Żyjemy dalej

Żyjemy dalej Historie i motywujące przygody ludzi, którzy przeszli przez trudne sytuacje w życiu, ale mimo to kontynuują swoją drogę.

Tutaj możesz przeczytać o pokonywaniu przeszkód, odnajdywaniu siły i nadziei, jak ważne jest, aby nigdy się nie poddawać.

— Co to jest? — zapytałam sama siebie, trzymając w dłoni pożółkłe zdjęcie, które znalazłam w szufladzie babci zaraz po j...
30/08/2025

— Co to jest? — zapytałam sama siebie, trzymając w dłoni pożółkłe zdjęcie, które znalazłam w szufladzie babci zaraz po jej pogrzebie. W pokoju unosił się jeszcze zapach jej perfum, a cisza była tak gęsta, że niemal bolała. Na fotografii stała młoda kobieta, uśmiechnięta, z oczami pełnymi życia. Obok niej mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Ale to nie oni przyciągnęli moją uwagę — w rogu zdjęcia stał mój ojciec, jako mały chłopiec, trzymający za rękę tego nieznajomego.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Przez chwilę miałam wrażenie, że babcia zaraz wejdzie do pokoju i powie: „Zostaw to, Marto, to nie dla ciebie”. Ale jej już nie było. Byłam sama z tą tajemnicą, która nagle zaczęła rosnąć w mojej głowie jak cień.

Wieczorem nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam sobie przypomnieć wszystkie historie, które babcia opowiadała mi o swoim życiu. Zawsze mówiła o dziadku — o tym, jak się poznali na zabawie wiejskiej, jak razem budowali dom. Ale nigdy nie wspominała o tym mężczyźnie ze zdjęcia. Kim był? Dlaczego trzymał mojego ojca za rękę?

Następnego dnia zebrałam się na odwagę i poszłam do mamy. Siedziała w kuchni, mieszając herbatę, ale widziałam po jej oczach, że też nie śpi od kilku nocy.

— Mamo — zaczęłam niepewnie — znalazłam coś w rzeczach babci. To zdjęcie... — podałam jej fotografię.

Mama spojrzała na nią i nagle zbladła. Jej ręka zadrżała tak mocno, że herbata rozlała się na stół.

— Skąd to masz? — wyszeptała.

— Leżało w szufladzie pod bielizną. Kim jest ten mężczyzna?

Dokończenie w pierwszym komentarzu 👇

Wszystko zaczęło się w ten piątkowy wieczór, kiedy wrócił do domu później niż zwykle. Znowu. Siedziałam przy kuchennym s...
30/08/2025

Wszystko zaczęło się w ten piątkowy wieczór, kiedy wrócił do domu później niż zwykle. Znowu. Siedziałam przy kuchennym stole, udając, że czytam gazetę, ale w rzeczywistości śledziłam każdy jego ruch. Wszedł cicho, jakby nie chciał mnie obudzić, choć dobrze wiedział, że nie śpię. – Cześć, Anka – rzucił beznamiętnie, nawet na mnie nie patrząc. – Cześć – odpowiedziałam równie chłodno. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż najgorsza kłótnia.

Od miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Michał był inny – zamknięty w sobie, nieobecny. Kiedyś rozmawialiśmy godzinami, śmialiśmy się z głupot, planowaliśmy przyszłość. Teraz wracał późno, telefon miał zawsze przy sobie, a kiedy dzwonił ktoś z pracy, wychodził na balkon albo do łazienki. Zaczęłam podejrzewać najgorsze. Moja mama powtarzała: „Facet jak zaczyna się ukrywać z telefonem, to na pewno coś kręci”.

Próbowałam z nim rozmawiać. – Michał, czy wszystko w porządku? – pytałam wieczorami. – Tak, po prostu dużo pracy – odpowiadał i odwracał się do ściany. W końcu przestałam pytać. Zaczęłam szukać dowodów.

Przeglądałam jego kieszenie, sprawdzałam historię połączeń w telefonie, nawet próbowałam podglądać go na Facebooku. Nic. Zero śladów. Ale przecież nie da się tak po prostu zmienić z dnia na dzień bez powodu! Moja siostra Magda dolewała oliwy do ognia: – Anka, on cię zdradza. Mówię ci jak babcię kocham! Każdy facet tak robi.

