'gdzie grabek mówi dzień dobry'

'gdzie grabek mówi dzień dobry' 🎵 an oridinary guy who loves music and radio 🎵

25/07/2025

sprawa dziś jest oczywista, mamy piątek, więc jest lista !

móc być na koncercie w birmingham to nie tylko wielkie doznanie . od wczoraj wiem, że też potężny  zaszczyt 🩶
23/07/2025

móc być na koncercie w birmingham to nie tylko wielkie doznanie . od wczoraj wiem, że też potężny zaszczyt 🩶

grabek wieczorową porą:
22/07/2025

grabek wieczorową porą:

freddy's drop mazolewski quintet night bergman fx cross funk foundation soda soil thoughts

dziś wieczorem wsiadam na rower i jadę do radia. jest sobota, na myśliwieckiej mało ludzi a w odnowionym studiu super wy...
19/07/2025

dziś wieczorem wsiadam na rower i jadę do radia.
jest sobota, na myśliwieckiej mało ludzi a w odnowionym studiu super wykładzina, więc chodzę sobie na boso. zapalę lampkę.
przygotowałem przesłuchaną wcześniej muzykę, którą postaram się ułożyć w doborową całość i powiedzieć o niej w sposób interesujący. spośród wszystkich pomysłów na to jak spędzić letni sobotni czas wybieram „JAZZ’N’BASS”, 21:05-23:00, bo wszędzie mi dobrze, ale w „trójce” najlepiej !

trent z zespołem uderzyli wakacyjnym  sierpowym. jest już w propozycjach do głosowania na listę a lista dziś o 19:05 🤘
18/07/2025

trent z zespołem uderzyli wakacyjnym sierpowym. jest już w propozycjach do głosowania na listę a lista dziś o 19:05 🤘

Nine Inch Nails share new song 'As Alive as You Need Me to Be,' their first original release in five years, from 'Tron: Ares' movie soundtrack.

dzień dobry !
14/07/2025

dzień dobry !

-phazz lacey penguin soda manuva # coldcut cinematic orchestra sabbath of jazz exposure charles # sia badboy thoughts sabbath osbourne

nie jeżdżę rowerem w takie dni jak te i tyle ! do radia na listę oczywiście dotrę, jeszcze nie wiem jak, czy autobusem, ...
11/07/2025

nie jeżdżę rowerem w takie dni jak te i tyle ! do radia na listę oczywiście dotrę, jeszcze nie wiem jak, czy autobusem, czy metrem, ale dotrę. słyszymy się 19:05-22:00, can’t wait 🧡

   no i w końcu slayer ⚡️to taka grupa, która chodzi za mną dosłownie od podstawówki ( dzięki kozak, ułan, benik ). czas...
08/07/2025



no i w końcu slayer ⚡️
to taka grupa, która chodzi za mną dosłownie od podstawówki ( dzięki kozak, ułan, benik ). czasem ich muzyka była bliżej, ale dopiero kilka lat temu poczułem doń soczystą miętę. kiedy, w 2019 roku, powiedzieli światu, że to już ich koniec, zacząłem przysłowiowo pluć sobie w brodę, bo ja bardzo chciałem na ich koncert ! z całego metalu, który szanuje i rozmumiem oni wiodą prym. rozwiązali się nie na długo, bo na pięć lat i albo żyć bez koncertowania nie potrafią albo… nieważne.
od tego czasu sporadycznie ogłaszają występy na żywo a ten w londyńskim finsbury park to pasował mi tak bardzo, że wstyd byłoby nie tłuc się w nocy pełnym autobusem z birmingham i spać trzy godziny. przed występem headlinera na scenie grali inni, wśród których uwagę skupiłem na anthrax, 9/10.
tom araya, kerry king, paul bostaph i gary holt pojawili się z poślizgiem, ale na dzień dobry zostało im to wybaczone gdyż od razu odpalili „south of heaven”, dla mnie to intro intr. kilkadziesiąt tysięcy fanów ryknęło razem z wokalistą i zaczęła się thrash metalowa niedziela w parku. po takiej przerwie lub jak kto woli chwycie marketingowym ( pożegnalna trasa a potem reaktywacja ) nie mogli grać inaczej niż „debestowo” i mnie to odpowiadało. były strzały z okresu „hell awaits”, były i z „repentless”. była moc, groza, piekło, ciężar, tempo ( setlista dostępna on-line ), a na koniec anioł śmierci i deszcz, ten krwisty. ogółem 20 klasyków w tym nawiązanie do dzień wcześniej czyli „wicked world” black sabbath ( wspominałem, że na „back to begining” w birmingham też pojawili się z krótkim setem ).
występ wyborny i odegrany- warunkach festyniarskich- poprawnie. w rozpisce mini touru slayera na ten rok zostały jeszcze dwie konfrontacje z publicznością w usa i jedna w kanadzie. czy po nich kwartet już na dobre odwiesi instrumenty na kołek i odda się zasłużonej relaksacji ? uważam, że nie. moim zdaniem są to goście, którzy granie koncertów mają w swojej diabelskiej krwi i bez tego ciężko im poprawnie funkcjonować. oni chyba już zawsze muszą być w trasie.
ja w każdym razie kupiłem sobie t-shirt zespołu z czachami i będę go dumnie nosił na klacie!

   jeśli pytasz mnie jak minęła mi sobota, to powiem tak: byłem na koncercie pantery, toola, slayera, guns’n’roses, zesp...
06/07/2025



jeśli pytasz mnie jak minęła mi sobota, to powiem tak: byłem na koncercie pantery, toola, slayera, guns’n’roses, zespołu gojira, metallica.. widziałem w akcji na scenie billy’ego corgana ( smashing pumpkins ), ronniego wooda ( the rolling stones ) stevena tylera ( aerosmith ), chada smitha ( red hot chilli peppers ), mike’a bordina ( faith no more ) … wszystkim dowodził tom morello ( rage against the machine ) a finałem tego nadprzyrodzonego festu był występ ozzy’ego osbourne’a solo, a następnie, razem z trzema słynnymi kolegami, ostatni raz w życiu pod szyldem BLACK SABBATH !
wydarzenie jak ich wcale, miejsce szczególne, bo birmingham, no i hasło przewodnie konkretnie wymowne: „back to the beginning”, bo to właśnie w tym mieście, pod koniec lat 60-tych rozpoczęła się historia, która wczoraj dobiegła końca. program wydarzenia przemyślany i trzymany w ryzach niemalże dokładnie: krótkie sety ( składające się ze własnych smaczków i interpretacji hymnów black sabbath ) występujących zespołów - od 15 minut do pół godziny, umowne siedmiominutowe przerwy oraz wstępy supergrup -a te nieziemsmko wzbogaciły i tak już konkretny timetable ! to się często nie zdarza kiedy na scenie billy corgan śpiewa „breaking the law” a gra mu k.k. downing, kiedy wpada na dosłownie jeden utwór ronnie wood by zaszaleć z -o czterdzieści parę lat młodszym- andy wattem i powygłupiać się ze stevenem tylerem, który za chwilę, po zmianie składu śpiewa „walk this way”. danny carey z toola i chad smith razem, każdy przy swoim zestawie ? tak to działo się wczoraj ! genialny popis perkusistów, w dużej mierze improwizowany, ale takie były sety tych złożonych przez morello supergrup. czołowe nazwiska rocka w niecodziennych kombinacjach to był creme de la creme, to wymarzone składy, które spotykają się tylko w szczególnych okolicznościach- tym razem historycznych. od toola dostaliśmy trzy strzały: dwa własne („forty six&2”, „aenima” oraz sabatowy „hand of doom”, guns’n’roses zapodali mizerny początek sabatowy, ale uratowali swój ogon wyprawą do dżungli i miejskiego raju, metallica się nie szczypała ładując „battery”, dzwony, „masters of puppets”, „creeping death” i dwa tematy ozzy’ego i spółki, slayer też klasycznie i po swojemu czyli „war ensemble”, „south of heaven”, „rainning blood”, „angel of death”na pełnej, gojira pokrzyczeli a reszty gości nie słyszałem, bo albo mnie jeszcze nie było albo biegałem przed stadionem szukając zasięgu by łączyć się na żywo z „trójką” w celu zdania relacji z tego wydarzenia na antenie.
kiedy na podwórku aston villa było już ciemno, wyjeżdżając spod sceny, na tronie pojawił się książę ciemności, dla którego zjechała się czołówka rockowo-metalowego świata i dla którego płynęły łzy niejednego uczestnika „back to the begining”. ozzy jest schorowany i to widać, nie przeszkodziło mu to jednak by zaśpiewać kilka swoich największych solowych tematów. nie krył wzruszenia ani gestów demonicznego frontmana, którym był przez 5 dekad. jego występ trwał 25 minut, drugie tyle trwała przerwa i potem wszytsko stało się jasne, łącznie z niebem. kilka miesięcy czekania, napiętej atmosfery związanej z kondycją bohaterów i niedowierzania przerodziły się w fakt: bill ward, geezer butler, tony iommi oraz ozzy osbourne rozpoczęli swój ostani występ ever…
wcześniej wspomniane niebiosa rozstąpiły się gdy zabrzmiały pierwsze takty z „war pigs”, serce pękało przy riffach „iron man” i lało się z oczu kiedy ten prze-wzruszony diabeł na tronie starał się śpiewać „paranoid”. myśl, że to dzieje się ostatni raz w tym życiu była najczarniejszą a jednak prawdziwą. w górę poszły ognie a do historii kwartet , który zmienił oblicze rock’n’rolla i bez którego nie byłoby setek grup, które dziś podbijają świat. ja drapię się w głowę, że za mało czasu w moim muzycznym życiu poświęciłem tej czwórce z birmingham ( choć mam kilka płyt cd, winyli, nawet dwa boxy), ale sam sobie zadałem pracę domową na po przyjeździe, bo przecież podróże kształcą !

 byłem w swoim życiu na kilku koncertach, ale czegoś takiego co wczoraj to ja nigdy nie przeżyłem ! podczas, na przykład...
05/07/2025



byłem w swoim życiu na kilku koncertach, ale czegoś takiego co wczoraj to ja nigdy nie przeżyłem !
podczas, na przykład, swoich transatlantyckich pogoni za kochanym pearl jam zawsze jestem pod wrażeniem jaką dumą narodową jest zespół u siebie na lądzie, jaka atmosfera towarzyszy amerykańskim występom grupy, jak przyjmowana i wyznawana jest przez fanów gdy gra i śpiewa w rodzinnych stanach. okazuje się, że w porównaniu z kultem oasis na wyspach jest to mega ultra hiper pikuś ! . ale od początku: to co kiedyś wydawało się niemożliwe, od kilku miesięcy pachniało prawdą a wczoraj świat poznał pierwszy na to dowód: bracia galagherowie i grupa oasis znowu razem ! można przypuszczać co stoi za decyzją reaktywacji, ale mnie to nie interesuje, bo ja od dawna wypięty jestem na szołbiznes traktujący muzykę jako towar, no ale na koncerty chodzę i często za nie płacę. na ten wydałem niemało, ale chciałem go poczuć, zobaczyć i doświadczyć. przynajmniej z kilku powodów: lubię płyty grupy, zagraniczne muzyczne wojaże i chylę czoła przed wyspiarską kulturą.
„oasis live 25 tour” to prawie wszytskie kontynenty i ponad 40 gigów. wybrałem pierwszy, czyli najwyższy stopień podwyższonego ryzyka: a bo się może pokłócą, a bo maniery, fochy, skandale i wszystko gdzieś. rozgrzewaczy wybrali idealnych, wsypując z worka „brit pop” entuzjastycznie przyjętych CAST oraz RICHARDA ASHCROFTA, którego występ wyglądał jak szoł na miarę headlinera. a ten jednak miał się pojawić o 20:15 i zrobił to punktualnie, co do minuty. po mocy, która opętała stadion podczas ryśkowego „bitter sweet symphony”, „lucky man” czy „sonnet” podejrzewałem, że mówiąc będzie „grubo” to tak jakby nic nie mówiąc.
zanim zespół ( po 16 latach ) pojawił się na scenie principality stadium, weszły pierwsze dźwięki „f**kin in the bushes” i już zawleczka wisiała na włosku a kiedy trzymający się za ręce bracia, razem z bandem, odpalili „hello” - start rakiety sławosza to przy tym mruczenie muchy. rozpoczął się rock’n’rollowy zamach na wypełniony po dach obiekt. nie było opcji ucieczki bo wszyscy, dosłownie każdy, został porwany w inny wymiar. takie są fakty: 75 tysięcy gardeł śpiewa każde słowo każdej piosenki ! głos liama był tym, który słyszałem chyba najrzadziej, bo euforia, która zaszczepiona niczym czip w każdym uczestniku koncertu sprawiła, że to było ponaddwugodzinne odśpiewywanie hymnów narodowych na stojąco, bo „morning glory”, „cigarettes & alcohol”, „supersonic”, „fade away”, „little by little”, „stand by me”, wonderwall”, „don’t look back in anger” oraz piętnaście podobnych na inne miano nie zasługują !
mimo tego, że rzadko bawię się na koncertach, tutaj zmuszony byłem chociaż tupać nogą, bo cały stadion stał, śpiewał, tańczył i wariował. brytyjczycy czekali na to tyle lat i rzucili się w wir zabawy z niewyobrażalnym impetem. wyspiarze muzykę mają we krwi a nuty oasis to podstawowy budulec ich krwinek. nigdy nie widziałem by jakikolwiek zespół był czczony jak faraon, car czy król a dobę temu każdy kąt stolicy walii miał naklejkę OASIS. wczoraj doświadczyłem tego niby w centrum, ale z boku. nie pamiętam kiedy ostatni raz uczestniczyłem w takim stadionowym -stadionowym koncercie i jeszcze rano w londynie miałem obawy, że może z trybun to nie to, może nagłośnienie nie podoła takiej kolosalnej konstrukcji, może to wszystko będzie takie wtórne i festyniarskie. otóż nie, tu się myliłem. i to w stu procentach !
mimo zapędów kronikarskich, wiem, że ciężko przelać te emocje na fejsbukowe słowo pisane, zwłaszcza, że siedzę w załadowanym pociągu do birmingham. tam tylko muszę znaleźć skrytkę na plecak a potem śmigam na kolejny stadion. nie wybieram się jednak na football. jadę uczestniczyć w finale jednej z najważniejszych historii muzycznych świata.

wakacje to błogi czas hobbystycznego szaleństwa, więc ja zaczynam triduum koncertowe. jutro w liście przebojów przywita ...
03/07/2025

wakacje to błogi czas hobbystycznego szaleństwa, więc ja zaczynam triduum koncertowe. jutro w liście przebojów przywita was mateusz tomaszuk ( z którym mam plan się połączyć ) a jeśli chodzi o „jazz’n’bass”, to zostawiłem pamiątkę w eterze: taką małą, zgrabną puszkę.
oczywiście, że nie napiszę teraz kogo będę podziwiał i słuchał na żywo, ale relacje na tej stronie obiecuję !

to co, że we środę ? ale jest:
02/07/2025

to co, że we środę ? ale jest:

streets tet penguin armon-jones -jazz of culture gum mist cure

Adres

Warsaw

Strona Internetowa

https://www.mixcloud.com/g-ra-bek/

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy 'gdzie grabek mówi dzień dobry' umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do 'gdzie grabek mówi dzień dobry':

Udostępnij