Jola Szymańska

Jola Szymańska vlogi / książki / rozkminy
/ zdrowie psychiczne

Po siedmiu miesiącach w Kanadzie miewam momenty, w których nie tęsknię za Polską i widzę się tutaj. Mimo, że często jest...
08/09/2025

Po siedmiu miesiącach w Kanadzie miewam momenty, w których nie tęsknię za Polską i widzę się tutaj. Mimo, że często jest zimno, wietrznie i mokro. Mimo, że sery są tu tak drogie. Mimo, że w Polsce wszystko jest szybciej, bliżej i dostępniej. Że technologia trochę przedpotopowa, że się płaci napiwki, że znalezienie tu teraz pracy to spore osiągnięcie nawet dla Kanadyjczyków.

Po prostu po takim czasie powoli człowiek się przyzwyczaja. I ja też się przyzwyczajam. Bo do prawie wszystkiego człowiek jest w stanie się przyzwyczaić.

Patrzę ostatnio na mój zegar. Miałam tam ustawionych kilka miejsc. Nie z ciekawości („o, a która jest teraz w Londynie?”), a z konieczności. Na codzień mailuję, umawiam się na spotkania, planuję podróże na styku kilkugodzinnych różnic. Patrzę na ten zegar i widzę: Vancouver, Nowy Jork, Toronto, Nashville. To są miejsca, które w tym momencie są dla mnie realnymi, codziennymi odnośnikami. Brzmi kosmicznie.

Ale zaczynam to też oswajać.

Wyszłam ostatnio ze spotkania ze znajomą po 2,5 godzinach gadania po angielsku o wszystkim i zdałam sobie sprawę, że nawet nie jestem zbyt zmęczona. Czytam kolejną książkę po angielsku i sprawia mi ona coraz mniejszą trudność. Byliśmy z synkiem na szcz***ieniu (btw jest to tu totalnie za darmo) i bez problemu wszystko załatwiliśmy. Czasem tylko nie rozumiem nagłych sytuacji na ulicy, np. kiedy ktoś nieznajomy coś do mnie zażartuje (to tu normalne haha). Ale nie wiem czy to przez angielski czy raczej dlatego, że idąc jestem w swoim świecie.

Jola sprzed roku naprawdę by w to wszystko chyba nie uwierzyła.

Mamy tu już dobrych znajomych, rodzące się przyjaźnie. Już wiem, że będę tęsknić za wypadami na Sunset Beach, moją ulubioną hojichą i bobą, za spacerami przy naszym wybrzeżu. Poznawaniem ludzi z różnych kultur. Uczeniem się tego, jak różne mamy odruchy, reakcje. Przyzwyczajeniem do tego, że każdy jest taki miły.

Ale właśnie wtedy - kiedy wyobrażam sobie takie życie, widzę je - właśnie wtedy znów zaczynam tęsknić za Warszawą.

I tak już podobno będzie. Po powrocie zawsze gdzieś będziemy tęsknić 🫣 To prawda?

Ciężko mi wrócić do pisania po powrocie z Alaski, bo czułam się tam jakaś rozbita. Bez powodu. Może to jakiś nieoczywist...
14/08/2025

Ciężko mi wrócić do pisania po powrocie z Alaski, bo czułam się tam jakaś rozbita. Bez powodu. Może to jakiś nieoczywisty objaw choroby morskiej (czy syndrom zejścia na ląd, o którym dowiedziałam się wczoraj, wpisując w wyszukiwarkę swoje objawy). Wydaje mi się, że powinnam się ekscytować, wspominać każdy przystanek, widoki, wrażenia, a w ogóle nie mam na to ochoty.

Ale, jeśli mam być szczera, podejrzewałam, że tak będzie. Czułam, że to nie kierunek dla mnie, nie mój klimat, po prostu nie. ALE mam pewną cechę, która ponoć jest „cenna” i „wartościowa”, choć w praktyce - okrutnie męcząca😵‍💫. Mianowicie, jestem (co do zasady) otwarta na weryfikowanie swoich przekonań i przeczuć.

Ta cecha wielokrotnie mi w życiu pomogła, napewno sprawiła, że jestem dziś tu, gdzie jestem. Ale gdyby ogłosić konkurs na najskuteczniej komplikujący życie jednostki faktor - głosowałabym właśnie na nią🙄.

Znam osoby, które albo czegoś chcą, albo nie.
Albo im się podoba, albo nie.
I tego się trzymają.

Często im zazdroszczę.

Wiem, co lubię i co mi się podoba, ALE kiedy mam okazję spróbować czegoś, co się „moje” nie wydaje, to k**i mnie próba i… zwykle próbuję. W końcu „życie potrafi zaskakiwać”, nie?

