19/10/2024
Mandejczycy w Irbilu. Dziś coś z archiwum. Nawet nie wiedziałem, że mam te zdjęcia. Jest przynajmniej jakiś plus z przekopywania dysków i pendrive'ów w porządkowaniu materiałów do mojego nieszczęsnego doktoratu ;) U Mandejczyków w Irbilu kręciłem przed laty materiał o tej religii. Niestety, jak w wypadku większości nakręconych przeze mnie filmów 360, nie jestem w posiadaniu nawet surowego materiału. Sporo unikalnych rzeczy przepadło, ale skoro coś się zachowało, to dwa słowa o Mandejczykach.
Słyszeliście kiedyś pewnie termin "gnoza". Samo w sobie, pojęcie to jest swego rodzaju śmietnikiem. Historycy, religioznawcy i orientaliści wrzucili do niego różne nurty duchowe, powstające na przełomie er na styku pogaństwa, judaizmu i rodzącego się chrześcijaństwa. Tym, co je łączyło, było poszukiwanie wyzwolenia wyznawców (ich ducha czy dusz) ze złego świata materii i założenie istnienia wiedzy i wtajemniczeń, które to umożliwiają. Przy czym różnice między szkołami potrafiły być znaczące. Gdzieś w tym filozoficznym i religijnym tyglu zaczęli formować się Mandejczycy. Dziś mają swoje święte księgi, a nawet własne pismo. Zostało ich kilkadziesiąt tysięcy. Dawniej żyli głównie w Bagdadzie, Basrze i obszarach wiejskich na południu Iraku. Mniej liczna grupa funkcjonuje w Iranie. Współcześnie coraz częściej żyją w diasporze. Grupa, którą odwiedziłem, działa w Irbilu, gdzie w większości przenieśli się ze względów bezpieczeństwa.
Mandejczycy od wieków fascynowali podróżników z Zachodu. Nazywano ich niekiedy "chrześcijanami świętego Jana". Wzięło się to z faktu, że jedną z ważniejszych postaci ich religii jest Jan Chrzciciel, którego uważają za swojego proroka i odnowiciela ich wierzeń. Długo byli bardzo skrytą i zamkniętą grupą. Ich pisma są pełne śladów polemik z Judaizmem, Chrześcijaństwem czy Islamem. Na ile rozumiem, widoczne są w nich warstwy z różnych czasów, co powoduje że w obiegu można przeczytać o nich niekiedy sprzeczne rzeczy. Ot, że uznają Jezusa za "Antychrysta" albo że mają o nim pozytywne zdanie ;) Ostrożnie napiszę, że celem ich wierzeń jest doprowadzenie wyznawców do wyzwolenia ze świata materii stworzonego przez złego demiurga. Warto dodać, że jakaś część ich wierzeń była przekazywana ustnie do 1831 roku. Wówczas epidemia cholery uśmierciła wszystkich (sic!) kapłanów i biskupów tej religii.
Swoje "domy wiedzy" (mandi), budowali dawniej przy rzekach. Miały postać chatki z przylegającą sadzawką chrzcielną, połączoną kanałem z pobliskim ciekiem wodnym. Ja byłem w nieco nowocześniejszej świątyni. Poza częścią "biurową", był w niej basen chrzcielny i długie pomieszczenie z wypisaną na ścianie modlitwą i sztandarem. Od razu przypominał mi się kształt pomieszczeń w rzymskich mitreach. Ów nietypowy "krzyż" na zdjęciach do Drabsha, ich "sztandar" i znak ich religii. Jedwabna tkanina ma symbolizować światło spływające na cztery strony świata.