Tadeusz Pawłowski

Tadeusz Pawłowski O tym, co nie koniecznie ważnego dzieje się w Rawiczu.

Drugi dzień lipca w kalendarzu świąt nietypowych obchodzony jest jako Międzynarodowy Dzień UFO.Data ma związek z incyden...
02/07/2025

Drugi dzień lipca w kalendarzu świąt nietypowych obchodzony jest jako Międzynarodowy Dzień UFO.
Data ma związek z incydentem, który zdarzył się 2 lipca 1947 roku w pobliżu miejscowości Roswell (stan Nowy Meksyk - USA).
Incydent przez ufologów uważany jest za rozbicie się statku należącego do istot pozaziemskich. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF) najpierw potwierdziły, że była to katastrofa niezidentyfikowanego obiektu latającego (UFO), ale wkrótce zdementowały tę informację twierdząc, że była to katastrofa balonu meteorologicznego.
Gdy jakieś zdarzenie okrywa mgła tajemniczości, to bywa pożywką do tworzenia spiskowych teorii. Im dalej od incydentu, tym pojawiało się coraz więcej niesamowitych opowieści, łącznie z tymi, że w katastrofie przeżył przynajmniej jeden ufoludek, który później współpracował z armią amerykańską przy rekonstrukcji metodą „inżynierii wstecznej” obiektów latających zwanych spodkami.
Niech każdy sobie wierzy w co chce, byleby nie czyniło to krzywdy innym, a mnie siłą nie zmuszano do wiary w coś do czego nie mam przekonania. Dlatego wolę z przymrużeniem oka oglądać filmy lub czytać o mitach związanych z UFO, niż słuchać teorii spiskowych na temat katastrofy w innym czasie i w innym miejscu, wymyślanych przez panicznie obawiających się „wyjścia z szafy” naczelnych ufoludków w kraju.

Koniec roku szkolnego, więc jak to mówią – „jeszcze tylko manto i już wakacje…”Ale koniec roku to zdaje się najlepszy te...
28/06/2025

Koniec roku szkolnego, więc jak to mówią – „jeszcze tylko manto i już wakacje…”
Ale koniec roku to zdaje się najlepszy termin na odbiór przez uprawnionych nauczycieli legitymacji emeryta. W tym roku szkolnym tego zaszczytu dołączenia do grona seniorów dostąpił najstarszy stażem (35 lat) dyrektor Szkoły w Masłowie, pan Ryszard Preuss. Rysiu (mogę sobie chyba na taki zwrot pozwolić jako znacznie starszy stażem senior) – masz powody do satysfakcji, składam gratulacje i życzenia, aby nadchodzący czas był najlepszym, a także najciekawszym okresem w Twoim życiu.
W dość już odległych czasach, bywało że z panem dyrektorem mieliśmy różne zdania, ale zupełnie naturalnie dopuszczalne przy podejmowaniu różnych decyzji w gronie fachowców. Między innymi uszanowałem wolę Ryszarda, kiedy odmówił mi przyjęcia propozycji funkcji dyrektora w jednej z rawickich szkół, twierdząc, że jest przywiązany do swojej „małej szkółki wiejskiej”. Kontakty nasze skończyły się w chwili, gdy dobiegła końca najważniejsza inwestycja Szkoły Podstawowej w Masłowie, czyli budowa sali sportowej z zapleczem dydaktycznym. W ostatecznym kształcie, Ryszard miał niebagatelny wpływ na rozmieszczenie sal w tym obiekcie.
Powodzenia Seniorze na emeryturze.

