17/03/2025
To niesamowite jak zapachy i smaki mogą przywoływać wspomnienia...
Szukała tego przepisu bardzo długo. Nie potrafiła odtworzyć go z pamięci. Wiedziała, że potrzebny był pieprz marynowany, że dodawało się musztardę... I to niestety wszystko co podpowiadała dziurawa pamięć. Ale nic dziwnego, od momentu, gdy jadła to danie, minęło już siedem lat...
Recepturę odnalazła niedawno, przez przypadek, w książce z przepisami, którą podarowała znajomemu z okazji urodzin. Od razu zrobiła zdjęcie instrukcji przygotowania dania i nie mogła się doczekać weekendu, kiedy będzie mogła znów poczuć smak sosu z pieprzu marynowanego.
O tym, że w ogóle istnieje coś takiego jak pieprz marynowany, czyli ziarenka pieprzu w zalewie, zamknięte w słoiku, dowiedziała się już w pierwszym dniu, gdy po przyjeździe razem z kucharzem pojechała na zakupy. Przyglądała się z ciekawością małemu słoiczkowi i zastanawiała się co z tym można zrobić. Dowiedziała się kilka dni później.
Nie sądziła, że w Pile też coś takiego dostanie. Miała to szczęście, że przypadkiem w jednym z marketów zobaczyła na półce słoiczek z kuleczkami pieprzu. Jeszcze nie pamiętała przepisu, ale na wszelki wypadek włożyła produkt do koszyka. Teraz jak znalazł! Wystarczyło otworzyć lodówkę, a wszystkie składniki były w jednym miejscu.
Pierwotny przepis nieco zmodyfikowała. Wtedy sosem z pieprzem marynowanym polewała niesamowicie pyszny stek. Teraz musiał wystarczyć filet z piersi kurczaka. Ale tylko dlatego, że wiedziała, że nie jest w stanie tak genialnie przyrządzić stek, jak robił to kucharz.
Mięso z kurczaka odpowiednio wcześniej zamarynowała w czosnku, soli i papryce. Ale przed usmażeniem wytarła kawałki fileta z marynaty, żeby przyprawy nie zmieniły smaku sosu.
Na patelni obsmażyła mięso, po kilka minut z każdej strony, żeby nie było przesuszone. Autor przepisu pisał, żeby na patelnię wlać olej, ale doskonale pamiętała, że kucharz używał masła. Tak też zrobiła. Na maśle zeszkliła cebulę i dodała trzy łyżeczki pieprzu marynowanego i dwie łyżeczki musztardy. Podsmażyła wszystko pół minuty.
Zapach musztardy rozszedł się po całej kuchni, a jej myśli pofrunęły prawie 1000 kilometrów. Znów była w tej kuchni, z głośnika leciała Ella Fitzgerald. A może album Męskie Granie 2017 Dogrywka, na którym Kortez swoim cudownym głosem wyśpiewywał smutno: "Uleciało".
Uśmiechnęła się na to wspomnienie i szybko wróciła myślami do swojej kuchni. Na patelnię dolała 100 mililitrów białego wina i odczekała kilka minut, żeby trochę to wino odparowało.
W domu pachniało jeszcze intensywniej, a myśli znów wybiegły daleko. Niemal czuła jak zapach przygotowywanego sosu: cebuli, musztardy i wina miesza się z czystym i rześkim alpejskim powietrzem. Przymknęła oczy i zamiast lotniska za oknem zobaczyła jak szczyty góry Schinder układają się w kształt serca. Słyszała jak język polski z kuchni miesza się z niemieckim, a raczej z bawarskim, dobiegającym z "Gastraumu". I miała wrażenie, że gdzieś w oddali słyszy dzwonki, jakie pasące się krowy miały założone na szyi.
Ostatnim etapem przygotowywania sosu było dodanie śmietany. Oczywiście kremówki, dla lepszego smaku i bez ryzyka, że śmietana zwarzy się na patelni. Do całości dodała usmażone wcześniej mięso, nakryła patelnię pokrywką i zostawiła na trzydzieści minut.
Smakowało wybornie! Mimo, że w zupełnie innym miejscu i bez tej ekipy. Ale smak i zapach sosu sprawiły, że choć na chwilę przeniosła się w tamto miejsce. I było to tak intensywne, jakby mózg dał się oszukać i naprawdę myślał, że znów przeżywa fascynującą alpejską przygodę.
Co ważne, bez tych "przypraw" w postaci sentymentu i wspomnień, danie też pysznie smakuje. Polecam!