A to prowadzi mnie do mojego ulubionego pytania: dlaczego, ku**a, DLACZEGO w świecie zamkniętych baniek, konformizmu i uwrażliwiania wszystkich na wszystko, sama w większości sytuacji mam odwrotny problem: ciężko mi skupić się na sobie, swoich „wydajemisię” i „uważam”, ba, swoich potrzebach, bo przecież mogę się mylić, nie mam pewności, trzeba to sprawdzić i ogólnie nic tak naprawdę niewiadomo.

No i tak sobie weryfikuję życie, siebie, Amerykę Północną. Dalej nie wiem JAK JEST, nie łudzę się, że kiedyś będę to wiedzieć. Choć czasem daję się sk**ić nadziei, że będę tej prawdy ciut bliżej🫠.

Podsumowując, Alaska bardzo spodobała się Kamilowi, a ja zaczęłam akceptować fakt, że lubię miejsca ciepłe, z piękną architekturą, związane z nie przerażającą, ciekawą historią. I że wakacje to czas na komfort, a nie na wychodzenie z niego.

Efekt: Kamil szuka ekipy na wyjazd na Islandię za jakieś dwa lata (najwcześniej).

Wyobrażacie sobie spędzić wakacje osobno? Pytam dla koleżanki 🤡

W mojej rodzinie (z tego, co wiem) nikt nigdy nie podróżował po świecie. A już na pewno nie podróżowały kobiety.Babcia j...
31/07/2025

W mojej rodzinie (z tego, co wiem) nikt nigdy nie podróżował po świecie. A już na pewno nie podróżowały kobiety.

Babcia jako najmłodsze dziecko nie została wysłana na studia (jak jej bracia), została z rodzicami w domu, w którym sama się wychowałam. Prababcia z drugiej strony była nieślubnym dzieckiem służącej i sama służyła - mężowi, dzieciom.

Kobiety w mojej rodzinie rodziły, gotowały, czekały.

Brały na siebie wszystko i oczekiwały dozgonnej uległości lub przeciwnie: chowały się za mężami, odmawiając sobie (bojąc się?) sprawczości.

Bycie kobietą kojarzyło mi się więc długo z samotnością, ciężarem, narzekaniem na to, czego nie ma. Dlatego zamiast „kobietą”, wolałam czuć się człowiekiem.

Możliwości kobiet, które znałam, dorastając:
- Ucieczka od zagrażającego męża,
- Ukrywanie się przed światem,
- Ratowanie czego się da.

Ja mogłam wyjechać i wyjechałam, skończyłam studia, wybrałam partnera, z którym jesteśmy sobie równi, zarobiłam na nasz ślub i wesele, urodziłam dziecko, bo chciałam i w czasie, kiedy już byłam na nie gotowa.

Nawet zdania buduję w formie sprawczej, własnej.

Moja historia i życie są kompletnie inne, niż ich. Moje możliwości, czasy, prawa, szanse są inne. Ale to ich doświadczenia, emocje i historie w dużej mierze mnie ukształtowały.

Może dlatego, choć one nie mogły, a ja mogę, nie czuję się, mogąc, na „swoim miejscu”? Czuję się od czegoś oderwana.

Bo mogę, ale czy zasługuję?
Nawet kultura nie pomaga mi w to spokojnie uwierzyć.

Kobiety, które mogą, są zwykle przedstawiane, jako puste, głupie, naiwne, szkodliwe. Te, które ukradły, dostały, wykorzystały.

Chyba, że siedzą cicho, pracują w ukryciu, nie wychylają się, nie wyglądają na takie, które mogą. Nie chcą niczego dla siebie.
Chyba, że się nie chwalą.

Jakby nie było tych, które i mogą i chcą. Cieszą się i doceniają. Lubią i szaleją, wygłupiają się, i jednocześnie są odpowiedzialne. Płacą za koszty, uczciwie żyją, dzielą się, kłócą i godzą, biorą, kiedy dostają. Proszą o pomoc. Szukają. Żyją.

Może kiedyś pokażę swojej wnuczce: tak też można. I już nie będę jedyna. Choć mam nadzieję, że dla niej będzie to już zupełnie oczywiste.

A póki co, chwalę się zdjęciami z lipca w Vancouver 😉☀️

Zapraszam! ✌🏻🇨🇦
21/07/2025

Zapraszam! ✌🏻🇨🇦

[WŁĄCZ HD] Hej, hej! Jak kobiety w Kanadzie zdobywały swoje prawa? Czy wszystkie Kanadyjki miały do nich równy dostęp? I co z tego wynika dla nas dziś, tu i ...

