Tadeusz Pawłowski

Tadeusz Pawłowski O tym, co nie koniecznie ważnego dzieje się w Rawiczu.

Na Dzień Nauczyciela, wspominki sprzed 25 lat.
13/10/2025

Na Dzień Nauczyciela, wspominki sprzed 25 lat.

„Gumkowanie”, czyli wymazywanie z kart historii, zacieranie w zbiorowej pamięci osób nielubianych lub usuwanie przez nas...
25/09/2025

„Gumkowanie”, czyli wymazywanie z kart historii, zacieranie w zbiorowej pamięci osób nielubianych lub usuwanie przez następców artefaktów po poprzednikach, znane jest od czasów starożytnego Egiptu. Na przykład po śmierci Amenhotepa IV (Echnatona), który wprowadził monoteizm – wiarę w jednego „boga słońca”, jego syn i następca Tutanchamon, przywrócił politeizm, jednocześnie pozwalając na zacieranie wszelkich śladów istnienia ojca. W Polsce kilka lat temu mieliśmy podobną sytuację, gdy do szkół próbowano wprowadzić zakłamany podręcznik do przedmiotu HiT, w którym „wygumkowano” pierwszego przywódcę „Solidarności”, wklejając w to miejsce faraonika.
Gdy wczoraj podano informację, że w Białym Domu pojawiła się galeria zdjęć amerykańskich przywódców, którą pod hasłem „Prezydencka ściana sław”, odsłonił Donald Trump, można było przypuszczać, że ryżawy narcyz z buźką w ciup coś wykombinuje po swojemu. W szeregu czarno-białych fotografii wiszą portrety kolejnych prezydentów rządzących Ameryką, aż do miejsca z portretem prezydenta sprzed dwóch kadencji. Na następnym zdjęciu, na którym powinien się pojawić Joe Biden, znalazł się tak zwany autopen, czyli automatyczny długopis i galerię kończy portret pomarańczowego (w wersji na szaro) trochę w innej pozycji, niż ten przed Bidenem.
Gdyby to była wystawa portretów w jakiejś galerii znanej z satyrycznych performansów, to można by powiedzieć, że jest to mniej lub bardziej udany dowcip. Ale to jest Biały Dom, a nie Galeria Satyrykon, czy inny pokaz w celu uchachania widzów lub gości.
Skoro jednak ryży z dzióbkiem w ciup, drwiąc ze swego poprzednika, postanowił w tak ciekawy sposób ubogacić ową ścianę sław, to w ramach retorsji może spodziewać się, że ktoś odwdzięczy mu się pięknym za nadobne. Poczekamy, pewnie nie jednemu coś się skojarzy. Na przykład dwa obrazy narcyza z dzióbkiem w ciup oraz portret automatycznego długopisu, nieuchronnie kojarzą się z widokiem dwóch łotrów z jednym sprawiedliwym pośrodku - taka licentia poetica.

Francuzi mają Chargé d’Affaires, Niemcy mają ambasadorów, a Polska ma Szarża w Berlinie. Jeśli w ten sposób będzie ewolu...
19/09/2025

Francuzi mają Chargé d’Affaires, Niemcy mają ambasadorów, a Polska ma Szarża w Berlinie. Jeśli w ten sposób będzie ewoluowała polityczna liga, że z klasy debili spadliśmy do klasy kretynów, to w przyszłości zostanie nam już tylko spadek do klasy idiotów.

7 września zapowiada się spektakularna noc!Pełnia Księżyca we wrześniu zbiega się z całkowitym zaćmieniem Księżyca. To j...
06/09/2025

7 września zapowiada się spektakularna noc!
Pełnia Księżyca we wrześniu zbiega się z całkowitym zaćmieniem Księżyca. To jedno z najpotężniejszych wydarzeń astrologicznych roku.
Ponieważ mamy dzisiaj wyjątkowo czyste niebo, to ten nasz ziemski satelita już dzisiaj wygląda spektakularnie. Bez specjalnych zabiegów sfotografowałem go na niebie.
Astrolodzy uważają, że Krwawy Księżyc może mieć olbrzymi wpływ na nastrój, emocje i samopoczucie.
Dla wielu osób pełnia to czas zmian, podejmowania ważnych decyzji, wewnętrznego bilansu i rozliczenia się z przeszłością.
Niektóre znaki zodiaku odczuwają najmocniej wpływ Pełni Księżyca we wrześniu, więc pewnie dlatego Henryk Pawłowski zorganizował dzisiaj w Ratuszu „wieczór bardzo autorski”, na którym recytował (prezentował) wiersze z najnowszego tomiku pt. ”poetyka tetryka albo filety z estety”.

