09/09/2025
'Po pierwsze, zadziałaj negatywnie – rozwal telewizor. Kościół katolicki nie jest przeciwny czynom gwałtownym. Jest przeciwny nieuzasadnionym czynom gwałtownym. Zatem – rozwal telewizor. Po drugie, zadziałaj pozytywnie – zainwestuj czas i pieniądze, które obecnie wydajesz na tę rozrywkę, w lekcje gry na fortepianie, tak by w twoim domu znów zabrzmiała muzyka – zwykła, chrześcijańska muzyka, w większości przypadków bardzo łatwa do grania. Każdy może się nauczyć grać pieśni Stephena Fostera, Roberta Burnsa, pieśni irlandzkie czy włoskie, zaledwie po kilku godzinach teorii i ćwiczeń. Wówczas rodziny będą spędzać wieczory razem w domu, a miłość znów będzie wzrastać bez żadnego wysiłku, bo oni wszyscy będą żyć w harmonii. Nie ma nic bardziej niszczącego dla miłości od sztucznego podsycania jej w trakcie grupowych terapii czy czegoś w tym rodzaju. Miłość może tylko wzrastać samoistnie. Nie można jej tworzyć czy wymuszać. Ona rośnie sama na słodkich dźwiękach muzyki.
Najważniejszy rodzaj muzyki w szerokim znaczeniu wszelkich zdolności kulturotwórczych, to – rzecz jasna – muzyka słów, czyli poezja i literatura. Muzyka w sensie ścisłym, czyli pieśń i muzyka instrumentalna, odgrywa ogromną rolę w kształtowaniu wrażliwości, podobnie jak sztuka. Jednakże to, co czytamy, trafia bezpośrednio do naszego intelektu i dlatego odnosi tak potężny skutek. Musimy zatem przykładać większą wagę do czytania w domu, przede wszystkim zimowym wieczorem przy kominku lub letnim popołudniem na werandzie. Starsze dzieci i dorośli winni poświęcać się cichej lekturze, siedząc razem w salonie. Nie chodzi o czytanie setki dzieł, które przeznaczone są dla ekspertów do ich studiów analitycznych, ale o lekturę tego, co nazywam „tysiącem dobrych książek”, które powinny się znaleźć w bibliotece każdego dziecka – zwykłych opowiadań i wierszy, które wszyscy winniśmy znać, od Bajek Babci Gąski po Szekspira, i które każdy czule nazwie swymi najlepszymi przyjaciółmi. Wśród tego „tysiąca dobrych książek” są takie z pokoju dziecinnego i takie z biblioteki gimnazjalisty, książki, które czytamy wciąż na nowo aż do końca życia.
Najpierw jednak, by poważnie myśleć o odbudowie Kościoła i narodu, musisz rzeczywiście rozwalić telewizor. Często słyszymy, że telewizor nie jest ani dobry, ani zły, że to tylko narzędzie, podobnie jak pistolet, moralnie niezależne od motywacji osoby, która go używa. Że nie jest – jak twierdzą moraliści – złem per se, ale może się nim stać niechcący. To prawda. Ale konkretne sytuacje per se zdarzają się niechcący! Pomiędzy owym per se a tym, co dzieje się niechcący, istnieje pewien czynnik warunkujący – coś, co bardzo często wywołuje określony skutek. Zwykle taki determinant ma charakter ogólny (z jednej strony będąc w opozycji do powszechnego, a z drugiej – do jednostkowego). Niekiedy jednak czynnik warunkujący może dotyczyć mniejszości, a nawet (choć faktycznie rzadko) być pojedynczym przypadkiem. Telewizja jest zła zarówno w sensie ogólnym, jak i w sensie czynnika warunkującego. Nie jest zła niechcący czy przypadkowo. Nieważne, czy wybierasz najlepsze programy, wpływowych producentów, czy reklamodawców. Nieważne, czy sam tworzysz swoją sieć telewizyjną. Dwie zasadnicze wady telewizji to jej charakter pasywny (zarówno w sensie fizycznym, jak i intelektualnym) oraz oderwanie od rzeczywistości. Oglądając telewizję, przestajemy ćwiczyć oko, dokonywać wyboru i skupiać na szczegółach (poeci nazywają to „zauważeniem rzeczy”). Nie ćwiczymy też wyobraźni, co powinniśmy robić przy lekturze choćby metafor, gdy trzeba aktywnie poszukiwać drugiego dna w przedstawionych obrazach, odnajdywać podobieństwa i różnice – umiejętność, którą Arystoteles uznawał za główny wyznacznik inteligencji. Zatem telewizja jest zła zarówno w samej swej istocie, jak i w oddziaływaniu. W telewizji nie ma nic, co by nie zostało przefiltrowane przez świecki establishment. „Jak cudownie jest oglądać papieża!” Ale nie oglądasz papieża. Oglądasz komentatorów interpretujących papieża w swoich mediach – nie tylko za pośrednictwem komentarzy, ale i doboru kadrów. Gdy kiedyś krytykowałem rozdawanie Komunii przez świeckich, pewien teolog powiedział mi: „Komunię przyjąłbym od samego diabła, gdyby to był jedyny sposób, by ją otrzymać!”. Myślę, że był w błędzie. Raczej posłuchałbym Newmana, który w podobnej sytuacji powiedział, że „poczekałby na lepsze dni”. Jeśli chcę zobaczyć papieża, pojadę tysiąc mil do Rzymu, ale nie będę go przyjmował z rąk CBS. Telewizja jest zła, ponieważ ci, co nią zarządzają, nie tylko nie są chrześcijanami, ale są anty chrześcijanami. Programy telewizyjne są nie tylko złe, ale są też fałszywie „edukacyjne”, a ich celem jest ni mniej, ni więcej, jak wykorzenienie Chrystusa z kultury poprzez przemilczanie Go lub zniekształcanie. Nawet jeśli jakaś pojedyncza scena czy ujęcie, sportowe wydarzenie czy program rozrywkowy nie są złe same w sobie, to zły jest kontekst, a kontekst decyduje o wszystkim. Jeszcze gorsze – jak powiedziałem – i bardziej zdradzieckie jest oderwanie od rzeczywistości.'
John Senior
Fragment książki 'Upadek i odbudowa kultury chrześcijańskiej'