Wtedy postanowiłam go śledzić. W sobotę rano powiedział, że musi jechać do biura po jakieś dokumenty. Było coś dziwnego w jego głosie – jakby sam nie wierzył w to, co mówi. Ubrałam się szybko i po pięciu minutach byłam już w samochodzie za nim. Jechał przez pół miasta na Prądnik Biały – dzielnicę, gdzie nie mieliśmy żadnych znajomych ani rodziny.

Zatrzymał się pod blokiem z wielkiej płyty. Siedziałam w aucie i patrzyłam jak wysiada, rozgląda się nerwowo i znika za drzwiami klatki schodowej. Serce waliło mi jak młotem. Wyobrażałam sobie wszystko: kochankę czekającą na niego w seksownej bieliźnie, dzieci bawiące się w drugim pokoju…

Czekałam pół godziny. W końcu wyszedł – sam. Wyglądał na zmęczonego i… smutnego? Pojechał dalej na Kazimierz. Tam zaparkował pod małą kamienicą i wszedł do środka. Tym razem zebrałam się na odwagę i poszłam za nim.

Weszłam po schodach na drugie piętro i usłyszałam głosy zza drzwi numer 7. Ktoś płakał. Ktoś inny mówił cicho: – Spokojnie, damy radę…

Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Michał. Zamarliśmy oboje.

– Anka?! Co ty tu robisz?!

– To ja powinnam zapytać! Kim ona jest?!

Za Michałem stała starsza kobieta z podpuchniętymi oczami i młody chłopak o kulach.

– To moja matka i brat – powiedział cicho Michał.

Zatkało mnie.

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu 👇

– To ty? – głos mojej mamy drżał, gdy otwierała drzwi. Stałam za nią, ściskając w dłoni nóż do krojenia tortu. W powietr...
30/08/2025

– To ty? – głos mojej mamy drżał, gdy otwierała drzwi. Stałam za nią, ściskając w dłoni nóż do krojenia tortu. W powietrzu unosił się zapach świeczek i domowego ciasta, a w salonie czekali moi przyjaciele. Byłam pewna, że to kolejny gość spóźnił się na moje dwudzieste siódme urodziny. Ale kiedy zobaczyłam jego twarz – starszą, z siwymi pasmami we włosach, z tym samym spojrzeniem, które pamiętałam z dzieciństwa – poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.

– Cześć, Aniu – powiedział cicho. Jego głos był obcy, a jednak znajomy. Przez chwilę miałam ochotę zamknąć drzwi i udawać, że to tylko przewidzenie.

Mama zbladła. – Co ty tu robisz, Piotrze? Po tylu latach?

Nie odpowiedział od razu. Patrzył na mnie, jakby próbował rozpoznać twarz dziecka, które zostawił dwadzieścia lat temu. Wszyscy w salonie ucichli. Nawet muzyka przestała grać.

– Przyszedłem... chciałem cię zobaczyć – powiedział w końcu, nie patrząc mi w oczy.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mama zamknęła drzwi do salonu i zostawiła nas troje w przedpokoju. Czułam, jak serce wali mi w piersi. Przez tyle lat wyobrażałam sobie ten moment – jego powrót, nasze spotkanie. W moich snach zawsze padały wielkie słowa: przepraszam, kocham cię, żałuję. Ale teraz stał przede mną człowiek, który nie wiedział nawet, że dziś są moje urodziny.

– Wiesz, jaki dziś dzień? – zapytałam cicho.

Zmarszczył brwi. – Sobota?

Poczułam ukłucie w sercu. – Dziś są moje urodziny.

Spojrzał na mnie zaskoczony. – Naprawdę? Przepraszam... nie wiedziałem.

Mama odwróciła się do niego plecami. – Po co tu przyszedłeś? Myślisz, że po tylu latach możesz po prostu wejść i wszystko będzie jak dawniej?

Nie odpowiedział. Stał sztywno, jakby sam nie wiedział, co robić dalej. W końcu wyciągnął z kieszeni pomiętą kopertę.

Reszta opowieści w pierwszym komentarzu 👇

– Naprawdę nie rozumiesz, mamo? – mój głos drżał, a w oczach miałam łzy. Stałam na środku kuchni, trzymając w rękach smy...
30/08/2025

– Naprawdę nie rozumiesz, mamo? – mój głos drżał, a w oczach miałam łzy. Stałam na środku kuchni, trzymając w rękach smycz, która jeszcze niedawno należała do mojego ukochanego psa, Figi. Mama patrzyła na mnie z mieszaniną złości i rozczarowania. – Lepiej, gdybyś miała dziecko, a nie psa! – rzuciła z goryczą.

To wydarzyło się po pięciu latach mojego małżeństwa z Michałem. Oboje byliśmy już zmęczeni codziennością: praca, kredyt na mieszkanie w bloku na obrzeżach Krakowa, wieczne zmiany w firmie Michała i moje nadgodziny w szkole językowej. Marzyliśmy o chwili oddechu. Postanowiliśmy wyjechać na krótki urlop w góry – nie za granicę, nie do drogiego hotelu, tylko do małego domku w Beskidach. Chcieliśmy po prostu zmienić otoczenie, odpocząć, oderwać się od wszystkiego.

Jedyną rzeczą, która zaprzątała moje myśli przed wyjazdem, była F**a – nasza adoptowana suczka ze schroniska. Miała już siedem lat, była trochę lękliwa, ale kochana i oddana. Nie mogliśmy jej zabrać ze sobą – właściciele domku nie akceptowali zwierząt. Z bólem serca poprosiłam mamę o pomoc. Zgodziła się bez większego entuzjazmu, ale wiedziałam, że F**a ją zna i ufa jej.

Wyjechaliśmy w piątek rano. Przez cały weekend czułam niepokój – coś wisiało w powietrzu. Mama nie odbierała telefonu, pisała tylko krótkie SMS-y: „Wszystko ok”. Michał próbował mnie uspokoić: „Może jest zajęta albo po prostu nie chce cię martwić”.

Wróciliśmy w poniedziałek wieczorem. W mieszkaniu panowała cisza. Smycz Figi wisiała na swoim miejscu, ale miski były puste. Zadzwoniłam do mamy. Odebrała po kilku sygnałach.

– Cześć, mamo. Gdzie jest F**a? – zapytałam od razu.

– Musimy porozmawiać – odpowiedziała chłodno. – Przyjedź jutro rano.

Nie spałam tej nocy. Michał próbował mnie przytulić, ale czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce. Rano pojechałam do mamy. Siedziała przy stole z filiżanką kawy i patrzyła przez okno.

– Oddałam ją do schroniska – powiedziała bez emocji.

– Co?! Jak mogłaś?!

Cała historia w pierwszym komentarzu 👇

Zimny listopadowy wiatr szarpał moją kurtkę, kiedy po raz kolejny przemierzałem ulicę Wileńską w Białymstoku. Było już p...
30/08/2025

Zimny listopadowy wiatr szarpał moją kurtkę, kiedy po raz kolejny przemierzałem ulicę Wileńską w Białymstoku. Było już po dwudziestej drugiej, a ja nie miałem dokąd wracać. W domu czekała na mnie tylko cisza i matka, która od miesięcy nie patrzyła mi w oczy. Ojciec odszedł, gdy miałem dziewięć lat. Zostawił nas z długami i obietnicą, że „jeszcze się odezwie”. Nie odezwał się nigdy.

Każdej nocy zatrzymywałem się pod oknem restauracji „Pod Orzechem”. Przez szybę widziałem ludzi – śmiejących się, rozmawiających, jedzących coś, czego zapach docierał aż na chodnik. Mój żołądek kurczył się z głodu. Czasem wyobrażałem sobie, że jestem jednym z nich. Że ktoś na mnie czeka z gorącą herbatą i talerzem pierogów.

Tego wieczoru było inaczej. Kiedy już miałem odejść, drzwi restauracji otworzyły się gwałtownie i wyszedł z nich mężczyzna w białym fartuchu. Zatrzymał mnie spojrzeniem.

– Ej, chłopaku! – zawołał. – Co ty tu robisz o tej porze?

Zamarłem. Chciałem uciec, ale nogi miałem jak z waty.

– Nic… tylko patrzę – wydukałem.

– Głodny jesteś?

Skinąłem głową. Wstyd palił mnie od środka.

– Chodź ze mną – powiedział i nie czekając na odpowiedź, wszedł z powrotem do środka.

W kuchni pachniało pieczonym mięsem i świeżym chlebem. Kucharz nalał mi talerz gorącej zupy.

– Jak masz na imię?

📜 Kontynuacja tej opowieści poniżej 👇📜

– Znowu nie spałaś całą noc? – głos Pawła rozległ się w kuchni, kiedy z drżącymi rękami nalewałam sobie kawę. Próbowałam...
30/08/2025

– Znowu nie spałaś całą noc? – głos Pawła rozległ się w kuchni, kiedy z drżącymi rękami nalewałam sobie kawę. Próbowałam odpowiedzieć, ale w gardle miałam zaciśnięty węzeł. Od tygodni śniłam o dziecku, którego nigdy nie mogłam mieć. Lekarze rozkładali ręce, a ja coraz częściej czułam się jak cień samej siebie.

Tego poranka w Poznaniu powietrze było ciężkie od wilgoci, a ja czułam się jakby coś miało się wydarzyć. Paweł wyszedł do pracy, a ja zostałam sama z ciszą naszego mieszkania. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, serce zabiło mi szybciej. Otworzyłam i… przez chwilę nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Na wycieraczce leżał koszyk, a w nim niemowlę. Dziewczynka. Miała może dwa miesiące. Obok leżała kartka: „Proszę, zaopiekujcie się nią. Nie mam innego wyjścia.”

Zamarłam. Przez głowę przelatywały mi setki myśli: co mam zrobić? Zadzwonić na policję? Do opieki społecznej? Ale kiedy spojrzałam w jej wielkie, ciemne oczy, poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej – spokój. Jakby cały świat zatrzymał się tylko po to, żebym mogła podjąć decyzję.

Drżącymi dłońmi wzięłam ją na ręce. Była taka lekka, taka bezbronna…

– Paweł… musisz wrócić do domu – powiedziałam przez telefon, ledwo powstrzymując łzy.

Kiedy wrócił i zobaczył mnie z dzieckiem na rękach, jego twarz pobladła.

– Co ty wyprawiasz? To przecież nie nasze dziecko! – krzyknął.

– Ale może powinno być…

Wybuchła kłótnia. Paweł był przerażony. Bał się konsekwencji prawnych, bał się odpowiedzialności. Ja natomiast czułam, że to jest właśnie ten moment, na który czekałam całe życie. Przez kolejne godziny siedzieliśmy naprzeciwko siebie w milczeniu, słuchając płaczu dziewczynki.

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu 👇

– Pani Anna? – głos młodej kobiety drżał, a jej oczy były czerwone od płaczu. Stała w progu mojego mieszkania, przemoczo...
30/08/2025

– Pani Anna? – głos młodej kobiety drżał, a jej oczy były czerwone od płaczu. Stała w progu mojego mieszkania, przemoczona do suchej nitki. W rękach ściskała telefon i jakąś zmiętą kopertę. – Muszę z panią porozmawiać… To o Krzysiu.

Serce zamarło mi w piersi. Krzysiek nie dzwonił od dwóch tygodni, ale tłumaczyłam to sobie pracą, nowym projektem na uczelni, może nową dziewczyną. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że coś jest nie tak. Ale teraz…

– Co się stało? – zapytałam, choć już czułam, że odpowiedź mnie zniszczy.

– Krzysiek… on zaginął. Policja nie wie, gdzie jest. Ja… jestem jego narzeczoną. – Jej głos załamał się. – Próbowałam wszystkiego. Proszę mi pomóc.

Nie pamiętam, jak usiadłyśmy na kanapie. Nie pamiętam, jak podałam jej herbatę. W głowie miałam tylko jedno: mój syn zaginął. Mój jedyny syn.

Kiedy wyszła, zostałam sama z ciszą i tysiącem pytań. Dlaczego nic nie wiedziałam o tej dziewczynie? Dlaczego Krzysiek nie powiedział mi o zaręczynach? Czy naprawdę tak bardzo się od siebie oddaliliśmy?

Następnego dnia pojechałam na komisariat. Policjantka spojrzała na mnie z wyraźnym współczuciem.

📖 Zaintrygowała Cię ta historia?
Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu 👇

– Mamo, dlaczego musiałaś to zrobić? – głos Kasi, mojej starszej córki, drżał od gniewu i rozczarowania. Stała w progu k...
30/08/2025

– Mamo, dlaczego musiałaś to zrobić? – głos Kasi, mojej starszej córki, drżał od gniewu i rozczarowania. Stała w progu kuchni, zaciśnięte pięści wbijała w uda. Za nią, w cieniu, chował się młodszy Bartek, który od tygodni nie patrzył mi w oczy.

Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. W tej chwili czułam się jak oskarżona przed sądem – sądem własnych dzieci. Przez chwilę chciałam się rozpłakać, ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Musiałam być silna. Dla nich. Dla siebie.

– Kasiu… – zaczęłam cicho, próbując znaleźć słowa, które nie zranią jeszcze bardziej. – To nie było łatwe. Tata…

– Zawsze tylko tata! – przerwała mi. – Ale to ty odeszłaś! To ty zostawiłaś nas z tym wszystkim!

Bartek odwrócił wzrok. Widziałam, jak walczy ze łzami. Moje serce pękało na milion kawałków.

Nie tak miało być. Kiedy podejmowałam decyzję o rozwodzie z Pawłem, myślałam tylko o tym, by uwolnić siebie i dzieci od ciągłych kłótni, krzyków i upokorzeń. Paweł zdradzał mnie przez lata, a kiedy w końcu się przyznał, próbował wmówić mi, że to moja wina. Że jestem za mało atrakcyjna, za bardzo skupiona na dzieciach i pracy.

Przez długi czas wierzyłam w te słowa. Każdego dnia patrzyłam w lustro i widziałam kobietę zmęczoną życiem, zgaszoną. Ale kiedy Bartek zaczął zamykać się w sobie, a Kasia przestała się uśmiechać, zrozumiałam, że muszę coś zmienić.

Rozwód był jak trzęsienie ziemi. Paweł natychmiast zaczął grać rolę ofiary. Opowiadał dzieciom i rodzinie, że to ja rozbiłam nasz dom. Teściowa dzwoniła codziennie z pretensjami:

– Jak mogłaś to zrobić mojemu synowi? Dzieci będą ci to pamiętać do końca życia!

Moja własna matka tylko wzdychała ciężko przez telefon:

– Może powinnaś była jeszcze poczekać? Dla dobra dzieci…

A ja? Ja nocami płakałam w poduszkę, żeby nie słyszeli. Rano zakładałam maskę silnej kobiety i szłam do pracy w szkole podstawowej na drugim końcu Krakowa. Uczyłam dzieci polskiego – cudzych dzieci – podczas gdy moje własne oddalały się ode mnie coraz bardziej.

Pewnego wieczoru usłyszałam Bartka rozmawiającego przez telefon z ojcem:

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu 👇

Nie chcę macochy! – krzyczałam w myślach, idąc powoli przez Planty, choć na zewnątrz nie odważyłam się nawet pisnąć słow...
29/08/2025

Nie chcę macochy! – krzyczałam w myślach, idąc powoli przez Planty, choć na zewnątrz nie odważyłam się nawet pisnąć słowa. Kraków był dziś szary i wilgotny, a ja czułam się tak samo – jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Ojciec rano rzucił od niechcenia: „Małgosiu, dziś przyjdzie do nas Aneta. Chciałbym, żebyście się poznały.” Kolejna narzeczona. Kolejna kobieta, która będzie udawać, że mnie lubi, a ja będę musiała udawać, że ją akceptuję. Ile jeszcze razy mam grać tę samą rolę?

Przed rozwodem rodziców nasze mieszkanie na Kazimierzu było pełne śmiechu i zapachu świeżo pieczonego chleba. Mama śpiewała pod nosem, tata żartował z sąsiadami przez balkon. Teraz mama mieszka w Nowej Hucie z nowym partnerem, a ja zostałam z ojcem, bo „tak będzie lepiej dla Ciebie, Małgosiu”. Lepiej? Dla kogo? Dla mnie czy dla nich?

Weszłam do klatki schodowej i już na schodach usłyszałam śmiech ojca. Ten śmiech był inny niż dawniej – wymuszony, jakby chciał pokazać światu, że wszystko jest w porządku. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ją – Anetę. Miała rude włosy spięte w kok i uśmiech tak szeroki, że aż bolało patrzeć. "Cześć Małgosiu! Słyszałam o Tobie tyle dobrego!" – wyciągnęła rękę, ale ja tylko skinęłam głową i rzuciłam plecak na podłogę.

– Małgosiu, przywitaj się grzecznie – upomniał mnie ojciec.

– Dzień dobry – wymamrotałam i uciekłam do swojego pokoju.

Za drzwiami usiadłam na łóżku i poczułam łzy pod powiekami. Nie chciałam płakać. Nie chciałam być słaba. Ale ile razy można zaczynać wszystko od nowa? Każda z tych kobiet była inna – jedna próbowała mnie przekupić prezentami, druga gotowała obiady jak mama, trzecia udawała kumpelę. Ale żadna nie była moją mamą. I żadnej nie chciałam w swoim życiu.