03/09/2025

30 lat temu, w sobotę, 2 września 1995 r. Odbyły się pierwsze gminne dożynki w Wydawach. Dlaczego pierwsze? Otóż po zmianie systemu w 1990 r., władze gminne I kadencji uznały, że wiejskie święto plonów, to przeżytek, jak wiele innych "tego typu komunistycznych" uroczystości. Prawdopodobnie burmistrzowie w innych gminach I kadencji umówili się, bo gremialnie odstąpili od organizacji gminnych dożynek, albo się wzorowali na wojewodach, którzy też zaniechali od początku lat 90-tych obchodzenia święta plonów. Przypomnę, że pierwsze Wielkopolskie Wojewódzko-Archidiecezjalne Dożynki odbyły się w 1999 roku w Rawiczu.
To, że święto dożynkowe było wiekową tradycją, jakoś nie trafiało do przekonania władzy po zmianie systemu. Faktem jest, że w latach osiemdziesiątych święta plonów w Rawiczu odbywały się pod „specjalnym nadzorem” ZSL, przybudówki jedynie słusznej partii, bo w gminie Rawicz „z przydziału” naczelnikiem miasta i gminy był członek tego stronnictwa.
Po wyborach w 1994 r. i po burzliwych zmianach we władzach gminy, namówiłem burmistrza Jerzego Zelka, aby powrócić do tradycji organizowania dożynek gminnych, ale od następnego roku. Zastępcą zostałem 15 września 1994 r. i wtedy było już po dożynkach w sołectwach.
Pierwszym organizatorem – gospodarzem Miejsko-Gminnych Dożynek, namówionym przez J. Zelka, został Antoni Śliwiński, sołtys Wydaw. A potem to już kolejne sołectwa podejmowały się organizacji, zwłaszcza, gdy dotarło do sołtysów, że przy okazji dożynek coś dla wsi było dawane ekstra. Nie było wtedy funduszu sołeckiego i sołectwa zgodnie z ustawą o finansach nie dysponowały własną kasą. Więc o bycie gospodarzami gminnych dożynek sołtysi na parę lat naprzód organizowali "ustawki", czyli szlachetne pojedynki, ale tylko na słowa.
Po tym pierwszym eksperymentalnym przywróceniu do życia gminnego święta plonów, inne gminy przypomniały sobie, że jednak to nie była komunistyczna tradycja i też zaczęły organizować gminne święta plonów. Gdy powstały powiaty w styczniu 1999 r., przywróciliśmy również tradycję dożynek powiatowych, z tym, że pierwsze odbyły się razem z wojewódzkimi w Rawiczu. Następne były w Chojnie, itd. pięć gmin w kółko.

31 sierpnia, ta sama sala BHP, ale różni aktorzy. Jakie czasy, tacy bohaterowie, oczywiście narodowi.Kiedy wracam pamięc...
01/09/2025

31 sierpnia, ta sama sala BHP, ale różni aktorzy. Jakie czasy, tacy bohaterowie, oczywiście narodowi.
Kiedy wracam pamięcią do sierpnia 1980 roku, to jako Polakowi, który pamięta tamte czasy, przypomina mi się scena, gdy L**h Wałęsa z wielkim długopisem podpisuje w imieniu „Solidarności” „Porozumienia Sierpniowe”. W tamtym czasie jedni owego „wąsacza” za to wielbili niemal jak świętego, a inni szczerze nie znosili. Ale wtedy nikt nie próbował odebrać L**howi Wałęsie zasług. Od początku był osobą kontrowersyjną z uwagi na swoje nieokrzesanie, a po latach z uwagi na przeszłość z początku lat 70-tych. Ale historia zapamięta Wałęsę jako symbol walki o wolność i przywódcę obywatelskiego sprzeciwu. Za to został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla i ponad stu doktoratami honoris causa różnych uczelni na świecie.
Jak po następnych dekadach historia zapamięta osobę kontrowersyjną z uwagi na swoją niezbyt chwalebną przeszłość bramkarza i alfonsa, tego dzisiaj jeszcze nikt nie wie. Na razie w słowniku osób kulturalnych nie ma odpowiedniego określenia, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić postępowanie osobnika, który wyłudził mieszkanie i dostarczał damy uprawiające najstarszy zawód świata hotelowym gościom. Ale pewnie znajdzie się jakiś spocony i ośliniony cycek, który napisze wzniosłą biografię z epizodem, w którym bokser bierze udział w „ustawkach”, czyli w „szlachetnych szermierkach na pięści na łonie natury”.

„Ja bez żadnego trybu”.Mija 45 lat od podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność”.Wydarzenia, w kt...
31/08/2025

„Ja bez żadnego trybu”.
Mija 45 lat od podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność”.
Wydarzenia, w których 45 lat temu brałem udział, opisałem prawie osiem lat temu tu: https://tadeuszpawlowski.pl/archiwum-2006-2017/archiwum-2015-2016-2017/informacje-z-2017/2017-12/36-lat-temu.html.
Do tamtych wspomnień mógłbym dodać jeszcze wiele anegdot, ale dzisiaj nie ma to znaczenia. Bo to, co przez ostatnie dziesięć lat dzieje się w kraju, jest procesem zmian w odwrotnym kierunku od tego, który został zapoczątkowany ponad 45 lat temu.

Dzisiaj mam wrażenie déjà vu, tylko jakbym oglądał film odtwarzany wstecz.

23/08/2025

Końcówka wakacji kojarzy mi się z dożynkami. Na prezentacji zdjęcia z dożynek w Masłowie, Zawadach i Dębnie Polskim sprzed równo dwudziestu lat. Niektórzy w tym czasie dorośli, inni odeszli, a w tym czasie pojawiło się pokolenie, które może nie wiedzieć, że nie było smartfonów, ale ludzie umieli się dogadać. Wydaje mi się, że taka przyjazna atmosfera, którą pamiętam z tamtych czasów, chyba została uchwycona na 50 fotkach.

W krainie Lelum Polelum.W tych letnich, choć w polityce gorących dniach, zwolennicy i przeciwnicy zasiadających w różnyc...
20/08/2025

