18/12/2025
Jak nas widzą tak o nas piszą...
Dowódca 4. armii arcyksiążę Józef Ferdynand (w pierwszym szeregu – pali papierosa) ze swoim sztabem i dowódcami korpusów. Na prawo od arcyksięcia dowódca XIV korpusu gen. dyw. Josef Roth, na lewo – dowódca grupy armijnej gen. dyw. Artur Arz von Straussenburg, za jego plecami dowódca IX korpusu gen. dyw. Rudolf Kralíček. Obok Kralíčka w ciemnym mundurze brat Józefa Ferdynanda arcyksiążę Henryk. Okocim, 28 lutego 1915 r. (AN)
Dowódca armii należał do domu panującego, ale sprawowaną funkcję zawdzięczał nie swojemu pochodzeniu, lecz gruntownemu wojskowemu wykształceniu oraz doświadczeniu, nabywanemu od początku wojny. W pierwszych tygodniach konfliktu stał na czele XIV korpusu, a jego ówczesny zwierzchnik – gen. piech. Moritz von Auffenberg, którego arcyksiążę miał zastąpić na stanowisku dowódcy 4. armii – oceniał go jako wyjątkowo zdolnego, posiadającego wszelkie cechy dobrego dowódcy, dodatkowo wzmocnione jego iście spartańską skromnością.
A jakim dowódcą w opinii podwładnych był arcyksiąże Józef Ferdynand?
********
Jego podwładni po latach wystawili mu raczej dobre opinie. Artur Arz pisał o energii w realizacji planów oraz niesłabnącym szacunku, jaki ten wspaniały, prawy żołnierz zyskał dzięki swojemu poczuciu koleżeństwa, lojalności i życzliwości.
Według Josefa Rotha dowódca armii wyróżniając się wojskowym talentem, był troskliwym i życzliwym przełożonym, który – zwłaszcza na początku kampanii […] – dzielił radość i cierpienie ze swymi podwładnymi, dzięki czemu zjednał sobie serca żołnierzy. Roth zaznaczał jednak, że z uwagi na niepowodzenia w kolejnym roku wojny, arcyksiążę spotkał się później z nieprzyjaznym nastawieniem.
Bardziej złożony obraz wyłania się ze wspomnień Juliusa Lustig-Preana, przez kilka miesięcy poprzedzających majową ofensywę służącego w sztabie 4. armii. Wskazywał on na brak pewności siebie Józefa Ferdynanda, który dla wcielenia w życie swej woli w decydujących momentach potrzebował dobrego szefa sztabu. Był jednak bystry i znał się na swoim fachu. Miewał przy tym „demokratyczne kaprysy”, okazywał demonstracyjną niechęć do wszystkiego, co ceremonialne i dworskie, z drugiej jednak strony dbał o szacunek dla swojej pozycji arcyksięcia i dowódcy armii. Lustig-Prean zapamiętał go jako życzliwego i darzącego zaufaniem
zwierzchnika.
Znacznie ostrzej oceniał Józefa Ferdynanda gen. kaw. Otto Berndt, rok po bitwie gorlickiej zajmujący stanowisko szefa sztabu 4. armii. W jego oczach arcyksiążę był człowiekiem niezrównoważonym, kapryśnym i cynicznym, a w dodatku złośliwym jak małe dziecko. Nawet jednak Berndt, najwyraźniej skonfliktowany ze swym przełożonym, dostrzegał staranne wykształcenie, duże zdolności, dobrą pamięć, poczucie humoru dowódcy armii oraz trafność w doborze ludzi. Zaznaczał przy tym, że arcyksiążę miał wrogi stosunek do oficerów niemieckich.
Można spotkać także opinię, że znajomość wojskowego rzemiosła u Józefa Ferdynanda była w rzeczywistości powierzchowna, wierzył on, że jego rozkazy wypełniane są w najdrobniejszych szczegółach i nie przykładał należytej wagi do nadzorowania swych podwładnych. Miał też całkowicie polegać na swoim sztabie i chętnie pozwalać, aby to on wykonywał za niego pracę.
Z najnowszej książki Tomasza Woźnego: Austro-węgierska 4. Armia w bitwie pod Gorlicami Książka obecnie przygotowywana do druku.