Po godzinie usłyszałam pukanie do drzwi.

– Małgosiu, mogę wejść? – to była Aneta.

Dokończenie w pierwszym komentarzu 👇

„Mamo, gdzie jest moja czarna bluza?” – Bartek krzyczy z pokoju, a ja niemal upuszczam kubek z herbatą. Woda rozlewa się...
29/08/2025

„Mamo, gdzie jest moja czarna bluza?” – Bartek krzyczy z pokoju, a ja niemal upuszczam kubek z herbatą. Woda rozlewa się po stole, a ja czuję, jak narasta we mnie irytacja. „W koszu na pranie, sprawdź sam!” – odpowiadam, starając się ukryć zmęczenie. Ale on już nie słucha, przekopuje stertę ubrań, które od tygodni zalegają w kącie mojego małego salonu.

Od kiedy Bartek wrócił po rozwodzie do mojego mieszkania na Pradze, wszystko jest inne. Mój świat – poukładany, cichy, samotny – nagle wypełnił się jego obecnością, jego smutkiem i rzeczami. Kartony po butach pod stołem, stare płyty na parapecie, papiery rozrzucone po całym mieszkaniu. Nawet zapach w kuchni się zmienił – teraz czuć w niej męskie perfumy i papierosy.

Bartek nie jest już tym samym chłopakiem, którego pamiętam z czasów, gdy biegał po podwórku z rozbitym kolanem i śmiał się do łez. Teraz ma trzydzieści dwa lata, rozwiedziony, przygaszony. Jego oczy są puste, a ramiona zwisają bezwładnie. Czasem mam wrażenie, że oddycha tylko z przyzwyczajenia.

Wieczorem siedzimy naprzeciwko siebie przy stole. Ja z herbatą, on z piwem. Przegląda telefon i nagle rzuca: „Ola już kogoś ma.”

Zamieram. Wiem, że chodzi o jego byłą żonę. „Skąd wiesz?” – pytam ostrożnie.

„Instagram. Nie kryje się nawet.”

Czuję w sobie gniew – na nią, na niego, na cały świat. Chciałabym go ochronić przed tym bólem, ale wiem, że nie mogę. „Może to lepiej… Teraz możesz zacząć od nowa.”

Bartek patrzy na mnie z wyrzutem. „Od nowa? Mamo, ja nie mam już siły zaczynać czegokolwiek. Wszyscy moi znajomi mają dzieci, kredyty, domy… A ja? Siedzę u ciebie na kanapie.”

Nie wiem, co powiedzieć. Chciałabym go przytulić jak kiedyś, ale wiem, że tego nie chce.

Dni ciągną się leniwie. Bartek śpi do południa, je byle co i unika rozmów o przyszłości. Czasem słyszę go w nocy – płacze cicho do poduszki. Udaję, że nie słyszę.

Pewnego dnia przychodzi moja siostra, Renata. Rozgląda się krytycznie po mieszkaniu i szepcze: „Musisz postawić granice. On nie może tu wiecznie siedzieć.”

„On potrzebuje czasu” – bronię go.

Renata przewraca oczami. „A ty? Ty też masz prawo do spokoju.”

Wiem, że ma rację. Ale myśl o tym, by kazać Bartkowi odejść, rozdziera mi serce.

Ciąg dalszy w pierwszym komentarzu 👇

– Emilia, nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! – głos Pawła odbijał się echem od obdrapanych ścian naszego domu. Stała...
29/08/2025

– Emilia, nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! – głos Pawła odbijał się echem od obdrapanych ścian naszego domu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. Zza drzwi dobiegał cichy płacz naszej czteroletniej Zosi.

– Przysięgam, Paweł, nie rozumiem… – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

– Nie rozumiesz? – prychnął. – To może ci wyjaśnię: mam dość tej farsy. Mam dość ciebie, twojej wiecznej uległości, twojego milczenia! Zostawiam was.

Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko kolejny z jego wybuchów, które od lat znosiłam z pokorą. Ale tym razem było inaczej. Paweł spakował torbę i wyszedł, trzaskając drzwiami tak mocno, że z półki spadła ramka ze zdjęciem ze ślubu.