W krainie Lelum Polelum.
W tych letnich, choć w polityce gorących dniach, zwolennicy i przeciwnicy zasiadających w różnych fotelach, mogli się sami przekonać, ile na mapie politycznej świata znaczy kraj mlekiem pod nosem i snusem pod wargą płynący.
IV RP, obecnie to kraj, który pretenduje do liderowania, ale w czwartym świecie. Kraj walczy o palmę pierwszeństwa z jedynym w tej grupie konkurentem, z mocarstwem San Escobar ze stolicą w Ułan Batyr.
Naście lat temu rodzima polityka zasłynęła w półświecie walką o krzesła. Ale choć dwie „cztery litery” chciały się usadowić na jednym fotelu, to jednak przy stole negocjacyjnym kraj był reprezentowany i to naraz przez dwójcę prześwietną.
Teraz zasłyniemy jako kraj, w którym walczy się na puste miejsca przy różnych stołach. Być może nie warto zasiadać lub reprezentować przy stole, za którym naprzeciwko siedzi ryży lokaj wschodniego zbrodniarza. Albo też nie ma sensu branie udziału w rozmowach, bo i tak „nic o nas, bez nas”, ale tylko w czwartym świecie się nie może wydarzyć. Bardzo prawdopodobne, że w normalnym świecie kolejny raz dostaniemy łomot w następnej napaści orków ze wschodu.
Po kilku tygodniach od ostatnich wyborów widać już wyraźnie, że najwyższy urząd w czwartej „ruspublice” pełni jakiś sołtys. Butny i zadufany w swoim majestacie bokser, ale na razie no name w polityce międzynarodowej.
Mediaworkerzy wraz z chórem followersów z tego byłego sutenera o mentalności, posturze i manierach hotelowego alfonsa, próbują na siłę zrobić prześwietnego męża stanu. Poprzedni „dys, dys, dys”, tys był wychwalany przez mediaworkerów za to, że przez 10 lat „i to bez przerwy się uczył” fachu, a już zaledwie po 10 dniach został zapomniany.
Ale każdy, kto przejawia choć odrobinę zdrowego rozsądku analizując ostatnie wydarzenia, to widzi, że taki ktoś nadaje się jedynie na ochroniarza na wiejskim festynie. Do tego otoczył się dyletantami, którzy bardziej przypominają radę sołecką wsi, gdzie psy „czterema literami” szczekają na raz, aniżeli wykwalifikowanych i obytych w pierwszym świecie dyplomatów, którzy na razie nie dorośli nawet do statusu „dyplomatołków”.
Taki dzisiaj mamy klimat wokół rezydentury w kraju, rozglądającej się jakby tu w ustawce na leśnej polanie dać wycisk w „szlachetnej szermierce na pięści” sennej zgrai z małego pałacu. Jak się jeszcze mocniej nadymają wraz ze swoim „pryncypałą”, to sprawią, że otumaniony lud ze sztachetami wyrwanymi z płotu stanie do walki z kilkusettysięczną watahą ze stacji benzynowej wyposażonej w atomowe bejsbole. I skończy się, jak zwykle, rejteradą całej wierchuszki na znienawidzony Dziki Zachód, gdzie prawdopodobnie konta już czubate od dawna tam czekają.
Przez kilka dni usłużne media pompowały dumę, oczywiście narodową i wymyślały coraz to nowe frazesy o wyjątkowości męża i małżonki, aby utwierdzać przygłupi elektorat, że oto wreszcie zasiadł na tronie prześwietny mag w towarzystwie nie mniej prześwietnej kapłanki domowego ogniska. Ale ten szaman tak się nadymał i naprężył, aż wyszła plama, walnięta w puste miejsce, co rozwaliło cały mit. Co prawda na początku września naprężony pojedzie zlizywać okruchy ze stołu, do którego w normalnym trybie nie dostąpił zaszczytu, ale mediaworkerzy już przygotowują podłoże propagandy sukcesu.

380–lecie budowy fortyfikacji Rawicza.W Archiwum Państwowym w Poznaniu pod numerem 53/4320/0/-/I/30 znajduje się dokumen...
17/08/2025