Coś zaskoczyło Was z tej listy? 🤓 Mnie najbardziej 42 lata różnicy między prawami wyborczymi białych i rdzennych Kanadyj...
21/07/2025

Coś zaskoczyło Was z tej listy? 🤓 Mnie najbardziej 42 lata różnicy między prawami wyborczymi białych i rdzennych Kanadyjek. Nie wiedziałam też, że antykoncepcja była w Kanadzie tak długo nie-le-gal-na!🤯

I może dlatego historia praw kobiet to temat, który tak mnie zainteresował. Pochodzę z bardzo konserwatywnego środowiska i sama przeszłam mentalnie ogromną drogę. Widząc podobne szlaki na osiach czasu, czuję się jakoś raźniej 🧠❤️‍🩹.

Widzę na nich, jak wiele kobiet podejmowało trud i ryzyko walki o prawa, które dziś wiele osób uznaje za oczywiste. I o których ciężko opowiadać, z prostego powodu:

„Historia walki o prawa kobiet z definicji jest chaotyczna („messy”), bo kobiety żyją w bardzo różnych realiach.

Dlatego zamiast postrzegać różnice jako problem, warto zobaczyć w nich siłę. Ale to wymaga umiejętności słuchania i doceniania perspektyw innych” - to słowa prof. Kathryn M. McPherson z w Toronto, która opowiedziała mi o walce kobiet w Kanadzie o swoje prawa🇨🇦✌🏻.

Cieszę się, że moje podróżowanie umożliwia mi poznawanie i opowiadanie takich historii🌎. Że mogę wykorzystać dostęp do Uniwersytetu w Toronto, Women’s College Hospital czy Toronto Museum w taki sposób.

Kilka lat temu, kiedy przeczytałam „Nadzieję w mroku” Rebecci Solnit, chorując na depresję i starając się podnieść po ultra trudnych doświadczeniach, nie mogłam przypuszczać, że ta lektura zaprowadzi mnie aż tu🕊️. Do rozmów o drodze kobiet, o ich prawach, o ich miejscu w społeczeństwie, postrzeganiu ich.

Bardzo cieszę się też z tego, że wyszłam z tym pomysłem do świata, odważyłam się rozstawiać kamerę na kanadyjskich chodnikach, wkręciłam w to wszystko (ogromne dzięki za Twoją pomoc, Aga!), udało mi się dotrzeć do prof. McPherson, że mi ona zaufała… Ten film to dla mnie osobiście i zawodowo ogromnie ważny krok.💪

A Wy, czujecie się „dość”, żeby wyjść czasem z inicjatywą❓😉

➡️ Link do mojego filmu o historii praw kobiet w Kanadzie🇨🇦 podeślę Ci na priv - wpisz tylko w komentarzu słowo „PERSONS”.

A co, gdybyśmy przestały_li za wszystko przepraszać? Pytam, bo spora część moich przyjaciół i bliskich znajomych to peop...
03/07/2025

A co, gdybyśmy przestały_li za wszystko przepraszać? Pytam, bo spora część moich przyjaciół i bliskich znajomych to people pleaserzy. Przepraszamy więc w kółko:

🫢Za pytania (nigdy nie jesteśmy pewni, czy nie przekraczają nie wypowiedzianych granic).

🫢Za odpowiedzi na pytania (bo „możemy się mylić” i „tak naprawdę, to nic nie wiemy”).

🫢Za to, że czekając zamówiliśmy sobie kawę.

🫢Za mówienie „za dużo” o sobie, kiedy druga osoba słucha ze skupieniem.

🫢Za nie mówienie „za dużo”, kiedy słuchamy.

🫢Za zakupy bez konsultacji (bo może wolisz ten inny majonez, a nie zapytałam?).

🫢Za zaproponowanie knajpy (bo może wolisz inną?).

🫢Za nie zapytanie. Nie przewidzenie. Za przejęzyczenia.

Tak strasznie się boimy. Niektórzy z nas wiedzą, kogo i czego, inni boją się szukać, bo ciężko później z tą wiedzą żyć.

Uciekamy, prześlizgujemy się pobocznymi uliczkami życia społecznego. Przepraszamy za nasze instagramy, fejsbuki, chaty gpt. Za bycie nieekologiczną, za nie pomyślenie o wszystkich, za nie przewidzenie kryzysów, za zmęczenie rodziców, za fortunę Besosa, za rozczarowanie byłych partnerów, za trudności partnerów obecnych, za mówienie o sobie dobrze (bo pycha), za mówienie o sobie niewystarczająco dobrze (bo terapia). No i za zanieczyszczony ocean.

