
02/07/2025
– Kinga, chodź tu na chwilę! – zawołałem, trzymając w ręku pożółkłą kopertę. Moje palce drżały, choć przecież nie pierwszy raz przeglądałem stare rzeczy na strychu. Ale ten list… coś było w nim niepokojącego. Nie mój charakter pisma, dziwny adres: Zalesie, ulica Leśna 7. Znaczek nietknięty, jakby ktoś nigdy nie odważył się wysłać tej wiadomości w świat.
Kinga weszła powoli, z lekkim uśmiechem na twarzy. – Pamiętam, jak często pisałeś listy do mamy – powiedziała cicho, patrząc na mnie z czułością i lekkim smutkiem. Ostatnio coraz częściej widzę w jej oczach troskę. Może to przez te nowe zmarszczki na mojej twarzy? A może przez to, że od śmierci żony jestem inny – zamknięty, rozkojarzony, nieobecny.
– Tak, ale ten nie jest mój – odpowiedziałem. – Spójrz na adres. Znasz kogoś z Zalesia? Przecież nigdy tam nie byliśmy, nie mieliśmy tam rodziny.
Kinga pokręciła głową. – Może to pomyłka? Albo ktoś zostawił go tu przed nami?
Wiedziałem jednak, że to niemożliwe. Ten dom był w naszej rodzinie od pokoleń. Każdy kąt znałem na pamięć. A jednak…
Usiadłem na starym kufrze i zacząłem czytać list na głos:
"Droga Anno,
Zakończenie w pierwszym komentarzu 👇