
21/05/2025
🍏 Czy wiecie, że pewien śmierdzący tropikalny owoc stał się w Chinach symbolem statusu do tego stopnia, że czasem wręcza się go jako prezent ślubny?
Za Wielkim Murem zjada się coraz więcej durianów. Trochę więcej o rynkowym boomie napiszę niżej. Teraz o samym owocu ⤵️
🗺️ Durian pochodzi prawdopodobnie z Borneo lub Sumatry, skąd handlarze przewieźli go na Półwysep Malajski i do Tajlandii, a stamtąd dalej – do innych części Azji Południowo-Wschodniej. Jego wielkość (może ważyć nawet kilka kilogramów), popularność i towarzysząca mu legenda sprawiły, że bywa nazywany „królem owoców”.
👅 Na zewnątrz jest twardy i kolczasty, w środku wypełniony żółtym miąższem o kremowo-maślanej konsystencji. W zależności od odmiany mięsiste wnętrze może być słodkie albo słodko-gorzkawe, czasem z kwiatowym lub orzechowym posmakiem. Są tacy, którzy uważają, że złożony smak duriana ma w sobie coś z ryby. Mnie za pierwszym razem przypominał słodkawą sałatkę z cebulą i tuńczykiem – może taka odmiana!
👃 Ale swojej sławy owoc wcale nie zawdzięcza temu, jak smakuje, tylko jak pachnie. Ten zapach budzi skrajne emocje: od zachwytu po obrzydzenie.
Jedni porównują go do woni miodu i kwiatów. Drudzy w skojarzeniach idą w zupełnie inną stronę, mówiąc o gnijącej cebuli, zepsutym mięsie albo nieumytych stopach. Trzecim wydzielane przez duriany lotne substancje przywodzą na myśl... gaz albo benzynę.
🚫 Nic dziwnego, że w wielu miejscach to dosłownie owoc zakazany.
👉 Z powodu zapachu wnoszenie durianów do biur, hoteli i środków publicznego transportu jest w wielu azjatyckich miastach niedozwolone. Chociaż smakosze cuchnący owoc uwielbiają, to wiele osób na jego obecność reaguje alergicznie. Dlatego na tabliczki informujące o karach za przewożenie kolczastych owoców łatwo się natknąć w metrze w Singapurze, na lotniskach w Malezji, w tajskich hotelach a nawet taksówkach. Jednocześnie na większości miejskich targów można wyczuć ich niepodrabialny zapach.
🇨🇳 Duriany pewnie pozostałyby regionalną ciekawostką, gdyby nie stały się przysmakiem w Chinach.
To głównie dzięki Chińczykom między 2003 a 2022 rokiem światowy handel durianem wzrósł ponad dziesięć razy.
👉 Głównymi producentami są Indonezja, Wietnam i Tajlandia. W tej pierwszej 90 proc. cuchnących owoców zjadają sami Indonezyjczycy i czyni to z nich może największych miłośników durianów na świecie. Ale Chińczycy drepczą im po piętach!
📝 Według brytyjskiego tygodnika „The Economist” w 2019 roku wartość sprowadzonych do Państwa Środka durianów była wyższa, niż jakiegokolwiek innego rodzaju importowanych owoców. „Król” zdetronizował tym samym wiśnie.
Z danych chińskich służb celnych wynika, że w 2024 roku za Wielki Mur sprowadzono prawie 1,6 mln ton durianów za blisko 7 mld dolarów. To historyczny rekord. Na chiński rynek trafia dziś około 90 proc. towaru wyeksportowanego z krajów Azji Południowo-Wschodniej.
👉 Ponad 99 proc. sprzedają Chińczykom Tajowie i Wietnamczycy. Ale niezaspokojony chiński apetyt na śmierdzące owoce sprawia, że Pekin otwiera rynek na kolejnych producentów. Latem 2024 roku pozwolił na sprowadzanie świeżych durianów z Malezji. Powoli zaczął rosnąć import z Filipin, trwają też rozmowy z producentami w Laosie.
👉 Eksperci zaczęli mówić tymczasem o „durianowej dyplomacji”. Azjatyccy analitycy uważają, że władze w Pekinie mogą wykorzystywać swój ogromny rynek jako argument w szerszych negocjacjach z sąsiadami. Przyznając albo blokując dostęp do niego, Pekin może wpływać na decyzje sąsiednich państw, z którymi spiera się choćby o Morze Południowochińskie, i nagradzać je za politykę przyjazną Chinom.
🌴 Na wszelki wypadek chińscy plantatorzy zaczęli jednak sadzić durianowe drzewa także na swojej własnej, tropikalnej wyspie Hajnan. Na pierwsze dobre zbiory będą musieli poczekać kilka lat.
Więcej piszę w artykule, do którego podlinkuję niżej.
[Infografika: XYZ / Dorota Ziółkowska]