19/10/2025
Cisza, która miała głos
W niedzielę w Słupsku miał odbyć się marsz przeciwko imigrantom.
„Nasz dom, nasze zasady” – organizator z nazwą, która brzmiała jak poradnik dla ludzi, odkrywających dopiero, że świat nie kręci się wokół nich. Kolejny raz mieli spotkać się ci sami, z tymi samymi transparentami o „pakcie migracyjnym” i „obronie narodu”.
Ale tym razem nie było komu maszerować. Nie pomogły apele w mediach społecznościowych, nie dojechało „wsparcie” z Gazety Polskiej, a lokalny entuzjazm okazał się zbyt rachityczny, by zagłuszyć zdrowy rozsądek.
Po całym tym „marszu w obronie cywilizacji” został tylko zapach przepalonego absurdu i kilka zdjęć, które niczego nie bronią.
I właśnie ta nieobecność okazała się znacząca.
Bo są momenty, gdy brak tłumu jest bardziej wymowny niż jego obecność.
Czasem to, że nikt nie przyszedł, mówi o kondycji społecznej więcej niż niejedna manifestacja.
Nie trzeba maszerować, żeby zostawić ślad...
Marsz się nie odbył, ale odbyło się coś ważniejszego.
Pod Pomnikiem Sienkiewicza spotkali się dzisiaj natomiast ci, którzy przyszli mimo wszystko, bez partyjnych barw. Przyszli, bo wierzą, że wspólnota nie rodzi się z lęku, tylko z troski o drugiego człowieka.
Byli tam mieszkańcy, aktywiści, rodziny i samorządowcy – tym razem nie w roli urzędników, ale zwykłych ludzi. Nie chodzi zresztą o to, kto był, tylko o to, że są tacy którzy nie boją się stanąć po dobrej stronie.
W miejscu, które zna swoją historię – gdzie niemal każda rodzina ma przesiedleńcze korzenie – to nie gest, lecz pamięć.
Bo w regionie słupskim „obcy” to nie kategoria, tylko wspomnienie o własnym początku.
To miejsce zbudowane przez ludzi, którzy kiedyś też przyjechali „skądś”.
Dlatego dzisiejsze „nie” wobec marszu nienawiści jest w gruncie rzeczy cichym „tak” dla pamięci o sobie.
Hannah Arendt pisała, że „zło ma w sobie coś banalnego, właśnie dlatego, że potrzebuje tłumu, rytmu kroków, poczucia wspólnej racji”.
Dobro – przeciwnie – często przychodzi w ciszy.
Czasem stoi w milczeniu pod pomnikiem, z kartonem, na którym nie ma żadnego sloganu, tylko proste „wszyscy jesteśmy ludźmi”.
Bo nieobecność nienawiści to też obecność odwagi.
Brak marszu był znakiem, że Słupsk potrafi odmówić udziału w spektaklu, w którym rolę bohaterów grają lęki. Nie daje się sprowokować. Nie daje się wciągnąć w język, który z człowieka robi kategorię do odrzucenia.
Patriotyzm nie zawsze wymaga marszu.
Czasem wymaga tylko przyzwoitości.
Tym razem nie było marszu.
I całe szczęście.
Bo są dni, kiedy największym świadectwem dojrzałości wspólnoty jest to, że pozostała w domu – z otwartym sercem, a nie zamkniętymi drzwiami.
UM.M.