27/05/2025
Widzę, że media mainstreamowe od rana prześcigają się w nagłówkach i grzmią: "Lato wraca do Polski!" "Przed nami fala upałów!" "Żar poleje się z nieba" itd. Skoro w internecie aż huczy od zapowiedzi upałów, to mówię "sprawdzam".
To co wiemy niemal na pewno, to to, że w okolicach weekendu dojdzie do przebudowy pola barycznego. Niże wraz z frontami ulokują się nad zachodnią i północną Europa, natomiast pogodne wyże rozciągać się będą od wschodniej Europy, przez Bałkany po basen Morza Śródziemnego. Taki układ sprawi, że do Polski ma płynąć ciepłe powietrze z południowego zachodu. W niedzielę na południowym zachodzie kraju słupki rtęci mogą wzrosnąć do 28-29°C, a w poniedziałek także na Mazowszu temperatury mogą osiągać 28°C. Zrobi się zatem miejscami goraco. Być może przy sprzyjających warunkach gdzieś pojawią się 30-stopniowe wartości, ale będzie to raczej incydentalne, chociaż osobiście mam wątpliwości czy tak się stanie. W okolicach wtorku 3 czerwca najprawdopodobniej nad Polską pojawi się się front atmosferyczny, a temperatury obniżą się do około 22-23°C. kolejne dni czerwca mają być ciepłe, pojedyncze dni gorące, z temperaturami do 26-27°C, ale nic nie wskazuje na to, żebyśmy przed 10 czerwca mieli mieć fale upałów. A musimy pamiętać, że w Polsce według wytycznych IMGW o "fali" upałów możemy mówić gdy temperatury powyżej 30°C utrzymują się na danym obszarze przez minimum 3 dni.
Reasumując. Dzisiejsze artykuły powinniśmy odbierać jako clickbait. Wiadomo, że po chłodnym maju nic tak się nie sprzeda jak obietnica gorących i upalnych dni. Mediom wystarczy byle pretekst, wystarczy pojedyncza, ciepła odsłona jakiegokolwiek modelu, by podłapać temat. Upały oczywiście przyjdą, ale raczej nie w ciągu najbliższych 10 dni. Jedno jest pewne, najbliższe dni będą już stosunkowo ciepłe, a nawet bardzo ciepłe. Żegnamy się już także z przymrozkami.
Fot. Wiązki modelu GFS z prognozą temperatury dla Warszawy na najbliższe 14 dni.
wetterzentrale.de