staram się pisać na nowo. Przełamywać swoje schematy. Jestem podejrzliwy wobec tego czego się nauczyłem. Czasem pamięć może być pięknie fałszywa.

- Jak w Przygotowaniu do powieści pisze francuski teoretyk literatury Roland Barthes: „Każdy z nas, piszących, bezwarunkowo obiera sobie jakiegoś pisarza bądź pisarzy za ideał pisarki”. Idąc tym tropem zdradź, jakich Ty masz pisarskich idoli, o których myślisz albo którymi się inspirujesz? Co sprawia, że właśnie tych pisarzy wybierasz? Które dzieła literatury – klasycznej bądź współczesnej – korespondują z Twoim stylem czy charakterem pisma?

Moim niedościgłym mistrzem jest Marquez i jego „Jesień patriarchy”. Styl? Trochę Kafki, Schulza.

- Jaką radę dałbyś początkującym autorom?

Kiedyś słuchałem wywiadu z Wiesławem Myśliwski. Powiedział, że najpierw trzeba żyć, a potem pisać. Miałem wrażenie, że mówi o mnie, ponieważ żyłem bardzo mocno: praca w wielu branżach – od robotniczej, przez informatyczne, do działacza kościelnego.
Jednak najważniejsze w pisaniu jest pisanie. Wciąż i od nowa. Codzienne. Kilka godzin. Bez tego nie wypracuje się warsztatu. Dobrych pomysłów jest pod dostatkiem – ma ich kilka miliardów ludzi. Ale wyhodowanie własnej rośliny, z samego siebie, to już sprawa nie z tego świata.

- Odnosząc się do hasła reklamowego naszego wydawnictwa: Wydajemy mocne książki!, które jest parafrazą z Nietzschego, czym jest dla Ciebie „mocna” literatura, co stanowi o „mocy” literatury?

„Mocna” literatura to taka, która nie daje spokoju. Nie musi krzyczeć – może szeptać, ale ten szept zostaje w człowieku na długo. Moc tkwi w prawdzie, nawet jeśli jest niewygodna, w języku, który nie jest ozdobą, lecz narzędziem odkrywania. Mocna literatura nie musi być efektowna – wystarczy, że jest uczciwa wobec siebie i czytelnika.

- Dlaczego chciałaś_eś wziąć udział w Nagrodzie Literackiej Złotej Magdalence?

Pojawiła się okazja, by zaprezentować się szerzej i pokazać swoje możliwości. No i byłem gotów „literacko” choć wcześnie również miewałem takie odczucia.
com.pl .mr0z www.zlotamagdalenka.pl

A oto trzeci, spolszczony i na potrzeby naszej magdalenkowej zabawy Kwestionariusz Prousta… Karolina Kaczyńska-Piwko „Mo...
12/10/2025

A oto trzeci, spolszczony i na potrzeby naszej magdalenkowej zabawy Kwestionariusz Prousta…

Karolina Kaczyńska-Piwko „Moja współlokatorka
Śmierć”

- O czym jest Twoja książka?

To opowieść o Śmierci, która pewnego dnia wprowadza się czterdziestoletniej kobiety bez zapytania o to, czy może.
Grzebie w szafach właścicielki mieszkania, pije z jej kubka, przywłaszcza sobie klapki i swetry, towarzyszy w wycieczkach do ciotki na wieś, podlewa kwiatki, rozdaje ciastka sąsiadom i zadaje bezpośrednie pytania o miłość, marzenia i plany; sprząta w lodówce, zmienia ustawienia mebli i wymusza dopisanie do aktu notarialnego. Zdarza się, że zaprasza gości albo ceruje skarpety.
Opowiada o śmierci Kafki, o Malczewskim i jego umieraniu, o Hemingway’u i o tym, że najtrudniej jej patrzeć na odchodzenie dzieci i zwierząt. I o tym, że bywa blisko w najbardziej łagodnych i dobrych momentach, które nigdy nie kojarzą się z ostatecznym.
O Śmierci, która towarzyszy, ale nie zabiera od razu, która bywa bardzo samotna, ale też celna w uwagach, nieporadna, zabawna i lekko złośliwa – zawsze trafnie.
To historia o Śmierci, która zawsze najwięcej wspólnego ma z życiem, osnuta trochę na absurdzie, trochę na humoresce typu noir, a trochę na refleksji, co właściwie oznacza być żywym i jak to się ma do wyrzucania cekinowych bluzek i jogurtu po terminie.