Niedziela Trójcy Świętej.In memoriam
15/06/2025

Niedziela Trójcy Świętej.
In memoriam

Po wyborach prezydenckich w mediach społecznościowych, zamiast spory się wyciszać, to festiwal obrzucania się inwektywam...
07/06/2025

Po wyborach prezydenckich w mediach społecznościowych, zamiast spory się wyciszać, to festiwal obrzucania się inwektywami dwóch wrogich obozów nadal trwa. W tych relacjach najczęściej używane jest słowo lewak (lewactwo), które od dawna stało się pałką do walenia po głowie przeciwnika myślącego i mówiącego cokolwiek, co nie pasuje jedynie słusznej stronie.
O ile lewak (lewactwo), to słowo, które już w XX wieku zadomowiło się w języku polskim, to słowo prawak (prawactwo) słowniki działające w tle różnych edytorów jeszcze ciągle podkreślają jako błąd. Oba słowa lewak i prawak odnoszą się do osób o poglądach skrajnych, ale dla uproszczenia wywodu o wojenkach (na szczęście jeszcze tylko słownych) posłużę się tymi skrótami myślowymi.
Więc ad rem.
Jeśli zbiór zasad moralnych uznawanych za jedne z najważniejszych w judaizmie i chrześcijaństwie, które wyznaczają podstawowe normy postępowania w relacjach z Bogiem i innymi ludźmi, takimi jak: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno”, „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż”, „Nie kradnij”, „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, są wartościami, które nie pasują do przeszłości kandydata, a obecnie prezydenta elekta popieranego przez prawą stronę sceny politycznej, to rozumując ulubionymi przez demagogów uproszczeniami, wniosek jest oczywisty – tym gorzej dla zasad. A może te wartości są „lewackie” i wiara o korzeniach judeochrześcijańskich jest lewacka? Oznaczałoby to, że nauki Jezusa, żydowskiego nauczyciela (rabina) i kaznodziei, ukrzyżowanego przez Rzymian za głoszenie postępowych idei, ale nieprawomyślnych z punktu widzenia władzy tamtych czasów, też można uznać za lewackie.
Ludzie, jako istoty z natury grzeszni, nie mają szans na osiągnięcie ideału wskazywanego w Dekalogu. Ale czy zawarte tam przykazania nie powinny być bliższe od zasad, którymi kierowali się urzędnicy Imperium Romanum? Rzymianie bezlitośnie tępili wszelkie idee zagrażające, a nawet będące tylko kłopotliwe dla różnych namiestników w czasach panowania cesarza Tyberiusza. Głoszone idee spowodowały, że Jezus został przez Poncjusza Piłata, rzymskiego prefekta Judei skazany na haniebną śmierć i ukrzyżowany.
Teraz kilka zdań o lewactwie, które zaistniało w epoce renesansu, czyli o socjalizmie utopijnym z XVI w. i w czasach rodzącego się kapitalizmu na początku XVII w. Socjalizm utopijny to nurt myśli społecznej i politycznej, który postulował stworzenie idealnego społeczeństwa, gdzie wszyscy ludzie są równi. Socjalizm utopijny zakładał, że środki produkcji, ziemia i kapitał są własnością wspólnoty, która powinna charakteryzować się równością ekonomiczną, polityczną i społeczną oraz zaprzestaniem wszelkich form wyzysku. Przedstawiciele tego nurtu filozoficznego, tacy jak: Thomas More, Robert Owen, Claud-Henri de Saint-Simon i Charles Fourier, uważali, że dzięki zmianom w sposobie myślenia, idealne społeczeństwo może zostać osiągnięte poprzez pokojowe reformy. Robert Owen wdrożył w życie projekt nazwany „Nowa Harmonia” zakładając eksperymentalną kooperatywę w stanie Indiana. Przetrwała ona do XX wieku i ostatecznie zbankrutowała w 1928 roku.
