04/06/2025
No właśnie i co zrobisz z taką wiedzą
Mam dwie znajome.
Jedna 35 lat, nigdy w związku takim poważnym.
Druga 38lat, po kilku nieudanych, zrezygnowana.
Obie często mówią o tym, jak bardzo chcą mieć kogoś obok.
Że czas ucieka, że chciałyby stabilizacji, kogoś tak na poważnie, że dom, rodzinę, dzieci...
Spotykamy się czasem na kawę i co słyszę? Że ciężko, że nie ma wartościowych mężczyzn, że same porażki na Tinderze.
Okej. Rozumiem. Też tam kiedyś byłam więc pewnych rzeczy nie da się tam odzobaczyć. Więc wierzę na słowo! I dlatego nie bywam, ale słyszę wciąż ciekawe historię o tym miejscu .
Ostatnio jedna z nich wręcz błagała, żebym ją z kimś poznała. Jakiegokolwiek normalnego faceta. Serio, nie jestem wybredna! – mówiła. Ty znasz tyle osób.
No to się rozejrzałam w mojej głowie.
Mam znajomego jest kierowcą autobusu, 37 lat, kawaler, cichy, uprzejmy, spokojny. Zawsze punktualny, ma swoje mieszkanie, zero dramatów.
Pomyślałam może cos z tego wyjdzie ?
Zaproponowałam, opowiedziałam o nim, podkreśliłam, że to dobry człowiek. A ona tylko skrzywiła się i mówi:
– Kierowca? Nie no, ja to chciałabym kogoś z ambicjami. Może informatyk, ktoś z własną firmą może budowlaniec. Przystojny, błyskotliwy, żeby miał o czym pogadać.
Słuchajcie ... Zgłupiałam.
Z drugą było podobnie. Znam chłopaka z zawodu masażysta, wrażliwy, zadbany, lubi zwierzęta, trochę introwertyk, ale bardzo ciepły.
Ona:
– Masażysta to tak jakoś mało brzmi poważnie. Ja to bym chciała kogoś z pasją, pewnego siebie, silnego, z planem na życie. A najlepiej jakby jeszcze był wysoki, miał brodę i jeździł SUV-em.
Myślałam, że z krzesła pieprznę .
Ale to nie koniec tymczasem ci faceci ten kierowca i ten masażysta też mają swoje megs wizje. Jeden marzy o kobiecie z talią osy i nogami do nieba, najlepiej takiej, co chodzi tylko w sukienkach. Drugi powiedział wprost:
- Ja to lubię kobiety zadbane, wysportowane, z klasą, i z charakterem.
I tak siedzę i myślę.
Ludzie samotni, z sercami pełnymi pragnień, z głowami pełnymi oczekiwań. Mogliby być razem, mieć siebie, wspólne śniadania, wakacje, głupie seriale pod kocem. Ale każdy czeka. Na kogoś lepszego. Ładniejszego. Bogatszego. Mądrzejszego. Idealnego.
A przecież szczęście to nie casting. Miłość nie przyjeżdża w garniturze ani w sukience z Instagrama.
Wszyscy chcą partnera czy partnerkę jak z reklamy, a nikt nie pyta sam siebie:
-Czy ja jestem tą osobą, której sam bym chciał?
- Czy ja jestem partnerem, jakiego szuka ktoś?
Nie mam złotych rad. Ale jedno wiem, że warto czasem spojrzeć szerzej niż przez filtr marzeń.
Nie musi być książę. Może być ktoś, kto zna Twoją ulubioną herbatę i pamięta, że masz alergię na orzechy. Nie ma nałogów. Jest lojalny. Masz przy nim poczucie bezpieczeństwa. Zaangażowany. Rozumiem Ciebie i Twoje potrzeby.
I to już jest sporo!
Zdjęcie znalezione w sieci.
Pracownia wsparcia - Joanna Kruszyńska