Różowy

Różowy Znajdź najświeższe wiadomości z najważniejszych artykułów, pogody, polityki i nie tylko.

💟
14/10/2025

💟

Ostatnia chemioterapia się skończyła 🎉Pokonałem raka 💪 ✨  Zasługuję dziś na wielkie życzenia urodzinowe 💔
14/10/2025

Ostatnia chemioterapia się skończyła 🎉
Pokonałem raka 💪 ✨
Zasługuję dziś na wielkie życzenia urodzinowe 💔

Dzisiaj są moje urodziny, a ponieważ jestem brzydka, nikt nie życzył mi wszystkiego najlepszego 😓
14/10/2025

Dzisiaj są moje urodziny, a ponieważ jestem brzydka, nikt nie życzył mi wszystkiego najlepszego 😓

Ostatniego dnia leczenia pokonałem raka. 💙 💝 bogowie, dziękuję 💙 💝 …
14/10/2025

Ostatniego dnia leczenia pokonałem raka. 💙 💝 bogowie, dziękuję 💙 💝 …

"— Znowu nakrzyczałeś na mojego syna, bo hałasował? To MOJE dziecko i MÓJ dom! Spakuj swoje rzeczy, twoje „wychowanie” s...
14/10/2025

"— Znowu nakrzyczałeś na mojego syna, bo hałasował? To MOJE dziecko i MÓJ dom! Spakuj swoje rzeczy, twoje „wychowanie” się tu skończyło!

— Możesz trochę ciszej? Pęka mi głowa.

Głos Daniela z salonu nie był głośny, ale brzmiała w nim ta lodowata nuta, od której Klarze ścisnęło się coś w żołądku. Zastygła z nożem nad deską do krojenia, nasłuchując. W kuchni pachniało smażoną cebulą i domowym ciepłem. Z pokoju dziecka dochodził wesoły łoskot — jej siedmioletni syn Tom budował z klocków wieże, które z hukiem się waliły i znów wznosiły. Zwykły wieczór. A raczej to, co jeszcze niedawno wydawało się zwykłym wieczorem.

Daniel wszedł do kuchni — wysoki, szczupły, w idealnie czystej koszulce domowej. Otarł dłonie o kuchenny ręcznik, choć były całkiem suche. Ten gest był jego znakiem firmowym — potrzeba kontroli nad wszystkim.

— Klar, znowu wszystko porozrzucał. Cały pokój w plastiku. I ten hałas... nie da się skupić.

— Dan, on się tylko bawi, — odparła spokojnie Klara, starając się, by jej głos brzmiał łagodnie. — Ma siedem lat. Dzieci się bawią. Czasem głośno.

— Można bawić się inaczej, — otworzył lodówkę, wyjął butelkę wody. — Trzeba od małego uczyć porządku. Porządek w rzeczach to porządek w głowie.

Po plecach Klary przeszedł dreszcz irytacji. „Porządek w głowie”. Mówił o jej małym synku jak o kadetcie na placu apelowym. Jeszcze niedawno jego uwagi wydawały się jej przejawem troski, teraz brzmiały jak nadzór.

— To nie kadet. To dziecko. I po prostu buduje zamek, — powiedziała sucho.

— Ten „zamek” wali się co pięć minut z takim hałasem, jakby sąsiedzi robili remont, — odrzekł spokojnie, popijając wodę. — Mówię tylko, że trzeba go przyzwyczajać do porządku. Skończyłeś się bawić — posprzątaj. Chcesz się bawić — rób to tak, by nie przeszkadzać innym. To podstawowe zasady wspólnego życia.

Słowo „wspólnego” zabrzmiało ostro. Daniel wypowiedział je tak, jakby miał równe prawa do wychowania Toma. Jakby nie był tylko mężczyzną, który pojawił się w ich życiu pół roku temu, ale ojcem.