380–lecie budowy fortyfikacji Rawicza.
W Archiwum Państwowym w Poznaniu pod numerem 53/4320/0/-/I/30 znajduje się dokument o wymiarach: 322 x 200-203 mm, składający się z podwójnej karty papieru; pismo gotyckie, ozdobne; (na odwrocie: regest uniwersału w języku niemieckim z błędną datą 1666-24-VI), o następującej treści:
„Jan z Bnina Opaliński Wojewoda Inowrocławski.
Wiadomym czynimy, komu o tym wiedzieć należy, osobliwie Urzędowi Radczemu Wojewódzkiemu i Wszystkiemu pospólstwu miasta naszego Rawicza, że przy miastach i miasteczkach nowo fundowanych, gdy do perfekcji swojej przychodzą, wszelkie porządki są potrzebne. Między naszymi porządkami najpotrzebniejsze, gdy miasta i miasteczka w zamknięciu ostawają: co nie każdemu wolno w nocy wjechać i wyjechać, do którego porządku my się przed rokiem zastosowali i kazali Burmistrzowi Waszemu Rawickiemu, aby się o to starał, żeby i miasto nasze Rawicz było i powstawało w zamknięciu dobrym i wałem otoczone było, któremu rozkazowi dosyć uczynił i początek zakładał (zrobił).
Jednak nas to doszło słyszeć, że się niektórzy mieszczanie nasi rawiccy znajdują, którzy woli naszej i rozkazowi naszemu przeczą, co nas bardzo boleć musi.
Rozkazujemy tedy tym Uniwersałem naszym surowo Urzędowi Radczemu Wojewódzkiemu i wszystkiemu pospólstwu, abyście ten rozpoczęty budynek koło wału jak najprędzej kończyli, a że to nie będzie wielkim ciężarem mieszczan, pozwalamy brać na ten budynek na pierwszy rok z naszych dochodów piwa trzydzieści warów i cały dochód koła Bractwa Strzeleckiego, z miejskich kas dochodów żebyście na każdy rok przeznaczyli (guldenów) złotych tysiąc, komornicy w mieście, chałupnicy na przedmieściu, którzy ciężarów mało co ponoszą w tydzień raz darmo powinni robić i że się zajmuje ogrody, przez które wał musi być prowadzony, jest to wola nasza, gdyż pieniądze według pierwszego kupna będą zwrócone Posesorom tych ogrodów, mają być Radczemu bez uprzykrzania ustąpione. A który by się ważył z poddanych naszych być przeciwko naszemu rozkazowi, każdego takiego pewną i nieodmienną winą obwinionego, tego z winą przy sobie posłać panu na Zamku Osieckim.
Anno Domini 1665
Jan z Bnina Opaliński. Zofia Opalińska”
Przekładając ów uniwersał (w tym przypadku list właścicieli Rawicza odczytywany publicznie, dotyczący budowy wałów obronnych wokół miasta), na język współczesny, Jan z Bnina Opaliński i jego małżonka Zofia nakazują dokończenie budowy „budynku koło wału” oraz poprowadzenie wału i wskazują sposób finansowania tych inwestycji. Szczegóły finansowania i nieodpłatnego świadczenia robót przez mieszczan są w opisane w sposób miarę zrozumiały.
O jaki to budynek i wał chodzi? Analiza pism źródłowych pozwala przypuszczać, że chodzi o budynek strzelnicy oraz o wał po wschodniej stronie miasta, biegnący z północy na południe - na dzisiejszym planie miasta, ulicą Scherwentkego (od plant przy Domu Kultury) do ulicy Stanisława Staszica (do plant przy pomniku JPII).
Z treści uniwersału wynika, że w tym roku mija 380 rocznica ufortyfikowania Rawicza.
Miasto Rawicz, założone na „surowym korzeniu”, w dokumencie lokacyjnym wydanym Adamowi Olbrachtowi z Przymy Przyjemskiemu pierwotnie miało charakter grodu otwartego (nieufortyfikowanego).
Fortyfikacje – wały wzmocnione jakąś formą ostrokołu oraz fosa wraz z mostami zwodzonymi i bramami z wieżami obronnymi zostały wybudowane w latach 1664-1665 po szóstej wojnie szwedzkiej zwanej „potopem szwedzkim” (1655-1660). Miały chronić miasto głównie przed „luźnymi grasantami”. Widok miasta, uwieczniony na miedziorycie sprzed 1707 r. przedstawia Rawicz od wschodniej strony wraz z wałami i strzelnicą po południowej stronie miasta. Niestety przed regularnymi oddziałami wojskowymi wały i fosy w następnych latach miasta nie obroniły. Fortyfikacje obronne, wybudowane za czasów właścicieli Rawicza z rodu Opalińskich, zostały wraz z całym miastem od 18 lipca 1707 r. niszczone przez wojska moskiewskie pod dowództwem pułkownika Szultza (czeladnika szewskiego rodem z Leszna). Moskale najpierw splądrowali miasto i przedmieścia, a potem je wielokrotnie podpalali. Pożar trwał 10 dni. W dwa lata później wybuchła zaraza, która w latach 1709/11 pochłonęła 1895 ofiar.
Odbudowa miasta ze zgliszcz odbywała się już pod rządami Sapiehów. Pierwszym z nich był mąż Ludwiki Opalińskiej, Jan Kazimierz Sapieha (zmarł w 1739), starosta bobrujski, starosta generalny wielkopolski, hetman w. litewski i feldmarszałek rosyjski, który objął Rawicz po 1705 r. Odbudowę miasta po tych katastrofalnych klęskach jeden z rawickich dziejopisów nazywa „drugą lokacją miasta”. Wtedy dopiero przesunięto linię wałów na wschodzie, Nowy Rynek włączono w obręb obwarowań i rozmierzono ostatecznie całą wschodnią połać miasta. Rok 1754, w którym ukończono budowę ratusza, zamykał jeden z najlepszych okresów w życiu gospodarczym Rawicza.
Wynotował i graficznie zobrazował TP.

We wrześniu minie 37 lat od dwudniowej imprezy Telewizyjnego Turnieju Miast (TTM), w którym Rawicz zmierzył się z Płońsk...
14/08/2025