O tym, że Śmierć bywa dużo bardziej ludzka niż my sami. Nie tylko wtedy, kiedy zakłada nasze ubrania.

- Dlaczego ją napisałeś_aś?

Nie wiem, to jedyna uczciwa odpowiedź. Pewnego dnia po prostu do mnie przyszła i nie mogło się to skończyć inaczej.
Jest zakotwiczona na tym, co współczesne, bo to Śmierć tych czasów, z Malczewskim w muzeum, planerami na każdą dziedzinę życia, kredytami na mieszkanie i pionowymi odkurzaczami, to Śmierć naszej generacji, musi mieć wygodny dom, żeby być wiarygodną, kiedy domaga się dopisania do aktu notarialnego.

- Jak wyglądał proces powstawania utworu?

Najtrudniejsze jest... przeżyć. Nie zapomnieć o jedzeniu, praniu i wszystkim, co organizuje codzienność, a regularnie mi to zanika. Najlepsze? Kiedy czytam po skończeniu to, co napisałam i dziwię się, za każdym razem, to żadna kokieteria, a autentyczny wytrzeszcz, że jednak jest o czymś, co i dla mnie jest ważne.

- Jak pojawił się pomysł na tę książkę?

Same przychodzą, nie znoszą sprzeciwu. Tu było dokładnie tak samo. Może wybrała ten moment, bo właśnie odchodziły moje dwa wiekowe koty? Nie mam pojęcia, ale kłamstwem byłoby mówienie, że to wymyśliłam. Wymyślanie to proces, a ja po prostu nie uciekam do tego, co samo domaga się wyjścia.

- Ile czasu zajęło Ci pisanie?

Dwa tygodnie, ciut więcej, szesnaście dni pisania po kilkanaście godzin na dobę.

- Czy coś zmieniało się w trakcie? Kiedy poczułeś_aś, że książka jest gotowa?

Jakkolwiek to zabrzmi – sama zdecydowała, że to już. Ja jestem tylko wyrobnikiem tego, co tłoczy się i próbuje wydostać.

- Jak wygląda u Ciebie sam proces pisania utworów literackich?

Zerkam czasami z zazdrością na tych, którzy pisząc tworzą plany i drabinki, kreślą schematy i wiedzą dokładnie, co się wydarzy. Tylko czasami. Nie umiem. Choćbym chciała, nie umiem. To nie ja wyznaczam tory, nie jestem od kreowania czegokolwiek. Jestem wyrobnikiem. Samo się nawarstwia, samo szuka ujścia, żadnych romantycznych zamyśleń, bo trzeba napisać. Żadnego szukania. Natchnienia? Nic z tego. Nie da się tego w żaden sposób wyodrębnić. To nieustannie rozszerzona źrenica, nieustanne skraplanie, taniec żurawia na pustej łące.
Żadnego planu. Człowiek jako istota na wskroś biologiczna miewa parcie na pęcherz, ja dodatkowo mam parcie na słowa, nijak nie da się z tym nic zrobić, to niepodległe. Kompulsywne, nie znoszące sprzeciwu. Rwące i nagłe. Mało to wzniosłe, a jednocześnie bliskie tak bardzo do pożądania, które też odbiera jasność i oddech. Dobrze, że jest. Dobrze, że jest jak odruch, jak fizjologia, przynajmniej nie trzeba poddawać w dyskusję sensu. Jest. I pięknie.

- Co Cię inspiruje?

Jestem plastykiem, snycerzem, fotografem – to z wykształcenia, a do tego niedoszłym kryminologiem i przyszłym (za chwil kilka) zielarzem fitoterapeutą. Czytam jak szarańcza. Wszystko to uczy, przenika, zmienia tkanki, zostaje w krwiobiegu. Dla wszystkiego, co mnie zachwyca i co przeraża, bo i tak bywa, mam masę pokory. Ulubionych bodźców nie sposób wymienić, to nie zawsze są miłości ponad, ale to trochę jak z ludźmi, relacje uczą więcej niż chcemy to przyznać, tak samo jest z tym, co inspiruje. Wyznaję kult dziwienia się światu z nieustannie i z naiwnością, może więc te wszelkie inspiracje to uważność?

- Jakie są największe wyzwania związane z byciem pisarzem?