— Sama nauczę go wszystkiego, co trzeba, — ucięła Klara. — I przede wszystkim tego, że w domu można się śmiać, hałasować i zrzucać zabawki. Bo to jego dom.

Daniel odstawił butelkę na stół. Jego twarz pozostała spokojna, ale w oczach pojawił się ten cień wyższości, który zawsze ją doprowadzał do szału.

— Jesteś zbyt pobłażliwa. Wyrośnie z niego niedojrzały człowiek, który nie liczy się z innymi. Ja tylko chcę pomóc. Zrobić z niego mężczyznę.

— Prawdziwy mężczyzna, Dan, to nie ten, który boi się upuścić klocek, — powiedziała cicho. — Nie rób z niego żołnierza.

Nie odpowiedział. Tylko spojrzał na nią długo, ciężko, z wyrazem mówiącym: „Jesteś kobietą, nie rozumiesz.” Potem odwrócił się i wyszedł. Po chwili z pokoju dziecka dobiegł jego spokojny, ale chłodny głos:

— Tom, chodź, posprzątamy wszystko do pudełka. Czas zabawy minął.

Klara ścisnęła nóż w dłoni. Hałas ucichł. Zapanowała przytłaczająca cisza. Spojrzała w korytarz — Tom, ze spuszczoną głową, grzecznie wkładał klocki do pudełka pod czujnym spojrzeniem Daniela. Na twarzy chłopca nie było już radości — tylko zmieszanie i żal. W tej chwili Klara zrozumiała, że spokój jej domu właśnie pękł po raz pierwszy.

— Tom, czas minął. Bajki się skończyły.

Była sobota, dziewiąta rano — ich ulubiony czas: piżamy do południa, leniwe śniadanie, bajki bez końca. Ale teraz ich poranki miały zegar — Daniela. Stał przy telewizorze z pilotem w dłoni, jak strażnik przy włączniku.

— No Dan, jeszcze pięć minut! Teraz jest najciekawsze! — chłopiec nawet się nie odwrócił.

Klik. Ekran zgasł.

— Umowa to umowa, — powiedział Daniel, patrząc na Klarę, która weszła z filiżanką kawy. — Jedna godzina rano w weekendy. Godzina minęła. Mężczyzna musi dotrzymywać słowa.

Klara odstawiła filiżankę. Zapach kawy zmieszał się z zapachem ozonu od wyłączonego ekranu.

— To tylko bajki, Dan. Jakie umowy? To dziecko.

— Właśnie dlatego musi rozumieć granice. Inaczej wyrośnie na kogoś, dla kogo zasady nie istnieją.

Jego logika była nienaganna — i bezduszna. Zamieniał ich życie w zestaw przepisów i paragrafów.

Zabawki — tylko na dywanie. Jeden klocek poza nim — „naruszenie porządku”. Kolacja o 19:30. Spóźniłeś się umyć ręce — jesz zimne. Każdego dnia pojawiał się nowy paragraf w jego cichym regulaminie.

— Chcę, żeby mój syn mógł spokojnie obejrzeć bajki, — powiedziała cicho Klara. Tom siedział na kanapie, skulony, patrzył w podłogę. — Zamieniasz dom w koszary.

— Wprowadzam dyscyplinę, — odparł. — A ty podważasz mój autorytet. Musimy być zgodni.

— To bądź zgodny ze mną! — jej głos zabrzmiał ostro. — Zrozum, że nie możesz odbierać dziecku dzieciństwa dla swoich wyobrażeń o „męskości”.

— A ty nie możesz spełniać każdego jego kaprysu. Dziś — pięć minut bajek, jutro — nie będzie chciał odrabiać lekcji. Wszystko zaczyna się od drobiazgów.

Powiedział to tonem człowieka, który wierzy w swoje posłannictwo. Dyskusje z nim były jak rozmowy ze ścianą — gładką, zimną, nieprzeniknioną.

