09/05/2023
20 lat temu ojczym-kat Dawid B. staje przed sądem (jako 7 latek!) w sprawie wepchnięcia do stawu 9 letnią Sandrę. Dziewczynka utonęła.
SĄD UZNAJE TO ZA WYPADEK.
Reszta życia Dawida B. to kradzieże, pobicia, narkotyki, alkoholizm i pobyty w więzieniu.
Po ostatniej odsiadce poślubia Magdę B. matkę chłopca.
Od tej pory mały Kamil, który traci podstawowe poczucie bezpieczeństwa, bez możliwości obrony ucieka z domu, chodzi po ulicy zaplakany w piżamce, boi się wracać do domu i … skarży dorosłym. Znaleziony tak na przystanku, trafił wychlodzony do szpitala. Bez opieki, bez miłości, regularnie krzywdzony.
W marcu dziecko trafia na SOR ze złamaną rączką. Prawdopodobnie już wtedy ma na ciele poprzenia od papierosów.
NIKT NIE REAGUJE.
W czerwcu 2020 na wniosek MOPS, sąd rozpatruje sprawę pozbawienia praw opieki matkę.
- sąd zna przeszłość Dawida B.
- wie, że „rodzice”chłopca nie pracują, nie poddają się terapii, mają niebieską kartę i są alkoholikami.
- wie, że w jednym mieszkaniu żyje 17 osób, że awantury są są na porządku dziennym
- wie, że ojczym bije matkę chłopca i prawdopodobnie dzieci.
Takie warunki to już skrajnie obciążenie psychiczne dla dzieci.
SĄD NIE WIDZI JEDNAK PRZESŁANEK DO ODEBRANIA PRAW RODZICIELSKICH I UMARZA POSTĘPOWANIE.
Ojciec biologiczny Kamilka zgłaszał sprawę do MOPS i na policję.
NIKT NIE WIDZIAŁ PROBLEMU.
Rodzina była pod opieką: policji, kuratora, MOPS, poradnii pedagogicznych i szkoły.
Kamil płakał, krzyczał, wołał w bezsilności o pomoc. Sąsiedzi pozbawieni ludzkich odruchów? Czy odpowiedzialność za nieudzielenie pomocy nie powinna być rozszerzona?
Ile jest takich krzywdzonych, maltretowanych, gnębionych dzieci w Polsce, które latami cierpią, przeżywają koszmar w samotności i nie otrzymują pomocy? Dzieci, które potem całe życie muszą walczyć z przygniatającą traumą, dzieci dla których całe życie to pasmo cierpień i rozpaczy, dzieci, które nie dają rady w dorosłym życiu odnaleźć się w społeczeństwie, dzieci które przekuwają cierpienie w agresję i stają się sprawcami cierpień innych?
Kamil z połamanymi od bicia, kopania i rzucania rączkami i nóżkami, z petami gaszonymi na ciele, poparzoną pupą i nogami od siedzenia na rozgrzanym piecu węglowym, z płatami odpadającej skóry od oblewania wrzątkiem, z gnijącymi zakażonymi ranami pokrywającymi 1/4 powierzchni ciała, w tym twarzy i głowy, leży na brudnej podłodze obok pieca ciągnących w nieskończoność się 5 dni bez opieki, bez jedzenia, bez wody(!), porzucony przez świat, w zobojętnieniu jedynych osób, które mogą mu pomóc, w niewyobrażalnym cierpieniu, w rozrywającym bólu, które nie odchodzą i z każdą godziną nasilają się, w obłędnej rozpaczy, w niezrozumieniu swojego losu, w beznadzieji i jeszcze raz w cierpieniu, w piekle!
Są to ostatnie wspomnienia z życia chłopca.
Zostaje przeniesiony w nieświadomy byt śpiączki farmakologicznej.
Nie wiemy czy śni i cierpi dalej.
Miesiąc później umiera.
Boga nie ma.