Ale jak się mają różne idealistyczne wizje świata do realiów wojny trzydziestoletniej, która w pierwszej połowie XVII wieku przetoczyła się niemal przez wszystkie kraje Europy? Wojna trzydziestoletnia spowodowała wielkie spustoszenia wszystkich terytoriów niemieckich i straty ludzkie, sięgające w niektórych krajach Rzeszy od 33% do 50% zaludnienia. Według ostrożnych szacunków, zginąć mogło nawet 8 milionów ludzi, z czego zdecydowaną większość stanowili cywile. Wojna rzekomo w obronie prawdziwej wiary zakończyła się, gdy kanibalizm stawał się powszechnym sposobem na przetrwanie. Pokazała, że ludzie bez względu na wyznanie i poglądy, czy to prawackie, czy lewackie, mają swoje ciemne strony, od których przez kolejne tysiąclecia nie potrafią się uwolnić. Więc za krwawe wyrzynanie się przedstawicieli dwóch wyznań chrześcijańskich nie obarczałbym winą jakichś piekielnych mocy. Konflikt wywołały możne rody w walce o majątki i wpływy terytorialne, a różnice religijne posłużyły im do napuszczania na siebie fanatycznych mas.
Obecnie w podzielonej na pół Polsce, po jednej stronie sporu politycznego mamy lewaków, a po drugiej stronie prawaków. Czym te dwa obozy się różnią?
Oba obozy zarzucają sobie nawzajem zdradę stanu. To mają wspólne. Ale ten zarzut od czasów konfederacji targowickiej, bardziej obciąża prawaków. Choć nie mam potrzeby wojaży po świecie, bo wolę osiadłe życie w Polsce, to sympatie polityków do ciągle jeszcze demokratycznych krajów Europy Zachodniej mi nie przeszkadzają. Jeśli zaś jest prawdziwy zarzut prawaków o zdradzie lewaków na rzecz Unii Europejskiej, to też mnie nie martwi, bo niektórzy lewaccy politycy dobrze reprezentują Polskie interesy w instytucjach Unii Europejskiej, której na całe szczęście jesteśmy częścią, w przeciwieństwie do prawackich polityków nieustannie ośmieszających się swoim zachowaniem w Parlamencie Europejskim. Jeśli natomiast zarzuty zdrady stanu lub nielojalności prawaków wobec Polski na rzecz wschodniego imperium zła miałby się potwierdzić, to są od tego odpowiednie paragrafy i cele w Rawiczu.
Lewactwo i prawactwo różni się podejściem do religii, a raczej do hierarchii kościoła katolickiego. Lewactwo chciałoby, przynajmniej tak oficjalnie głosi, całkowitego rozdziału kościoła od państwa. Natomiast prawactwo dąży do ściślejszego związku tronu z ołtarzem.
Nie szanuję przedstawicieli żadnej z formacji, których cechuje m.in. obłuda religijna. Liderzy i osoby publiczne ostentacyjnie manifestujące swoją religijność, a jednocześnie postępujące niezgodne z wyznawanymi wartościami, nie przyczyniają się do wzrostu prestiżu kościoła. Ten brak spójności między wyznawaną wiarą a faktyczną działalnością, to klasyka hipokryzji, to zaś mądrych ludzi wręcz zniechęca.
Część kościoła parafialnego wykazała się wstrzemięźliwością w otwartym okazywaniu sympatii politycznych. Tak jest w przypadku parafii, do której należę. Postawę i motywacje, którymi kierowali się inni przedstawiciele kościoła hierarchicznego w popieraniu prawackiego kandydata na prezydenta, pominę „wyniosłym milczeniem”.
Tymczasem obecnie jesteśmy świadkami i uczestnikami życia, w którym zamiast dalej dążyć do ideału, staczamy się w mrok populizmu na szkodę kolejnych pokoleń.