— Skoro złamał umowę, — zwrócił się do Toma, — spacer dziś odwołany. Zostaniesz w domu i pomyślisz o swoim zachowaniu.

Klara zamilkła. Między nimi wyrósł niewidzialny mur — równy, idealny, zbudowany jego rękami. Mur, który trzeba było zburzyć.

Wtorkowy wieczór. Klara rozpakowywała zakupy w kuchni, układając kasze i warzywa na półkach. Tom siedział w salonie i oglądał stary film animowany o niezdarnych rycerzach. Daniel był w sypialni, odpowiadał na maile. W mieszkaniu panowała cisza — idealna, sterylna, taka, jaką lubił.

I nagle cisza pękła.

Rozległ się dziecięcy śmiech — szczery, zaraźliwy, wolny. Tom śmiał się całym sobą, z nogami w powietrzu i łzami radości w oczach.

Klara zamarła z paczką makaronu w dłoniach i uśmiechnęła się. Już zapomniała, jak pięknie śmieje się jej syn.

Ale uśmiech zgasł, gdy usłyszała ciężkie kroki z sypialni.

Daniel wypadł jak burza. Jego twarz była wykrzywiona gniewem. Bez słowa przeszedł przez pokój i wyrwał wtyczkę telewizora z gniazdka. Ekran zgasł.

— Co tu się dzieje?! — warknął. To nie był już ton „wychowawcy”, ale czysta wściekłość. — Ile razy mówiłem, żebyś był cicho?! Nie możesz po prostu siedzieć spokojnie?!

Tom podniósł wzrok, w oczach miał łzy. Nie rozumiał, za co jest karany.

— Ja... tylko się śmiałem...

— Mnie nie jest do śmiechu! — Daniel chwycił go za ramiona i gwałtownie potrząsnął. — Kiedy nauczysz się panować nad sobą?! ...

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu pod obrazkiem 👇👇👇
https://netpflix.com/archives/16957"

"— Dlaczego w twojej firmie jestem tylko pracownikiem, a nie partnerem? Tak byłoby uczciwie! — zażądał mąż, sięgając po ...
14/10/2025

"— Dlaczego w twojej firmie jestem tylko pracownikiem, a nie partnerem? Tak byłoby uczciwie! — zażądał mąż, sięgając po dokumenty mojej firmy.

Klara poprawiła marynarkę i rozejrzała się po zatłoczonej sali konferencyjnej. Wszędzie widać było eleganckie garnitury i poważne twarze. Była przyzwyczajona do takich wydarzeń — jej agencja reklamowa przynosiła stabilne zyski od trzech lat.

— Przepraszam, to miejsce jest wolne? — usłyszała miły męski głos.

Klara odwróciła się. Obok stał wysoki mężczyzna w eleganckim, szarym garniturze. Ciemne włosy starannie ułożone, szare oczy patrzyły na nią uważnie.

— Oczywiście, proszę usiąść, — uśmiechnęła się.

— Mark Lange, menedżer bankowy, — przedstawił się, podając dłoń.

— Klara Müller, właścicielka agencji „Creative Point”, — odpowiedziała, ściskając jego rękę.

Mark uniósł brwi:
— Właścicielka? W tak młodym wieku? Imponujące.

— Mam dwadzieścia osiem lat. Agencję założyłam, gdy miałam dwadzieścia pięć, — powiedziała spokojnie Klara.

— I jak ci idzie? — zapytał, pochylając się lekko w jej stronę.

— Dobrze. Mamy dwunastu stałych klientów i rosnące zyski.

Mark pokręcił z uznaniem głową:
— Wspaniale. Zawsze podziwiałem ludzi, którzy potrafią stworzyć coś swojego.

Podczas całej konferencji wymieniali spojrzenia i krótkie notatki. Po spotkaniu Mark zaproponował kawę.

— Opowiedz mi więcej o swojej firmie, — poprosił w małej kawiarni niedaleko.

