19/09/2025
POP*S-owe pijaństwo
Handel alkoholem i jego picie zawsze, w powojennej Polsce, było sprawą polityczną. Po 1990 roku tzw. POP*S-owcy działacze atakowali władze PRL na dwa sposoby. Twierdzili, że partia rozpijała ludzi, bo łatwiej nimi rządzić, co było bzdurą, bo alkohol w PRL był kilkakrotnie droższy niż dzisiaj. Sklepów też było mało, a asortyment skromny. Zresztą tamte spożycie alkoholu na głowę było dwukrotnie niższe niż dzisiaj.
Nie o fakty jednak chłodziło, ale by się czepiać. Inna wersja, obecnie podnoszona, to taka, że komuna nie dawała kupować gorzałki i można go było kupić od 13 godziny. Owszem była taka sytuacja, ale tylko przez kilka lat. No i nie było nocnych sklepów. Prawdą jest natomiast, że wódka była nadal droga. Tego jednak nikt obecnie nie podnosi, bo władzy przyjdzie do głowy podnieść ceny, zasilić akcyzą budżet, a tego pijący obywatele bardzo nie lubią i potem przy urnach byłoby niespodzianki.
Zatem mamy w POP*S-ie alkoholową schizofrenię. Władza komunistyczna rozpijała lud zarazem utrudniając mu owo upijanie się. I ten sposób pijanego myślenia pokutuje u nich do dzisiaj.
Prawdą jest, że to w Warszawie PO wstawiła się na niedopitymi obszczymurami, którzy chcą się doprawić małpkami z nocnych sklepów i zatruwać życie milionom spokojnych obywateli. W kolei we Wrocławiu, w minionej kadencji Rady Miejskiej, to radni P*S, kiedy debatowano nad ukróceniem nocnych burd alkoholowych, bronili wolności nocnego handlu i tym samym nocnych pijaczków, a radni PO bronili spokoju mieszkańców miasta. Zatem POP*S raz jest za ograniczeniem nocnej sprzedaży gorzałki, a kiedy indziej przeciw. Nie dobro obywatela jest dla tych radnych największym wyzwaniem, ale polityczne i finansowe interesy. W innych samorządach jest podobnie. Jedynie lewica zazwyczaj, choć też nie zawsze, chce ulżyć doli obywateli niepokojonych przez pijanych współbraci, choć nie przekłada się to na jej (lewicy) poparcie. Sprawa jest bardziej skomplikowana w naszych głowach niż by to z logiki wynikało.
Czesław Cyrul