Przeżyć, mimo że brzmi to na wyrost dramatycznie. Pisanie z mojej perspektywy to rodzaj syndromu sztokholmskiego na który nie mam większego wpływu. Satysfakcja? Bywa, ale widujemy się rzadko. Doceniam ją, to jasne, ale nie daję się jej na długo rozgościć. Jestem dla siebie surowa; głównie dlatego, że muszę być też ogromnie czuła i wyrozumiała, to nieustanny balans, nad którym nie warto się zbyt często pochylać, żeby nie oszaleć. Nie częściej, niż to faktycznie niezbędne. To dziwne zajęcie: opowiadasz historie z Twojej głowy i jednocześnie musisz bardzo twardo stać na ziemi, żeby móc opowiadać kolejne.

- Jak w Przygotowaniu do powieści pisze francuski teoretyk literatury Roland Barthes: „Każdy z nas, piszących, bezwarunkowo obiera sobie jakiegoś pisarza bądź pisarzy za ideał pisarki”. Idąc tym tropem zdradź, jakich Ty masz pisarskich idoli, o których myślisz albo którymi się inspirujesz? Co sprawia, że właśnie tych pisarzy wybierasz? Które dzieła literatury – klasycznej bądź współczesnej – korespondują z Twoim stylem czy charakterem pisma?

Nie jestem w stanie wskazać idola. Nie dlatego, że ich brakuje, tylko dlatego, że jest ich zbyt wielu. To jak koło zamachowe, które zmienia kolor w danym momencie życia i zmienia prowadzenie. Cenię wielu, wymieniając jednym tchem w losowej kolejności: Kafka, Dostojewski, Pilch, Proust, Joyce, Myskova, Szczygieł, Bataille, Faulkner, Lem, Marquez, Żulczyk, Derrida,Tyrmand, Miłosz, Velikić, Steinbeck, Mrożek... I tak dalej, i tak dalej. Czemu to oni zatrzymują mnie bardziej? Chyba głównie dlatego, że operują bliskim mi językiem i zostawiają mnie z niewygodą, której szukam w literaturze. Czy jest mi do kogoś z nich blisko? Pewnie czytelnik byłby w stanie wykazać to z całą pewnością, ja sama nie podejmuję nawet próby, to zawsze karkołomne

- Jaką radę dałbyś początkującym autorom?

Nie jestem chyba odpowiednią osobą do udzielania rad, choćby przez wzgląd na to, jak wygląda moje pisanie i cały proces. Trudno tłumaczyć komuś mój własny chaos. Z całą pewnością mogę jednak powiedzieć, że pisać, pisać, czytać, znów pisać i znów czytać. Innej drogi nie ma.

- Odnosząc się do hasła reklamowego naszego wydawnictwa: Wydajemy mocne książki!, które jest parafrazą z Nietzschego, czym jest dla Ciebie „mocna” literatura, co stanowi i „mocy” literatury?

- Moc literatury to ilość niepokoju, niewygody, dyskomfortu, jaki po sobie zostawia. Po przeczytaniu możesz nie pamiętać szczegółów, pogubić niuanse, nawet imiona bohaterów, ale jeśli zostają w Tobie emocje jak drzazga i pamiętasz je po wielu tygodniach, to znaczy, że moc Cię dotknęła. Zresztą, to jedyny sens czytania: pytania, z którymi potem musisz sobie poradzić sam.

- Dlaczego chciałaś_eś wziąć udział w Nagrodzie Lierackiej Złotej Magdalence?

Niewiele jest polskich konkursów, wydawnictw zresztą też, które nie zakładają konkretnej formy i gatunku, co takim jak ja odcina szanse już na etapie ogłoszenia. Mimo że piszę głównie prozę, to nie jest to z reguły typowa fabuła, której, nie oszukujmy się, na polskim rynku nie jest najłatwiej. Złota Magdalenka pozwala na tę wolność, na wszelkie eksperymentalne wycieczki i tematyki – oczywistym było dla mnie to, że wezmę w niej udział. Nie tylko z powodu, który powoduje każdym piszącym i płacącym rachunki, ale też dlatego, że to szansa na spotkanie wielu takich jak ja, którzy wymykają się granicom gatunkowym i chodzą sobie po ich skrajach.

.com.pl .mr0z .monolit

A oto przed Państwem Christian Kracht, Autor, którego powieść „Eurotrasch” wydamy już za chwilę, a który jest nowym pret...
11/10/2025

A oto przed Państwem Christian Kracht, Autor, którego powieść „Eurotrasch” wydamy już za chwilę, a który jest nowym pretendentem do Nagrody Nobla.
Kracht to szwajcarski pisarz urodzony w 1966 roku, były korespondent „Der Spiegel” w Indiach, autor wielu znanych powieści, nominowany w tym roku do Nagrody Bookera.
W ostatnich dniach - cyt. za GW - stał się jednym z nowych, fetowanych przez prasę niemieckojęzyczną, kandydatów do nagrody.

Kracht, którego polski czytelnik może znać m.in. dzięki wydanej powieści „Umarli” (tłum. Ryszard Wojnakowski) w 2012 roku został – na łamach „Der Spiegel” – oskarżony o sympatyzowanie ze skrajną prawicą. W obronie pisarza stanęła m.in. Elfride Jelinek.
Jego najsłynniejszą powieścią jest przełożone na niemal trzydzieści języków „Imperium”. To fikcja z niefikcyjnym bohaterem – niemieckim pisarzem Augustem Engelhardtem, który na początku XX wieku założył zakon w Nowej Gwinei Niemieckiej (dziś część Papui Nowej Gwinei). Podobnie jak w przypadku większości powieści Krachta, „Imperium” jest pastiszem biograficznych opowieści o europejskich „odkrywcach”.

U nas ukaże się nominowana do Bookera w 2025 r. powieść „Eurotrasch”.

Tłumaczenie: Ryszard Wojnakowski
Premiera: grudzień/styczeń 2025
christiankracht .com.pl

A oto kolejny Autor_i_Autorka, którzy przeszli dalej w Konkursie Nagrody Złotej Magdalenki, a mianowicie Igor Jarek i Ju...
11/10/2025

A oto kolejny Autor_i_Autorka, którzy przeszli dalej w Konkursie Nagrody Złotej Magdalenki, a mianowicie Igor Jarek i Judyta Sosna. Przyjmijcie ich serdecznie, bo wspólnie wykonali dobrą robotę: komiks, który jakimś cudem jeszcze nie został opublikowany. W ich przypadku nasz mały Kwestionariusz Prousta nieco się powiększył, ale warto posłuchać, co mają do powiedzenia o sztuce pisania i rysowania. Zapraszamy!

Igor Jarek, Judyta Sosna Garry Barry kontra Księżycowy Człowiek

- O czym jest Twoja książka?

JS i IJ: Nasza książka jest komiksem, w którym główny bohater, tytułowy Garry Barry zmaga się z codziennością (praca na kopalni, problemy rodzinne, depresja i leczenie jej alkoholem) przy okazji tocząc „walkę” z tajemniczym Księżycowym Człowiekiem, który być może utożsamia nasze najgłębsze lęki. Nie jest to jednak typowa opowieść „superhero” a wykorzystanie jej konwencji, by za jej pomocą opisać pewien fragment naszego życia.

- Dlaczego ją napisałeś_aś?

JS i IJ: Naszym planem było opowiedzenie historii młodego człowieka wchodzącego w dorosłość, w jak nam się wydaje interesujący sposób.

- Co było najtrudniejsze, a co sprawiło Ci największą satysfakcję podczas pisania?

IJ: Jako scenarzyście najtrudniejsze było dla mnie stworzenie zwykłej historii, którą dobrze by się czytało. Rzadko jestem zadowolony z tego co piszę i odczuwam wielką ulgę gdy mam ten proces już za sobą.

JS: Największą trudność sprawiło mi tak naprawdę połączenie pracy zawodowej (jestem grafikiem w firmie tworzącej gry na urządzenia mobilne) z tym pochłaniającym mnóstwo czasu projektem. Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie ale największą satysfakcję przyniósł mi moment gdy „dowiozłam” ten projekt do końca.

- Jak wygląda Twój warsztat pisarski?

IJ: Piszę od rana do popołudnia z przerwami na obowiązki domowe.
Moim biurem jest stół w kuchni.
Nie słucham muzyki gdy piszę ale nie wymagam ciszy wokół siebie.
Zapisuję notatki na telefonie, staram się nie robić sobie wielu przerw poza tymi, o których mówiłem wcześniej.
JS: Rysuje po pracy, a że pracuje zdalnie to nawet nie muszę wstawać od biurka. Podczas rysowania słucham podcastów.
Na wyciągnięcie ręki mam swoją biblioteczkę komiksów, które służą mi czasami za inspirację.