Klara opowiadała o trudnych początkach, o pierwszych klientach, o nieprzespanych nocach i sukcesach. Mark słuchał z uwagą, zadając trafne pytania.

— Jesteś niezwykłą kobietą, — powiedział na koniec. — Taką ambitną, niezależną.

— Musiałam taka być. Rodzice zmarli wcześnie, niczego nie odziedziczyłam, — odpowiedziała cicho Klara.

— Tym bardziej twoje osiągnięcia są godne podziwu, — powiedział z zachwytem.

Następne miesiące minęły jak jeden dzień. Mark był troskliwy, uważny, pełen ciepła.
— Kocham cię, Klaro. Jesteś silna, mądra, wyjątkowa, — mówił.

Klara promieniała przy nim. Po raz pierwszy od dawna czuła się nie tylko kobietą sukcesu, ale po prostu kobietą.

Ślub odbył się po półtora roku. Skromnie, w gronie przyjaciół. Mark nalegał, by miesiąc miodowy spędzić we Włoszech.
— Zasługujesz na to, co najlepsze, — powtarzał, wybierając najdroższe restauracje.

Ale już miesiąc po powrocie pojawiły się problemy. Bank, w którym pracował Mark, przechodził redukcję etatów, a jego dział został zlikwidowany.

— Potrzebuję czasu, żeby znaleźć nową pracę, — mówił przy śniadaniu. — W branży bankowej jest teraz ogromna konkurencja.

— Nie martw się, — uspokajała go Klara. — Moja agencja działa stabilnie, damy sobie radę.

Mark westchnął ponuro:
— Nie chcę żyć na twój koszt.

Tygodnie mijały, a on nie mógł nic znaleźć. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej przygnębiony.

— Może na razie popracujesz w mojej agencji? — zaproponowała ostrożnie Klara.

— W twojej agencji? Na jakim stanowisku? — spojrzał na nią zaskoczony.

— Menedżer ds. klientów. Masz doświadczenie w pracy z ludźmi.

— Tymczasowo? — zapytał.

— Oczywiście. Dopóki nie znajdziesz czegoś odpowiedniego w swojej branży.

Po dłuższej chwili Mark się zgodził:
— Dobrze. Ale tylko tymczasowo.

Na początku wszystko szło dobrze. Mark szybko się wdrożył, klienci byli zadowoleni. Klara cieszyła się, że mogła mu pomóc.

Ale z czasem wszystko zaczęło się zmieniać. Mark coraz częściej krytykował jej metody pracy.

— Dlaczego tak długo robisz prezentacje? — pytał. — W banku wszystko szło szybciej.

— To inna branża, Mark, — tłumaczyła cierpliwie. — Tu liczy się kreatywność.

— I po co płacisz tyle projektantom? Można znaleźć tańszych.

Klara spokojnie odpowiadała, że jakość jest ważniejsza niż oszczędność, ale Mark stawał się coraz bardziej drażliwy.

W końcu poruszył temat pensji:
— Inni zarabiają więcej ode mnie! A ja jestem twoim mężem!

— Wynagrodzenie zależy od wyników i doświadczenia, — próbowała wyjaśnić Klara.

— Doświadczenia? Mam dziesięć lat w bankowości!

— Ale to inna dziedzina.

— Jestem twoim mężem! To nic nie znaczy?

Klara zamarła. Nie przypuszczała, że relacje osobiste mogą tak wpłynąć na pracę.

— Porozmawiajmy o tym w domu, — powiedziała cicho. — Teraz jest czas pracy.

— Nie! Teraz! — podniósł głos Mark. — Mam dość takiego traktowania!

Pracownicy zaczęli się oglądać. Klara zrozumiała, że sytuacja wymyka się spod kontroli.

— Dobrze. Przyjdź do mojego gabinetu za dziesięć minut, — powiedziała spokojnie.

W gabinecie Mark znowu zaatakował:
— Spójrz na liczby! Emma zarabia o piętnaście tysięcy więcej niż ja!