W ostatniej zwrotce „Pieśni V o spustoszeniu Podola” Kochanowski zwraca uwagę na znaczenie mądrości i odpowiedzialności ...
02/06/2025

W ostatniej zwrotce „Pieśni V o spustoszeniu Podola” Kochanowski zwraca uwagę na znaczenie mądrości i odpowiedzialności za losy Rzeczypospolitej i jej przyszłość oraz podkreśla konieczność reform w kraju. Ten końcowy fragment wiersza jest krytyką szlacheckiego sposobu rozumowania i wyraźnym ostrzeżeniem w celu uniknięcia kolejnych katastrof.

Wczoraj wyborcy dokonali wyboru prezydenta elekta, który po zaprzysiężeniu przez następnych pięć lat będzie głową państwa.
Wybór kandydata mającego związki z półświatkiem, onegdaj biorącego udział w „ustawkach”, czyli w bójkach kiboli i podejrzewanego o sutenerstwo, to zapowiedź katastrofy nie tylko dla rządzącego obozu demokratycznego.
Jest to skutek wieloletniego już staczania się Polski w stronę populizmu. Efekt narastającej frustracji niezaradnych, niewykształconych i zagrożonych wykluczeniem społecznym, zawodowym, ekonomicznym osób po przekroczeniu progu dorosłości. Także wyraz niezadowolenia z braku perspektyw dla części „pokolenia Y”, czyli „Milenialsów” i już następnego, „pokolenia Z”, czyli „Zoomerów”.
Generalizując można to jednym zdaniem podsumować, że jest to pokłosie rosnącej nienawiści biedniejszych do bogatszych, skutecznie podgrzewanej przez wrogie sobie elity polityczne.
Wyniki osiągane w miastach i na wsiach pokazały, że jest spory rozdźwięk miedzy Polską prowincjonalną i metropolitalną. I w końcu te wyniki potwierdziły mentalny i polityczny kontrast między „Ścianą Wschodnią” i Polską Zachodnią.
Czy te wybory coś zmieniają?
Z różnych powodów nie jest to mój wybór. Czy w tej postaci drzemie jakiś potencjał, aby cokolwiek zmienić w Polsce na lepsze? Nie wydaje mi się. Sądzę, że nowy prezydent co najwyżej będzie strażnikiem tych samych interesów, jakich pilnował dotychczasowy lokator pałacu. Według mnie, ktoś z takim bagażem z przeszłości, kto ewidentnie łamał podstawowe zasady etyczne i normy moralne, co najwyżej mógłby ubiegać się o funkcję ochraniarza w pałacu prezydenckim. I kto wie, jak będzie traktowany na salonach demokratycznego świata.
Chyba najprościej można powiedzieć, że w pałacu osiłek zmieni pajaca. Ale na kolejne 5 lat dla prestiżu Polski na arenie międzynarodowej, to tylko gorzej.
„Chcieliście, to macie” – skąd ja znam ten slogan?

Odpowiedź na „zaproszenie” Grzegorza Kubika.Z politycznej rzeki wyszedłem ponad rok temu na zawsze i nie tęsknię za powr...
29/05/2025

