19/11/2024
Książka "Ugryźć śmierć" zaczęła już zbierać recenzje. Dzisiaj pierwsza z nich - Pani Renaty Faron-Radzkiej. Zapraszamy do czytania!
Już sam tytuł książki Ugryźć śmierć Doroty Bałuszyńskiej-Srebro może wzbudzać ciekawość i kontrowersje. W sensie dosłownym ugryzienie śmierci jest niemożliwe, ponieważ śmierć nie należy do bytów fizycznych. Jednak w warstwie metaforycznej czynność ta staje się aktem odwagi, determinacji i buntu przeciwko nieuchronności końca życia.
W tym znaczeniu Ugryźć śmierć można potraktować jako formę oswojenia się z tym, co nieuniknione, a także jako symbol obrony ludzkiej godności. Podczas lektury tej opowieści stajemy się świadkami wielu historii, które dobitnie pokazują, że dla mieszkańców hospicjum „ugryzienie śmierci” stanowi próbę przetrwania trudnego czasu (m.in. chorób, traumatycznych doświadczeń, ciągłego obcowania ze śmiercią, samotnością, bezradnością, zmęczeniem i zniecierpliwieniem).
W kulturach wschodnich śmierć jest postrzegana jako jeden z elementów cyklu życia. Dlatego w tym znaczeniu akt „ugryzienia śmierci” w opowieści Doroty Bałuszyńskiej-Srebro staje się wyrazem akceptacji tego procesu i próbą zrozumienia przez człowieka (zarówno pacjenta, jak i pracownika personelu) własnego miejsca w świecie.
W aspekcie psychologicznym zwrot „ugryźć śmierć” może być postrzegany jako wyzwanie rzucone lękowi przed śmiercią, który przecież zawsze towarzyszył ludzkości. Psychologowie często podkreślają, że mierzenie się z rozmaitymi traumami i strachami jest niezwykle ważne dla zdrowia psychicznego. W tym kontekście „ugryzienie śmierci” staje się znakiem konfrontacji z własnymi obawami, a także próbą zrozumienia i zaakceptowania nieuchronności końca.
Śmierć w książce Doroty Bałuszyńskiej-Srebro ma smak najpyszniejszych potraw i zapach czułej obecności drugiego człowieka. W tej wzruszającej opowieści personel hospicjum (np. Ela – czarodziejka kuchni i zarazem główna bohaterka opowieści, Mirka zwana „kuchenkową”, Monika z pralni, Beata z opieki społecznej), spełnia „zwyczajne i niezwyczajne” prośby chorych. Pokazuje, że otwartość serca wyraża się w uśmiechu, trosce, uważnym spojrzeniu i smaku potraw (m.in. domowego rosołu, ulubionych parówek, aromatycznych śledzi, kapuśniaku, placków ziemniaczanych, kanapki ze smalcem, budyniu) czy innego rodzaju „zachciewajce” poprawiającej humor i pozwalającej choremu zachować wolność wyboru i decydowania o sobie… Hospicjum staje się przestrzenią, w której zarówno miłość do drugiego człowieka, kompleksowa opieka nad nim, jak i cały proces przygotowania posiłków nabierają magicznego charakteru.
Książka przedstawia mozaikę bohaterów różniących się pochodzeniem, statusem społecznym, wykształceniem i życiowym doświadczeniem. Nie są to postaci spiżowe, czarno-białe. Miotają nimi rozmaite emocje, mają gorsze i lepsze dni, ale w tym wszystkim są to osoby prawdziwe, bez sztucznych masek i zakłamania. Czasem od samego początku wzbudzają naszą sympatię (m.in. profesor Henryk, Ela, Mirka), innym razem nie pozwalają się lubić (żona profesora, pani Halina), a jeszcze kiedy indziej sprawiają trudność w ocenie poprzez swą niejednoznaczność (postać Staśka).
