21/10/2025
Andrzej Przybyło postawił mnie w dość niezręcznej sytuacji. Nie mogę bowiem obojętnie przejść do porządku dziennego nad tym, że ktoś tego formatu po niemal czterech dekadach sprzedaje swoje udziały i rezygnuje z pozycji lidera największej firmy IT w Polsce. Z drugiej strony, skoro jednak wypada odnieść się do tego faktu na łamach takiego medium jak CRN, powstaje pytanie: jak to zrobić, żeby nie postawić Andrzejowi pomnika za życia, co z kolei nie byłoby w dobrym tonie.
No dobrze, niech w takim razie przemówią fakty. Pierwszym służbowym samochodem Andrzeja był fiacik 126p, co doskonale obrazuje ówczesny stan majątkowy początkującego wrocławskiego biznesmena. Krótko mówiąc, nikt w końcówce PRL-u czerwonego (nomen, omen) dywanu przed nim nie rozłożył, a początkowe sukcesy przyćmiła powódź tysiąclecia, jaka zalała Wrocław w 1997 roku. Słowem, nikt nie mówił, że będzie łatwo…
Niedługo potem jako jeden z pierwszych polskich przedsiębiorców wprowadził do spółki fundusz private equity. Udało mu się też, dzięki debiutowi na warszawskim parkiecie, pozyskać kapitał od inwestorów giełdowych. Z czasem rozwinął sieć salonów partnerskich i zbudował imponujące centrum biurowo-dystrybucyjno-szkoleniowe. Stworzył stabilny biznes także na rynkach zagranicznych – czeskim i słowackim. Stał się niekwestionowanym liderem naszego rynku, a pod jego rządami AB znalazło się w gronie największych dystrybutorów w rankingu Canalysa, jak też trafiło do elitarnego klubu Global Technology Distribution Council.
Należy przy tym pamiętać, że w drodze na szczyt Andrzej Przybyło konkurował nie z kilkoma czy kilkunastoma, ale z kilkomaset (!) dystrybutorami i subdystrybutorami, którzy w latach 90-ych próbowali swoich sił na polskim rynku (w raporcie CRN Polska, opublikowanym w 2001 roku, liczba takich firm przekraczała 260, choć oczywiście większość z nich stanowili niewielcy subdystrybutorzy o zasięgu regionalnym).
Oczywiście nie zrobił tego wszystkiego sam. Miał szczęście do ludzi, a jednym z największych – moim zdaniem – sukcesów Andrzeja jest zespół jego kluczowych współpracowników. Pracują ze sobą od wielu lat i wcale nie widać, aby ich zaangażowanie malało, wręcz przeciwnie. Dzięki ich wiedzy, doświadczeniu i umiejętnościom decyzja Andrzeja nie będzie miała negatywnego wpływu na dalsze funkcjonowanie spółki. Warto to podkreślić, wszak niewielu liderom na świecie udaje się taka sztuka.
Co ciekawe, Andrzej, odkąd pamiętam, ma zwyczaj umniejszania swoich zasług i umiejętności. Cytując: „AB to nie jest przykład success story o tym, jak się wymyśla rakietę kosmiczną. Nie zawdzięczamy dzisiejszej pozycji na rynku jakiemuś genialnemu pomysłowi, na który nie wpadła konkurencja. Jest ona wynikiem systematycznej pracy całego zespołu”. Jednego za to Andrzej nigdy nie umniejszał, a wręcz przeciwnie, zawsze to sobie wielce cenił. Mam na myśli cztery tytuły „Postaci Rynku IT” w plebiscycie CRN Polska, w którym decydowały głosy resellerów i integratorów. Nikt nie zdobył ich więcej niż Andrzej. Jak widać, pod tym względem też był liderem.
ANDRZEJU, STO LAT! 👍
Andrzej Przybyło postawił mnie w dość niezręcznej sytuacji. Nie mogę bowiem obojętnie przejść do porządku dziennego nad tym, że ktoś tego formatu po niemal czterech dekadach sprzedaje swoje udziały i rezygnuje z pozycji lidera największej firmy IT w Polsce. Z drugiej strony, skoro...