07/06/2025
Po wyborach prezydenckich w mediach społecznościowych, zamiast spory się wyciszać, to festiwal obrzucania się inwektywami dwóch wrogich obozów nadal trwa. W tych relacjach najczęściej używane jest słowo lewak (lewactwo), które od dawna stało się pałką do walenia po głowie przeciwnika myślącego i mówiącego cokolwiek, co nie pasuje jedynie słusznej stronie.
O ile lewak (lewactwo), to słowo, które już w XX wieku zadomowiło się w języku polskim, to słowo prawak (prawactwo) słowniki działające w tle różnych edytorów jeszcze ciągle podkreślają jako błąd. Oba słowa lewak i prawak odnoszą się do osób o poglądach skrajnych, ale dla uproszczenia wywodu o wojenkach (na szczęście jeszcze tylko słownych) posłużę się tymi skrótami myślowymi.
Więc ad rem.
Jeśli zbiór zasad moralnych uznawanych za jedne z najważniejszych w judaizmie i chrześcijaństwie, które wyznaczają podstawowe normy postępowania w relacjach z Bogiem i innymi ludźmi, takimi jak: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno”, „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż”, „Nie kradnij”, „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, są wartościami, które nie pasują do przeszłości kandydata, a obecnie prezydenta elekta popieranego przez prawą stronę sceny politycznej, to rozumując ulubionymi przez demagogów uproszczeniami, wniosek jest oczywisty – tym gorzej dla zasad. A może te wartości są „lewackie” i wiara o korzeniach judeochrześcijańskich jest lewacka? Oznaczałoby to, że nauki Jezusa, żydowskiego nauczyciela (rabina) i kaznodziei, ukrzyżowanego przez Rzymian za głoszenie postępowych idei, ale nieprawomyślnych z punktu widzenia władzy tamtych czasów, też można uznać za lewackie.
Ludzie, jako istoty z natury grzeszni, nie mają szans na osiągnięcie ideału wskazywanego w Dekalogu. Ale czy zawarte tam przykazania nie powinny być bliższe od zasad, którymi kierowali się urzędnicy Imperium Romanum? Rzymianie bezlitośnie tępili wszelkie idee zagrażające, a nawet będące tylko kłopotliwe dla różnych namiestników w czasach panowania cesarza Tyberiusza. Głoszone idee spowodowały, że Jezus został przez Poncjusza Piłata, rzymskiego prefekta Judei skazany na haniebną śmierć i ukrzyżowany.
Teraz kilka zdań o lewactwie, które zaistniało w epoce renesansu, czyli o socjalizmie utopijnym z XVI w. i w czasach rodzącego się kapitalizmu na początku XVII w. Socjalizm utopijny to nurt myśli społecznej i politycznej, który postulował stworzenie idealnego społeczeństwa, gdzie wszyscy ludzie są równi. Socjalizm utopijny zakładał, że środki produkcji, ziemia i kapitał są własnością wspólnoty, która powinna charakteryzować się równością ekonomiczną, polityczną i społeczną oraz zaprzestaniem wszelkich form wyzysku. Przedstawiciele tego nurtu filozoficznego, tacy jak: Thomas More, Robert Owen, Claud-Henri de Saint-Simon i Charles Fourier, uważali, że dzięki zmianom w sposobie myślenia, idealne społeczeństwo może zostać osiągnięte poprzez pokojowe reformy. Robert Owen wdrożył w życie projekt nazwany „Nowa Harmonia” zakładając eksperymentalną kooperatywę w stanie Indiana. Przetrwała ona do XX wieku i ostatecznie zbankrutowała w 1928 roku.
Ale jak się mają różne idealistyczne wizje świata do realiów wojny trzydziestoletniej, która w pierwszej połowie XVII wieku przetoczyła się niemal przez wszystkie kraje Europy? Wojna trzydziestoletnia spowodowała wielkie spustoszenia wszystkich terytoriów niemieckich i straty ludzkie, sięgające w niektórych krajach Rzeszy od 33% do 50% zaludnienia. Według ostrożnych szacunków, zginąć mogło nawet 8 milionów ludzi, z czego zdecydowaną większość stanowili cywile. Wojna rzekomo w obronie prawdziwej wiary zakończyła się, gdy kanibalizm stawał się powszechnym sposobem na przetrwanie. Pokazała, że ludzie bez względu na wyznanie i poglądy, czy to prawackie, czy lewackie, mają swoje ciemne strony, od których przez kolejne tysiąclecia nie potrafią się uwolnić. Więc za krwawe wyrzynanie się przedstawicieli dwóch wyznań chrześcijańskich nie obarczałbym winą jakichś piekielnych mocy. Konflikt wywołały możne rody w walce o majątki i wpływy terytorialne, a różnice religijne posłużyły im do napuszczania na siebie fanatycznych mas.
Obecnie w podzielonej na pół Polsce, po jednej stronie sporu politycznego mamy lewaków, a po drugiej stronie prawaków. Czym te dwa obozy się różnią?
Oba obozy zarzucają sobie nawzajem zdradę stanu. To mają wspólne. Ale ten zarzut od czasów konfederacji targowickiej, bardziej obciąża prawaków. Choć nie mam potrzeby wojaży po świecie, bo wolę osiadłe życie w Polsce, to sympatie polityków do ciągle jeszcze demokratycznych krajów Europy Zachodniej mi nie przeszkadzają. Jeśli zaś jest prawdziwy zarzut prawaków o zdradzie lewaków na rzecz Unii Europejskiej, to też mnie nie martwi, bo niektórzy lewaccy politycy dobrze reprezentują Polskie interesy w instytucjach Unii Europejskiej, której na całe szczęście jesteśmy częścią, w przeciwieństwie do prawackich polityków nieustannie ośmieszających się swoim zachowaniem w Parlamencie Europejskim. Jeśli natomiast zarzuty zdrady stanu lub nielojalności prawaków wobec Polski na rzecz wschodniego imperium zła miałby się potwierdzić, to są od tego odpowiednie paragrafy i cele w Rawiczu.
Lewactwo i prawactwo różni się podejściem do religii, a raczej do hierarchii kościoła katolickiego. Lewactwo chciałoby, przynajmniej tak oficjalnie głosi, całkowitego rozdziału kościoła od państwa. Natomiast prawactwo dąży do ściślejszego związku tronu z ołtarzem.
Nie szanuję przedstawicieli żadnej z formacji, których cechuje m.in. obłuda religijna. Liderzy i osoby publiczne ostentacyjnie manifestujące swoją religijność, a jednocześnie postępujące niezgodne z wyznawanymi wartościami, nie przyczyniają się do wzrostu prestiżu kościoła. Ten brak spójności między wyznawaną wiarą a faktyczną działalnością, to klasyka hipokryzji, to zaś mądrych ludzi wręcz zniechęca.
Część kościoła parafialnego wykazała się wstrzemięźliwością w otwartym okazywaniu sympatii politycznych. Tak jest w przypadku parafii, do której należę. Postawę i motywacje, którymi kierowali się inni przedstawiciele kościoła hierarchicznego w popieraniu prawackiego kandydata na prezydenta, pominę „wyniosłym milczeniem”.
Tymczasem obecnie jesteśmy świadkami i uczestnikami życia, w którym zamiast dalej dążyć do ideału, staczamy się w mrok populizmu na szkodę kolejnych pokoleń.