09/08/2025
Obecny świat mediów, influencerów i ekspertów wytworzył specyficzny system pojęć, który na pewno znacie pod ogólną nazwą „poprawności politycznej na sterydach”. Czyli nie zwykłej uprzejmości i tępienia chamstwa w przestrzeni medialnej, jak pierwotnie poprawność polityczna zakładała, ale cenzurowania siebie i innych. Uniemożliwiania krytyki patologicznych zjawisk by nikogo nie urazić, doszukiwania się na siłę dyskryminacji tam, gdzie jej nie ma, przekłamywania faktów w imię ochrony jakichś idei — co ze smutkiem obserwuję na portalach „fact-checkingu”. Czy po prostu zdobywania władzy i pieniędzy poprzez politykę tożsamości oraz koszenie grantów na organizacje aktywistyczne (czy tylko mi aktywista nie kojarzy się już z osobą uczciwą i działającą na rzecz wspólnego dobra, tylko z cynicznym gburem robiącym z aktywizmu biznes albo szaleńcem łykającym każdą bzdurę, jeśli tylko brzmi ona queerowo czy wokeistycznie?).
Ten cykl medialnej i językowej przemocy oraz gas lightingu, (stosowanych na społeczeństwie przez kastę aktywistów, „ekspertów”, polityków czy korporacje) przeinaczył lub wręcz wypaczył takie pojęcia jak „psi gwizdek”, „mikroagresja”, „dyskryminacja”, „grupa mniejszościowa”, „prawa człowieka”, „X-fobia”, czy słynna „mowa nienawiści”.
W nowej książce pt. „Nienawiść. Jak cenzura niszczy świat” (w tym głównie dobre idee liberalne i lewicowe!) badaczka Nadine Strossen z New York Law School opowiada, dlaczego powinniśmy jako Zachód odejść od ideologii woke w przestrzeni medialnej.
Książka ma formę lotnego eseju, podającego kolejne przykłady i logiczne argumentacje. Wydana oryginalnie przez Oxford University Press, a w Polsce przez WEI. Na tylnej okładce znajdziecie mój blurb, bo uznałem, że wypaczenia typowe wcześniej dla „Starego Zachodu” zaczęły agresywnie panoszyć się również w Polsce. I z troski o nasz kraj, o całe społeczeństwo jak i mniejszości, w tym gejowską, do której sam należę, bardzo Wam tę lekturę polecam.
Post w ramach współpracy z WEI.