24/02/2019
Kazimierz Wielki - Sztuka wojowania słowem
I tutaj na wierzch wychodzi największa jego siła. Bo mogło być i tak, że z Kazimierza wojownik był żaden, ale gdy przechodził do dyplomacji i zawierania sojuszy, to nie miał sobie równych. Był też o dziwo, w miarę sprawnym intrygantem – z góry założył, że koalicja Krzyżaków z Czechami może zagrozić prędzej czy później bezpieczeństwu jego kraju, tym bardziej postarał się ją osłabić bądź rozbić. A jaki ruch mógł być bardziej wyrafinowany, niż przekonać Jana Luksemburga do bycia mediatorem w sporze z Krzyżakami?
Tak naprawdę Kazimierz robił wszystko, byle tylko poprawić relację z sąsiadami. Umocnił sojusz ze spokrewnionymi monarchami Węgierskimi i ratował relacje z Marchią Brandenburską – sojusznikami krzyżaków. Ci, chociaż okupywali Pomorze i Kujawy oraz mieli dobre stosunki z książętami Sieradzkimi i Łęczyckimi, pozwolili władcy na przedłużenie pokoju na kolejny rok, co odwlekło wizję kolejnej wojny.
Gdy dwaj rywale z zachodu zostali chwilowo ugłaskani, król musiał skupić się na dużo większym zagrożeniu – Czechach. Ci rościli sobie prawa nie tylko do Śląska, ale też do samej korony polskiej (co gorsza, Europejscy władcy traktowali to z pełną powagą). Kazimierz na słynnym zjeździe z 1335 roku w Wyszehradzie przystał wtedy na zapłatę naprawdę wysokich kosztów (20 tysięcy kop groszy praskich) za rezygnacje Czechów z pretensji do tronu. Na kolejnych zjazdach i spotkaniach z królem Czech kontynuował politykę rzekomej uległości – w zamian za anulowanie długów czy poparcie sprawy Polskiej w sporze z krzyżakami musiał zrezygnować z wielu ziem: Cieszyńskiej, Świdnicko-Jaworskiej, Kluczborskiej, Płockiej. Wydaje się to być dowodem słabości, jako że wszystkie te sojusze kosztował kraj dużo pieniędzy oraz utraconych ziem, zwłaszcza że spór z Krzyżakami nie został rozstrzygnięty po naszej myśli*. Gdy jednak popatrzymy w przyszłość, większość tych ziem z czasem wróciła do granic naszego kraju. A korzyści pozornie nieistotne, okazały się kluczowe – obecność Czech jako mediatora w sporze skutecznie osłabiła ich sojusz z zakonem Najświętszej Maryi Panny, a wydarzenia z Wyszehradu zainicjowały kolejne rozmowy z Krzyżakami, a te już dały efekty – do Polski wróciły Kujawy oraz ziemia Dobrzyńska, a później odzyskał Wschowę i wyjątkowo ważny punkt strategiczny, nazywany przez Brandenburczyków ,,Klucz do Polski”, czyli Santok. Tym samym, władca w przeciągu zaledwie 7 lat odzyskał chociaż część utraconych ziem, umocnił granicę państwa, przybliżył maksymalnie Polskę do tak istotnego Pomorza oraz co najważniejsze poszedł na kompromisy ze wszystkimi zagrażającymi Polsce sąsiadami i rozbił skutecznie ich sojusz, odwlekając groźbę wojny. Jak na siedem lat to naprawdę sporo osiągnięcie. Dodatkowo trzeba pamiętać też o jednym – prędzej czy później, wszystkie ziemie oddane czy to Czechom, czy Krzyżakom, w końcu do nas wróciły. Kazimierz myślał więc nietuzinkowo i długodystansowo. I w przeciwieństwie do swojego ojca wiedział, że aby coś zyskać trzeba czasem coś stracić.
Ale to tylko przykłady świetnej dyplomacji, a przecież po ustabilizowaniu sytuacji poza krajem trzeba było jeszcze jakoś podnieść ten kraj z gospodarczego dołka. I tutaj Kazimierz wiedział co robi.