Odpowiedź na „zaproszenie” Grzegorza Kubika.
Z politycznej rzeki wyszedłem ponad rok temu na zawsze i nie tęsknię za powrotem do tej wody. Bliżej mi do oceanu, o którym w końcówce życia wspominał Albert Einstein, niż do bajora, w którym tapla się polska polityka, ani do kałuży, gdzie brodzą lokalni politycy.
Przy okazji gminnych obchodów 35-lecia samorządności w Polsce, Grzegorz Kubik „prywatnie” wywołał mnie do tablicy, abyśmy po 11 latach „odrzucili niepotrzebne różnice” i „porozmawiali jak burmistrz z burmistrzem”. Przypomnę, że takie „rozmowy” prowadziliśmy podczas kilku debat jako kandydaci na burmistrza Rawicza w 2010 oraz w 2014 r. Mimo ewidentnych starań moderatorów owych debat oraz mediów lokalnych, aby przedstawić pana w jak najkorzystniejszym świetle, a mnie wręcz odwrotnie, to nawet pańscy najwierniejsi sympatycy twierdzili, że w tych debatach był pan „cienki jak barszcz”.
Zapewniam po raz enty, mimo że w ostatnim tygodniu kampanii w 2014 roku, przy pomocy kłamliwej ulotki (widocznej na grafice), „napluł mi pan w twarz”, nie czuję żadnych uczuć z gatunku: złość, nienawiść, czy rewanżyzm. Jeśli chodzi o uprawianie polityki, to nigdy nie byłem naiwny, ale tak po chrześcijańsku, daleki jestem od tego typu negatywnych doznań. A ponieważ nie umiem udawać, że naplucie mi w twarz, to jest tylko jesienny deszcz, więc trzymając się konwencji kulinarnej, po tamtej kampanii pozostał mi „absmak” i odruch wymiotny.
W 2014 r., w bezpośrednich wyborach na fotel burmistrza, siedemdziesiąt parę procent poparło pańskie wizje o cudach na kiju, które natychmiast miały się spełnić. Kto z nich dzisiaj pamięta o pana programie wyborczym składającym się z „pięciu filarów”, o „torze formuły jeden”, o „trzech tysiącach nowych miejsc pracy”, o tłumie „inwestorów stojących za panem” i czekających tylko na to, aby objął pan funkcję burmistrza?
Po „torze formuły jeden” został się tor żużlowy, a raczej to co zostało zakopane obok niego. Po „pięciu filarach” zostały się słupki poparcia, a po „trzech tysiącach nowych miejsc pracy” i po „poważnych inwestorach” została się niepewność, czy aby „smród i muchy” jeszcze nie powrócą.
Dla pańskich wyznawców te wszystkie mrzonki widocznie były ważne, bo mimo rozpłynięcia się tej fatamorgany już w pierwszej pana kadencji, wyborcy poparli brnięcie „w dobrym kierunku”, w następnych i jeszcze kolejnych wyborach.
„To naprawdę piękne zwieńczenie 35-lecia samorządu”, jakie się panu marzy z moim udziałem, byłoby uznane za policzek wymierzony dwudziestu paru procentom wyborców, którzy mimo „czarnego piaru” jaki pan na mnie wylał w kampanii wyborczej w 2014 r., to jednak uznali, że reprezentuję ich wartości, takie jak: prawdomówność, otwartość i umiejętność brania odpowiedzialności na siebie, nawet za „grześ… – grzeszki” popełnione przez samorządowych współpracowników.
Panie Kubik, to nie są irracjonalne „spory”, to nie są symptomy „wzajemnej niechęci”, i nie ma w tym co piszę „negatywnych emocji”! To jest mowa o innych wartościach oraz o odmiennym sposobie uprawiania polityki, o którym w zadufaniu o swojej wspaniałomyślności, nie ma pan pojęcia.
Domyślam się, że wspominając o „ostatniej kadencji”, korci pana zmiana miejsca i czeka pan aż „otworzy się okienko transferowe” dla „kandydata obywatelskiego”, chcącego pełnić jeszcze ważniejsze funkcje.
Unikam polityki, a jeszcze bardziej różnych polityków, bo nie jestem zainteresowany ani biernym, ani czynnym udziałem w żadnym tego typu cyrku. Dlatego po raz enty proszę: politycy różnej maści, zostawcie mnie w spokoju.

27 maja przypada Dzień Samorządu Terytorialnego – święto upamiętniające pierwsze w pełni wolne wybory do rad gmin, które...
27/05/2025