I choć w książce jedna z kobiet wypowiada brutalnie słowa: „[…] Je się po to, żeby żyć, a nie, żeby umierać”, to jednak dla wielu pensjonariuszy, którzy niejednokrotnie mierzyli się z ograniczeniami dietetycznymi lub zmniejszonym apetytem, smak i zapach ulubionych potraw staje się jedną z ostatnich przyjemności w życiu.
Autorka wiele miejsca poświęca opisowi menu starannie przygotowanego przez Elę, pokazując, że przez takie działanie chory choć na chwilę może odzyskać przyjemność płynącą ze spożywania posiłku. Potrawy, które wychodzą spod ręki szefowej kuchni są dla pacjentów nie tylko źródłem zmysłowej przyjemności i okazją do wspomnień, ale także korzystnie wpływają na poprawę ich kondycji emocjonalno-psychicznej. Jakże wzruszająca w tym kontekście jest historia Wojtka. Dla tego mężczyzny zjedzenie kawałka sernika stało się nie tylko sposobem na przywołanie wspomnień związanych z matką. Ponadto smak ulubionego ciasta pozwolił choremu poczuć na nowo „zapach dzieciństwa, wspomnienie dni świątecznych […], beztroskich zim i wiosen”.
Dorota Bałuszyńska-Srebro z niezwykłą plastyczną precyzją maluje hospicyjną kuchnię jako miejsce niezwykłe. Zaś sam proces personalizowania posiłków staje się magicznym sposobem nawiązania i / lub pogłębienia więzi międzyludzkich.
Do głębi porusza historia Staśka cierpiącego na nowotwór twarzy. Bohater, nie mogąc już jeść normalnie, każdego dnia zakradał się kuchni z pytaniem: „Co dzisiaj na obiad”, aby tylko móc nasycić zmysły zapachem „zwykłej codzienności”. W ujęciu Autorki magia kuchni w hospicjum nie wiąże się tylko ze smakiem i zapachem potraw. To także sposób na przywrócenie godności, zapewnienie komfortu i zbudowanie mostów między pacjentami i personelem. Potrawy, ich kolory i zapachy stają narzędziem pozwalającym wnieść odrobinę normalności i radości do życia osób, które zmagają się z chorobą. Dzięki odpowiedniemu podejściu i zrozumieniu potrzeb pacjentów, kuchnia staje się miejscem, gdzie dzieją się cuda, a życie zmienia się na lepsze.
Książka Ugryźć śmierć z jednej strony uwypukla indywidualne podejście personelu do chorego człowieka. A jednocześnie staje się formą terapii uczącej każdego, jak radzić sobie z trudnymi emocjami (m.in. strachem, cierpieniem, bezradnością, alienacją, zgorzknieniem, samotnością). Kolory, zapachy i tekstury posiłków mogą działać stymulująco na zmysły, przywołując pozytywne emocje i wspomnienia, a także wspierając jakość ludzkiego życia nawet u jego kresu. To wielki walor opowieści Doroty Bałuszyńskiej-Srebro.
Niewątpliwym atutem tej publikacji są również wiersze Mariana Suskiego, które stanowią poetyckie zwieńczenie każdego rozdziału . Warto także wspomnieć o przepisach zamieszczonych na kartach książki Ugryźć śmierć. Autorka dołączyła kilkanaście receptur na potrawy ubarwiające menu pensjonariuszy hospicjum.
Tym samym Dorota Bałuszyńska-Srebro w zręczny i nienachalny sposób otworzyła przed każdym Czytelnikiem możliwość stania się kreatorem smaku i rozbudzenia w sobie nienasyconego apetytu na życie… Ugryźć śmierć jest opowieścią wielowymiarową. Porusza i wzrusza, bawi, skłania do refleksji, a nade wszystko uczy, aby nie być nie obojętnym… i żyć pełnią nawet, gdy przychodzi kres na kres…
Renata Faron-Radzka