18/12/2025
"Kiedy dzieci leżały już na miękkich poduszkach, opatulone kocami po same szyje, Zuza zaczęła snuć wymyśloną naprędce historię:
– Dawno, dawno temu, gdzieś bardzo daleko były sobie dwie maleńkie gwiazdki, ich ciocia i superfantastyczny tatuś…
– Taka ciocia jak mama? A ty jesteś ciocia taka tlochę jak nasa mama? – Jaś przerwał jej dopiero co rozpoczętą bajkę.
Zuza poczuła, jak w gardle staje jej coś wyjątkowo trudnego do przełknięcia. Pełnym niepokoju wzrokiem spojrzała na Marka, szukając u niego jakiegokolwiek wsparcia, ale on czuł teraz chyba dokładnie to samo co ona. To pytanie tak bardzo ją zaskoczyło, że nie wiedziała, co powinna teraz powiedzieć, jak w ogóle wybrnąć z tej sytuacji. Jaś i Staś patrzyli na nią pełnym oczekiwania i nadziei wzrokiem, a ona nie miała pojęcia, jak się zachować. Dzieci jej ufały, dlatego za nic w świecie nie chciała ich rozczarować. Serce jej podpowiadało, co powinna zrobić, niestety rozum mówił coś zupełnie odwrotnego. Marek widział, co się z nią dzieje, więc kiwnął lekko głową, dając jej
tym samym pełne wsparcie.
– A chcielibyście, żebym była jak taka trochę mama? Taka troszeczkę? Żebym wypełniała rozkazy waszej prawdziwej mamusi?
Przytulała… – mocno przyciągnęła ich do siebie – całowała… – pocałowała każdego w delikatny i ciepły policzek – i łaskotała? – Wyciągnęła w ich stronę dwa palce, po czym usłyszała najgłośniejszy i najwspanialszy dziecięcy chichot.
– Tak. – Ten cichy szept zmęczonych głosików wystarczył, żeby po policzkach popłynęły jej łzy. Tylko tym razem były to łzy szczęścia.
(...)
Siedziała na pomoście zapatrzona w srebrną od księżyca wodę. Widział, że jest myślami gdzieś bardzo daleko, dlatego nie chciał jej przeszkadzać. Okrył jej ramiona kocem, który wyjął z tipi, i milcząc, usiadł obok niej. Odwróciła się w jego stronę. Teraz już nie tylko w wodzie odbijało się ciepłe światło
świec – Marek widział je także w jej oczach. A może to wcale nie był blask maleńkich pomarańczowych płomieni?
– Dziękuję – powiedział tylko.
– Za co?
– Za to, że znowu poczułem, jakbym miał dom, rodzinę… Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułem taki spokój. Jakby nagle wszystkie elementy układanki, nad którą ciężko pracowałem przez wiele długich miesięcy, wskoczyły na swoje miejsce.
– Bo my chyba już jesteśmy jak taka trochę rodzina… – sparafrazowała kilka słów synka Marka.
– Chyba nie tylko trochę…
– Dziękuję, że pozwalasz mi być częścią was. (...)"
"Życie pachnące cynamonem"
www.wydawnictwokamer.pl