15/09/2025
- 🔥SPALONA ZA CZARY. HISTORIA TRINY PAPISTEN🔥
"Czytacie książki oparte na prawdziwych wydarzeniach? ❤️
Dla porządku: nie wierzę w czary. Wierzę w ludzi, którzy lubią podpisać cudzy strach imieniem niewinnych. „Spalona za czary. Historia Triny Papisten” Patrycji Pelicy to dokładnie ta historia. Słupsk, 1701 rok. Kobieta z wiedzą o ciele i roślinach. Samodzielna. Mądra. Z charakterem, który nie ugina się dla cudzej wygody. W okolicy zaczynają się nieszczęścia. Ktoś choruje, komuś pada bydło, komuś nie ułoży się coś całkowicie prozaicznego. Pojawiają się „świadkowie”, którzy coś widzieli albo słyszeli. Zaczynają się przesłuchania. Im więcej „rzekomo”, tym pewniejszy ton protokołu. Wiemy, jak to się skończy, a i tak łapiemy się tej głupiej myśli, że może ktoś to przerwie.
Lubię w tej książce konkret. Zero magicznych sztuczek, za to detale, dopracowany język i rzetelny reaserch robią ogrom roboty. Sceny przesłuchań i sceny codzienności mają tę samą temperaturę. To rzadkie. Opisy są dokładne, ale nie przytłaczają, chociaż w trakcie lektury zderzymy się ze momentami , które rozdzierają od środka. Potrafią złamać serce jednym szczegółem… Niska izba. Ławka, która wbija się w uda na długim przesłuchaniu. Tortury. I cała linia oskarżeń, ostra jak gwóźdź. Najmocniej działają tu sceny, kiedy ktoś wypowiada słowa: „to dla dobra wspólnego”, a ty dokładnie wiesz, że chodzi o spokój tych, którzy mają głos. Bo kluczem jest tu anatomia oskarżenia. Pelica rozkłada ją na czynniki: kto formułuje zarzut, jak brzmią pytania, co trafia do akt, a co zostaje w korytarzu. Świetnie widać logikę „dowodów”, które nie dowodzą niczego, a jednak składają się na narrację nie do zbicia.
Portret Triny jest piękny w swojej prostocie. To kobieta świadoma siebie i swojej wartości. Zna swoją wiedzę i zna swoją cenę. Jej siła nie polega na gestach. Polega na tym, że każdego dnia robi to, co uważa za słuszne, nawet kiedy to niebezpieczne. W finale ta siła się łamie, ale tylko dlatego, że system, który ją otacza, ma przewagę liczebną. I właśnie w tym pęknięciu jest najwięcej światła. Bo widać, ile trzeba odwagi, aby dojść do tego miejsca. I ile okrucieństwa trzeba, żeby to zniszczyć.
Ta książka pracuje we mnie poczuciem niesprawiedliwości. Nie tanią złością, tylko tym głębokim, ciężkim uczuciem, że oto czytam dokument ludzkiej podłości przepisany na literaturę. I że forma jest tak dobra, że nie ma gdzie uciec, gdzie schować się przed emocjami. Po lekturze zostały mi trzy rzeczy. Złość, że to nie legenda, tylko dokumenty. Szacunek dla kobiety, która „robiła swoje”, chociaż system wolał ją widzieć na kolanach. I myśl, że pewne schematy będą wieczne, a to chyba najgorsze. Nie będę tu wyciągać współczesnych analogii. Nie trzeba. Tekst robi to sam, bez palca wzniesionego i skierowanego w bezpośrednie konkluzje. Wystarczy zamknąć oczy i zadać jedno pytanie. Kto dziś decyduje, kto jest „inny”. I dlaczego to robi." ig