11/10/2025                                                                            
                                    
                                                                            
                                            "— A dokąd to się wybierasz z tą walizką? I kto teraz będzie się nami zajmować?! — wybuchł mężczyzna, dostrzegając mój zdecydowany wzrok...
Klara obudziła się jak zwykle o wpół do siódmej, bez budzika, bez spóźnienia. Świt dopiero zaczynał rozjaśniać niebo nad Frankfurtem, a mieszkanie już zdawało się czegoś domagać. Ekspres do kawy zamruczał znajomo, wypełniając kuchnię zapachem świeżo parzonej kawy. Z przyzwyczajenia sięgnęła po trzy filiżanki — dla siebie, męża i teściowej.
Daniel rzadko wstawał przed jedenastą. Beatrycze, jego matka, pojawiła się przy stole z typowym, krytycznym wyrazem twarzy.
— Znowu owsianka? — mruknęła, siadając. — Kiedyś gospodynie umiały gotować: naleśniki, kluski, wypieki…
Klara w milczeniu mieszała owsiankę, bez odpowiedzi. Beatrycze wprowadziła się do nich pół roku temu — niby tymczasowo. Sprzedała swoje mieszkanie, pojechała z koleżankami na rejs, a po powrocie urządziła się w salonie młodego małżeństwa. Mieszkanie odziedziczył Daniel po dziadku, ale cały ciężar utrzymania spoczywał na Klarze.
— Dzień dobry, mamo — powiedział Daniel, ziewając, pojawiając się w drzwiach w pogniecionej koszulce.
— Synku! — rozpromieniła się Beatrycze. — Chodź, nałożę ci owsianki. Klara, zrób mu mocniejszą kawę.
Klara nalała kawę i postawiła przed Danielem. Ten nawet nie oderwał wzroku od telefonu.
— Masz dziś jakąś rozmowę o pracę? — zapytała cicho.
— Nie dzisiaj. Może jutro. Albo pojutrze. Same głupoty w ogłoszeniach.
Pół roku wcześniej rzucił pracę menedżera, twierdząc, że szef to tyran, a współpracownicy toksyczni. Obiecał, że znajdzie coś lepszego w miesiąc. Miesiąc zamienił się w dwa, potem trzy… Teraz całe dnie spędzał na kanapie, grając i oglądając filmiki.
— Kończą nam się pieniądze — powiedziała Klara.
— Ale przecież ty pracujesz — wzruszył ramionami. — Masz pensję.
— Na pół etatu. Ledwo starcza na podstawowe rzeczy.
— Przetrwamy. Wkrótce coś znajdę.
Beatrycze przytaknęła:
— Ma rację. Nie można łapać pierwszej lepszej pracy. Jesteś wykształcony, mądry. Należy ci się coś porządnego.
Klara dopiła kawę i zaczęła sprzątać ze stołu. Brudne naczynia z wczoraj wciąż stały w zlewie — jak zwykle nikt ich nie ruszył. Włączyła wodę i mechanicznie zaczęła zmywać.
— A propos, — dodała Beatrycze, — ten barszcz wczoraj był kwaśny. Pewnie śmietana była zepsuta.
— Była świeża — szepnęła Klara.
— Całą noc mnie skręcało. Powinnaś lepiej sprawdzać produkty.
Praca w osiedlowej bibliotece dawała Klarze cztery godziny spokoju dziennie. Tam panowała cisza, były książki i mili czytelnicy. Pensja niewielka, ale pewna. W drodze powrotnej zawsze wpadała do sklepu po zakupy na kolację.
W domu — bez zmian. Daniel na kanapie, Beatrycze komentuje wiadomości z fotela.
— Synku, pewnie zgłodniałeś — zauważyła, gdy Klara weszła z siatkami. — Obiadku nie było, bo żona w pracy.
Klara rozpakowała: mięso, ziemniaki, warzywa — klasyczny zestaw.
— Może zrobisz mielone? Daniel je uwielbia. I tej sałatki już nie rób, znudziła się.
— Jaką sałatkę pani woli? — zapytała Klara.
— Nie wiem, jakąś smaczną. Ty jesteś gospodynią, ty zdecyduj.
Zabrała się do pracy. Pokroiła mięso, cebulę, wyrobiła farsz. Rozgrzała patelnię. Beatrycze co chwilę zaglądała do kuchni, rzucając „rady”:
— Zmniejsz ogień — przypali się. Posól bardziej — bez smaku będzie.
— Niech pani sama doprawi, jeśli coś nie pasuje — odparła spokojnie Klara.
— Prawdziwa gospodyni powinna robić dobrze od razu, a nie poprawiać.
Jedli jak zawsze w salonie, przed telewizorem. Daniel nawet nie oderwał wzroku od ekranu.
— Może być — oceniła Beatrycze. — Ale mięso trochę twarde. Następnym razem lepiej duś.
Klara skończyła w milczeniu, posprzątała ze stołu, umyła naczynia. Mąż i teściowa zostali przy serialu.
— Klara, nastaw wodę — zawołał Daniel. — I przynieś ciastka.
Zaparzyła herbatę, ułożyła ciastka na tacy, podała im.
— Dziękuję — rzuciła Beatrycze. — A dżem gdzie? Do herbaty byłby idealny.
— Nie mamy.
— Jak to nie ma? Czemu nie kupiłaś? A miód?
— Nie zdążyłam.
— Gospodyni musi przewidywać. Jak chcesz prowadzić dom, skoro nie dbasz o podstawy?
Klara usiadła w fotelu, wzięła książkę. Trudno się było skupić — telewizor dudnił. W mieszkaniu nie było już ani jednego cichego kąta: salon należał do Beatrycze, kuchnia była mikroskopijna, sypialnia — wspólna.
— A tak przy okazji, jutro zapłać za internet — przypomniał sobie Daniel. — I za media też. Przyszły rachunki.
— Dobrze.
Wszystkie opłaty zawsze były na głowie Klary — prąd, woda, gaz, telefon. Logiczne, przecież to ona pracowała. Daniel wciąż „szukał okazji”. Zasiłku nie załatwił — raz zapomniał dokumentów, raz była kolejka, a potem już mu się nie chciało. Minęło pół roku — ani grosza z pomocy.
— Jutro mam rozmowę o pracę — oznajmił wieczorem.
— Gdzie? — zapytała Klara, lekko się ożywiając...
(ciąg dalszy w komentarzu 👇👇👇) https://aanlive.com/archives/15556 "