- Jakie są największe wyzwania związane z byciem pisarzem?

IJ: Myślę, że w pracy pisarza najważniejsze jest stworzenie swojego języka ponieważ wtedy pisanie jest troszkę łatwiejsze.
JS: Wypracowanie własnego stylu ale też nie zakopanie się w tym co wystarczające i bezpieczne.

- Skąd pomysł na tytuł książki?

IJ: Co do Garrego Barrego to sam już nie wiem. A Księżycowego Człowieka wziąłem z wiersza Seamusa Heaney'a „Zbyteczne Dziecko”.

- Jak w Przygotowaniu do powieści pisze francuski teoretyk literatury Roland Barthes: „Każdy z nas, piszących, bezwarunkowo obiera sobie jakiegoś pisarza bądź pisarzy za ideał pisarki”. Idąc tym tropem zdradź, jakich Ty masz pisarskich idoli, o których myślisz albo którymi się inspirujesz? Co sprawia, że właśnie tych pisarzy wybierasz? Które dzieła literatury – klasycznej bądź współczesnej – korespondują z Twoim stylem czy charakterem pisma?

IJ: Uważam, że jedną z większych frajd jakie daje czytanie to próba odgadnięcia tego, czym inspirował się albo kogo sobie wziął za ideał dany pisarz.
Dlatego w swoim przypadku nie chciałbym tej zabaw odbierać potencjalnym czytelnikom naszej twórczości.
JS: A ja zdradzę parę nazwisk: Daniel Clowes, Charles Burns, David B.

- Czy uważasz, że Twój styl lub sposób pisania ewoluował?

IJ: Nie wiem czy ewolucja to dobre słowo.
Może bardziej dorasta ze mną?
JS: Oczywiście, bez poczucia, że jest się w tym coraz lepszym, nie ma sensu i całej zabawy.

- Jakie masz plany na przyszłość jako autor_ka?

IJ: Od kilku lat pracuje nad kolejną powieścią.
Kilka dni temu na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi odebraliśmy z Judytą Grand Prix za projekt publikacji komiksowej. Nie pozostaje mi więc nic innego jak dokończyć scenariusz do „Daisyville”.
Niedawno też, po kilku latach, ukończyłem razem z reżyserem Kordianem Kądzielą scenariusz do adaptacji jednego z opowiadań z mojej książki „Halny”. Zdjęcia ruszają na wiosnę przyszłego roku.

- Jaką radę dałbyś początkującym autorom?

IJ: Żeby przede wszystkim czytać, czytać, czytać i jeszcze pięć razy czytać a dopiero potem zabrać się za pisanie. I to tylko wtedy gdy czuje się do tego przymus.
Pisanie to też całkiem normalna robota i nie należy jej mitologizować: nie ma więc weny tylko lepsze bądź gorsze dni.
Robota, której jednak skutki są czasami widoczne dopiero po kilku latach.
A czasami wcale.
Trzeba więc pisząc pamiętać, że to bardzo często jest zajęcie, a bardzo rzadko coś z czego można się utrzymać.

JS: Rysować, rysować i jeszcze raz rysować. Opanować podstawy rysunku, cień, światło bryłę, bo one są niezbędnym fundamentem na wypracowanie własnego stylu. I rysować dla siebie, bo praca nad albumem komiksowym to długi proces, pełen kryzysów, przez który najłatwiej przebrnąć, nie udając kogoś innego.

- Dlaczego chciałaś_eś wziąć udział w Nagrodzie Lierackiej Złotej Magdalence?

IJ: Ponieważ tylko w ten sposób uda nam się wydać ten komiks.
JS: Żeby się sprawdzić i dodać sobie motywacji do dalszego działania.

.com.pl .mr0z .monolit .jarek

Adres

Racławicka 47/12
Kraków
30-012

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Wydawnictwo Eperons-Ostrogi umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Wydawnictwo Eperons-Ostrogi:

Udostępnij

Our Story

Krakowsko-paryskie wydawnictwo z pasją. Wydajemy książki, bo wierzymy, że literatura to ta jedyna dziedzina, w której można powiedzieć wszystko. W polu naszych zainteresowań pozostaje zarówno literatura piękna, jak i esej, książki krytyczne, teoria i książki popularnonaukowe. Książki – odważne próby.