27 maja przypada Dzień Samorządu Terytorialnego – święto upamiętniające pierwsze w pełni wolne wybory do rad gmin, które odbyły się w 1990 roku.
35 lat temu, w niedzielę, jako przedstawiciel Domu Kultury, gdzie pracowałem od 15 października 1983 r., byłem członkiem Komisji Wyborczej.
Po tych wyborach w gminach wszystko zaczęło się zmieniać. Znaleźliśmy się w Polsce samorządowej, ale nadal z galopującą inflacją, która wynosiła ok. 585% rocznie. Chociaż wynagrodzenia tak szybko nie rosły, bo dla przykładu od 1 czerwca 1990 r. moje wynagrodzenie na stanowisku głównego instruktora wynosiło 820 tys. zł, a od 1 lipca wyniosło równy milion, czyli przez miesiąc wzrosło o 12%.
Od 27 lipca pełniłem obowiązki dyrektora Domu Kultury i od 1 października otrzymywałem wynagrodzenie 2.068.000 zł. 14 listopada 1990 r. jako jeden z trojga kandydatów wziąłem udział w konkursie na dyrektora Domu Kultury. 20 listopada 1990 r. zostałem najpierw mianowany, a gdy nowa władza samorządowa zorientowała się, że popełniła błąd, to zmieniła formę zatrudniania na powołanie z wynagrodzeniem 2.085.200 zł. Oczywiście dzisiaj te kwoty są abstrakcyjne, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że w sklepach „na półkach był tylko ocet”.
Dla placówek kultury początek lat 90-tych nie należał do najłatwiejszych. 14 grudnia 1990 r. został zlikwidowany Fundusz Rozwoju Kultury – centralny mechanizm finansowy istniejący od 1982 roku, z którego gminy dostawały środki na finansowanie działalności instytucji kultury. Niektóre samorządy w Polsce, zwłaszcza w małych gminach wiejskich, od 1 stycznia 1991 r. polikwidowały placówki kultury. Docierały do mnie słuchy, że i rawickie władze dyskutowały, jak tu przekształcić lub całkowicie zlikwidować DK, aby nie był ciężarem dla budżetu gminy. Do likwidacji DK nie doszło, bo samorządy Leszna, które miało dwie duże placówki kultury - Wojewódzki Dom Kultury i Miejski DK, a do tego Kościana oraz Gostynia nie zdecydowały się na żadne likwidacje, więc rawickiej władzy samorządowej nie wypadało zostać kulturalna prowincją. Natomiast władza wezwała mnie „na dywan” i podczas posiedzenia Zarządu Miasta i Gminy, pani skarbnik zadała pytanie – „czy da pan sobie radę, jeśli Dom Kultury od 1 stycznia 1991 r. dostanie roczną dotację (w 12 ratach) w kwocie…”. I tu padła jakaś tam okrągła suma, ale która nawet nie pokrywała rocznych wydatków na wynagrodzenia pracowników DK. A gdzie środki na koszty ogrzewania budynku i innych mediów oraz na podstawowe materiały do prowadzenia zajęć merytorycznych, i skąd wziąć kasę na sfinansowanie imprez niedochodowych, itd.? To była tzw. „propozycja nie do odrzucenia”. Przez następne 4 lata mego kierowania Domem Kultury przy ustalaniu budżetu rocznego DK obowiązywała zasada, do każdej złotówki otrzymanej z urzędu, DK musiał zarobić dodatkową złotówkę, aby przetrwać. Przez kilka miesięcy nawet nie pobierałem wynagrodzenia, bo najpierw trzeba było te pieniądze zarobić.
Jakiś czas potem burmistrz, gdy już najeździł się po Wielkopolsce, widząc że w innych miejscowościach organizują festiwale, koncerty i inne duże przedsięwzięcia, raczył na sesji publicznie zapytać, dlaczego w innych miastach domy kultury organizują tzw. imprezy masowe, a w Rawiczu robi się tylko komercyjne przedsięwzięcia? Moja odpowiedź, że w innych miastach, wymienionych właśnie przez burmistrza, placówki kultury mają zabezpieczone środki na swoje utrzymanie w 100% z budżetu gminy. Zaś jeśli władze chcą, aby dom kultury zorganizował imprezę masową, to dają na to dodatkowe pieniądze. Taka odpowiedź, poparta zestawieniami dochodów i wydatków wszystkich domów kultury w Wielkopolsce, nie spotkała się ze zrozumieniem i burmistrz, rękami wiernego sekretarza, podjął próbę zwolnienia mnie dyscyplinarnie, bo merytorycznie nie mógł mi niczego zarzucić. Sekretarz wraz z panią kadrową dwukrotnie, najpierw po sprawdzeniu u pracowników, że mnie nie ma w biurze dyrektora, niespodziewanie wpadł do DK. Jednak, gdy okazało się, że byłem w pracowni akustycznej i naprawiałem sprzęt nagłośniający, to reakcja sekretarza na mój widok: „a, a, a pana tu nie powinno być!”, wyjaśniła wszystko. Roztrzęsiony musiał zawrócić do urzędu i poinformować pryncypała, że wypad się nie udał, bo delikwent jednak był na miejscu. Nawet po godzinach urzędowania jako dyrektor, żeby zarobić kasę dla DK, jako elektronik naprawiałem sprzęty innym domom kultury.
Mimo stałego zagrożenia, że mogę zostać odwołany z funkcji dyrektora DK z byle powodu, lubiłem tę robotę i przebywałem w budynku DK po naście godzin dziennie. Oczywiście robiłem swoją robotę administratora DK, a poza godzinami pracy byłem instruktorem informatyki, akustykiem na koncertach, elektrykiem na imprezach komercyjnych, naprawiałem sprzęty elektroniczne, które w tamtych latach najczęściej były „samoróbkami” i już wtedy cyfrowo składałem różne publikacje.
Ponieważ pełniąc funkcję dyrektora DK na własnej skórze przeszedłem ten szczególny okres pierwszych lat 90-tych, to gdy zostałem najpierw zastępcą i potem burmistrzem, nigdy nie robiłem podobnych numerów, jakie wcześniej stosowała wobec mnie moja zwierzchnia władza. Wkrótce po moim przejściu do pracy w urzędzie sytuacja finansowa Domu Kultury zaczęła się zmieniać i nowy dyrektor nie musiał walczyć o przetrwanie. Tak było do czasu, aż władza znowu się zmieniła w 2014 r., bo przecież historia kołem się toczy.

35 lat temu zrzuciliśmy jarzmo komuny zależnej od wschodniego imperium zła. Potem przeczołgał nas dziki kapitalizm i prz...
25/05/2025

35 lat temu zrzuciliśmy jarzmo komuny zależnej od wschodniego imperium zła. Potem przeczołgał nas dziki kapitalizm i przetrwaliśmy masową grabież narodowego mienia. Jednak weszliśmy do NATO i spełniliśmy marzenia wizjonerów, ze łzami w oczach witając kolejne złote gwiazdy na niebieskiej fladze zwiastujące zjednoczenie Europy. W tym czasie poziom życia przeciętnego Polaka relatywnie podniósł się trzykrotnie.
Aż tu nastąpiły czasy, wizjonersko już wiele lat temu sportretowane w serialach „Kiepscy” oraz „Ranczo”, gdy połowa wyborców chce zagłosować na kandydata spełniającego definicję klasycznego chuligana, któremu sztab wyborczy kazał zlikwidować kibolski tatuaż i zastąpić go bardziej pasującym do preferencji prezesa, z dodanym od siebie bogobojnym hasłem: „Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie”.
Osobiście mam to w pompie, kto ma jakie dziary. Ale w przypadku kandydata, który ma zastąpić typa, który przez 10 lat uczy się języka angielskiego na poziomie podstawowym, niektórych nurtuje pytanie, gdzie jest wytatuowana ta sentencja? Zgodnie z preferencjami prezesa, czy może z przeciwnej strony, używanej do uprawiania „intensywnej polityki zagranicznej”, prowadzonej „na statku miłości”?
Jutro, 26 maja, będzie powszechnie szanowany „Dzień Matki”, ale mimo tego zakończę ten wpis schlagwortem, „Nosz ….. jego mać! Polacy, co z wami nie tak?”

14/05/2025
Maj to czas, w którym dziesięciolatki przystępują do I Komunii św. A w tym roku jeszcze wybory głowy państwa.Przy okazji...
14/05/2025

Maj to czas, w którym dziesięciolatki przystępują do I Komunii św. A w tym roku jeszcze wybory głowy państwa.
Przy okazji rodzinnych uroczystości pierwszokomunijnych wnuków lub komunikantów w rodzinie, czasami wspomina się własną pierwszą komunię. Ponieważ minęło ponad 60 lat od pierwszej komunii mojego rocznika, to w pamięci pozostały tylko skrawki wspomnień. Zasłona czasu okrywa nawet takie szczegóły, jak np. gdzie uczęszczało się na religię, kto prowadził naukę religii, w którym kościele odbyła się komunia, itd.
W tamtym czasie, będąc już dobrych kilka lat ministrantem, doświadczałem generalnych zmian w kościele. Utkwił mi w pamięci moment, kiedy przy ołtarzu w kościele św. A. Boboli po lewej stronie ołtarza na stelażu został ustawiony duży portret papieża Pawła VI (został papieżem 21 czerwca 1963). Był to czas Soboru Watykańskiego II i msza według rytu trydenckiego odprawiana po łacinie, była zastępowana mszą w języku polskim. Oczywiście nie wszystko, co wypowiadałem przy ołtarzu po łacinie rozumiałem, choć zdaniem siostry zakonnej, która uczyła nas poprawnego wypowiadania sentencji po łacinie, robiłem to perfekcyjnie.
W latach 1960-64 opiekunem sporej grupy ministrantów był ks. Tadeusz Szmyt. Na święta Bożego Narodzenia 1963 r. podarował mi „Mszalik”, książeczkę do nabożeństwa zawierającą liturgię na każdą niedzielę i uroczystości kościelne w roku. Czytając w „Mszaliku” te same fragmenty, które wypowiadał lub czytał z dużego mszału ksiądz przy ołtarzu, rozumiałem o co chodzi.
Od tamtych lat czasy się radykalnie zmieniły. Trwają dyskusje, czy 10 lat to jest odpowiedni wiek na posyłanie dzieci do spowiedzi oraz do komunii. Tego nie wiem, bo nie zajmuję się psychologią społeczną. Ale zasypianie z Biblią przez człowieka już ukształtowanego, z jakimiś szemranymi relacjami w środowisku gangstersko-obyczajowym, może już być tylko próbą ratowania duszy przed piekłem. Zaś tłumaczenie, że kontakty ze środowiskiem gangusów nie są jeszcze niczym złym, to jak tłumaczenie się, że „paliłem, ale się nie zaciągałem”.
Obecnie w kraju liczącym 38 mln obywateli, ubiegający się o fotel prezydencki są jacyś wybrakowani. I zamiast wybierać między kandydatami, którzy mają być „ponad wszelkie podejrzenia, jak żona Cezara”, to niektóre partie albo ich prezesi proponują kolesi gangusów, kryptofaszystów, antysemitów i jakichś niespełnionych watażków.
Jeśli dożyję następnych wyborów głowy państwa, to nie zdziwię się, gdy jakiś stetryczały prezes zaproponuje kanibala na fotel prezydenta, który zmieni hymn narodowy na utwór z repertuaru zespołu Fine Young Cannibals – „She Drives Me Crazy”.
Apeluję do rozsądku wszystkich wyborców, nie głosujmy na „królików wyjętych z kapelusza”! Bo nasz kraj stanie się kolejną „republiką bananową” ze stolicą w San Escobar.

Michał Rompa zdobył tytuł Młodzieżowego Króla Zjednoczenia KBS RP. Miejsce drugie zajęła Julia Łoza, reprezentanci Młodz...
10/05/2025

Michał Rompa zdobył tytuł Młodzieżowego Króla Zjednoczenia KBS RP. Miejsce drugie zajęła Julia Łoza, reprezentanci Młodzieżowej Drużyny Strzeleckiej Bractwa Kurkowego w Rawiczu.

Strzelnica_B ZIMOWA jest gotowa na zawody strzeleckie, które odbędą się w sobotę i w niedzielę 10-11 maja.Na 4 stanowisk...
07/05/2025

Strzelnica_B ZIMOWA jest gotowa na zawody strzeleckie, które odbędą się w sobotę i w niedzielę 10-11 maja.
Na 4 stanowiskach strzeleckich strzelcy będą walczyli w konkurencjach Zjednoczenia KBS RP.
Ale najpierw na tej strzelnicy odbędzie się tradycyjne strzelanie do kura członków Młodzieżowych Drużyn Strzeleckich o tytuł Młodzieżowego Króla ZKBS RP.

Adres

Rawicz
63-900

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Tadeusz Pawłowski umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria