01/11/2025
„Lekcja, której nie uczy szkoła”
reportaż: Marian Gromala, TV Waks
Czasami człowiek uczy się najwięcej nie wtedy, gdy ktoś mu coś tłumaczy, ale wtedy, gdy staje w ciszy. Na cmentarzu. Wśród zniczy, kwiatów i nazwisk wyrytych w kamieniu. Tam, gdzie każdy płomień to czyjeś życie, a każdy krzyż przypomina o tym, że nikt nie jest tu na zawsze.
Pierwszy listopada to dzień, który skłania do zadumy. Dzień, w którym ludzie tłumnie odwiedzają groby swoich bliskich, porządkują pomniki, przynoszą kwiaty, zapalają światła. Ale to, co najważniejsze, nie dzieje się w rękach tylko w sercu. Bo pamięć to nie znicz. To nie data w kalendarzu. To wewnętrzne „dziękuję” tym, którzy kiedyś byli obok, a dziś są już tylko w naszych myślach.
Kiedy idzie się alejkami cmentarza, widać różne historie. Są nowe, błyszczące nagrobki, na których wciąż płoną lampki, ale są też takie, na których kurz przykrył napisy. Nikt już nie przychodzi. Nikt nie pamięta. A przecież każdy z nich kiedyś żył, kochał, tęsknił, miał swoje marzenia i troski. I to właśnie nad tym warto się zatrzymać – nad tym, jak łatwo zapominamy o tych, którzy stworzyli nasz świat.
Ta lekcja nie jest łatwa. Uczy pokory.
Bo kiedy stoisz nad grobem, nagle wszystko, co w codziennym życiu wydawało się ważne, traci znaczenie. Kłótnie, zazdrości, pośpiech, pieniądze wszystko to blednie przy kamieniu z imieniem i datą. Człowiek uświadamia sobie, że w końcu wszyscy trafimy w to samo miejsce. Nikt z nas nie weźmie niczego ze sobą, oprócz tego, co zostawi w sercach innych.
Wielu z nas zapomina o tym, że śmierć nie kończy relacji ona tylko zmienia sposób obecności. Ci, którzy odeszli, są wciąż blisko. W snach, we wspomnieniach, w gestach, które powtarzamy nieświadomie. Może w uśmiechu, który nagle przypomina czyjąś twarz. W zapachu, który przenosi w inne czasy. W chwilach, które wydają się zwyczajne, ale mają w sobie coś z cudu.
To właśnie jest lekcja wiary wiary w to, że nic nie dzieje się przypadkiem. Że Bóg, los, życie jakkolwiek to nazwiemy splata nas w niewidzialną sieć pamięci. Kiedy zapalamy znicz, nie tylko wspominamy. Wysyłamy sygnał: „pamiętam, jesteś”. I wierzę, że oni to widzą. Że w jakiś sposób to światło do nich dociera.
Ale w tej lekcji jest też coś jeszcze nadzieja.
Nadzieja, że to, co dobre, nigdy nie ginie.
Że każdy gest dobroci, każda pomoc, każde słowo wypowiedziane z serca zostaje.
Że jeśli dziś ktoś wspomni o Tobie z uśmiechem, to znaczy, że żyjesz dalej nawet jeśli Twój czas już minął.
Dlatego powinniśmy pamiętać nie tylko w listopadzie. Nie tylko wtedy, gdy telewizja pokaże cmentarze w blasku świateł, a sklepy zaroją się od zniczy i kwiatów. Pamiętać trzeba zawsze. W zwykły dzień. W marcu, w lipcu, w środku tygodnia, kiedy nikt nie patrzy. Bo pamięć nie potrzebuje okazji. Ona jest codziennością.
Warto czasem zatrzymać się na chwilę. Odłożyć telefon, przestać się spieszyć, pójść na cmentarz. Usiąść na ławce przy grobie, popatrzeć w niebo, pomyśleć.
To wystarczy.
Nie po to, żeby odhaczyć obowiązek, ale po to, żeby poczuć, że człowiek, który odszedł, wciąż coś w nas zostawił. Bo tak długo, jak o kimś pamiętamy, on żyje.
I może właśnie to jest największa lekcja, której nie uczy szkoła – lekcja pokory wobec życia i szacunku wobec śmierci.
Bo życie nie trwa wiecznie. Ale miłość, wdzięczność i pamięć – tak.
Z cmentarza, wśród ciszy i światła,
dla TV Waks Marian Gromala.