We wrześniu minie 37 lat od dwudniowej imprezy Telewizyjnego Turnieju Miast (TTM), w którym Rawicz zmierzył się z Płońskiem.
TTM był cyklem programów prezentowanych w TVP2, cieszący się sporym zainteresowaniem widzów. Program drugi TVP w czasach PRL uchodził za bardziej „rozrywkowy”, a oprócz jedynki i dwójki, innych wtedy nie było. TTM były emitowane w TVP od lat 60-tych. Ale od turnieju Rawicza z Płońskiem kolejne edycje odbyły się w nowej formule. Jednak zrealizowano już ich niewiele, bo w 1989 r. skończył się PRL.
Nie wiem, jak wyglądała od kuchni realizacja wcześniejszych turniejów, ale podczas TTM Rawicz-Płońsk, dwie ekipy realizujące programy, jedna w Rawiczu, a druga w Płońsku, rywalizowały ze sobą „śmiertelnie poważnie”. Podczas programu tego nie było widać, bo wszystko odbywało się jakby w formule zabawy dla widzów.
Wkrótce po zmianie systemu w 1989 r. lokalni gawędziarze bagatelizowali udział Rawicza w tym przedsięwzięciu, oceniając, że to jakaś propaganda upadającej komuny i pomysł nie wart zachodu, a tym bardziej przypominania. To nie tak. Trzeba zaznaczyć, że Rawicz dostał szansę zaistnienia przez dwa dni w dobrym czasie antenowym ogólnopolskiego programu. Należy też oddzielić politykę tamtych czasów oraz archaicznej - z dzisiejszej perspektywy – narracji o walorach gospodarczych Rawicza, od pozytywnej ogólnej promocji miasta, wcześniej w Polsce znanego niemal wyłącznie z ciężkiego więzienia.
Mimo wielu merytorycznych błędów, zapewne wynikających z pośpiechu i braku wyczucia lokalnych niuansów przez telewizyjnych realizatorów, to Rawicz został pokazany w pozytywnym świetle. Z biegiem lat, tę otoczkę charakterystyczną dla propagandy tamtych czasów, trzeba traktować z przymrużeniem oka, jako świadectwo epoki, która przeminęła.
Kilka zdań o tym, co się działo zanim odbył się TTM 17 i 18 września 1988 r. Przed wakacjami 1988 r., Stefan Skrzypek, dyrektor DK na zebraniu z pracownikami poinformował, że „Rawicz został wytypowany” do udziału w Telewizyjnym Turnieju Miast. Wtedy sądziliśmy, że jakimś argumentem za wytypowaniem Rawicza do TTM przez decydentów w Warszawie było 350-lecie powstania miasta i nadania praw miejskich. Dekoracje plenerowe w Rawiczu o obchodach jubileuszu były widoczne na ekranie podczas transmisji i wspominano o tym w prezentowanych migawkach filmowych. Wyznaczenie Rawicza faktycznie jednak było decyzją polityczną. Wraz z tą informacją, dyrektor DK zażądał przygotowania zestawienia, jakimi „podmiotami wykonawczymi” możemy dysponować, aby jako przedstawiciel Domu Kultury mógł przedstawić propozycje komitetowi organizacyjnemu powołanemu w urzędzie gminy.
W Rawiczu, jak tylko sięgam pamięcią, czyli od zawsze, były w środowiskach twórczych koterie. Jedne zespoły lub grupki twórców zabiegały bezpośrednio o względy władzy z tej samej opcji politycznej, inne były związane z dyrekcją DK i byli indywidualiści. A do tego koterie bywały ze sobą na bakier. Rawicz to mały grajdoł i trudno znaleźć takie środowisko, które nie zrobiło by innym jakiejś krzywdy realnej lub domniemanej. Taki mamy kulturalny klimat w Rawiczu.
W roku przed TTM do DK zawitała delegacja z Polskiej Akademii Nauk, z Instytutu Etnografii (dzisiaj jest to Instytut Sztuki), która przez kilka dni realizowała nagrania okolicznych dudziarzy i skrzypków w celu uzupełnienia centralnej fonoteki z historycznymi nagraniami kapel i instrumentalistów ludowych. Dzięki temu mieliśmy w DK aktualny wykaz tych grajków, którzy przewinęli się przez moją „kanciapę akustyka”. Więc ich zaproszenie do udziału w TTM nie stanowiło problemu. Największym zainteresowaniem muzykantów spoza Rawicza było, kto wypłaci diety za przyjazd na TTM. Ktoś z bardziej wymagających grajków zauważył, że skoro to są nagrania dla TVP, to dieta powinna być „dubeltowa”, bo telewizja pewnie lepiej płaci. Ale gdzież tam, diety wypłacał DK, a telewizja tylko stawiała wymagania.
W czasie wakacji 1988 r., Wojciech Krystek, inspektor Wydziału Oświaty (Kultury i Sportu) w Urzędzie Miasta i Gminy Rawicz, namaszczony przez władze na szefa tego gminnego komitetu organizacyjnego TTM, wpadł do Domu Kultury podczas narady odbywającej się na sali Witrażowej w sprawie organizacji TTM i oznajmił, że S. Skrzypek, dyrektor DK został wyłączony z przygotowań do TTM i nie ma się wtrącać w te sprawy. To była reakcja na listę z propozycjami od dyrektora DK, który - jak to zawsze bywało - wytypował swoich faworytów do prezentacji w programie kulturalnym TTM nie pomyśli władzy gminnej. Potem inspektor oświaty powiedział – „Pawłowski masz być do dyspozycji głównego reżysera i co on ci każe, masz to załatwić. W sprawach problemowych możesz się zwracać bezpośrednio do mnie”. W zasadzie to mało miałem kontaktów z inspektorem Krystkiem, ale takiego zdesperowanego, to nie widziałem go nigdy. Wydaje mi się, że po tym spięciu S. Skrzypek, wyniośle milcząc, opuścił salę witrażową. No więc zostałem postawiony między młotem, a kowadłem. Ale już po pierwszym spotkaniu z panem reżyserem z TVP okazało się, że wpadłem między dwa młoty i kowadło.
Dokładnej daty, od którego dnia rozpoczęły się w Domu Kultury przesłuchania zespołów działających w okolicy, nie pamiętam. Coś mi świta, że zaczęły się z opóźnieniem, bo ekipa nie dotarła na wyznaczony dzień. Przesłuchania potencjalnych wykonawców trwały dwa tygodnie z jednodniowymi przerwami w niedziele. Próby do przesłuchań zaczynały się na sali Widowiskowej od rana i kończyły się niemal o świcie. Przez całą noc trwały powtórki do skutku, aż reżyser uznał, że ma to, o co mu chodzi. Już podczas pierwszych przesłuchań Cezary Łagiewski, reżyser w Rawiczu zdecydował, że blok kulturalny w całości pójdzie z playbacku, bo wykonawcy podczas prób potrafili robić niespodzianki. Np. pani Katarzyna Szymczakowa (79 lat), popularnie zwana babcią Katarzynką potrafiła w czasie występu przerwać śpiewanie i powiedzieć na głos – „zaschło mi w gardle, więc zacznę od nowa”. Jak sobie radzili z playbackiem poszczególni wykonawcy widać na migawkach filmowych. Nie chcę łamać praw autorskich do filmów z TTM, które posiada TVP, więc zainteresowanym proponuję przeszukanie sieci. Można znaleźć w sieci filmy z tego programu, zanim właściciel praw, jak to zrobił już z innymi filmami, ich nie zablokuje.
