
18/06/2025
To nie jest tylko książka dla młodych ludzi w wieku szkolnym i tuż postszkolnym. Dorośli szczególnie powinni ją przeczytać, a powody ku temu wyłuszczę na koniec.
„Żaklina Barańska szła, kołysząc biodrami, krokiem tak pewnym, jakby cała szkoła należała do niej. Może rzeczywiście tak było” – tak brzmią pierwsze zdania książki młodej autorki. Jako czytelnik, który lubi dobre pierwsze zdania, jestem nimi bardzo ukontentowany, bowiem od razu zostałem wprowadzony w klimat. Szkoła naprawdę należy do Żakliny, a ona i jej dwie besties wybrały sobie ofiarę. O tym właśnie opowiada autorka: jak jedna dziewczyna rządzi szkołą, jak znęca się nad wybraną koleżankę kompletnie ją odczłowieczając, jak nikt nie ma odwagi czegokolwiek z tym faktem zrobić.
Autorka opowiada historię trzech dziewczyn i jej ofiary w dwóch planach czasowych. Teraz, już po szkole, spotykają się znowu i okazuje się, że ich dawna ofiara zaczyna się mścić. Dawne dręczycielki znajdują się w nagłej opresji, a żaden rycerz nie przybywa im na pomoc. Perspektywa tego, co się z nimi dzieje i jak radzą sobie w nowej sytuacji, przeplata się z tym, co działo się wcześniej: poznajemy skalę zwyrodnienia tytułowych bestii – bo tak wolę czytać ten tytuł. W miarę postępowania akcji dowiadujemy się coraz więcej nie tylko o faktach, ale też o relacjach między dziewczynami. Odsłania się ich charakter i powody, dla których ulegały Żaklinie, dla których nigdy się jej nie przeciwstawiły. Czym jest lojalność – to pytanie zadajemy sobie najczęściej w trakcie lektury.
Jestem dziadersem i szkolna rzeczywistość jest ode mnie tak odległa jak biała kreda od interaktywnej tablicy, ale ta książka (napisana bardzo dojrzale) zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Po pierwsze z powodu dręczącej mnie pewności, że anonimowość miasteczka, w którym toczy się akcja, to nie przypadek, ale znak, że akcja dzieje się – inaczej niż u Alfreda Jarry’ego – wszędzie.
Po wtóre uderza tam wielka nieobecność dorosłych, którzy udają, że nie widzą problemu. Młodzi też – i słusznie – nie szukają u nich pomocy. Prawdopodobnie by nie znaleźli.
Po trzecie wreszcie: w młodości pod wpływem lektury szkolnej „Niemcy” – dramatu Leona Schillera – po raz pierwszy zorientowałem się, że wystarczy, by dobrzy nic nie robili, a zło zatriumfuje. Ta myśl towarzyszy mi przez całe życie. W „Besties” nikt nie ma odwagi powiedzieć Żaklinie i jej koleżankom: dość. Nikt. I dzieje się to wszędzie.
To są właśnie powody, dla których dorośli też powinni przeczytać tę książkę. Ich postawa ma kolosalne znaczenie. Ma też znaczenie to, czy chowają swoje dzieci na tchórzy i konformistów. Młodzi odnajdą w powieści wciągająco opisane szkolne realia. Bardzo im tych realiów współczuję, zaś autorce jestem wdzięczy, że znalazła sposób, by tak przejmująco i zajmująco (to prawdziwy thriller!) je opisać.