Bierzemy na klatę wszystko, jak leci.

Odpowiedzialni za słomkę w matchy i za matchę jako zjawisko kulturowe, bo rozumiemy, że nie wszystkim musi smakować, że dla innych to wymysł. Przepraszamy. Przepraszamy, że nam „smakuje naprawdę”.

Ciałożyczliwie przepraszamy za to, że wciąż mamy kompleksy. Za nie dokonanie kochania. Za lęk przed zmarszczkami, którymi „nie powinniśmy” się przejmować, na które tak chcemy się cieszyć. Za pachy, włosy, brzuchy, które wystają nam za dużo lub za mało (wtedy podkreślamy, że to ten moment cyklu, że normalnie wystaje bardziej, że to normalne).

Przepraszamy za niedojrzałości, zależności, porażki, zmęczenia.

Za swoje zdanie. Bo każdx może mieć inne, każdx ma swoją perspektywę. To normalne.

Tylko to daje nam ulgę, przepraszamy więc wszystkich, kiedy i gdzie się da. Wszystkich, oprócz samych siebie.

Bo my sami to już sobie “jakoś poradzimy”.

Też Wam się to zdarza?🍵🫠

13 000 km🫣. Serio: trzynaście tysięcy🤯. Co najmniej tyle przelecieliśmy i przejechaliśmy w czerwcu. Dla porównania, lot ...
30/06/2025

13 000 km🫣. Serio: trzynaście tysięcy🤯. Co najmniej tyle przelecieliśmy i przejechaliśmy w czerwcu. Dla porównania, lot między Warszawą a Vancouver to jakieś 8 300 km🤡.

Nie było to wybitnie trudne, było za to przeciekawe i wciągające. Uświadomiłam sobie, że naprawdę lubię podróżować, ALE swoimi, nieoczywistymi ścieżkami: 📖książek, 🏛️historii, 🖼️sztuki. Najciekawsze były więc dla mnie Halifax (stolica Nowej Szkocji) i Wyspa Księcia Edwarda. O dziwo, totalnie marginalne na podróżniczej mapie Kanady.

Tymczasem to tam znalazłam:
🎨wystawę z domem i obrazami ,
🧡muzea, związane z L. M. Montgomery i „Anią z Zielonego Wzgórza”,
💥historię wielkiej eksplozji w Halifaxie z 1917 roku i okno z „odbiciem” jednej z ofiar,
🪦anglikańskie i prezbiteriańskie kościoły oraz cmentarze, jakby wyjęte z filmów o XIX wieku.

W Toronto nacieszyliśmy się towarzystwem , z którą wcześniej w ogóle nie znaliśmy się na żywo. Jednak, jeśli nie jest to jeszcze jasne, jesteśmy trochę szaleni😉. Plus kiedy lubię jakiegoś twórcę online i wiem, czym i w jaki sposób się zajmuje, to w 9 na 10 przypadków moja intuicja się sprawdza. Tak było i tym razem. Kolejny złoty człowiek na naszej drodze i kolejna relacja, która zostanie z nami mam nadzieję na długo🥹.

Ale, żeby nie było za słodko, ten miesiąc zawierał też: 👎🏻słabszą pogodę, 👎🏻chorobę, 👎🏻kilka kłótni, 👎🏻masę stresu, kiedy Młodemu na końcu świata zaczęła rosnąć temperatura. 👎🏻Na PEI w ogóle całą szyję pogryzły mi meszki, choć bałam się strasznie, że to pluskwy, a śpimy z dzieckiem w łóżku, no i pluskiew nie tak łatwo się pozbyć…

Do tego wstęp i zakończenie filmu o „Ani” nagrałam w ostatnich sekundach przed ulewą, po której byłam już porządnie chora. Także mega szczęście😅.

Ostatecznie jednak cała ta podróż pomogła mi docenić nasze życie w Vancouver. A życie w Vancouver sprawia, że na maksa doceniam Warszawę. Także koło życia wypełnione😉. Mam nadzieję, że u Was też.

Jakie nieoczywiste czy niedoceniane miejsca/rzeczy w tym miesiącu najbardziej chcecie zapamiętać?🧡✨

(Btw jedliśmy jeszcze czereśnie 🍒 SZCZĘŚCIE MAX).