— Emma pracuje tu od czterech lat, — wyjaśniła Klara. — Ma świetne portfolio i lojalnych klientów.

— A ja co? Jestem gorszy? — Mark uderzył dłonią w biurko. — Jestem twoim mężem!

— Właśnie dlatego nie mogę dać ci forów, — odpowiedziała spokojnie. — To byłoby niesprawiedliwe wobec innych.

— Mam gdzieś innych! Rodzina powinna być na pierwszym miejscu! — krzyknął.

Klara patrzyła na niego w milczeniu. Przed nią stał już nie ten sam mężczyzna, w którym się zakochała.

W domu kłótnia wybuchła na nowo. Mark chodził po salonie, wymachując rękami:
— Zamieniłaś mnie w zwykłego pracownika! Gdzie jest szacunek dla męża?

— Mark, sam zgodziłeś się na to stanowisko, — przypomniała spokojnie. — Tymczasowo, dopóki nie znajdziesz czegoś w swoim zawodzie.

— Tymczasowo? — zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy. — A dlaczego miałbym szukać czegoś innego? Ty przecież masz firmę!

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu pod zdjęciem 👇👇👇 https://netpflix.com/archives/16954
"

"""""""- Mówisz poważnie? Zaciągnąłeś kredyt na moje nazwisko?!🤨 - Oczy Olgi zwęziły się. — Doskonały. Spotkamy się w po...
14/10/2025

"""""""- Mówisz poważnie? Zaciągnąłeś kredyt na moje nazwisko?!🤨 - Oczy Olgi zwęziły się. — Doskonały. Spotkamy się w policji, kochanie.
- No dalej, Olga Siergiejewna, podpisujemy ... - powiedziała radośnie Irina Borisowna z działu kadr, wręczając jej arkusz z rozkazem awansu. - Zastępca szefa wydziału. Od jutra. Wynagrodzenie plus czterdzieści procent. Cóż, rozumiesz, jest więcej odpowiedzialności.
Olga wzięła długopis, podpisując się i wypuściła powietrze. Nie znaczy to, że marzyła o tym-cóż, od dzieciństwa rysowała arkusze kalkulacyjne Excela na ścianach. Ale po ośmiu latach orki, przeróbek, załamań nerwowych i niekończących się spotkań — miło. Fajnie, do cholery, czuć, że jesteś ceniony nie tylko za umiejętność tolerowania idiotycznych próśb szefa.
W drodze powrotnej poszedłem do """""""" Pyaterochka — - Zwykle: mleko, ser, warzywa. Maszynowo wzięła kolejne opakowanie krewetek-uwielbia Seryozha. Cóż, butelka wina, przy okazji. Pomyślałam nawet, że może dziś będzie inaczej. Porozmawiają po ludzku. Radujcie się razem.
W domu witano milczeniem. Oznacza to, że telewizor grzechotał-to tak, serial o bandytach, w którym wszyscy krzyczą i strzelają. Siergiej siedział schowany w telefonie.
— Cześć... - Olga zdjęła buty, włożyła paczki do kuchni. - Co ty na to?
Siergiej nie oderwał się od ekranu.
- Przyjechała mama. Czeka na Ciebie-rzucił, wykręcając usta.
- Gdzie czeka? Olga zmarszczyła brwi. - To znaczy? Jestem tylko z pracy.
Zanim włożyła mleko do lodówki, rozległ się Dzwonek Do Drzwi. Oczywiście. Lidia Pietrowna. Jak bez niej.
Na progu stała teściowa-Wesoła, zadbana, w swoim charakterystycznym beżowym płaszczu, z wyglądem człowieka, któremu należy się trumna życia.
- Nareszcie! oburzyła się, przechodząc obok Olgi. - A ja myślę, ile można czekać! Idę, idę, a tu-OPA, czekałem!
Valery Iwanowicz — teść, mężczyzna o twarzy mężczyzny, któremu przez całe życie ktoś uniemożliwia normalne życie, kuśtykał za nią z pokutą i wrażliwością.
- Usiądź-powiedziała sucho Olga, zdając sobie sprawę, że ten wieczór zdecydowanie nie dotyczy wina i krewetek.
— Słuchaj, Olechka... - zaczęła Lidia Pietrowna, klaszcząc rzęsami. - Pomyśleliśmy z Valerochką... jesteś teraz poważnym człowiekiem, na dobrej pozycji. Cóż, wiesz, że mamy remont od stu lat, jak nasuwa się to! Sufit przecieka, okablowanie jest stare... i to wszystko — bezpieczeństwo! A potem... — wzięła oddech-nie równa godzina, iskra-i to wszystko! Ogień, broń Boże! Rozumiesz, prawda?
Olga spojrzała na nią, powoli zdając sobie sprawę, że rozmowa wcale nie dotyczy tego, na co miała nadzieję.
- I? - co? - spytała krótko. Kontynuacja nieco niżej w pierwszym komentarzu https://netpflix.com/archives/16951"