Jeśli chodzi o kilkugodzinny program TTM, prezentowany w TVP2, to wspomnę tylko o realizacji bloku kulturalnego, w zasadzie o dwóch jego częściach, osobno ocenionych przez jurorów zasiadających w studiu TVP2.
W tej części potyczek turniejowych oceny dokonywało jury w poszerzonym składzie: Janusz Ekiert, muzykolog, krytyk muzyczny, publicysta, popularyzator muzyki i wiedzy o muzyce, Jan Krzysztof Machulski (nie kojarzę czym się zajmował), Tadeusz Kraśko (redaktor Programu TVP2 - jako przewodniczący składu oceniającego), Artur Chowzan (przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy PRL i wówczas redaktor nacz. „Przeglądu Tygodniowego”), Józef Skweres (reprezentujący Urząd Rady Ministrów będącego wspólnie z TVP2 współorganizatorem turnieju), Wowo Bielicki (scenograf, aktor, reżyser, scenarzysta), Jarosław Kukulski (kompozytor, muzyk) i Wojciech Siemion (aktor teatralny i filmowy). Program TTM w studiu TVP2 prowadził dziennikarz Mirosław Kwieciński.
Janusz Ekiert wystawił cenną dla Rawicza recenzję o programie rawickim. „Było dużo muzyki, zwłaszcza w programie, który przedstawił zespół Rawicza. Był to bardzo piękny zestaw muzyczny przygotowany z dużą dozą smaku i wydaje mi się, że dojrzalszy, niż to co zaprezentował Płońsk”. Wystawił ocenę 1:2 dla Rawicza.
Kolejny juror też wyróżnił Rawicz za program artystyczny i dał taką samą ocenę 1:2 dla Rawicza. Trzeci juror również ocenił prezentacje obu miast 1:2 na korzyść Rawicza. Czwarty z jurorów ocenił na remis 1:1. Wojciech Siemion ocenił pozytywnie realizację (operatorską) z Rawicza, ale było czuć, że jego „sympatia” była po stronie Płońska, więc bujając w obłokach zachwytów nad strojami i innymi bzdetami przyznał 2 punkty Płońskowi i jeden Rawiczowi. Artur Chowzan dał remis 2:2, Józef Skweres przyznał 2 punkty Płońskowi i jeden Rawiczowi. Z jego argumentacji, dość kuriozalnej, wynikało, że był w Płońsku, a w Rawiczu nie był, więc wyżej ocenił Płońsk, dając mu 2 punkty, zaś Rawiczowi 1. Natomiast opinia Tadeusza Kraśki, trafiała w sedno tej rywalizacji – „miasto w tych przykładach pokazane było w sposób szczególnie serdeczny, to była po prostu mała ojczyzna dla tych ludzi” i przyznał 1:2 dla Rawicza. W pierwszej rundzie prezentacji kulturalnych w głosowaniu jurorów w sumie Rawicz uzyskał 13, a Płońsk 11 punktów.
Ocenę drugiej części prezentacji kulturalnych rozpoczął Wojciech Siemion opiniując pozytywnie realizację z Rawicza, do prezentacji Płońska się już nawet nie odniósł, ale dał 2:1 dla Rawicza. Kolejny juror poparł Siemiona i też dał 2:1 dla Rawicza. Trzeci z jurorów ale „z rozdartym sercem” też przyznał 2:1 dla Rawicza.
Józef Skweres znowu wykazał się sympatią dla Płońska, ale w końcu zdecydował przyznać remis 2:2. Artur Chowzan również dał remis 2:2. Natomiast Janusz Ekiert ponownie zachwycił mnie swoją recenzją, mówiąc, że chce być sprawiedliwy i Rawiczowi musi dodać jeden punkt więcej, za pokazanie folkloru w sposób tak bardzo autentyczny, prawdziwy i bez retuszu – 2:1 dla Rawicza. Jarosław Kukulski 2:2, Natomiast tym razem ocena Tadeusza Kraśki, po dość mglistym tłumaczeniu, dla Rawicza 1 punkt i 2 dla Płońska. W drugiej rundzie prezentacji kulturalnych, w głosowaniu jurorów, Rawicz w sumie uzyskał 15, a Płońsk 12 punktów.
W Płońsku prowadzącymi byli dziennikarz TVP Andrzej Kwiatkowski i Bronisław Cieślak (aktor znany m.in. z serialu „07 zgłoś się"), a w Rawiczu Antoni Mielniczuk, dziennikarz radiowy Programu 1 PR i Tadeusz Zwiefka dziennikarz poznańskiego ośrodka TVP. Wydawało się, że sympatia widzów jeśli chodzi o prowadzących będzie po stronie naszych konkurentów, bo obaj prowadzący imprezę w Rawiczu byli ogółowi widzów w Polsce mniej znani, ale już po pierwszych minutach, swoją skromnością i prowadzeniem bez gwiazdorzenia zyskali sympatię widzów. Ponadto w Rawiczu reżyserem i realizatorem transmisji był Dariusz Goczał, w tamtych czasach profesjonalista młodszego pokolenia, ale z najwyższej półki, realizujący duże widowiska, np. festiwale w Sopocie, itd., co widać w pomysłowości realizacji ujęć, które szły „w eter”. Do Rawicza D. Goczał przyjechał ze złamaną nogą. Jednak Dariusz z nogą całą w gipsie, trzymając ją na konsoli miksującej obrazy, obsłużył dwa dni programu. O ile Mielniczuk (rocznik 1953) i Zwiefka (1954) są z tego samego pokolenia co ja, to Goczał (1961) jest już z młodszego rocznika. Cezary Łagiewski, reżyser programu w Rawiczu, był zdecydowanie starszy, koło 50-tki, więc traktował mnie jak chłopca na posyłki. Wydawał mi polecenia i nie tolerował żadnego sprzeciwu, ale odbywało się to w życzliwej atmosferze i nie było spięć. Jako chłopiec na posyłki głównego reżysera, w każdej chwili mogłem wejść do wozu transmisyjnego.
W nocy z piątku na sobotę reżyser zakomunikował, że ma program kulturalny zapięty na ostatni guzik. Jednak w sobotę rano, reżyser z pianą na ustach poinformował, że gwiazda, która miała w sobotę wystąpić po części wstępnej (jeszcze przed blokiem kulturalnym w roli „wypełniacza”), zawiadomiła, że się w Rawiczu nie pojawi.
Więcej o tym, jak to zostało rozwiązane w artykule na mojej stronie: https://tadeuszpawlowski.pl/foto/odm%C5%82odzone-foto/1988-r-transfer-zagra%C5%82-na-turnieju-miast.html

Wspomnienie o Mistrzu, część ostatnia.      Stefan Skrzypek bardzo zżymał się, gdy ktoś akcentował niemierzalność kultur...
13/08/2025

Wspomnienie o Mistrzu, część ostatnia.
Stefan Skrzypek bardzo zżymał się, gdy ktoś akcentował niemierzalność kultury. Mówił wtedy - „pozwolę sobie być odmiennego zdania, tym bardziej, że z różnych dyscyplin naukowych na początku lat 70. wyodrębniona została nauka o kierunku kulturoznawstwo, a ponadto pedagogika kulturalno-oświatowa posiada znacznie rozbudowane metody i narzędzia badań, które w miarę precyzyjnie mogą określić stan i prognozy na przyszłość.” Ponieważ pan Stefan skończył zaocznie pedagogikę kulturalno-oświatowa, więc to był jego czuły punkt. Domyślam się, że chyba skończył ten kierunek, bo okres edukacji i czas kariery zawodowej S. Skrzypka, dyrektora DK owiane były tajemnicą. Gdy dobiegła końca jego paca w DK, to kadrowa z Urzędu pytała mnie, czy w Domu Kultury pozostały jakieś dokumenty personalne po dyrektorze, bo w Urzędzie MiG nie ma nic. Usłyszała ode mnie, że Skrzypek „oddalił się na rentę wraz z zawartością swojej teczki personalnej i w archiwum DK została się tylko okładka”. Nigdy pana Stefana o jego przebieg kariery zawodowej, a już tym bardziej o sprawy edukacji i prywatne nie pytałem.
Natomiast czasami musiałem sprowadzać pana Stefana na ziemię, kiedy np. w szerszym gronie mówił: „ja dokładnie pamiętam, jak wyglądało wkroczenie wojsk niemieckich 3 września 1939 r. do Rawicza, bo widziałem przejeżdżającą kolumnę i maszerujących żołnierzy”. Wtedy wkraczałem do dyskusji i przypominałem panu Stefanowi, że on urodził się w sierpniu 1940 roku. Na co pan Stefan dopowiadał: „ale moje starsze rodzeństwo widziało i mi mówili, jak to było”. Wraz z upływem lat, takich „wspomnień” pan Stefan, poczynając od jego wyprawy wraz z Sobieskim pod Wiedeń, przypominał sobie więcej. Nie zwracałem na to uwagi, no bo cóż, takie jest prawo osoby w dojrzałym wieku. Myślałem też w takich momentach o tym, co ja będą wspominał będąc w wieku pana Stefana, mając np. około 70-80 lat, jeśli uda mi się dożyć? Pewnie będę opowiadał o moim udziale w wyprawie wraz z Jazonem po złote runo.
Może jeszcze kilka zdań o czasach słusznie minionych. Między domami kultury, działającymi w byłym województwie leszczyńskim (było ich coś około 32) trwała swego rodzaju rywalizacja o to, kto zrobił więcej imprez, przez który z domów kultury przewinęło się więcej uczestników, itd. Aby mieć podstawy do publikowania swoich osiągnięć w ramach działalności Wojewódzkiego Domu Kultury w Lesznie, S. Skrzypek dbał o to, aby pracownicy rawickiego DK, organizujący imprezy wypełniali tzw. „Teczki imprezy”. Przed imprezą wypisywało się w tej teczce ogólny zarys przedsięwzięcia. Powinna zawierać plan imprezy, miejsce, harmonogram, listę lub liczbę uczestników, scenariusz, budżet, czyli plan wydatków na materiały i sprzęt, informacje o zabezpieczeniu imprezy oraz ewentualne zgody i pozwolenia. Taka 4-stronicowa teczka miała oczywiście sformalizowaną zawartość. Po imprezie należało opisać przebieg i podać dokładne rozliczenia, itd. Pracownicy traktowali tę biurokrację jako zło konieczne. Ale dzięki temu można było zrobić roczne zestawienia i porównywać się z innymi placówkami kultury w województwie. Po przejęciu schedy po panu Stefanie starałem się kontynuować tę biurokrację, ale ponieważ praktycznie po 1990 r. w DK, poza pracownikami administracji, jako pracownik merytoryczny ostałem się niemal sam, to całą buchalterię prowadziłem przy znaczącej pomocy pani Janki, która była kadrową, sekretarką oraz kasjerką, ale robiliśmy to już na komputerze w arkuszu kalkulacyjnym. Wracając do rywalizacji między domami kultury, to Rawicz w zbiorczej klasyfikacji rocznej był przeważnie na 3 miejscu, bo wyprzedzały nas placówki, które prowadziły kina. Codzienny przepust kilkudziesięciu widzów w salach dawał placówkom z kinami przewagę w kategorii liczby uczestników na rok. Do czasu, aż nie przywróciliśmy cotygodniowych Rawickich Niedziel Parkowych. Oczywiście nie mogliśmy wykazać się biletami, bo imprezy w niedziele były otwarte i ogólnodostępne, ale w kategorii imprez masowych liczby uczestników zabaw w parku między 21-22 godziną (od tysiąca do trzech tysięcy) wzmacniały naszą pozycję w rankingach, pozwalając czasami na zajęcie miejsca na szczycie.
Tak zwane imprezy masowe nie były ulubionymi przez S. Skrzypka formami działalności kulturalnej, bo to się kłóciło z jego wyobrażeniami dotyczącymi „wyższej kultury”. Często powtarzał, że „kultura nie jest dla wszystkich, ale jest dla każdego”. Miał na uwadze oczywiście kulturę tę „wysoką”, bo ci co wolą disco polo, to najczęściej wolą uprawiać tę kulturę, w której używa się bejsbola.
W sferze merytorycznej przyznawałem szefowi rację. Jest na to bardzo proste uzasadnienie. Pasywny konsument masowej kultury, to osoba, która jest wyłącznie biernym odbiorcą dóbr i usług kulturalnych, takich jak: sztuka, literatura, muzyka, film i teatr. Gdy potencjalny odbiorca przejawia typową postawę roszczeniową, to od tego „oleju w głowie mu nie przybywa”, a doświadczenia kulturowe są nietrwałe i zanikają po wyjściu z sali koncertowej, teatralnej, galerii wystawowej, itd. Taki odbiorca, który jest nastawiony tylko na bierne korzystanie z usług kulturalnych, powinien za to zapłacić. Tymczasem na styku kultury masowej i polityki lokalnej jest konflikt. Władza dla zdobywania poklasku, który potem może się przełożyć na wzrost poparcia w wyborach, chce swoim wyborcom zaoferować, zapewnić, udostępnić, darmowy udział, na ogół w imprezach masowych, ale to zawsze skutkuje wyższymi podatkami dla wszystkich mieszkańców, bo w kulturze też nie ma nic za darmo.
Jako już mocno zdystansowany obserwator życia kulturalnego w mieście, odnoszę nieodparte wrażenie, że w tej materii po 35 z górką latach niewiele się zmieniło. Jedynie - tak mi się wydaje – dzisiaj, w porównaniu do lat 80-tych i nawet początku 90-tych XX wieku, nie ma już takiej finezji i zaangażowania, a czasami bezinteresowności biorących udział w organizacji imprez. Bo nie ma takiego zapotrzebowania. A dla czego nie ma popytu? Bo w kulturze lokalnej serwuje się to co masowe, a nie koniecznie wysublimowane. I koło się zamyka.
Po odejściu z pracy w Domu Kultury, pan Stefan zajął się kolekcjonerstwem znaków pocztowych. Pewnie każdemu zaraz na myśl przychodzą klasery i klasyczne znaczki nalepiane na listy. Otóż, to nie była główna domena działalności S. Skrzypka, długoletniego prezesa Koła Filatelistów w Rawiczu.
Podam taką ciekawostkę, że jeszcze w latach 80-tych w obecnym powiecie rawickim zarejestrowanych było około 4500 filatelistów. Podaję tę liczbę bez sprawdzenia, tak z pamięci. A obecnie filatelistyką i filumenistyką zajmuje się może raptem kilka osób.
Pan Stefan znalazł sobie niszę w kolekcjonerstwie, zbierał głównie tzw. „erki”, czyli znaki polecenia. Muszę przyznać, że w tej dziedzinie filatelistyki w Polsce był jednym z bardziej znanych i docenianych kolekcjonerów. Do końca lat 80-tych, ta branża była mi obca. Kolekcjonerów z klubu znaków polecenia nazywałem uszczypliwie – „zbieraczami makulatury”. Jednak późniejsza działalność pana Stefana w tej branży spowodowała, że mimochodem stałem się „współprojektantem” na masową skalę różnych okolicznościowych, okazjonalnych, itd., erek. Pan Stefan, przy całym moim szacunku do jego fachowej wiedzy, był antytalentem jeśli chodzi o obsługę jakiegokolwiek sprzętu, który miał elektryczną klawiaturę. Jeśli już musiał coś pisać na maszynie, to zawsze korzystał z urządzenia mechanicznego. Więc, aby wysłać projekt erki do zatwierdzenia do druku przez Pocztę (odpowiedzialny za zatwierdzanie był dział w Urzędzie Pocztowym w Poznaniu), no to przychodził do mnie, albo byłem „proszony na dywan” do niego i tworzyłem projekt w programie graficznym, a pan Stefan „projektował” pokazując mi palcem po ekranie co mam narysować, namalować, itd. Kiedy nadszedł taki moment, że na komputerach pojawiły się pierwsze Windowsy, to pan Stefan zrezygnował z projektowania kartek pocztowych w Lesznie, a w to miejsce wrobił mnie. I tak wkrótce, oprócz erek i okolicznościowych stempli pocztowych, zajmowaliśmy się też projektowaniem kartek pocztowych.
Ponieważ ta działalność S. Skrzypka jest doskonale opisana w Gazecie Rawickiej, w numerach z lat 1994-2014, więc kto zechce znaleźć więcej materiałów o działalności prezesa rawickiego Koła Filatelistów PZF może w tych numerach poszperać. S. Skrzypek miał tam swoją stałą rubrykę „Pod lupą” i podpisywał artykuły jako „Ząbkomierz”.
Ostatnie publiczne wystąpienie Stefana Skrzypka miało miejsce 27 czerwca 2022 r. w sali Witrażowej DK, gdzie pan Stefan prowadził imprezę z okazji 65-lecia (z dwuletnim poślizgiem spowodowanym pandemią) działalności Koła PZF w Rawiczu. Materiał z tej imprezy znajduje się na mojej (jeszcze aktywnej w sieci) prywatnej stronie.
Kończąc ten artykuł, sądzę, że w ten sposób choć w jakiejś części wyraziłem wdzięczność Stefanowi Skrzypkowi za to, że był moim mentorem przez 7 lat zawodowo, a przez następne ponad 30 lat współpracowaliśmy na niwie tworzenia i upowszechniania znaków pocztowych.
Na załączonej grafice są pokazane przypadkowo wybrane próbki projektów różnych typów znaków pocztowych zrealizowanych wspólnie z panem Stefanem. Większość wzorów ilustracji i rysunków oraz pomysłów graficznych dostarczał S. Skrzypek. Moja rola polegała na cyfrowym wykonaniu projektów kart pocztowych, erek i stempli okolicznościowych.
Linki:
- do mojej strony:
https://tadeuszpawlowski.pl/informacje-aktualne/informacje-z-2022/27-06-2022-r-65-lecie-ko%C5%82a-pzf-w-rawiczu.html
- do archiwalnych numerów Gazety Rawickiej w Leszczyńskiej Bibliotece Cyfrowej:
https://www.lbc.leszno.pl/dlibra/results?q=Gazeta+Rawicka&action=SimpleSearchAction&type=-6&p=0&ipp=96

Adres

Rawicz
63-900

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Tadeusz Pawłowski umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria