
27/07/2025
Do posłuchania wieczorem - Nogaś na stronie i Wszystkie książki świata, tym razem z Fernandą Trias!
[„WSZYSTKIE KSIĄŻKI ŚWIATA”. ODCINEK SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY]
Portowe miasto, zabójczy wiatr, algi i plaga, która dekonstruuje dotychczasowy świat.
— Zaczęło się od serii powracających koszmarów. Zwykle co tydzień śniła mi się jakaś forma skażenia, katastrofy, która powodowała chorobę skóry. W powietrzu było coś tajemniczego, co sprawiało, że moja skóra się rozpadała, jakby moje ciało zostało zaatakowane przez gigantycznego tygrysa — mówi Fernanda Trías. — Moja skóra rozsypywała się na kawałki. Myślę, że od tego momentu, kiedy zaczęłam wyobrażać sobie katastrofę związaną z naturą, pierwszym skojarzeniem były te stare koszmary o rozpadaniu się skóry. I sądzę, że jest to symboliczne — kiedy twoja skóra się rozpada, odsłania się surowe ciało. Nie wiem, czy w języku polskim istnieje podobne wyrażenie, ale my mamy coś takiego jak „bycie w ciele”, co oznacza coś bardzo surowego. Właśnie od tego momentu zaczęłam pracować nad książką.
Fernanda, choć mieszka w Bogocie, jest Urugwajką, przyszła na świat w Montevideo. W stolicy Kolumbii mieszka i pracuje, wykłada na Uniwersytecie Andyjskim.
Rocznik 1976, ma na swoim koncie najważniejszą nagrodę literacką we własnej ojczyźnie, a także kilka innych w krajach Ameryki Łacińskiej, napisała trzy powieści, z których ostatnia — „Tłusty róż” — ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwo Pauza, jako pierwsze jej dzieło, w polskim przekładzie. Dokonała go Barbara Jaroszuk.
Książki Fernandy przełożono dotychczas na 15 języków, Trías uznawana jest za jedną z najważniejszych i najciekawszych współczesnych południowoamerykańskich autorek — w swojej prozie sięga po tematy związane ze współczesnością, rozliczeniem przeszłości kontynentu i niszczeniem natury przez człowieka.
„Tłusty róż”, który był także nominowany do National Book Award for Translated Literature — czyli najlepszych książek ze świata wydanych w USA, oryginalnie ukazał się w 2020 roku, roku pamiętnym, który zmienił świat. I wspominam o tym nie bez powodu — to powieść o pladze, o zarazie, toksycznym wietrze i glonach. Brzmi znajomo? Tak, jeśli ma się w pamięci i COVID-19, i historię z algami w Odrze…
„Nieliczne taksówki, które jeździły po bulwarze, przemieszczały się powoli, z podniesionymi szybami. Czyhały na jakiś nagły wypadek, na nieszczęśnika, który padłby na środku ulicy i trzeba by go odwieźć pod drzwi Kliniki. Ryzyko się opłacało. Służba Zdrowia pokrywała koszty takich przejazdów. Machnęłam na jednego z kierowców, on z kolei zatrąbił na mnie, zanim pojechał dalej. Zdjęłam plecak i postawiłam go na ziemi. Był pełen książek. Epidemia przywróciła nam to, co przed laty wydawało się nieodwołalnie stracone: kraj czytelników, zagrzebany z dala od morza. Bogaci w swoich estancjach lub rezydencjach na wzgórzach, biedni – stłoczeni w miastach interioru, tych samych, które wcześniej wyśmiewaliśmy, że są opustoszałe, nieliczne, bezsensowne” — to jedne z pierwszych zdań powieści.
Jej bohaterką i jednocześnie tą, która opowiada, jest bezimienna kobieta. Mieszka w mieście nad rzeką, nie opuściła swojego mieszkania, została w samym epicentrum pandemii. Może nie mogła wyjechać? Wszak do kliniki trafił jej — zakażony — były mąż, z którym nie umie zerwać relacji. Wszak w mieście wciąż przebywa jej matka. Wszak ona, główna bohaterka, opiekuje się — podrzucanym jej przez mieszkających w interiorze bogatych ludzi — dorastającym chłopcem cierpiącym na nieuleczalną chorobę.
Wiatr truje miasto, naturę, wszystko, co napotyka na drodze. Woda jest skażona. Życie kosztuje coraz więcej, ale ona — ta opowiadająca kobieta — trwa. Nie ma prądu, nie ma warzyw, nie ma dawnego jedzenia, jest coś, co odrzuca, ale jest pożywne — różowy tłuszcz, który miesza się z tłustym różem — tytuł można rozumieć wielorako...
— W pewnej chwili zaczęły narastać moje obawy związane z kryzysem klimatycznym. Było ich naprawdę dużo. Nie wiem, czy to pamiętasz, ale był to czas pożarów w Australii i w lasach Amazonii. Nagle poczułam, że kiedy byłam młodsza, mówiliśmy: Nic nie robimy, ale to dopiero następne pokolenie będzie miało duże kłopoty — my tego już nie zobaczymy. A potem te procesy przyspieszyły. I nagle okazało się, że jednak zobaczymy te zmiany — i widzimy je właśnie teraz. I właśnie ta gra czasem przyszłym, teraźniejszym i przeszłym miała związek z samym pomysłem: Kiedy bowiem coś tak naprawdę się zaczyna? A kiedy my uświadamiamy sobie, że coś już się zaczęło? Myślałam też o poczuciu straty, które mi towarzyszyło — że ten świat już nigdy nie będzie taki sam. I to poczucie straty wymagało procesu żałoby. Trzeba było opłakiwać to, co się traci. Wydawało mi się, że to strata zarówno osobista, jak i zbiorowa. Jak możemy — a raczej, jak ja mogę — sprawić, by te dwie rzeczy ze sobą współgrały: że świat, jaki znaliśmy, się skończył.
Na początku byłam bardzo zła na ludzi, którzy zaprzeczali rzeczom, które uważałam za tak oczywiste. Ale potem pomyślałam, że trzeba spróbować zrozumieć innych. Właśnie dlatego robimy to, co robimy jako pisarze i pisarki — próbujemy zrozumieć innych. Dlaczego tak wielu ludzi zaprzecza faktom, które dla innych wydają się oczywiste? Spróbujmy nawiązać ludzką więź, zamiast mówić, że są głupi czy nieświadomi. Musiałam więc zrozumieć, że u podstaw tego leży strach. Źródło tego strachu jest gdzieś bardzo głęboko i jest bardzo instynktowne. A strach to prawdopodobnie najstarszy, najbardziej pierwotny i prymitywny instynkt, jakim dysponujemy. Można na niego reagować na trzy sposoby: walką, ucieczką albo zamrożeniem. Jeśli się temu przyjrzeć, to zaprzeczanie wynika z czegoś bardzo przerażającego. Łatwiej i bezpieczniej jest po prostu czemuś zaprzeczyć i uznać, że to się nie dzieje. Bo jeśli przyznamy, że to się dzieje, musimy spojrzeć temu w twarz, a wtedy konieczne będzie zmierzenie się z wieloma trudnymi i bolesnymi uczuciami. I właśnie to starałam się w pewien sposób uchwycić w powieści — ta kobieta, główna bohaterka, nie chce unikać tych emocji – to jak spoglądanie pustce prosto w oczy. I myślę, że chciałam zbadać te trzy możliwe sposoby reagowania na strach. Albo walczysz, albo uciekasz, albo zastygasz w bezruchu — co oznacza, że nie wiesz, co robić, zostajesz w tym samym miejscu. A ta kobieta sprawia wrażenie, jakby utknęła w swoim życiu, w tej sytuacji, w stanie zamrożenia i zatrzymania się w miejscu. I myślę, że zasadniczo wynika to właśnie ze strachu — przekonuje — Fernanda Trías.
O swojej powieści, która oblepia czytelnika niczym wiatr niosący śmierć, o atmosferze miasta, w którym mieszka bezimienna bohaterka, o melancholii w wersji urugwajskiej i o patrzeniu w przyszłość pisarka opowie w tym wydaniu "Wszystkich książek świata". A ja będę miał dla słuchaczy egzemplarze "Tłustego różu", kolejnej książki z Ameryki Południowej, którą polecam.
Do usłyszenia w Trójka - Program 3 Polskiego Radia dziś wieczorem o 20:05!