"""— Od tej chwili będziesz mi oddawać wszystkie swoje zarobki — powiedział rozkazującym tonem Richard. — Nie masz powod...
14/10/2025

"""— Od tej chwili będziesz mi oddawać wszystkie swoje zarobki — powiedział rozkazującym tonem Richard. — Nie masz powodu samodzielnie dysponować pieniędzmi.
— Wszystkie twoje wydatki będą pod moją kontrolą. Nawet do supermarketu pójdziesz ze mną, żeby nie trwonić pieniędzy na niepotrzebne rzeczy.
Sześć lat temu Elizabeth wyszła za mąż za mężczyznę, w którym podkochiwała się już od czternastego roku życia. Przez trzy lata wytrwale zabiegała o uwagę Richarda i w końcu jej wysiłki zostały nagrodzone.
Na początku ich małżeństwo wydawało się idealne: spędzali razem dużo czasu, nie kłócili się i cieszyli wzajemną bliskością. Elizabeth wierzyła w trwałość ich związku i szczerość uczuć męża. Jednak wydarzenia tuż przed Bożym Narodzeniem sprawiły, że zaczęła wątpić w słuszność swojego wyboru.
— Pani Martin, muszę przekazać pani przykrą wiadomość — oznajmił jej przełożony, Andreas Schmidt. — Firma kończy działalność i będzie pani zmuszona poszukać nowej pracy.
Elizabeth była zszokowana:
— Jak to możliwe? Jeszcze niedawno wypłacali nam premie, wszystko wyglądało stabilnie. Czy sytuacja jest aż tak zła?
— Niestety tak — westchnął Schmidt. — Nie jesteśmy w stanie wypełniać zobowiązań wobec klientów. Czekają mnie długie procesy sądowe, ale nie będę pani zanudzał szczegółami. Miło było z panią pracować, lecz musimy się rozstać.
Reakcja Richarda była gwałtowna:
— Wspaniale! — krzyknął, zrywając się z kanapy. — I co teraz? Moja pensja ledwo wystarcza na spłatę kredytu hipotecznego. Jeśli raz się spóźnimy, możemy stracić mieszkanie, a długi zaczną rosnąć jak kula śniegowa.
— Znajdę inną pracę, tylko po świętach trochę odpocznę — próbowała się tłumaczyć Elizabeth. — Od dwóch lat nie miałam porządnego urlopu.
— Po świętach?! — zdenerwował się jeszcze bardziej Richard. — Dziś jest siedemnasty grudnia, a ty chcesz nic nie robić przez dwa tygodnie? Liczyłem na twoją pensję!
— To przecież nie moja wina, że firma zbankrutowała — odparła cicho Elizabeth, choć i tak czuła się winna.
Richard nie chciał słuchać wyjaśnień. Postawił ultimatum:
— Ani jednego dnia bez pracy! Do końca miesiąca masz znaleźć zajęcie. Powiedziałem i koniec!
Elizabeth nie odważyła się sprzeciwić. Jeszcze tego samego wieczoru zaczęła wysyłać CV i przeglądać oferty. Była gotowa podjąć się każdej pracy: sprzątaczki, kelnerki, pokojówki — byle tylko skończyć z wyrzutami męża.
Dwudziestego drugiego grudnia przypadały jej urodziny, ale nie miała świątecznego nastroju. Nadal liczyła na prezent od Richarda. On jednak nawet jej nie złożył życzeń — tylko mruknął „Dzień dobry” i wyszedł do pracy. Ani kwiatów, ani podarunku. Elizabeth poczuła się dotknięta i wyraziła swoje niezadowolenie.
— W twojej sytuacji nie masz prawa urządzać scen! — warknął Richard. — Wypłatę już w większości wydałem: zapłaciłem kredyt i rachunki. Zostało mi tylko osiemset euro na cały miesiąc. I jeszcze masz czelność kłócić się o jakieś kwiaty?! Znajdź pracę, Elizabeth, przestań być ciężarem!
Dotknięta niesprawiedliwością, Elizabeth postanowiła udowodnić, że potrafi zarabiać samodzielnie. Zwróciła się po pomoc do matki i poprosiła o pożyczkę dwóch tysięcy euro.
— Córeczko, masz kłopoty? — zapytała zatroskana Olga Martin...
Dalszy ciąg w pierwszym komentarzu pod obrazkiem 👇👇👇 https://netpflix.com/archives/16948"