Kiedy cisza opadła na dom jak gruby koc, poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce. Zosia wtuliła się we mnie, a ja nie potrafiłam jej nawet przytulić – byłam jak sparaliżowana. Przez kolejne dni żyłyśmy jak duchy. Paweł nie dzwonił, nie pisał. Zostawił nas bez pieniędzy, bez wsparcia, w domu, który bardziej przypominał ruinę niż miejsce do życia.

Mama zadzwoniła po tygodniu.

– Emilia, co się dzieje? Czemu nie odbierasz? – jej głos był pełen niepokoju.

– Paweł odszedł – powiedziałam cicho.

– Wiedziałam! Wiedziałam, że ten chłopak cię skrzywdzi! – wykrzyczała. – Ale przecież ostrzegałam cię przed ślubem!

Zacisnęłam powieki. Zamiast wsparcia dostałam wyrzuty sumienia i kolejną porcję winy. Tak było zawsze: najpierw tata decydował za mnie, potem Paweł. Ja tylko przytakiwałam, robiłam to, czego ode mnie oczekiwano. Nawet ślub był bardziej ich decyzją niż moją.

Zosia zaczęła chorować. W domu było zimno – piec od miesięcy wymagał naprawy, na którą nie mieliśmy pieniędzy. Prosiłam Pawła o wsparcie, ale nie odbierał telefonu. W końcu pojechałam do jego matki.

– Pani syn zostawił nas bez środków do życia – powiedziałam drżącym głosem.

Reszta opowieści w pierwszym komentarzu 👇

– Krzysiu, nie ruszaj tego! – krzyknęłam, widząc jak małe rączki sięgają po stare zdjęcie w ramce. Zatrzymał się w pół r...
29/08/2025

– Krzysiu, nie ruszaj tego! – krzyknęłam, widząc jak małe rączki sięgają po stare zdjęcie w ramce. Zatrzymał się w pół ruchu, spojrzał na mnie z wyrzutem. W jego oczach zobaczyłam pytanie, które zadawał już tyle razy: „Babciu, a gdzie jest mój tata?”

Zawsze wtedy czułam, jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Nie umiałam odpowiedzieć. Nie chciałam kłamać, ale prawda była zbyt ciężka nawet dla mnie. Odpowiadałam więc zawsze to samo: „Jak dorośniesz, zrozumiesz”.

Krzysiek miał wtedy pięć lat. Był drobny, z jasnymi włosami i oczami pełnymi ciekawości. Mój świat kręcił się wokół niego odkąd moja córka, Ania, zostawiła go pod moją opieką i wyjechała do Anglii. Powiedziała tylko: „Mamo, nie dam rady. Muszę spróbować jeszcze raz”. I zniknęła na długie lata.

Zostałam sama z chłopcem i własnymi demonami. Byłam zwyczajną babcią – czasem zbyt surową, czasem zbyt pobłażliwą. Miałam swoje słabości: za dużo kawy, za dużo papierosów, za mało cierpliwości. Ale Krzysiek kochał mnie bezwarunkowo. Czasem myślałam, że to niesprawiedliwe – że on daje mi więcej miłości niż ja jemu.

Pamiętam dzień, kiedy zabrałam go pierwszy raz do przedszkola. Trzymał mnie mocno za rękę i szeptał: „Babciu, nie zostawiaj mnie”. A ja musiałam go zostawić – tak jak kiedyś zostawiłam własną córkę pod opieką mojej matki, bo musiałam pracować na dwa etaty. Historia zatoczyła koło.

Wieczorami siadałam przy kuchennym stole i patrzyłam na zdjęcie Ani z dzieciństwa. Zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd. Czy mogłam być lepszą matką? Czy mogłam uratować jej małżeństwo? Czy mogłam powstrzymać ją przed wyjazdem?

Krzysiek rósł szybko. Był bystrym dzieckiem, ale zamkniętym w sobie. Często widziałam, jak patrzy przez okno na bawiących się ojców z synami na podwórku. Nigdy nie zapytał o matkę – jakby wiedział, że to temat tabu. Ale o ojca pytał coraz częściej.

Pewnego wieczoru usiadł obok mnie na kanapie i powiedział cicho:

– Babciu, czy mój tata był złym człowiekiem?

Zamarłam. Wzięłam głęboki oddech.

Cała historia w pierwszym komentarzu 👇

Adres

Zakopane

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Żyjemy dalej umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Kategoria