28/08/2025
Artykuł pt.: „Sobotnie uzdrowienie"
„Jezus przyszedł, aby uwolnić szabat od uciążliwych, zbędnych przepisów, czyniących z niego przekleństwo zamiast błogosławieństwa. Z tego powodu wybrał sobotę na uzdrowienie chorego przy sadzawce Betesda.
Była wtedy w Jerozolimie „przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków. Przy nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody”. W pewnych okresach woda w sadzawce poruszała się. Ludzie byli przekonani, iż jest to wynik nadprzyrodzonej siły i wierzyli, że osoba, która jako pierwsza wejdzie w tym czasie do wody, zostanie wyleczona z wszelkich chorób. Setki cierpiących odwiedzały to miejsce, lecz w chwilach, gdy następowało zmącenie wody, tłum tak pchał się do przodu, depcząc mężczyzn, kobiety i dzieci, że tratował najsłabszych. Wielu nie było w stanie dotrzeć nawet w pobliże sadzawki, a ci, którym się to udało, często umierali na jej brzegu. Ponieważ wybudowano tam zadaszenia chroniące przed żarem dnia i chłodem nocy, znaleźli się i tacy, którzy spędzali po nimi noce, czołgając się codziennie do krawędzi sadzawki w próżnej nadziei uzdrowienia.
Przypadek szczególnej niedoli
Jezus znów zawitał do Jerozolimy. Idąc samotnie, zatopiony w rozmyślaniu i modlitwie, zbliżył się do sadzawki. Widział nieszczęsnych chorych, oczekujących na to, co uważali za swą jedyną szansę uzdrowienia. Zapragnął okazać swą uzdrawiającą moc, by wyleczyć każdego cierpiącego. Był to jednak dzień sobotni. Wielu udawało się do świątyni, aby się pomodlić, i Jezus wiedział, że taki akt uzdrowienia wzbudzi u Żydów uprzedzenia, które mogą przekreślić Jego dzieło.
Zbawca dostrzegł jednak przypadek szczególnej niedoli. Zobaczył człowieka, który od trzydziestu ośmiu lat był bezradnym kaleką. Jego choroba w dużej mierze wynikała z jego własnego grzechu i powszechnie uważano ją za zrządzenie Boże. Ten umęczony, samotny i pozbawiony przyjaciół człowiek przeżył długie lata w poczuciu nędzy i oddzielenia od łaski Bożej. Widział falującą wodę, lecz inni, silniejsi od niego, zanurzali się wcześniej. Nie mógł skutecznie rywalizować z samolubnym tłoczącym się tłumem. Ciągłe rozczarowanie szybko wyczerpały resztki jego sił.
Chory człowiek leżał na swej macie, od czasu do czasu unosząc głowę, aby spojrzeć na sadzawkę. W pewnym momencie zobaczył nad sobą pełną współczucia twarz, a jego uwagę przykuły słowa: „Chcesz być zdrowy?”. Odwrócił się i odezwał ze zniechęceniem: „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi”.
Jezus nie wymagał od tego nieszczęśliwego człowieka okazania wiary; rzekł po prostu: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”. Wypowiedziane słowa ożywiły wiarę cierpiącego. Każdy nerw i mięsień zadrżał nowym życiem, w jego bezwładne członki wstąpiło nowe życie.
Uzdrowiony paralityk pochylił się, aby zabrać swe posłanie, składające się z koca i maty, a gdy znów się wyprostował, z radością rozejrzał się wokoło za swym Oswobodzicielem, lecz Jezus już wmieszał się w tłum. Człowiek ten martwił się, że w razie ponownego spotkania może Go nie poznać. Gdy tak szedł mocnym, swobodnym krokiem, chwaląc Boga i ciesząc się odzyskaną siłą, spotkał kilku faryzeuszy, którym natychmiast opowiedział o swym uzdrowieniu. Zdziwił go chłód, z jakim słuchali jego opowieści.
Marszcząc brwi, przerwali mu i zapytali, dlaczego w dzień szabatu nosi swe posłanie. Surowym tonem przypomnieli mu, że noszenie ciężarów w dzień sobotni jest bezprawne. W swej radości człowiek ten zapomniał o szabacie; nie widział też nic złego w tym, że usłuchał polecenia Jedynego, który miał wielką moc od Boga. Odpowiedział więc śmiało: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: weź łoże swoje i chodź”. Wówczas faryzeusze zapytali, kim jest Ten, który go uzdrowił, lecz on nie potrafił im odpowiedzieć. Przywódcy żydowscy dobrze wiedzieli, że tylko Jeden mógł dokonać takiego cudu, chcieli jednak mieć bezpośredni dowód, że był to Jezus, aby móc skazać Go za naruszenie szabatu. W ich pojęciu Chrystus nie tylko złamał prawo, uzdrawiając chorego w dniu sobotnim, lecz popełnił dodatkowe świętokradztwo, nakazując mu nieść jego posłanie.
Żydzi tak bardzo zniekształcili Boże prawo, że uczynili z niego jarzmo niewoli. Ich pozbawione znaczenia wymagania stały się przysłowiowe wśród innych narodów. Szczególnie dzień szabatu obwarowali szeregiem bezsensownych ograniczeń. Przestał być dla nich dniem radości i świętem Pana, przeznaczonym na wielbienie Go. Uczeni w Piśmie i faryzeusze uczynili święcenie go nieznośnym ciężarem. W dniu sobotnim Żydowi nie wolno było rozpalić ognia ani nawet zapalić świecy. W ten sposób Izraelici pod wieloma względami uzależnili się od pogan, którzy zamiast nich wykonywali czynności, których prawo zabraniało czynić w szabat. Nie zastanawiali się nad tym, że skoro są one grzeszne, to zatrudniając innych do ich spełnienia, są tak samo winni, jakby sami je wykonywali. Uważali, że zbawienie jest ograniczone wyłącznie do Żydów i że położenie wszystkich innych jest już tak beznadziejne, że nic nie może go pogorszyć. Lecz Bóg dał przykazania, które miały być przestrzegane przez wszystkich. Jego prawa nie uznają nierozsądnych czy samolubnych ograniczeń."
Jeśli chciałbyś przeczytać powyższy artykuł w całości, kliknij w poniższy link ⬇
Jezus przyszedł, aby uwolnić szabat od uciążliwych, zbędnych przepisów, czyniących z niego przekleństwo zamiast błogosławieństwa. Z tego powodu wybrał sobotę na uzdrowienie chorego przy sadzawce Betesda. Była wtedy w Jerozolimie „przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku ...