
24/08/2025
— Kasia, po co ci dwa kotlety? — usłyszałam, zanim zdążyłam nawet wziąć widelec do ręki. Stałam przy kuchennym stole, a dzieci już rozsiadły się na swoich miejscach. Tomek bawił się łyżką, Zosia próbowała wyciągnąć z miski ogórka, a najmłodszy Staś kręcił się niespokojnie na krześle. Mój mąż, Paweł, patrzył na mnie z tym swoim chłodnym uśmiechem, który od miesięcy coraz częściej wywoływał u mnie dreszcze. Zabrał mi z talerza dwa kotlety i położył je na swój talerz. — Powinnaś schudnąć — dodał cicho, ale wystarczająco głośno, by dzieci usłyszały.
W jednej chwili poczułam się jak dziecko przyłapane na czymś złym. Zrobiło mi się gorąco ze wstydu i złości. Przez sekundę miałam ochotę rzucić wszystkim i wybiec z kuchni. Ale przecież nie mogłam — ktoś musiał dopilnować, żeby dzieci zjadły obiad, żeby nie rozlały zupy, żeby nie pokłóciły się o kawałek chleba. Ktoś musiał być dorosły.
— Może nie powinnaś tak mówić przy dzieciach — powiedziałam cicho, próbując zachować spokój. Paweł wzruszył ramionami.
— Lepiej, żeby od razu wiedziały, że trzeba dbać o siebie — odpowiedział. Tomek spojrzał na mnie pytająco.
— Mamo, jesteś gruba? — zapytał bez cienia złośliwości, po prostu ciekawie. Zosia zaczęła się śmiać.
— Mama jest najładniejsza! — krzyknęła i przytuliła się do mojej ręki.
Chciałam się uśmiechnąć, ale w środku czułam tylko pustkę. Ostatni raz patrzyłam na siebie w lustrze bez krytyki chyba jeszcze przed ślubem. Od kiedy urodziłam Tomka, moje ciało zmieniało się z każdym rokiem. Najpierw rozstępy po pierwszej ciąży, potem brzuch po drugiej, a po trzeciej już nawet nie próbowałam wracać do dawnych ubrań. Każdego dnia patrzyłam na siebie z coraz większym rozczarowaniem.
Wieczorem, kiedy dzieci już spały, usiadłam na kanapie z kubkiem herbaty. Paweł oglądał wiadomości. Przez chwilę milczeliśmy. W końcu zebrałam się na odwagę.
👇 Kontynuacja w pierwszym komentarzu 👇