26/03/2025
Tomek Bagiński, nominowany do Oscara twórca i reżyser w rosterze DOBRO, zdradza, jak ambitny storytelling i umiejętne wykorzystanie narzędzi AI kształtują przyszłość branży kreatywnej.
Artykuł został opublikowany oryginalnie na naszym profilu w portalu Little Black Book i jest dostępny tutaj: https://lbbonline.com/news/the-future-of-creation
Kiedy myślimy o wyjątkowych projektach w polskiej branży filmowej i reklamowej, nazwisko Tomka Bagińskiego często pojawia się na pierwszym miejscu. Reżyser i animator słynący z krótkometrażowej, nominowanej do Oscara „Katedry”, kultowej serii "Legendy Polskie" realizowanej z Allegro, oraz pracy nad serialem „Wiedźmin” nie boi się innowacji, a jednocześnie doskonale rozumie komercyjny aspekt swoich działań. „Lubię pracować w dużej skali i dla dużej widowni. Czasy się zmieniają, narzędzia ewoluują, ale rozmach zawsze będzie miał znaczenie. Widownia czy filmowa czy reklamowa chce oglądać rzeczy, które są trudne do zrobienia, unikalne i rzadkie. Jeśli są zrobione dobrze, dają też potężny efekt reklamowy. To są projekty, na których się obecnie skupiam najbardziej”.
Ostatnie lata spędził przy intensywnych projektach, jak „Wiedźmin", gdzie bywało, że miał na planie ponad 1000 osób ekipy i statystów, ale też znalazł czas na rozwijanie projektów w obszarze gier, filmów i seriali animowanych. „Piszę dużo na boku między dniami zdjęciowymi, jestem w bliskim kontakcie z Jackiem Dukajem, kilka rzeczy razem rozwijamy” – zdradza Bagiński, podkreślając, że działalność w różnych obszarach, od pełnometrażowych produkcji po ilustracje i plakaty, pozwala mu czerpać radość z czysto artystycznej formy wyrazu.
W ocenie Tomka Bagińskiego dzisiejszy rynek coraz częściej potrzebuje postaci, które wniosą do kampanii czy projektów unikatowy pierwiastek. Przykłady takich współprac widzi u artystów, którzy tworzą jednocześnie w obszarze reklamy i popkultury – jak choćby Andrzej Dragan, angażujący się w teledyski muzyczne z udziałem AI. Sam Bagiński, choć jest jednym z tych, którzy potrafią dziś wykorzystać możliwości płynące z użycia sztucznej inteligencji do prototypowania wizji, uważa, że pełna automatyzacja w tej branży wciąż jest dość odległa, zwłaszcza w dużych produkcjach. „Na etapie burzy mózgów AI jest bardzo pomocna, jestem zachwycony możliwościami nowych narzędzi, śledzę ściśle ich rozwój, ale jest jest wielka wartość i synergia w pracy z prawdziwymi artystami i moim zdaniem stanie się to jeszcze ważniejsze w erze AI.” – wyjaśnia.
Ta względna ostrożność wynika z realiów branży. Przy dużych projektach filmowych w grę wchodzą kwestie spójności, kontroli, wysokiej rozdzielczości (6-8K, 16-bitowa głębia koloru) i niemałe koszty, do tego dochodzą tematy praw autorskich czy zwykła niechęć do ryzyka. „Często okazuje się, że nic nie zastąpi tradycyjnego warsztatu, narzędzia AI pozwalają przyśpieszyć niektóre etapy, ale koniec końców często tradycyjna, mozolna robota jest szybsza i skuteczniejsza, a jej efekt ma znacznie większy zasięg” – przyznaje Bagiński. Niemniej podkreśla, że tam, gdzie liczy się zwinne testowanie koncepcji, generatywna AI bywa nieoceniona i stosuje ją w codziennej pracy ze studiami filmowymi i klientami.
Z technologicznego punktu widzenia widzi ogromny potencjał: sam korzysta z różnych narzędzi, w tym Runway, czy Magnific, i doradza znajomym, którzy chcą eksperymentować z AI. „Ludziom często szybciej wychodzi coś po staremu, niż walka z niedoskonałościami generatorów obrazu, ale mnie fascynuje, ile to daje nowych możliwości” – mówi. Zwraca też uwagę na kwestie etyczne i prawne, np. czy dane narzędzia są zatwierdzone przez duże platformy streamingowe albo czy modele AI bazują na źródłach o niejasnym statusie.
Mimo to Tomek Bagiński jest przekonany, że AI będzie pełnić coraz większą rolę w procesach twórczych w ciągu najbliższych 10 lat, ale nie zdominuje całego procesu: „Pewne elementy rzeczywiście można już zautomatyzować, ale jeszcze trochę minie, zanim AI w pełni zagości na ekranie”. W jego ocenie wciąż kluczowa jest spójna wizja artysty, który potrafi nadać projektowi unikalny charakter, a także zespołu ludzi, którzy rozumieją siłę dobrego storytellingu. „Algorytmy w przemyśle filmowym to nic nowego, od lat mają wpływ na strategie reklamowe i produkcje hollywoodzkie, ale czas pokazuje, że sukces odnoszą tylko te projekty, które wciąż mają choć trochę ludzkiego ducha”.
Dlatego, pytany o kampanie reklamowe, Bagiński nie wyklucza powrotu do tego świata. Jak sam mówi, jest otwarty na nowe wyzwania, o ile da się w nich pogodzić konkretne potrzeby klienta z autorską energią twórczą. Dla marek oznacza to, że jeśli zależy im na wyrazistym efekcie i gotowi są zainwestować w rozmach, mogą liczyć na projekty, które naprawdę się wyróżnią.
Z perspektywy branży reklamowej, która nieustannie poszukuje innowacji, postać Tomka Bagińskiego stanowi ciekawy przykład łączenia świata produkcji komercyjnej i sztuki wysokiej, a także korzystania z potężnych możliwości generatywnej AI. Pokazuje, że nawet w tradycyjnie ostrożnym środowisku filmowym można myśleć o AI jako o rzeczywistym wsparciu kreatywnym. A jako współtwórca rozbudowanych produkcji i autorskich, bardziej niszowych inicjatyw, Bagiński udowadnia, że kluczem do sukcesu jest połączenie nowoczesnych technologii z wizją, odwagą i szacunkiem dla budżetu klienta. „Jeśli inwestuje się w coś dużego, niech to będzie coś naprawdę z efektem” – podsumowuje, zwracając uwagę, że dobrze zaprojektowana kampania potrafi połączyć cele marketingowe z artystycznym przekazem.