16/11/2025
CHRISTOPHER NOLAN. PEWIEN MŁODY AMBITNY KAMERZYSTA
Rok 1990. Przystojny skurczybyk był.
Nolan od małego miał zajawkę na kino. Urodził się 30 lipca 1970 w londyńskim Westminster, a już jako siedmiolatek dorwał od ojca kamerę Super 8 i zaczął kręcić mini-filmy z figurkami. Gość dorastał na „Gwiezdnych wojnach" i „2001: Odysei kosmicznej", więc nic dziwnego, że w wieku ośmiu lat zrobił własną poklatkową animację „Space Wars". Od jedenastego roku życia był już przekonany, że chce być filmowcem, nie było odwrotu.
Jeśli chodzi o edukację, Nolan nie bawił się w żadne szkoły filmowe. Poszedł na literaturę angielską na University College London, ale nie dlatego, że kocha analizowanie wierszy. UCL miało świetny sprzęt filmowy i to mu wystarczyło. Tam też poznał Emmę Thomas, która później została producentką prawie wszystkich jego filmów.
Zanim wjechał z pełnym metrażem, robił krótkie formy. W 1989, razem z braćmi Belic, nakręcił dziwnego, surrealistycznego „Tarantella" na 8 mm, który trafił nawet do PBS. Potem była „Larceny" z 1996, czarno-biały short zrobiony w weekend, w sumie bardziej partyzancka robota niż produkcja. Ostatnia krótka rzecz przed debiutem to trzyminutowy „Doodlebug" z 1997, historia faceta goniącego po mieszkaniu tajemniczego robala. Wszystko to były eksperymenty, dzięki którym nauczył się filmować bez siedzenia w szkolnych ławkach.
No i w końcu, w 1998, mając 28 lat, Nolan zrobił swój pierwszy długi film, „Following" – mały, czarno-biały neo-noir, kręcony za... sześć tysięcy dolarów. Aktorzy pracowali za darmo, zdjęcia tylko w soboty, bo każdy miał normalną robotę. A mimo to wyszło. Historia opowiada o młodym pisarzu, który śledzi ludzi po Londynie i przypadkiem wchodzi w świat przestępczy. Nolan zrobił to wszystko tak po partyzancku, jak tylko się da, korzystając z naturalnego światła, dostępnych miejscówek i nieznanych aktorów. Z braku kasy wyszła mu mocna, noir’owa estetyka, która ostatecznie stała się atutem.
Po studiach Nolan robił różne rzeczy, żeby ogarnąć życie – analizował scenariusze, kręcił filmy korporacyjne, ogarniał kamerę i dźwięk na szkoleniach. Brzmi nudno, ale sam mówił, że dało mu to masę praktyki. Uczył się działać szybko i skutecznie, wchodzić na plan z paroma lampami i robić coś, co wygląda dobrze, bez zbędnych cudów.
„Following" zrobił na tyle dobre wrażenie, że Nolan nagle pojawił się na radarach producentów. Wtedy wjechał pomysł jego brata Jonathana, czyli „Memento". Thriller o gościu z amnezją, który próbuje rozwiązać sprawę śmierci żony, używając notatek i tatuaży. Film wystrzelił Nolana w kosmos, zdobył nominacje do Oscara i otworzył mu drzwi do wielkiej kariery.
We wczesnym etapie Nolan był totalnym samoukiem i konsekwentnie robił swoje, bez oglądania się na formalne szkoły. Sam przyznawał, że „Following" to maksimum, co dało się zrobić własnymi zasobami i ekipą kumpli. Łącząc marzenia, praktykę z korpo-produkcji i rozsądne planowanie, zbudował fundament, na którym później wyrosła jedna z najciekawszych karier reżyserskich w Hollywood.