🎂 ✨ Dziś świętujemy wyjątkowy moment: stulecie życia, uśmiechów i cennych wspomnień 💫Dzięki kolorowemu znakowi i spojrze...
13/10/2025

🎂 ✨ Dziś świętujemy wyjątkowy moment: stulecie życia, uśmiechów i cennych wspomnień 💫
Dzięki kolorowemu znakowi i spojrzeniu pełnemu wdzięczności przypomina nam, że każdy dzień jest darem, który warto przeżyć z radością 🌹
Zostaw miłą myśl, aby świętować z nim ten wyjątkowy etap 🌈 🎉

Czasami nie są to oklaski, których oczekujemy…Chcielibyśmy po prostu czuć się uznani.Są całe noce spędzone na czuwaniu, ...
13/10/2025

Czasami nie są to oklaski, których oczekujemy…
Chcielibyśmy po prostu czuć się uznani.
Są całe noce spędzone na czuwaniu, udzielaniu pomocy,
często bez przerwy, bez jedzenia, z bijącym sercem.
A kiedy usługa się skończy…
Wracamy do domu zmęczeni, ale ze spokojnym sumieniem, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Jesteśmy lekarzami.
Ale przede wszystkim pozostajemy ludźmi.
Więc dzisiaj ... proste "cześć", miłe słowo
lub nawet mały znak Wsparcia może już wiele zrobić.
✨ Bo w głębi duszy…
Dobra wola też przynosi korzyści. 💙

Dwadzieścia lat później pobrali się. Proszę, nie odchodź bez dawania im trochę miłości…
13/10/2025

Dwadzieścia lat później pobrali się. Proszę, nie odchodź bez dawania im trochę miłości…

Włożyłem dużo czasu i miłości w stworzenie tego wyjątkowego artykułu🌹 🙏. Twoje komunikaty o wsparciu i ciepłe uczucia są...
13/10/2025

Włożyłem dużo czasu i miłości w stworzenie tego wyjątkowego artykułu🌹 🙏. Twoje komunikaty o wsparciu i ciepłe uczucia są naprawdę cenne. Wdzięczność ma nieocenioną wartość.
#

Adres

Ofiar Dąbia 126
Kraków
31566

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Różowy umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij