
02/06/2025
Relacje są trudne i dlatego potrafią być takie piękne 💗💔💝💖💔💙💚💛
Mężczyzna siedział przy kuchennym stole i powoli sączył zupę. Żona mówiła podniesionym tonem — nawet nie zauważyła, kiedy przeszła w krzyk. To tylko nerwy, tylko zmęczenie. Wyrzucała mu, że znowu pożyczył pieniądze koledze, który nie spieszy się z oddaniem. Bo chce być dobry dla wszystkich — a w domu dziura w budżecie: raty kredytu, czesne za studia córki, bo przecież uczelnia prywatna. Mama potrzebuje remontu, a kto jej pomoże, jak nie oni?
Narzekała, że dywan dalej leży — nie zaniósł do pralni. Że żyrandol od tygodnia w kartonie, a na suficie wisi stary. Rzucała drobnostkami jak drobnym deszczem. Ale to nie była złość. To tylko nerwy. Jak zawsze. A mąż jadł zupę. Przywykł. Wiedział — pokrzyczy i przestanie...
Wpadł na obiad do domu — tu taniej, spokojniej. No i żołądek słaby, a domowa zupa to prawie jak lekarstwo. Żona wzięła dzień wolny — leczyła zęby, ale jeszcze zdążyła ugotować obiad. Wszystko jak zwykle. Wszystko codzienne.
Aż nagle zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego inaczej. Z uwagą, jakby po raz pierwszy. Zestarzał się. Zamiast złotych loczków — błyszcząca łysina. Zmarszczki na szyi, zgarbione plecy, opuszczone ramiona. Siedzi i je. Milczy. Nie kłóci się. Przełyka nie tylko zupę, ale całe życie.
To wszystko ślad czasu. Ciężar trosk, które przez lata dusiły na barkach. Bo życie nie ma litości — młodość, świeżość, beztroski śmiech — to wszystko znika niepostrzeżenie. I zostaje zmęczenie. I zupa w talerzu.
A przecież kiedyś był jej chłopakiem. Tym, który przynosił bez, grał jej na gitarze i śpiewał piosenki, kręcił nią w powietrzu, śmiał się dźwięcznie. Całował czule, obejmował mocno. Oglądali razem filmy, spacerowali po parku, trzymając się za ręce… A teraz — siwy, przygarbiony, cichy. A ona? Ona krzyczy, jakby była kimś obcym.
I nagle coś w niej pękło. Spojrzała na niego i zobaczyła nie męża, a swojego chłopaka. Przyjaciela. Miłość. Podeszła. Objęła go od tyłu. Przytuliła się policzkiem do jego pleców.
A on odłożył łyżkę, delikatnie ujął jej dłonie. Pocałował. I nagle dało się znowu żyć.
Bo to właśnie takie chwile trzymają życie na powierzchni. Kiedy chłopiec i dziewczyna — choć już z siwymi włosami — znów chwytają się za ręce i idą dalej. Razem. Wspierając się. Niosąc miłość.
Bo ona tu była — w tej kuchni, w tej zupie, w każdym spojrzeniu. Miłość. A jeśli ona jest — można iść dalej. Razem. Trzymać się, by nie porwał nas wiatr czasu. Ten sam, który wcześniej czy później zabiera każdego.