Co myślicie o takich wnioskach?😉 Powiem Wam, że nie mam w swoim otoczeniu starszych kobiet, z którymi mogłabym pogadać o...
26/06/2025

Co myślicie o takich wnioskach?😉 Powiem Wam, że nie mam w swoim otoczeniu starszych kobiet, z którymi mogłabym pogadać od serca i może dlatego tak wiele znaczą dla mnie historie kobiet, które odkrywam dzięki książkom📚 A jeśli mogę nie tylko czytać, co mówiły, ale i zrozumieć, co przeżyły… to dla mnie dopiero skarb🥹✨

L. M. Montgomery, autorka m.in. „Ani z Zielonego Wzgórza” i „Emilki ze Srebrnego Nowiu”, tworzyła postaci pełne marzeń, odwagi i wrażliwości, ale jej własne życie było dużo bardziej skomplikowane🫣. Wychowana bez matki, odrzucona przez ojca, przez całe życie balansowała między oczekiwaniami społecznymi a tym, kim naprawdę była. I właśnie dlatego wierzę, że można się od niej czegoś nauczyć.

Zresztą, wracanie do tych książek w dorosłości daje do myślenia. Nie macie wrażenia, że one zdecydowanie NIE są o bajkowym, idealnym dzieciństwie, tylko o dzieciństwie właśnie trudnym, ale mimo to… wystarczającym? Sama nie wiem czy jestem pewna tej tezy, ale coś mnie w niej zatrzymuje😉.

W karuzeli zebrałam 5 lekcji z życia samej Maud Montgomery, ale nie są to żadne „złote rady”. To bardziej myśli, do których warto wracać, kiedy czujemy się nie dość silne, nie dość „pasujące”, nie dość wystarczające, nie dość buntownicze… może też dodacie coś do tej listy?🧡

Dajcie znać, jeśli któraś z tych „lekcji” też ma dla Was sens. A jeśli chcecie obejrzeć mój film o Ani i prawdziwej historii Maud, wpiszcie w komentarzu słowo ➡️FILM⬅️ a podeślę Wam link. Zajrzyjmy na Zielone Wzgórze razem i pogrzebmy tam trochę na strychu🍂🏠. Bo to, że jest tam ładny widok z ogródka i porządek w salonie, wie każdy😜.

PS Ogromnie też Wam dziękuję za tak serdeczny odbiór tego filmu 😭❤️

PS2 Myślę, że to lekcje ważne niezależnie od płci ale wiem że moje odbiorczynie to głównie kobiety i stąd podpis na pierwszym kafelku. Panowie i Wszystkie Drogie Osoby, wierzę, że też weźmiecie z tego przekazu do serducha wszystko, co się Wam przyda 😉🧡

Czego chcielibyście się ODuczyć? Ja jeszcze:🔥 przesadnej krytyki wobec siebie🔥 people pleasingu online (w realu już ogar...
20/06/2025

Czego chcielibyście się ODuczyć? Ja jeszcze:
🔥 przesadnej krytyki wobec siebie
🔥 people pleasingu online (w realu już ogarnięty)
🔥 i skoro już tak jadę po bandzie, to fajnie byłoby też pozbyć się kilku flashbacków.

Czy stanie się to samo z siebie? Nie, czeka mnie jeszcze kilka sesji terapii EMDR. Ale i tak jestem już w luksusowym psychicznie miejscu. Tak jak pisałam wczoraj na Story - mam ciężką historię* i nikomu takiej nie życzę. Nie lubię o niej mówić, bo dla wielu osób jest bardzo zaskakująca a ja nie lubię się czuć jak „dziwak” wśród „normalnych” ludzi.

A jednak mówię - po pierwsze ✨dlatego, że takich osób jak ja, które doświadczały długotrwałej przemocy dorastając, jest więcej. I pewnie wiele z nas ma poczucie nie pasowania do innych ludzi, a przecież nie mamy się czego wstydzić.

Po drugie - ✨dlatego, że mam do tego prawo, bo to moje doświadczenie. Po trzecie - ✨po to, żebyśmy pamiętali, że każdx z nas miałx inny start, przeszedł inną drogę. I każdy zasługuje na uznanie samej/samego siebie za wartościowego już tu i teraz.

A Wy? Czego Wy chcielibyście się oduczyć? 🧡 Jeśli macie ochotę, podzielcie się w komentarzach. Czasem samo nazwanie trudności daje ulgę.

PS robienie takich grafik jest dla mnie super kojące. A udziergi znajdziecie na .

*Oczywiście nie opowiadam w internecie o detalach. To wciąż prywatne doświadczenia, które dotyczą nie tylko mnie. Także nie, nie ma nigdzie w sieci zebranej historii mojego życia. Wolę uprzedzić😉.

Adres

Warsaw

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Jola Szymańska umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Jola Szymańska:

Udostępnij

Kategoria